Art vs. Fun
Moderatorzy: Gore_Obsessed, ultravox, Heretyk, Nasum, Sybir
- Alsvartr
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2900
- Rejestracja: 06-05-2005, 13:17
- Lokalizacja: Sosnowiec
Art vs. Fun
Okej, jak to mówił Peter Griffin 'this one really separates the men from the boys'. Ilu forumowiczów z całej tej masy ma konkretne podejscie do kina jako sztuki wyzszej, a ilu ogląda filmy tylko po to żeby się rozerwać? Ja zdecydowanie zaliczam się do tej drugiej grupy. Film ma być rozrywką (podobnie jak książka zresztą). Ma mnie oderwać od syfu w którym obracam się na co dzień, ma być czymś innym, odrealnionym i oderwanym od rzeczywistości. Nie wymagam od niego głębokiego przesłania, morału czy prowokacji do myślenia. Funkcja czysto rozrywkowa. Elaborate, please.
“I cannot begin to describe how much I don’t care." - Dylan Moran
- witchfinder
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1064
- Rejestracja: 13-01-2010, 21:45
Re: Art vs. Fun
Obydwie - zależy od dnia i nastawienia. Zresztą całą sztukę i literaturę tak traktuję ;)
Po całym tygodniu ciężkiego zapieprzu na uczelni raczej mam ochotę na "Niezniszczalnych", niż Bergmana. No ale kino artystyczne kocham całym sercem.
Po całym tygodniu ciężkiego zapieprzu na uczelni raczej mam ochotę na "Niezniszczalnych", niż Bergmana. No ale kino artystyczne kocham całym sercem.
O tempora, o mores! ||| HARDCORE JP OGIEŃ JP
-
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2163
- Rejestracja: 15-06-2011, 13:00
- Lokalizacja: Trzymiasto
Re: Art vs. Fun
I jedno i drugie. Niektóre filmy zachwycają szybką akcją, absurdalnymi scenami, bijatykami, kiczem, rozmachem, efektami specjalnymi - takie ich zadanie. Inne za to poszerzają horyzonty myślowe, zahaczają o inne dziedziny sztuki (malarstwo, teatr), tworzą na ekranie w obrębie jednego kadru małe dzieła sztuki. Ciężko więc zdecydować się na coś. Raz się sięga po Cormana, raz po Bunuela, tym bardziej, że rozrywkę dostarcza mi i jeden i drugi, może innymi środkami, ale dostarcza! :)
HAILSA!!!!!
- mysticcum
- postuje jak opętany!
- Posty: 479
- Rejestracja: 21-12-2010, 11:40
Re: Art vs. Fun
Dlatego lubię kino artystyczne. :)Alsvartr pisze:Ma mnie oderwać od syfu w którym obracam się na co dzień, ma być czymś innym, odrealnionym i oderwanym od rzeczywistości.
- Alsvartr
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2900
- Rejestracja: 06-05-2005, 13:17
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Art vs. Fun
A ja z tego samego powodu lubię sci/fi, fantastykę, kino historyczne, przygodowe, horrory czy sensacje, a rzadko kiedy oglądam dramaty, filmy biograficzne i tym podobne. Podobnie w literaturze.
Ostatnio zmieniony 09-12-2011, 00:06 przez Alsvartr, łącznie zmieniany 1 raz.
“I cannot begin to describe how much I don’t care." - Dylan Moran
- Riven
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16717
- Rejestracja: 27-05-2004, 11:15
- Lokalizacja: behind the crooked cross
- Kontakt:
- Alsvartr
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2900
- Rejestracja: 06-05-2005, 13:17
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Art vs. Fun
Bardziej zależy od tego co wybierasz. Jak mam ochotę obejrzeć dobry film to zawsze włącze po raz setny pierwszego 'Obcego' zamiast czegoś wydumanego i filozoficznego.
“I cannot begin to describe how much I don’t care." - Dylan Moran
- Riven
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16717
- Rejestracja: 27-05-2004, 11:15
- Lokalizacja: behind the crooked cross
- Kontakt:
Re: Art vs. Fun
szczerze mowiac to nie za bardzo rozumiem czemu ma sluzyc ten temat. nie bierz tego do siebie, ale chyba bardzo chcesz pokazac jaki jestes zdystansowany i jak masz wyjebane na ambitne (cokolwiek przez to rozumiec) kino :P
jeszcze raz: zalezy od filmu - a teraz przejdzmy do lepszego tematu;)
jeszcze raz: zalezy od filmu - a teraz przejdzmy do lepszego tematu;)
this is a land of wolves now
- Mistrz
- postuje jak opętany!
- Posty: 431
- Rejestracja: 20-08-2005, 15:13
Re: Art vs. Fun
Ja oglądam filmy rzadko, nie mam czasu na takie rzeczy, ale jak już się za coś zabieram to raczej sięgam po coś, co może mnie w jakiś sposób zainspirować, zastanowić; kino typowo rozrywkowe to dla mnie generalnie strata czasu (jakoś im starszy jestem, tym mniej mi się chce oglądać filmy). Więc ani jedna, ani druga kategoria, bo koneserem kina artystycznego też na pewno nie jestem - nie za bardzo je znam.
- Alsvartr
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2900
- Rejestracja: 06-05-2005, 13:17
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Art vs. Fun
Mógłbym mieć 'wyjebane' na ambitne kino, gdybym się z takowym stykał. Ten temat nie miał na celu dyskredytowania filmów, które wybiegają poza schemat 'kup piwo, paczkę czipsów i uśnij w połowie". Po prostu chciałem skonfrontować swoje raczej luźne podejście do kwestii filmu i jego funkcji z podejściem osób, które postrzegają kino w inny, może bardziej ambitny sposób.Riven pisze:szczerze mowiac to nie za bardzo rozumiem czemu ma sluzyc ten temat. nie bierz tego do siebie, ale chyba bardzo chcesz pokazac jaki jestes zdystansowany i jak masz wyjebane na ambitne (cokolwiek przez to rozumiec) kino :P
jeszcze raz: zalezy od filmu - a teraz przejdzmy do lepszego tematu;)
“I cannot begin to describe how much I don’t care." - Dylan Moran
- Riven
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16717
- Rejestracja: 27-05-2004, 11:15
- Lokalizacja: behind the crooked cross
- Kontakt:
Re: Art vs. Fun
powiem tylko ze Alien 1 to zdecydowanie bardzo ambitne kino ;p
nie no, ale co to wlasciwie znaczy "ambitny" w tym kontekscie? dla mnie to jest taki typowy non-starter, nic nie wyniknie z tej dyskusji, bo opiera sie na cholernie niejasnych pojeciach, na ktorych precyzowanie imo szkoda czasu. Najciekawsze filmy jakie widzailem w ostatnich miesiacach to "Idz i patrz" i "Stalker". No ale cholernie lubie tez "Jurassic Park". Czy cos z tego wynika? Nie wiem , nie widze tematu ;)
nie no, ale co to wlasciwie znaczy "ambitny" w tym kontekscie? dla mnie to jest taki typowy non-starter, nic nie wyniknie z tej dyskusji, bo opiera sie na cholernie niejasnych pojeciach, na ktorych precyzowanie imo szkoda czasu. Najciekawsze filmy jakie widzailem w ostatnich miesiacach to "Idz i patrz" i "Stalker". No ale cholernie lubie tez "Jurassic Park". Czy cos z tego wynika? Nie wiem , nie widze tematu ;)
this is a land of wolves now
- witchfinder
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1064
- Rejestracja: 13-01-2010, 21:45
Re: Art vs. Fun
Wiadomo, że czasem trzeba się rozerwać i obejrzeć coś głupiego, ale zgodzę się tutaj z Mistrzem, że też coraz bardziej szkoda mi czasu na filmy, o których zapominam 10 minut po seansie; takie bezwartościowe puste obrazki, które nic nie wnoszą do postrzegania świata, myślenia etc. Może osiągnę kiedyś ten etap, że debilizmy nie będą mi potrzebne do normalnego funkcjonowania ;))))
O tempora, o mores! ||| HARDCORE JP OGIEŃ JP
- mysticcum
- postuje jak opętany!
- Posty: 479
- Rejestracja: 21-12-2010, 11:40
Re: Art vs. Fun
+1Mistrz pisze:Ja oglądam filmy rzadko, nie mam czasu na takie rzeczy, ale jak już się za coś zabieram to raczej sięgam po coś, co może mnie w jakiś sposób zainspirować, zastanowić; kino typowo rozrywkowe to dla mnie generalnie strata czasu (jakoś im starszy jestem, tym mniej mi się chce oglądać filmy). Więc ani jedna, ani druga kategoria, bo koneserem kina artystycznego też na pewno nie jestem - nie za bardzo je znam.
Kina artystycznego też specjalnie nie znam - po prostu lubię wybiórczo kilku reżyserów / kilkanaście filmów, które trafiają w mój gust.
- Alsvartr
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2900
- Rejestracja: 06-05-2005, 13:17
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Art vs. Fun
No i głównie o to mi chodzi w tym temacie. Czy film jest raczej zabijaczem czasu czy czymś więcej. Czy dany osobnik stara się z niego wyciągnąć jakieś przesłanie/morał/fakt/sens czy po prostu ogląda dla samego oglądania i na potrzeby stracenia kolejnych 90 min. ze swojego bezwartościowego życia.witchfinder pisze:Wiadomo, że czasem trzeba się rozerwać i obejrzeć coś głupiego, ale zgodzę się tutaj z Mistrzem, że też coraz bardziej szkoda mi czasu na filmy, o których zapominam 10 minut po seansie; takie bezwartościowe puste obrazki, które nic nie wnoszą do postrzegania świata, myślenia etc. Może osiągnę kiedyś ten etap, że debilizmy nie będą mi potrzebne do normalnego funkcjonowania ;))))
“I cannot begin to describe how much I don’t care." - Dylan Moran
- Sybir
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10431
- Rejestracja: 16-11-2011, 22:15
- Lokalizacja: Voivodowice
Re: Art vs. Fun
A gdzie "Drive"? ;PRiven pisze:Najciekawsze filmy jakie widzailem w ostatnich miesiacach to "Idz i patrz" i "Stalker".
Najlepszą opcją byłaby fuzja art + fun. ;) Nie jestem na żadnym z biegunów jeśli chodzi o kino, jednakowoż ostatnimi laty mało oglądam filmów czysto artystycznych (zresztą, w ogóle mało oglądam ;)) - co nie znaczy, że takiego kina nie lubię. Natomiast to, co wybiorę, a co sobie odpuszczę na inny termin, zależy zwyczajnie od formy dnia. ;) Z nowości raczej coś ambitniejszego, ze staroci - raczej równowaga wyboru.
nicram pisze:Antichrist niszczy UaFM w pięć sekund.
Triceratops pisze:szczepic sie mozna na rzadko mutujace i w miare stale genetycznie wirusy, jak gruzlica, krztusiec, blonica czy np koklusz
-
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2163
- Rejestracja: 15-06-2011, 13:00
- Lokalizacja: Trzymiasto
Re: Art vs. Fun
A ja z kolei mam odwrotnie. Okres "tylko kino artystyczne i chuj" mam już dawno za sobą. Aktualnie zupełnie nie szkoda mi czasu na b-klasowe produkcje, mające zajebisty klimat i ducha - począwszy od lat 80. i sensacji w stylu "Enemy Territory" kończąc na horrorach takich jak "Evil Laught", czy "Spookies". Najważniejsza w tym wszystkim jest oczywiście prawidłowa ocena tego, co się ogląda. :Dwitchfinder pisze:Wiadomo, że czasem trzeba się rozerwać i obejrzeć coś głupiego, ale zgodzę się tutaj z Mistrzem, że też coraz bardziej szkoda mi czasu na filmy, o których zapominam 10 minut po seansie; takie bezwartościowe puste obrazki, które nic nie wnoszą do postrzegania świata, myślenia etc. Może osiągnę kiedyś ten etap, że debilizmy nie będą mi potrzebne do normalnego funkcjonowania ;))))
HAILSA!!!!!
- ultravox
- zahartowany metalizator
- Posty: 5081
- Rejestracja: 31-08-2006, 23:09
Re: Art vs. Fun
Jedno nie wyklucza drugiego. Ja myślę, że od kina "artystycznego" też zazwyczaj oczekujemy pewnego rodzaju rozrywki i chwilowego oderwania od rzeczywistości, choć zasadniczo jego rola jest dokładnie odwrotna. Ambitne kino powinno wyrywać widza ze stanu odrętwienia i na moment "otwierać mu oczy" (co nie zawsze bywa przyjemne). Jeśli jednak ma się te oczy już dość szeroko otwarte, to trudno nie dostrzec wartości w rozrywce, nawet tej "niskich lotów". Dostarczanie rozrywki też jest sztuką i wymaga talentu. Dlatego osobiście nie stawiam kina ambitnego ponad rozrywkowym, jedno i drugie cenię równie mocno.Alsvartr pisze:Okej, jak to mówił Peter Griffin 'this one really separates the men from the boys'. Ilu forumowiczów z całej tej masy ma konkretne podejscie do kina jako sztuki wyzszej, a ilu ogląda filmy tylko po to żeby się rozerwać? Ja zdecydowanie zaliczam się do tej drugiej grupy. Film ma być rozrywką (podobnie jak książka zresztą). Ma mnie oderwać od syfu w którym obracam się na co dzień, ma być czymś innym, odrealnionym i oderwanym od rzeczywistości. Nie wymagam od niego głębokiego przesłania, morału czy prowokacji do myślenia. Funkcja czysto rozrywkowa. Elaborate, please.
- witchfinder
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1064
- Rejestracja: 13-01-2010, 21:45
Re: Art vs. Fun
Mój post zabrzmiał chyba zbyt skrajnie. ;) Na przykład filmem, którego poszukuję obecnie najbardziej jest "The Tormentors" z 1971 r. To od czasu obejrzenia całkiem fajnego dokumentu - "American Grindhouse". Urzekła mnie scena w dokumencie pokazana z w/w filmu, w której naziści gonią przez miasto Jezusa. ;))))Bambi pisze:A ja z kolei mam odwrotnie. Okres "tylko kino artystyczne i chuj" mam już dawno za sobą. Aktualnie zupełnie nie szkoda mi czasu na b-klasowe produkcje, mające zajebisty klimat i ducha - począwszy od lat 80. i sensacji w stylu "Enemy Territory" kończąc na horrorach takich jak "Evil Laught", czy "Spookies". Najważniejsza w tym wszystkim jest oczywiście prawidłowa ocena tego, co się ogląda. :Dwitchfinder pisze:Wiadomo, że czasem trzeba się rozerwać i obejrzeć coś głupiego, ale zgodzę się tutaj z Mistrzem, że też coraz bardziej szkoda mi czasu na filmy, o których zapominam 10 minut po seansie; takie bezwartościowe puste obrazki, które nic nie wnoszą do postrzegania świata, myślenia etc. Może osiągnę kiedyś ten etap, że debilizmy nie będą mi potrzebne do normalnego funkcjonowania ;))))
O tempora, o mores! ||| HARDCORE JP OGIEŃ JP
- Olo
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2058
- Rejestracja: 27-11-2001, 11:41
- Lokalizacja: Lublin
- Kontakt:
Re: Art vs. Fun
Myślę dokładnie tak jak ultravox. Można by nawet w skrócie powiedzieć - pokaż mi swoją rozrywkę, a powiem Ci kim jesteś ;)
Życie światów jest ryczącą rzeką, ale Ziemia jest sadzawką i stawem.
Znak zagłady jest wypisany na waszych czołach – jak długo będziecie się opierać ukłuciom szpilek?
Znak zagłady jest wypisany na waszych czołach – jak długo będziecie się opierać ukłuciom szpilek?
- 0ms
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3286
- Rejestracja: 02-02-2009, 22:05
Re: Art vs. Fun
Racja. "Art" nie wyklucza wcale "fun" i ciężko tu cokolwiek rozwijać. Jest miejsce i na Bergmana, i na Kaufmana. ;)