EARTH - The Bees Made Honey In The Lion's Skull (2008)
Moderatorzy: Gore_Obsessed, ultravox, Heretyk, Nasum, Sybir
Re: EARTH - The Bees Made Honey In The Lion's Skull (2008)
Jakby ktoś był zainteresowany to w Melissa69 jest już nowy EARTH zarówno w wersji CD jak i LP. Ja już zamówiłem.
- twoja_stara_trotzky
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9857
- Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
- Lokalizacja: 3city
Re: EARTH - The Bees Made Honey In The Lion's Skull (2008)
Nie każdy jest taki światowy jak Ty od kilku miesięcy :)))
- twoja_stara_trotzky
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9857
- Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
- Lokalizacja: 3city
Re: EARTH - The Bees Made Honey In The Lion's Skull (2008)
ty lepiej napisz coś o lepszych metalowych płytach :DDDDDDDDD
Re: EARTH - The Bees Made Honey In The Lion's Skull (2008)
Lepszych niż Earth? :)
- twoja_stara_trotzky
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9857
- Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
- Lokalizacja: 3city
Re: EARTH - The Bees Made Honey In The Lion's Skull (2008)
nie ten temat lol
- Wódz 10
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2028
- Rejestracja: 15-12-2006, 20:44
Re: EARTH - The Bees Made Honey In The Lion's Skull (2008)
Jak ten album ma się do poprzednich 3? Ma się? Ma się dobrze?
I dream of colour music,
And the intricacies of the machines that make it possible
And the intricacies of the machines that make it possible
Re: EARTH - The Bees Made Honey In The Lion's Skull (2008)
Ma się dobrze, chociaż już bardzo odpłynęli w swoich eksperymentach.
- Nerwowy
- zahartowany metalizator
- Posty: 6289
- Rejestracja: 20-06-2009, 14:07
Re: EARTH - The Bees Made Honey In The Lion's Skull (2008)
Już sam tytuł sugeruje kontynuację poprzedniego i tak właściwie jest ;).Wódz 10 pisze:Jak ten album ma się do poprzednich 3? Ma się? Ma się dobrze?
De Mysteriis Dom Niggeriis
Slayer to kał i ogólnie rzecz biorąc beznadziejna kapela.
- Block69
- zahartowany metalizator
- Posty: 4979
- Rejestracja: 04-02-2006, 12:14
- Lokalizacja: Górny Śląsk
Re: EARTH - The Bees Made Honey In The Lion's Skull (2008)
Do Pszczół nie ma startu. Nie ma sie zbyt dobrze, chyba, że ktoś lubi rozwodnioną ziemie.Wódz 10 pisze:Jak ten album ma się do poprzednich 3? Ma się? Ma się dobrze?
PENIS METAL
- twoja_stara_trotzky
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9857
- Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
- Lokalizacja: 3city
Re: EARTH - The Bees Made Honey In The Lion's Skull (2008)
bardzo dobra płyta, bardzo mnie relaksuje.
- Kurt
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3179
- Rejestracja: 24-12-2010, 15:54
- Lokalizacja: Łódź
Re: EARTH - The Bees Made Honey In The Lion's Skull (2008)
Bardzo fajne jest to nowe Earth, słychać, że kontynuuje myśl poprzedniej płyty, ale jej nie kopiuję, raczej kieruję się w inną stronę używając podobne patenty. A przy tym zajebiście wręcz się wkręca.
The madness and the damage done.
- Wódz 10
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2028
- Rejestracja: 15-12-2006, 20:44
Re: EARTH - The Bees Made Honey In The Lion's Skull (2008)
Widziałem wczoraj solowy występ Dylana Carlsona.
Odbył się w klubie zrobionym ze starego magazynu przędzalniczego (w zasadzie bardziej wyglądało to na magazyn, a nie na klub, pomijając mikroscenę i mikrobar po drugiej stronie). Syf, brud, kanapy wyciągnięte ze śmietnika, ale klimat pierwsza klasa. Zakupiłem puszkę Guinnessa, rozsiadłem się na kanapie przed "sceną" i czekałem. W międzyczasie Dylan Carlson kuśtykał sobie od ściany do ściany, a w pomieszczeniu było chyba całe 15 osób.
Wystąpiło dwóch lokalnych rozgrzewaczy, jeden z laptopem i akustykiem, drugi tylko z gitarą. Pobuczeli, poszumieli, poeksperymentowali, poimprowizowali i zeszli. W tym czasie klub się zapełnił. Osób było 30.
Dylan Carlson chwycił za butelkę Schweppsa czy też innego podobnego wynalazku, wlazł na scenę i począł się rozkładać ze sprzętem (Telecaster+efekty+Mac).
Nie wiedziałem w zasadzie czego się spodziewać. Wiedziałem, jedynie że to solowy występ i że w klimatach folkowych. Oczekiwałem, że wyciągnie akustyka, wyjęczy kilka kawałków i tyle. Ale to przecież Dylan Carlson! Nieważne co by wyjęczał!
Powiem tyle - facet ma przepiękne brzmienie. Nawet na gównianym 50W piecyku klubowym. Do tego ten Telecaster. Aż się chciało przysnąć na tej kanapie (tylko chłód doskwierał). Zagrał jakieś różne covery w bardzo oszczędnych wersjach (on+laska na wokalach+anemiczny kolo na perkusjonaljach). Klimat był specyficzny bo zamiast ciągłego setu mieliśmy kawałki przeplatane jego podziękowaniami/zapowiedziami/pierdołami i dostrajaniem gitary. Ale jak już zaczynał grać to był po prostu TOTALNY. Przed koncertem żałowałem, że to nie Earth występuje, ale okazuje się, że najważniejsze żeby był ON i Telecaster. Niebywałe brzmienie, niebywały klimat. Zagrał te same akordy chyba po 30 razy (w 7 kawałkach), ale subtelne masy dźwięku lejące się z głośników były po prostu magiczne. Gdy skończył, 30 osób poszło do domu.
Odbył się w klubie zrobionym ze starego magazynu przędzalniczego (w zasadzie bardziej wyglądało to na magazyn, a nie na klub, pomijając mikroscenę i mikrobar po drugiej stronie). Syf, brud, kanapy wyciągnięte ze śmietnika, ale klimat pierwsza klasa. Zakupiłem puszkę Guinnessa, rozsiadłem się na kanapie przed "sceną" i czekałem. W międzyczasie Dylan Carlson kuśtykał sobie od ściany do ściany, a w pomieszczeniu było chyba całe 15 osób.
Wystąpiło dwóch lokalnych rozgrzewaczy, jeden z laptopem i akustykiem, drugi tylko z gitarą. Pobuczeli, poszumieli, poeksperymentowali, poimprowizowali i zeszli. W tym czasie klub się zapełnił. Osób było 30.
Dylan Carlson chwycił za butelkę Schweppsa czy też innego podobnego wynalazku, wlazł na scenę i począł się rozkładać ze sprzętem (Telecaster+efekty+Mac).
Nie wiedziałem w zasadzie czego się spodziewać. Wiedziałem, jedynie że to solowy występ i że w klimatach folkowych. Oczekiwałem, że wyciągnie akustyka, wyjęczy kilka kawałków i tyle. Ale to przecież Dylan Carlson! Nieważne co by wyjęczał!
Powiem tyle - facet ma przepiękne brzmienie. Nawet na gównianym 50W piecyku klubowym. Do tego ten Telecaster. Aż się chciało przysnąć na tej kanapie (tylko chłód doskwierał). Zagrał jakieś różne covery w bardzo oszczędnych wersjach (on+laska na wokalach+anemiczny kolo na perkusjonaljach). Klimat był specyficzny bo zamiast ciągłego setu mieliśmy kawałki przeplatane jego podziękowaniami/zapowiedziami/pierdołami i dostrajaniem gitary. Ale jak już zaczynał grać to był po prostu TOTALNY. Przed koncertem żałowałem, że to nie Earth występuje, ale okazuje się, że najważniejsze żeby był ON i Telecaster. Niebywałe brzmienie, niebywały klimat. Zagrał te same akordy chyba po 30 razy (w 7 kawałkach), ale subtelne masy dźwięku lejące się z głośników były po prostu magiczne. Gdy skończył, 30 osób poszło do domu.
I dream of colour music,
And the intricacies of the machines that make it possible
And the intricacies of the machines that make it possible
-
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2220
- Rejestracja: 11-04-2006, 09:36
Re: EARTH - The Bees Made Honey In The Lion's Skull (2008)
Następną płytę nagramy więc w innym składzie – oprócz mnie i Adrienne pojawi się Brett Netson na drugiej gitarze oraz Bill Herzog z Jesse Sykes na basie. To będzie trochę inna płyta niż te ostatnie.
(...) Mogę ci jednak powiedzieć, że ten album będzie cięższy – trochę rockowy, trochę metalowy. Wiesz taki mój album na kryzys wieku średniego. (śmiech)
całość: http://www.t-mobile-music.pl/opinie/wyw ... 14429.html
(...) Mogę ci jednak powiedzieć, że ten album będzie cięższy – trochę rockowy, trochę metalowy. Wiesz taki mój album na kryzys wieku średniego. (śmiech)
całość: http://www.t-mobile-music.pl/opinie/wyw ... 14429.html
- longinus696
- zahartowany metalizator
- Posty: 3644
- Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
- Lokalizacja: Łódź
Re: EARTH - The Bees Made Honey In The Lion's Skull (2008)
Zajebisty wywiad. Do tego jeszcze ta historyjka o La Monte Youngu - super.streetcleaner pisze:Następną płytę nagramy więc w innym składzie – oprócz mnie i Adrienne pojawi się Brett Netson na drugiej gitarze oraz Bill Herzog z Jesse Sykes na basie. To będzie trochę inna płyta niż te ostatnie.
(...) Mogę ci jednak powiedzieć, że ten album będzie cięższy – trochę rockowy, trochę metalowy. Wiesz taki mój album na kryzys wieku średniego. (śmiech)
całość: http://www.t-mobile-music.pl/opinie/wyw ... 14429.html
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
- dr Kill
- postuje jak opętany!
- Posty: 615
- Rejestracja: 25-10-2011, 23:08
Re: EARTH - The Bees Made Honey In The Lion's Skull (2008)
http://pitchfork.com/reviews/tracks/169 ... cal-light/" onclick="window.open(this.href);return false;
Nowy kawałek.
Nowy kawałek.
- Kurt
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3179
- Rejestracja: 24-12-2010, 15:54
- Lokalizacja: Łódź
Re: EARTH - The Bees Made Honey In The Lion's Skull (2008)
^^^ Ładne to, podoba mi się. Zresztą jak wszystko od nich.
The madness and the damage done.
-
- postuje jak opętany!
- Posty: 395
- Rejestracja: 15-10-2012, 21:44
Re: EARTH - The Bees Made Honey In The Lion's Skull (2008)
Nowy album już w wypożyczalniach.
I didn't hear voices. It was a conscious decision on my part.
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10020
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
Re: EARTH - The Bees Made Honey In The Lion's Skull (2008)
Wczoraj dopiero się zabrałem za tegoroczny album EARTH. I żałuję niezmiernie, że tak późno. Fantastyczna płyta, podsumowująca w zasadzie wszystko, co działo się od czasów "Hex", ale zatopiona w bardziej metalowym sosie. Gościnne wokale (w tym Marka Lanegana) są doskonałe, nadają tej muzyce jakiegoś głębszego wymiaru. Mógłby być to kierunek, w jakim pójdą w przyszłości - nie miałbym nic przeciwko temu. Z automatu dopisuję tę płytę do ścisłej czołówki 2014.
Wyszedł też niedawno split EARTH vs THE BUG ("Boa/Cold") składający się z dwóch utworów. Jest dobry, ale nie jakoś przesadnie. Trochę za mało EARTH, THE BUG zdecydowanie dominuje w swoim charakterystycznym stylu.
Wyszedł też niedawno split EARTH vs THE BUG ("Boa/Cold") składający się z dwóch utworów. Jest dobry, ale nie jakoś przesadnie. Trochę za mało EARTH, THE BUG zdecydowanie dominuje w swoim charakterystycznym stylu.
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
- Skaut
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7410
- Rejestracja: 27-03-2004, 13:19
Jedna z ich najlepszych płyt, a Lanegan i wiedźma świetnie się tutaj wpasowali. Gdybym miał na coś marudzić, to właśnie na ten metalowy sos. Trochę mi brakuje tego bluesa z "pszczółek". "Even Hell Has It's Heroes" - no pięknie ta druga gitara pracuje.Drone pisze:Wczoraj dopiero się zabrałem za tegoroczny album EARTH. I żałuję niezmiernie, że tak późno. Fantastyczna płyta, podsumowująca w zasadzie wszystko, co działo się od czasów "Hex", ale zatopiona w bardziej metalowym sosie. Gościnne wokale (w tym Marka Lanegana) są doskonałe, nadają tej muzyce jakiegoś głębszego wymiaru. Mógłby być to kierunek, w jakim pójdą w przyszłości - nie miałbym nic przeciwko temu. Z automatu dopisuję tę płytę do ścisłej czołówki 2014.
Wyszedł też niedawno split EARTH vs THE BUG ("Boa/Cold") składający się z dwóch utworów. Jest dobry, ale nie jakoś przesadnie. Trochę za mało EARTH, THE BUG zdecydowanie dominuje w swoim charakterystycznym stylu.
Coś tam było! Człowiek!