
"The Most Beautiful Sound Next To Silence"
ECM to wytwórnia muzyczna założona w 1969 w Monachium przez niemieckiego producenta Manfreda Eichera. Kojarzona jest przede wszystkim z jazzem, choć pod jej szyldem ukazują się wydawnictwa z pogranicza wielu gatunków, z szczególnym wskazaniem na muzykę etniczną różnych części świata i jej mariaż z muzyką współczesną.
Manfrend Eicher bierze czynny udział w powstawaniu praktycznie każdej płyty wydawanej przez ECM, najczęściej jako producent. Jest to jeden z powodów, dla których albumy tego wydawnictwa mają pewne cechy wspólne. Biorąc jednak pod uwagę mnogość stylów i wykonawców, za dwa najbezpieczniejsze wspólne mianowniki dla wszystkich płyt ze stajni ECM uważam: doskonałą, przeważnie ascetyczną, oprawę graficzną wydawnictw i perfekcyjne brzmienie. Między innymi ze względu na krystaliczną (nie mylić z syntetyczno-cyfrowo-plastikową) produkcję, najczęściej nie sposób określić daty powstania danej płyty. Oczywiście wynika to też z charakteru samej muzyki, bardzo często wymykającej się wszelkim klasyfikacjom, również tym narzuconym przez czas.
Do najbardziej znanych artystów nagrywających w wytwórni Eichera należą Keith Jarrett, Jan Garbarek, Chick Corea, Tomasz Stańko, Pat Metheny, Charlie Haden, Terje Rypdal, Ralph Towner i Manu Katché. The Koln Concert Jarretta jest największym sukcesem komercyjnym ECM, będąc zarazem jednym z najlepiej sprzedających się albumów jazzowych wszech czasów. Mniej konwencjonalne albumy ECM cieszą się równie dużym zainteresowaniem, czego najlepszym przykładem jest ogromna popularność płyty Officium, będącej efektem współpracy Hilliard Ensemble (brytyjski kwartet wykonujący m.in. muzykę dawną) i saksofonisty jazzowego Jana Garbarka (wg Wikipedii w niektórych krajach album dotarł nawet na popularne listy przebojów).
W latach 80. Utworzono ECM New Series – dział zajmujący się wydawaniem muzyki klasycznej, którego zasługą jest m.in. odkrycie Arvo Pärta, uważanego obecnie za jednego z najwybitniejszych współczesnych minimalistów, wcześniej nieznanego na zachodzie.
Tyle tytułem wstępu. Część płyt, które pojawią się w tym temacie mogłaby trafić do „pereł”, ale uważam, że jest to wytwórnia na tyle wyjątkowa, że zasługuje na oddzielny temat. Poza tym, ECM funkcjonuje i ma się dobrze – co roku wydaje płyty, które warto poznać.
strona: http://ecmrecords.com/
Jan Garbarek – DIS (1976)

Przy opisie płyt takich jak ta trudno obyć się bez określeń typu „nieziemski”, „poza czasem”, „kosmiczny”. Nie lubię ich nie tyle ze względu na oczywistą pretensjonalność, a raczej nieprzydatność - są z definicji za małe.
Trzy głosy – saksofon, gitara i… harfa powietrzna. Efekt jest dosłownie nieziemski, mimo, że z łatwością można wskazać nawiązania do muzyki etnicznej (Garbarek bardzo mocno inspiruje się norweską muzyką ludową; o bardziej bezpośrednich efektach tej fascynacji napiszę w następnym odcinku). Płytę otwiera dźwięk wspomnianej harfy eolskiej. Nie będę silił się na opis tego brzmienia – to po prostu trzeba usłyszeć. Gra wiatr. Po kilku chwilach dołącza saksofon tenorowy Garbarka i gitara Ralpha Townera.
Garbarek gra w charakterystycznym dla siebie stylu – dźwięk jest przestrzenny, stonowany, delikatny. Mistrzowsko posługuje się ciszą. Dominują spokojne, monotonne improwizacje od czasu do czasu przerywane bardziej dynamicznymi pasażami . Co ciekawe, mimo, że gra jest dość jednostajna i często ogranicza się do tzw. ‘plam dźwiękowych’, na DIS jest cała masa melodii bardzo łatwo zapadających w pamięci i po prostu pięknych. Garbarek w najlepszej formie.
Gra Ralpha Townera wydaje się stać nieco w cieniu saksofonu, ale to tylko pozorne wrażenie. Jest wyjątkowym gitarzystą, który do kompozycji opartych na jednej skali, o mocno folkowym charakterze, potrafi zaimprowizować stricte jazzujące partie, które wciąż idealnie pasują do klimatu. Nie robi się więc z tego żaden „folk z jazzowymi solówkami”. DIS to zderzenie dwóch muzycznych światów, którego efektem nie jest jakiś pretensjonalny dziwoląg, ale nowy, całkowicie unikalny i, co ważne, spójny twór.
Produkcja, jak zawsze w ECM, jest perfekcyjna. W połączeniu z niedającą się zaszufladkować muzyką sprawia, że DIS to płyta naprawdę ponadczasowa. Nie tyle w znaczeniu jakości muzyki, która potencjalnie nigdy się nie przedawni - po prostu nic nie wskazuje na to, że w tym roku skończy 33 lata. Równie dobrze mogłaby być nagrana wczoraj, albo za 20 lat. Wymyka się wszelkim ograniczeniom czasu i miejsca.
Polecam wszystkim, zwłaszcza fanom ambientu (który swoją drogą dość blado wypada w starciu z muzyką Garbarka). Jedna z najlepszych płyt jakie znam.
Poniżej zamieszczam link do najbardziej, wg mnie, reprezentatywnego utworu – Viddene. Jest tu wszystko co najlepsze na DIS – przepiękny saksofon, klimatyczna gitara i potężny dźwięk harfy powietrznej. Mimo wszystko jednak radzę od razu posłuchać całości. Hipnotyzuje.
http://www.sendspace.com/file/h3tmzf