WYNIKI SPRZEDAŻY PŁYT Z POLSKIM METALEM

[Lukass]

Miałem na myśli to, że w sposób jaki Mgła rozpowszechnia swoje płyty (umówmy się, że podziemny) wyklucza możliwość zaistnienia w oficjalnych rankingach sprzedażowych.

Więcej, przecież wiele kapel poszło po rozum do głowy tak bardzo, że - podobnie jak jest z Mardukiem - wydają płyty samodzielnie. Sprzedają poprzez swoje strony internetowe i/lub na koncertach. Zwykle bardzo ładne wydania, praktycznie nie do dostania w oficjalnym obiegu. W ten sposób np. kupiłem większość nowszych płyt Antimatter, studyjnych, singli i koncertowych, od czasu opuszczenia przez nich Prophecy. Kupowałem je na gigach, pojedyncze sztuki pojawiają się w sprzedaży - z drugiej ręki, czasami z autografami. Nie sposób to policzyć.

[maciek z klanu]

Mówisz o ludziach, których do jakiegoś czasu właśnie wytwórnie dymały i ze sprzedaży płyt nie mieli nic. Zostawały koncerty. Kazik zresztą też poszedł po rozum do głowy w pewnym momencie.

Ale on to mówił o obecnych czasach. Chyba że prawa do starych utworów ciągle są w rękach wytworni na słabych warunkach.

[COFFIN]

Mogło mu też chodzić o zmiany pokoleniowe, jakie zachodzą i o sprzedaż muzyki na fizycznych nośnikach, czyli: 'wcześniej problem, bo jebali nas w dupę, a później spadek związany z dostępem do muzyki przez net itd'.

[olgims]

To wszystko + koncerty. Liczenie sprzedaży płyt ma coraz mniejsze znaczenie.

Kilka lat temu czytałem wywiad z Munkiem albo Kazikiem który mówił że sprzedaż płyt to najmniej istotna rzecz dla artysty jeśli chodzi o $$$.

W głównym nurcie to już nawet wydawanie płyt schodzi na dalszy plan, bo po co, skoro wystarczy wrzucić w sieć jeden numer, który napierdoli miliony wyświetleń i zwabi reklamodawców. Słuchanie krążków od A do Z niedługo będzie odbierane jako nawyk starych ludzi.

cos w tym jest. podobnie z czytaniem (przeciez sa audiobooki). kupowanie plyt tez juz musialo sie stac nawykiem starych ludzi - kilka tygodni temu postanowilem sobie poprzerzucac placki w media - okazuje sie, ze zlikwidowali i cd I winyle - facet z obslugi na moje zdziwienie rzucil tekstem - no przeciez wszystko jest w Internecie zreszta ostatnimi laty ilekroc zajrzalem na dzial z plytami w jakims media to albo bylem akurat jedynym klientem albo miedzy polkami krecil sie jeszcze jakis inny dziadek. A szkoda kurwa wielka bo to fajny rytual byl, kto pamieta lata 90te i swoj lokalny sklep muzyczny to wie, ze tam sie zycie toczylo i wielkie wydarzenia miejsce mialy. w ostatnich latach taka sentymentalna namiastka dla mnie byly jeszcze te dzialy muzyczne (nawet jak sie nic nie kupilo) no ale wszystko co dobre kiedys sie konczy. pozostaje otworzyc zakladke z ulubionymi distrami.

[ŚWIAT BEZ KOŃCA]

cos w tym jest. podobnie z czytaniem (przeciez sa audiobooki).

To akurat słaby przykład, sprzedaż książek nie spadła.

[olgims]

cos w tym jest. podobnie z czytaniem (przeciez sa audiobooki).

To akurat słaby przykład, sprzedaż książek nie spadła.

A to tez ciekawe bo z roku na rok dane o "czytaczach" coraz bardziej zatrwazajace.

[Alkoholokaust]

Jak to się ma do jakości tej beletrystyki?

[ŚWIAT BEZ KOŃCA]

Jak to się ma do jakości tej beletrystyki?

Prawdopodobnie bardzo trudno byłoby udowodnić jakąkolwiek zbieżność między ilością a jakością, ponieważ wymagałoby to ustalenia wzorów jakości i podstaw oceny - po drugie, powołać wielką komisję, która według tych wzorów czytałaby wszystkie wychodzące w kraju książki i oceniałaby według tego wzoru, a następnie publikowała wyniki.

[Herne the Hunter]

Ciekawy temat, może to naiwne, ale zupełnie się nie znam. No to co z tą sprzedażą przez distro, jak to jest. Taki FT chyba nawet nawet te liczby wykręca. W ujęciu miesięcznym to chyba kilkaset zamówień mają. Nie znam się na marżach, ale chyba na życie im starcza? A nowe chyba distra ciągle powstają?

[Olo]

To wszystko + koncerty. Liczenie sprzedaży płyt ma coraz mniejsze znaczenie.

Kilka lat temu czytałem wywiad z Munkiem albo Kazikiem który mówił że sprzedaż płyt to najmniej istotna rzecz dla artysty jeśli chodzi o $$$.

W głównym nurcie to już nawet wydawanie płyt schodzi na dalszy plan, bo po co, skoro wystarczy wrzucić w sieć jeden numer, który napierdoli miliony wyświetleń i zwabi reklamodawców. Słuchanie krążków od A do Z niedługo będzie odbierane jako nawyk starych ludzi.

cos w tym jest. podobnie z czytaniem (przeciez sa audiobooki). kupowanie plyt tez juz musialo sie stac nawykiem starych ludzi - kilka tygodni temu postanowilem sobie poprzerzucac placki w media - okazuje sie, ze zlikwidowali i cd I winyle - facet z obslugi na moje zdziwienie rzucil tekstem - no przeciez wszystko jest w Internecie

siostra w zeszłym tygodniu kupowała samochód - nowy, z salonu. Podobno wybałuszyli na nią oczy ze zdziwienia/rozbawienia, gdy spytała się dlaczego nie ma w nim odtwarzacza CD. Brak takowego to teraz 'standard', a im bardziej topowe auto tym pewniejsze, że będzie bardziej 'nowoczesny' - czyli odtwarzacz CD śmierdzący starymi dziadami na pewno się w nim nie znajdzie.

Spora część współczesnych nastolatków nie poradziłaby sobie z wyjęciem płyty z pudełka typu jewel. Sprawdziłem to osobiście - obracają to archeologiczne coś w rękach nie wiedząc jak się to otwiera.

[vicotnick]

Akurat nie dziwi mnie brak cd w samochodzie, to przecież bez sensu, brać w podróż teczkę płyt skoro wszystko można mieć na pendrive. Zaznaczam, że takiego podejścia nie stosuje w domu, tu cd/winyl to podstawa.

[PrzemoC]

Pozbyłem się większości fizykali - od lat nie sprawiało mi już przyjemności rozpakowywanie płyt, zgłębianie książeczek itd. Zakupione płyty układałem w stos na biurku i kolejno odsłuchiwałem tylko po to, żeby skrzętnie je wmontować w kolejną półkę z Ikei. I tak wszystkie miałem już odsłuchane z neta, więc zadałem sobie w końcu pytanie na chuj mi to wszystko

[olgims]

W głównym nurcie to już nawet wydawanie płyt schodzi na dalszy plan, bo po co, skoro wystarczy wrzucić w sieć jeden numer, który napierdoli miliony wyświetleń i zwabi reklamodawców. Słuchanie krążków od A do Z niedługo będzie odbierane jako nawyk starych ludzi.

cos w tym jest. podobnie z czytaniem (przeciez sa audiobooki). kupowanie plyt tez juz musialo sie stac nawykiem starych ludzi - kilka tygodni temu postanowilem sobie poprzerzucac placki w media - okazuje sie, ze zlikwidowali i cd I winyle - facet z obslugi na moje zdziwienie rzucil tekstem - no przeciez wszystko jest w Internecie

siostra w zeszłym tygodniu kupowała samochód - nowy, z salonu. Podobno wybałuszyli na nią oczy ze zdziwienia/rozbawienia, gdy spytała się dlaczego nie ma w nim odtwarzacza CD. Brak takowego to teraz 'standard', a im bardziej topowe auto tym pewniejsze, że będzie bardziej 'nowoczesny' - czyli odtwarzacz CD śmierdzący starymi dziadami na pewno się w nim nie znajdzie.

Spora część współczesnych nastolatków nie poradziłaby sobie z wyjęciem płyty z pudełka typu jewel. Sprawdziłem to osobiście - obracają to archeologiczne coś w rękach nie wiedząc jak się to otwiera.

z jednej strony to fascynujace jak ludzie, zwlaszcza mlodziez uzaleznila sie od technologii, z drugiej strony jak czlowiek pomysli, ze cos co 30 lat temu uchodzilo za uniwersalnie nowoczesne zestarzalo sie do stopnia nierozpoznawalnosci, to jednak zimny dreszcz. ten postep jest za szybki.

[olgims]

Akurat nie dziwi mnie brak cd w samochodzie, to przecież bez sensu, brać w podróż teczkę płyt skoro wszystko można mieć na pendrive. Zaznaczam, że takiego podejścia nie stosuje w domu, tu cd/winyl to podstawa.

no to chuj shame on me, przyznaje sie slucham cd w samochodzie

[Alkoholokaust]

Jak to się ma do jakości tej beletrystyki?

Prawdopodobnie bardzo trudno byłoby udowodnić jakąkolwiek zbieżność między ilością a jakością, ponieważ wymagałoby to ustalenia wzorów jakości i podstaw oceny - po drugie, powołać wielką komisję, która według tych wzorów czytałaby wszystkie wychodzące w kraju książki i oceniałaby według tego wzoru, a następnie publikowała wyniki.

Podziękował za rozbudowaną odpowiedź na pytanie retoryczne.

[Dead But Rimming]

Tego się w ogóle nie da zmierzyć tak jak rozstrzygnąć czy CD-Action wykosiło konkurencję bo było takie dobre czy że zaczęło dolepiać pełniaki do gazety.

No nie, ale można byłoby szacować, porównując wyniki ze sprzedażą kolejnego materiału, już bez gazety Ale znowu, nie sądzę by takie dane były szeroko dostępne.

[ozob]

W głównym nurcie to już nawet wydawanie płyt schodzi na dalszy plan, bo po co, skoro wystarczy wrzucić w sieć jeden numer, który napierdoli miliony wyświetleń i zwabi reklamodawców. Słuchanie krążków od A do Z niedługo będzie odbierane jako nawyk starych ludzi.

cos w tym jest. podobnie z czytaniem (przeciez sa audiobooki). kupowanie plyt tez juz musialo sie stac nawykiem starych ludzi - kilka tygodni temu postanowilem sobie poprzerzucac placki w media - okazuje sie, ze zlikwidowali i cd I winyle - facet z obslugi na moje zdziwienie rzucil tekstem - no przeciez wszystko jest w Internecie

siostra w zeszłym tygodniu kupowała samochód - nowy, z salonu. Podobno wybałuszyli na nią oczy ze zdziwienia/rozbawienia, gdy spytała się dlaczego nie ma w nim odtwarzacza CD. Brak takowego to teraz 'standard', a im bardziej topowe auto tym pewniejsze, że będzie bardziej 'nowoczesny' - czyli odtwarzacz CD śmierdzący starymi dziadami na pewno się w nim nie znajdzie.

Spora część współczesnych nastolatków nie poradziłaby sobie z wyjęciem płyty z pudełka typu jewel. Sprawdziłem to osobiście - obracają to archeologiczne coś w rękach nie wiedząc jak się to otwiera.

Auta bez CD to już dobre 5 lat.

[Dead But Rimming]

Dziś pozycję artysty mierzy się raczej przez liczbę wyświetleń w serwisach streamingowych niż sprzedanych fizycznych krążków, więc pewnie nikt skrupulatnie nie prowadzi statystyk bo i po co.

To chyba zależy od zasięgu. Jeśli jakiś Kendrick Lamar ma np. 300 milionów wyświetleń klipu na YouTube, to sama prowizja od tego serwisu jest już konkretna. W metalu kojarzę akcje, gdzie zespół wrzuca materiał na Spotify z opóźnieniem, bo wielkiej kasy z tego nie zobaczy, ale dla ludzi jest to substytut zakupu płyty i w praktyce niewiele fizycznych nośników się sprzedaje po odpaleniu serwisów streamingowych.

Zespoły więcej zarabiają z merchu (koszulki, bluzy i masa dodatkowych pierdół) niż z muzyki, t-shirt na klacie fajnie wygląda, w płytę się nie ubierzesz, a w necie za free.

To znowu kwestia skali. Nawet w Polsce, autorzy jakichś radiowych hitów mogą kasować po kilka koła miesięcznie z tantiem od ZAiKS. Nagrali coś raz, weszło i starczy. Po co im się pchać w produkcję koszulek do jakichś rzewnych kawałków typu "Lubiła skakać". W metalu jest odwrotnie, bo mniej jest potencjalnie zainteresowanych, kwestia tantiem i prowizji to absolutny śmiech, więc idzie się w to, co zapewnia stosunkowo wysoką marżę - koncerty i merch.

Kiedyś widziałem wywiad z TeDe (taki tam polski raper). Padło pytanie, czy nie spadła mu sprzedaż płyt po tym jak skończyła mu się współpraca z TVN Turbo. Odpowiedział coś w stylu, że nie potrzebuje - bo jak nagra numer, wrzuci w sieć, to ma w moment setki tysięcy wyświetleń i nakład jakiegoś singla sprzeda w 2 dni, a TV ze swoim zasięgiem nic mu w tym nie pomoże.

Więc to chyba wszystko zależy od możliwości. Jak masz potencjał na sprzedaż milionów koszulek czy popularność swojej marki odzieżowej czy potencjał na współprace influ - to to robisz. Jak nie masz na to opcji, bo zbyt niszowa twórczość, to łapiesz się innych metod zarobkowania.

Co prawda są jakieś listy Olis czy ki chuj to zwał, ale dotyczą mainstreamu, który płyty upłynnia głównie przez oficjalne dystrybucje, typu empik, MM czy molochy internetowe.

I właśnie dlatego mocno wątpię w rzetelność tych danych. Sieci typu Empik czy MM rozliczają się na długich terminach, towar często biorą w komis. Choćby się zesrali, nie są w stanie po miesiącu powiedzieć, ile zeszło nowych płyt Nosowskiej czyt Maleńczuka. Zresztą ZPAV, podając listę OLIS , wrzuca suche info kto na którym miejscu, a nie kto ile popchnął. Jest tylko ogólna liczba sprzedanych płyt w ogóle i to wychodzi w okolicach 1,5 miliona na 100 tytułów, co daje średnio 15k na tytuł (to jest granica, za którą dostaje się Złotą Płytę). I, w sumie, to jest żałośnie mało, biorąc pod uwagę, że to są płyty najczęściej tłusto promowane, wydawane przez wielkie koncerny, produkowane przez etatowych muzyków, autorów tekstów, itd. , a na końcu lądują w koszu w Biedronce czy innym markecie, kosztując w przecence jakieś 7 złotych.

Taka Mgła pewnie sprzedaje sporo, ale co z tego, skoro albumów w Empikach nie uświadczysz to i nakładu nie oszacujesz.

Oni akurat sami to sobie ogarniają, więc wiedzą doskonale, ile płyt wysłali w świat. Co najwyżej, mogą nie wiedzieć, ile z nich faktycznie już zostało z danych sklepów czy dystrybucji wykupionych.

[PrzemoC]

Albowiem taka jest prawda.

[mistrzsardu]

Nawet w Polsce, autorzy jakichś radiowych hitów mogą kasować po kilka koła miesięcznie z tantiem od ZAiKS. Nagrali coś raz, weszło i starczy.

Był wywiad z Romualdem Lipko tak z 5-7 lat temu i on w nim powiedział, że z tytułu tantiem miał ok. 50 000 zł miesięcznie.
Wystarczyło tylko napisać połowę hitów z lat 80-tych i kasa sama wpada