Bezdech pisze:Menago opłaci kogoś, kto zajmie się sprzedażą, dystrybucją i księgowością?
A skąd się na to wszystko wezmą pieniądze? W tym modelu mamy już przynajmniej dwie osoby spoza zespołu, czyli jednak dodatkowa struktura jest potrzebna i o to mi właśnie chodzi.
Bezdech pisze:Masz rację o tyle, że muzyk, jako muzyk ma grać, a nie prowadzić biznes.
Jak dla mnie może też sobie prowadzić biznes, tyle że chyba niezbyt często udaje się połączyć jedno z drugim (przynajmniej po przekroczeniu pewnego pułapu popularności).
Bezdech pisze:Po prostu zmęczyło ich ciągnięcie tego wózka, ale dobry muzyk, a z takimi mamy tu do czynienia, gra dalej i tyle. bo artysta potrzebuje grać i to nie tylko do momentu aż nauczy się żywić powietrzem.
Zgoda, ale większość muzyków chciałaby przynajmniej mieć świadomość, że to co robią ma jakichś odbiorców (nie sprowadzając już tego do samych pieniędzy). Inaczej powstaje wrażenie, że ich komunikat trafia w próżnię, co podważa sens samego komunikatu (a przynajmniej sens wydawania płyt, jeśli nikt ich nie kupuje).
Inna sprawa, że nie każdego stać na drogie hobby. Funkcjonowanie zespołu zawsze wiąże się z jakąś inwestycją, niech by to było nawet wyłącznie kupowanie nowych strun i opłata za salę prób.
Bezdech pisze:Poza tym nie oszukujmy się - ci panowie w swoich nowych muzycznych wojażach nie dokonali jakichś szalonych wolt stylistycznych w kierunku hip-hopu z elementami darkwave. ;)
Nie o to mi chodzi. Po prostu sporo zespołów death metalowych rozpadło się, kiedy skończyła się moda na ten gatunek i wiele z nich powróciło, kiedy dostrzegły, że znów jest zainteresowanie ich twórczością. Często oznacza to dla tych ludzi możliwość zrobienia rzeczy, które kiedyś były poza ich zasięgiem. Wątpię, aby większości tych "weteranów" chciało się zaczynać od zera, otwierając czyjeś koncerty w jakiejś lokalnej spelunie. Z kolei funkcjonowanie na wyższym pułapie popularności oznacza często konieczność przerzucenia części obowiązków na innych, stąd właśnie potrzeba istnienia wytwórni płytowych. Bo niby dlaczego taki Nergal sam sobie nie wydaje płyt?
Bezdech pisze:Z mojego oglądu sprawy wynika, że większość muzyków uderza do większych wytwórni z powodu syndromu "drugiej metalliki", jeśli wiesz o co mi chodzi.
Wiem, ale myślę, że nie chodzi tu tylko o sny o potędze. ;) Po prostu nie każdy muzyk chce się takimi rzeczami zajmować, a jednak pewnie fajnie jest trzymać w ręku swoją własną płytę.
Bezdech pisze:Poza tym, jak już ustaliliśmy muzycy nie są od spraw biznesowych i gdy zaczynają się tym zajmować to często wychodzą na debili. Jeśli ktoś przychodzi to takiego Dżona, czy Wieśka i mówi, że coś mu tam wyda, to sytuacja jest analogiczna, jak kiedyś przychodził taki kolo do murzyna, który coś tam brzdękolił po weselach i obiecywał mu złote kadilaki.
Jasne, dlatego cały czas piszę o tym, że oprócz muzyków potrzebni są także inni ludzie. Wytwórnie, menadżerowie, czy choćby nagłośnieniowcy, których brak jest zmorą undergroundowych koncertów. Nie każdy jednak będzie skłonny robić te rzeczy "dla idei", więc dobrze by było, gdyby chociaż po części opierało się to na przepływie gotówki.
Bezdech pisze:Zastanów się, czy różnica w stosunku do HA sprowadza się do nowych instrumentów i lepszego studia.
Tego nie napisałem, ale czy uważasz, że te rzeczy są bez znaczenia? Czy studio, producent i wsparcie wytwórni nie miało Twoim zdaniem żadnego wpływu na ostateczny kształt tej płyty?