
Skończyłem jedenasty sezon. Trupy powinny jednak pozostać na cmentarzu, odkopywanie nie ma sensu. W zasadzie jeden odcinek zapamiętam na dłużej - drugi konkretnie, bo byli Ramones i był Ringo. Mam wielką nadzieję, że więcej sezonów nie powstanie.
Drugi sezon faktycznie trochę słabszy. Było trochę mielizn w środku, trochę bezsensownego gadania, zdecydowanie za dużo obrzydliwej, wstrętnej, aseksualnej Carrie-Anne Moss. Ostatnie dwa, trzy odcinki to jednak znów powrót do wysokiego poziomu.










