Kolejna mroczna postać przedstawiona w cyklu wydawniczym "Oblicza zła" - tym razem trafiamy na drugą osobę w państwie nazistowskim, wszechwładnego sekretarza Hitlera, Martina Bormanna. Postać intrygująca mnie od zawsze, od momentu kiedy jako dzieciak przeczytałem w jednym z Tygrysów o Procesie Norymberskim, na którym zabrakło największych zbrodniarzy, mianowicie Hitlera, Himmlera i Bormanna. Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego właśnie tak niewinnie brzmiący tytuł - sekretarz Hitlera i minister partii - okazał się jednym z największych zbrodniarzy drugiej wojny? Hitler i Himmler to postaci na tyle wyraziste, że można sobie łatwo to wyobrazić, ale .... sekretarz?
Zbyt wielu opracowań na jego temat nie znalazłem wcześniej, poza jakimiś artykułami które przedstawiały go trochę płytko, skupiając się na jego rzekomej agenturalnej działalności dla Rosjan i brawurowej ucieczce z oblężonego Berlina. Do lektury zasiadłem więc z pewnymi oczekiwaniami. ( jak zresztą do każdego z tej serii - coś na zasadzie udowodnienia mu winy ). O dzieciństwie, wczesnej młodości czy początkach jego kariery nie znajdziemy wyczerpujących informacji, akcja książki niemal natychmiast przenosi nas do roku 1941, kiedy będąc zastępcą Hessa, po samotnym locie do Wielkiej Brytanii tego ostatniego, otrzymuje awans na miejsce swego niegdysiejszego przełożonego.
Pierwsze rozdziały są trochę niemrawe - za pomocą mnóstwa cytatów, kreślona jest próba opisania jego osobowości. Jego żądza władzy, nieposkromione ambicje, całkowite zaślepienie ideologią, oddanie swemu fuhrerowi i skłonność do poróżnienia się absolutnie z wszystkimi. Zagłębiamy się w biurokratyczny świat Bormanna, widzimy jak dąży do tego, by być jak najbliżej i dosłownie zawsze obok Hitlera, jak powoli staje się jego cieniem, jak słuchając jego słów, przeistacza je na papier w postaci niezliczonej ilości rozkazów, okólników, zarządzeń, dekretów czy rozporządzeń. Pierwsze naprawdę ciekawe momenty w tej książce pojawiają się w rozdziale opowiadającym o prześladowaniu kościołów w trzeciej rzeszy - tutaj już można zaobserwować jego wysuwającą się na pierwszy plan inicjatywę.
Później mamy opisane w jaki sposób pomagał w prześladowaniu podbitych narodów i w jaki sposób współuczestniczył w holokauście. Jakie podpisał rozkazy i dekrety, stając się najprawdziwszym sprawcą zza biurka. On nie odwiedzał obozów koncentracyjnych czy nie obserwował z bliska egzekucji jak Himmler, jednak podobnie jak on, ubierał w rozkazy i dekrety wszystkie niemalże sprawy, które do nich doprowadziły, umożliwiły współpracę pomiędzy ministerstwami i dzięki niemu wprowadzone zostały w życie.
Książka ma kilka mankamentów, ale czyta się ją dobrze. Jeśli chodzi o winę Bormanna otrzymałem czego chciałem - chociaż podejrzewam, że można by było z tego wycisnąć nieco więcej, choć i tak, dowiedziałem się wielu naprawdę istotnych rzeczy dotyczącej jego działalności. Biurokrata, gryzipiórek z krainy papierolubków który uwielbiał biurokrację i jednocześnie jeden z największych zbrodniarzy drugiej wojny.
A tak przy okazji - po lekturze tej książki, jestem przekonany, że każdy wyższy oficjel trzeciej rzeszy doskonale wiedział co się dzieje na terytoriach okupowanych, doskonale wiedział o eksterminacji Żydów i tłumaczenia, że byli pod tym względem zwodzeni i nieinformowani ( jak chociażby bronił się Speer w Norymberdze ) to bajdurzenie nie warte funta kłaków. Wszyscy powinni wisieć.