
Współczesnego heavy metalu słucham bardzo mało - wychodzę z założenia, że ten gatunek skończył się w połowie lat 80-tych, a późniejsze dobre płyty to raczej wyjątki potwierdzające tę prawidłowość. Oczywiście jest kilka kapel heavy metalowych, których nowe płyty śledzę na bieżąco - czasami się skuszę i dam szansę jakiejś nowej kapeli, która zbiera entuzjastyczne recenzje. Zwykle jednak kończy się na rozczarowaniu i w porównaniu z tym co nagrywało się w latach 80-tych okazuje się, że nawet VII liga z tamtych czasów robi mi lepiej niż współczesna super grupa z photoshopowym smokiem na okładce.
W tym roku wielu płyt heavy metalowych nie słyszałem - trafił się dość przyzwoity Gamma Ray (jednak zbyt mało przyzwoity bym go przesłuchał więcej niż raz), do bólu przeciętny Grave Digger, żenująca nowa płyta Halforda, dobry Iron Maiden i więcej niż dobry Accept. W zasadzie to byłem już przekonany, że najnowszy krążek Accept bez mrugnięcia okiem będę mógł opatrzyć tytułem "ALBUM ROKU 2011 w kategorii heavy metal".
Właśnie siedzę sobie w domku - na półce stoi 37 zafoliowanych nowości (m.in. takie cudeńka jak Electric Wizard, Atheist, Melechest, Solace, Forbidden, Flotsam And Jetsam...), a ja już piąty czy szósty raz wałkuję "Days Of Defiance" i nie mogę uwierzyć w to co słyszę. Tak znakomitego albumu w tej stylistyce nie słyszałem od lat. Brzmi potężnie, wyraziście, przestrzennie i nowocześnie - żadnych retro-wycieczek, silenia się na stare brzmienie, czy nachalnych cytatów z mistrzów. Dużo melodii, znakomitych rifów, błyskotliwych solówek (właśnie leci początek SKG i mam ciary na plecach), każdy utwór tętni własnym życiem - płyta jest spójna, ale nie zlewa się w jedną całość, jak to często bywa w tym gatunku. Wokale śpiewane i melodyjne, ale nie ma w nich żadnej odpychającej słodyczy, która często zniechęca do współczesnego heavy metalu. Ok - mamy chujową okładkę, fotę wymuskanych gości, a na tle photoshopowego, czerwonego nieba, pewnie też infantylne głupawe teksty (choć nie wiem, bo nie czytałem). ale to w sumie żaden mankament - bo płyta jest rewelacyjna. Wiem, że na tym forum większość z Was heavy metal ma w dupie, ale pomyślałem sobie, że jeśli nawet jedna osoba, dzięki temu tematowi zapozna się z "Days of Defiance" i pokocha ten krążek, to warto poświęcić kilka minut i coś na jego temat wklepać.
Cóż za świeży, wspaniały album! Takie płyty przywracają wiarę w ten gatunek! Oczywiście... to taki mały żart:) Ta płyta to coś zupełnie innego:) Ale jakoś chciałem zacytować klasyka bo lubię jego posty.