Lata mijały, obaj się postarzeliśmy - Plant trochę bardziej, ja trochę mniej. W roku 2010 nasze drogi się spotkały. Sam już nie wiem gdzie - usłyszałem kawałek z najnowszej płyty, pochodzący z westernu RIO BRAVO. Zaintrygował mnie na tyle, że postanowiłem zakupić płytę.
Słucham jej już od miesiąca - głównie w pracy, bo to muza na tyle neutralna, że mogę spokojnie zapuścić bez obawy, że urwie komuś głowę bądź przyrodzenie. Bardzo zróżnicowany album, tygiel różnych gatunków, zbiór zdawałoby się przypadkowych piosenek, różnych przypadkowych wykonawców. Całość jednak brzmi bardzo spójnie i ma taki feeling, że szczena opada. Głos Planta wciąż świeży i znakomity, brzmienie płyt naturalne, żywe. Życzyłbym wszystkim panom w wieku 62 lat tak wspaniałej dyspozycji, jaką na swojej ostatniej płycie popisał się Robert Plant.
Jeśli ktoś nie słyszał to gorąco polecam tę płytę

chujowo to brzmi z netu, ale jakaś namiastka namiastki jest:
tu troszeczkę lepiej:
piękne...
Polecam jednak zakupić płytę, bo naprawdę warto. No i napiszcie co sądzicie o tym albumie, bo wiem że wiele osób z tego forum na pewno słuchało tej płyty.