Zawsze mnie zastanawia, co się stanie z naszymi kolekcjami po tym, jak już sie wylogujemy z tego najlepszego ze światów. Ktoś będzie musiał dosłownie posprzątać po nas całe nasze życie. Czy będzie dla nich miało to jakąkolwiek wartość, czy będą w stanie oszacować chociażby na oko, ile to może być warte? Będą zacierać ręce z radości, że oto teraz fortuna sie do nich uśmiechnęła, bo jak to posprzedawają to się ułożą żywot, czy po prostu wypierdolą to na śmietnik? Dwa przykłady. Kumpel kiedyś robił remont w mieszkaniu, którego poprzedni mieszkaniec zmarł,a nowi postanowili zmienić wszystko pod siebie. ( oczywiście nie zmarł w tym mieszkaniu, uprzedzam pytania ). A czyszcząc mieszkanie wystawili na korytarz kilka pudeł ze starymi płytami winylowymi. Spytałem się kumpla co z tym zrobili, a oni że kompletnie nic, bo ich to nie interesowało. Ktoś to potem zgarnął, nawet nie wie co tam było, ot płyty, których zbierania nie rozumie, ani nie orientuje się w cenach.Stary Metal pisze: ↑02-12-2023, 13:07Na miecz od Mifune wydał część oszczędności, sprzedał samochód, to było około 130 tyś złotych i to jakieś 20 lat temu.
Nie wytrzymała.
Ale miecz jest niesamowity. Kuty z 200 warstw, plukany w jakieś wodzie, ręcznie szlifowany że skórą rekina na rękojeści.
Zresztą ma on paręnaście mieczy, już nie tak drogich, ale za całość myślę, że co najmniej duże mieszkanie by się kupiło.
Drugi przykład to sprzątaliśmy dom po zmarłem babci od kumpeli. Wiadomo, że większość rzeczy trzeba było wywalić, ale jak komuś coś do czegoś się miało przydać, to mógł brać, oprócz dwóch rzeczy. Pierwsza to oryginalna maszyna do szycia Singera z 1920 roku całkowicie na chodzie, a druga to zastawa stołowa z Wehrmachtu - talerze z gapą i hakenkrojcem na spodzie talerza. Oprócz sentymentu, na targach staroci te rzeczy osiągają czasem naprawdę dobre ceny.