Tool - 10,000 days

nie tylko metalem człowiek żyje :)

Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed

ODPOWIEDZ
thespectator
zaczyna szaleć
Posty: 221
Rejestracja: 08-06-2015, 17:40

Re: Tool - 10,000 days

25-08-2019, 18:42

Wuja pisze:
thespectator pisze:
Wuja pisze:Jako, że definitywne opinie najlepsze są po 1-szym odsłuchu, oto moja - zupełnie niepotrzebna ta płyta.
Uwielbiam takie pierdolenie bez pokrycia. Czemu niepotrzebna?
Już się tak nie buzuj bo ci żyłka pęknie.
Niepotrzebne bo nudne to, rozwleczone i rozmienia na drobne ich wcześniejszą twórczość.
Bardziej niż dopracowany produkt brzmi jak jam session zblazowanych kolesi po 50-stce którzy nagrali cokolwiek byle tylko mieć pretekst do grania kolejnych tras. Przecież nawet brzmienie tutaj kuleje.
I żeby była jasność, na koncercie w Krakowie bawiłem się świetnie.
No jednak polecam posłuchać trochę dłużej, na pewno nie jest to nudne granie ani tak bardzo odległe od Lateralusa (Pneuma). Oczywiście nie jest to płyta na miarę Ænima albo wspomnianej Lataralus ale myślę, że z czasem tylko zyska. Ja jestem bardzo zadowolony - jak słucham tych znajomych podziałów rytmicznych to morda mi się sama cieszy.
Awatar użytkownika
vicek
zahartowany metalizator
Posty: 4648
Rejestracja: 26-10-2011, 19:49
Lokalizacja: dolinki

Re: Tool - 10,000 days

25-08-2019, 19:11

gówno , nuda w chuj , zero agresji
Awatar użytkownika
Gunman
weteran forumowych bitew
Posty: 1712
Rejestracja: 13-07-2012, 20:23

Re: Tool - 10,000 days

25-08-2019, 19:37

Dlatego jest w dziale "muzyka niemetalowa". Po chuj agresja?
[V]
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 8389
Rejestracja: 07-06-2009, 16:29

Re: Tool - 10,000 days

25-08-2019, 19:52

nie ma to jak recenzje na gorąco po szybkim zdarciu 320 bdb !
If any man should attempt to criticize Braun's actions, he should be thoroughly patronized for his obviously Jewish behavior
Awatar użytkownika
vicek
zahartowany metalizator
Posty: 4648
Rejestracja: 26-10-2011, 19:49
Lokalizacja: dolinki

Re: Tool - 10,000 days

25-08-2019, 20:19

Gunman pisze:Dlatego jest w dziale "muzyka niemetalowa". Po chuj agresja?
zaraz posłucham
Wuja
postuje jak opętany!
Posty: 412
Rejestracja: 15-10-2012, 21:44

Re: Tool - 10,000 days

25-08-2019, 20:37

[V] pisze:nie ma to jak recenzje na gorąco po szybkim zdarciu 320 bdb !
Jest już .flac
I didn't hear voices. It was a conscious decision on my part.
Awatar użytkownika
Gunman
weteran forumowych bitew
Posty: 1712
Rejestracja: 13-07-2012, 20:23

Re: Tool - 10,000 days

25-08-2019, 20:48

Dajcie line
Awatar użytkownika
maciek z klanu
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 11725
Rejestracja: 23-12-2008, 22:34

Re: Tool - 10,000 days

25-08-2019, 20:49

[V] pisze:nie ma to jak recenzje na gorąco po szybkim zdarciu 320 bdb !
Kurwa jak już słyszę to pierdolenie o jakości 320 to mi się słabo robi. Wuja pisze że nudne i popłuczyny po dorobku starszych nagrań to godzin mu że KOMPOZYCJE są nudne jak gówno. Lepsze brzmienie wg niego chyba nic nie zmieni. Narzekał na brzmienie ale przede wszystkim pisał o kompozycjach..
Adrian696 pisze:nie, BURZUM jest emo ;)
Jestem Maciek, szukam klanu.
Awatar użytkownika
nicram
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 12685
Rejestracja: 13-04-2011, 18:53
Lokalizacja: Litzmannstadt

Re: Tool - 10,000 days

25-08-2019, 20:49

Gunman pisze:Dajcie line
Mnie także jeżeli łaska. :-)
all the monsters will break your heart
Awatar użytkownika
vicek
zahartowany metalizator
Posty: 4648
Rejestracja: 26-10-2011, 19:49
Lokalizacja: dolinki

Re: Tool - 10,000 days

25-08-2019, 20:59

nicram pisze:
Gunman pisze:Dajcie line
Mnie także jeżeli łaska. :-)
Get metal
Awatar użytkownika
TheDude
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 7143
Rejestracja: 23-03-2011, 00:43

Re: Tool - 10,000 days

25-08-2019, 22:33

Programik Soulseek i po krzyku.
Awatar użytkownika
Phren
rozkręca się
Posty: 80
Rejestracja: 08-01-2016, 02:02

Re: Tool - 10,000 days

26-08-2019, 00:11

Jest dobrze.
Awatar użytkownika
Anzhelmoo
weteran forumowych bitew
Posty: 1359
Rejestracja: 19-03-2017, 08:51

Re: Tool - 10,000 days

26-08-2019, 00:16

Bardzo dobry album, polecam. Jest inny niż wszystko inne od nich, mało przystępny, mało przebojowy, momentami sprawia nawet wrażenie, że zagrywki nie trzymają się kupy. Wraz z kolejnymi odsłuchami to wszystko zanika. Zauważyłem to na podstawie Descending, który w wersji live brzmiał mi jak niedorobione demo - wersja studyjna niczym się nie różni, a już nic bym jej nie zmienił. Trochę czuję niedosyt - 3 utwory już bdb znałem bo mieliłem live, jeden to taki dłuższy przerywnik, no i zostają 3 zupełnie nowe utwory. Najbardziej wyróżnia się chyba Pneuma. Culling natomiast przywołuje ducha Wings for Marie, zaś 7empest chyba najszybszy i najżwawszy. Styl riffowania ogólnie bliski temu z 10 000 Days, ale cała reszta moim zdaniem w kierunku Lateralusa. Warto było czekać, ale myślę, że taki album mogli wydać szybciej, niż po 13 latach :D To takie pierwsze wrażenia. Czuję, że dużo osób może mieć o ten krążę ból tyłka, bo choć inny, nie stanowi jakiejś rewolucji i skoku w kosmos, jak swego czasu Lateralus.
Często jest tak...że nie, a potem coraz częściej jest tak...że nie, a potem zwykle jest tak...że nie. I potem zostaje już samo nie.
Awatar użytkownika
vicek
zahartowany metalizator
Posty: 4648
Rejestracja: 26-10-2011, 19:49
Lokalizacja: dolinki

Re: Tool - 10,000 days

26-08-2019, 07:06

A teraz na serio ,kupa roku ... Nie ma utworów na miarę schism , parabola , męczenie były , zero krzyku .

Kompozycje sprawiają wrażenie długiego intra, które za chwile ma doprowadzić do wielkiego wytrysku, który jednak nigdy nie nadejdzie.
Slyd

Re: Tool - 10,000 days

26-08-2019, 07:11

vicek pisze:A teraz na serio ,kupa roku ... Nie ma utworów na miarę schism , parabola , męczenie były , zero krzyku .

Kompozycje sprawiają wrażenie długiego intra, które za chwile ma doprowadzić do wielkiego wytrysku, który jednak nigdy nie nadejdzie.
Mądrze prawisz.
Awatar użytkownika
Lord Gorloj
w mackach Zła
Posty: 764
Rejestracja: 20-12-2018, 15:54

Re: Tool - 10,000 days

26-08-2019, 09:42

Anzhelmoo pisze:Trochę czuję niedosyt - 3 utwory już bdb znałem bo mieliłem live, jeden to taki dłuższy przerywnik, no i zostają 3 zupełnie nowe utwory.
Zabawnie to brzmi jeśli wziąć pod uwagę, że to ich najdłuższy album i łącznie prawie półtorej godziny muzyki :D
Ale ja też mam niedosyt i to jest bardzo dobry objaw, bo nagrac tak długi album, który pozostawia wrażenie niedosytu a nie przesytu - to się rzadko zdarza.

Oceny się nie podejmuję, bo przesłuchałem tylko dwa razy (łóżko, słuchawki, pełne skupienie) i w przeciwieństwie do ułomów pokroju Vicka albo Wuji jestem niezdolny do wydawania sądów po dwóch pobieżnych odsłuchach. Ale:

- muzycznie jest w stronę 10,000 Days (tej spokojniejszej części - Intension, Right in Two, Wings For Marie), za to konceptualnie pod Lateralus. I dobrze, bo 10,000 Days była w zasadzie zbiorem piosenek a nie albumem koncepcyjnym, na czym sporo IMO traciła. Tutaj słychać wyraźnie, że album stanowi całość. W jakimś wywiadzie Danny Carey mówił, że chciał, żeby na płycie w ogóle znalazł się tylko jeden utwór długi na 80 minut i IMO coś w tym kurwa jest, bo faktycznie słucha się Fear Inoculum jak jednej, ogromnej kompozycji z przemyślaną, wewnętrzną dynamiką.

- klimat jest mocno jesienny, smutny, do tego dochodzi raczej niewesoła tematyka. Widzę to jak kontynuację Lateralus, z tym, że na Lateralus była afirmacja porządku wszechświata i zachwyt matematyczną organizacją wszystkich aspektów życia, od dojrzewania, po budowę galaktyk, a na Fear Inoculum jest "odkrycie", że człowiek mimo wszystko jest śmiertelny, rzeczy przemijają i to nie jest fajne, chociaż można (należy?) próbować wycisnąć z siebie tyle, ile się da. Wszystko podane w odpowiednio psychodelicznym sosie.

- W ogóle mam wrażenie, że nagrali album trochę o samych sobie. Zamiast starać się przekraczać Rubikon i odkrywać nowe lądy, nagrali płytę o tym, że starość nie radość, że presja przytłacza, że dzieci, odpowiedzialność, że w świecie chujowo, że lęki egzystencjalne i do tego jeszcze fani wymagają nie wiadomo czego od grupy podstarzałych pancuro-hipisów, którzy mają na głowie masę innych spraw niż zadowalanie wygłodzonych kretynów. Czyli zamiast silić się nie wiadomo na co, wzięli to, co im najwyraźniej w duszy gra i zrobili o tym płytę. Świetny pomysł - mam wrażenie, że ten album jest bardzo szczery, niewymuszony (wbrew temu, co możnaby o nim myśleć na podstawie tego, jak powstawał).
Wiem, że zaraz przyjdzie jakiś niedojebany Wacław i będzie się śmiał, że dorabiam ideologię do nudnej, rozwleczonej płyty, w której nic nie ma. Chuj ci w ryj. Tu nie trzeba żadnych zaawansowanych egzegez, wystarczy chwile posłuchać i interpretować jak normalny, rozgarnięty człowiek, zamiast chłonąć jak jamochłon Vicek i narzekać że nie ma agresji.

- studyjne wersje Invincible i Descending są znakomite. Na żywo mi się nie podobały, a tu wszystko gra i to bardzo. Oba numery są bardzo dobre, nie wiem, który bardziej. Wygląda na to, że ten materiał jest wybitnie niekoncertowy i to oprawa im robiła krzywdę.

- album jest IMO zdecydowanie introspekcyjny, nie do słuchania w tle, nie do słuchania na koncercie. Walnąć się w słuchawkach na łóżku i słuchać- inaczej zbyt wiele rzeczy poginie. Brak przebojowości i oczywistości notuję na plus. Nikt tu się do nikogo nie mizdrzy. Podejrzewam, że wiele osób się przez to odbije, ale to było do przewidzenia.

- 7empest brzmi jak synteza całego Toola, jedyny numer, który brzmi "po staremu" i słychać w nim echa poprzednich płyt, włącznie z Undertow. Czyli jak chcą, to mogą! Gdyby jednak cały album taki był, to wcale nie wiem, czy by było dobrze.
I fell into the pit of language
and couldn't put myself
out
Awatar użytkownika
Lord Gorloj
w mackach Zła
Posty: 764
Rejestracja: 20-12-2018, 15:54

Re: Tool - 10,000 days

26-08-2019, 09:42

A i wymyśliłem, misie kolorowe, o co chodzi z tym wydaniem z ekranikiem. Otóż, moje wy kochane downy, wyobraźcie sobie dwa światy. Dawny, w którym płyty wydawano uczciwie na CD, a filmy byłyu uczciwie w kinach albo na kasetach VHS. A teraz jak se kupisz DVD, to tam masa bajerów, menu, ekran, muzyka, grafiki, niepublikowane sceny i chuj wie co jeszcze, a sam film (koncert) to tylko jedna z opcji do wyboru. Jednocześnie jest to elektroniczne i jakieś takie nieprawdziwe, wirtualne. Forma przerasta treść, a jednocześnie nie jest ważna, bo kto tak naprawdę się tym przejmuje, że na DVD masz masę bajerów, skoro tak naprawdę chcesz tylko obejrzeć kurwa film czy tam koncert, a bonusy do klasycznych albumów (i całe płyty niepublikowanych take'ów) nikogo kurwa nie obchodzą?
W fizycznym wydaniu Fear Inoculum macie syntezę. Dostajesz płytę. Otwierasz ją i otwiera ci się kurwa MENU jak w DVD - jeden panel z lewej, drugi z prawej, a po środku ekranik na którym coś sobie błyska i gra muzyka. Możesz wyjąc książeczkę i poglądać uważnie obrazki, słyuchając przy tym dźwięków menu, możesz pomacać wydanie albo wyjąc płytę i wsadzić ją do odtwarzacza. Możesz - i to jest sedno - zachwycać się wydaniem fizycznym, a możesz posłuchać płyty, ale nie jedno i drugie, bo odbiór fizycznego wydania uniemożliwia słuchanie płyty. Opakowanie odbierasz osobno, tak jak menu wyświetlające się na ekranie telewizora po załączeniu DVD. Ale... czy to o to chodzi w słuchaniu muzyki? Przecież opakowanie jest piękne, a płyta wciśnięta na odwal w kopertę, czyli w zasadzie muzyka jest w tym wydaniu już nie tak istotna.
Tu jest ta typowa dla Toola nieoczywistość i pytanie: co jest ważniejsze? Wydanie czy muzyka? Oprawa czy dźwięki? Streaming czy kupowanie CD? I nie da się powiedzieć, że jedno i albo drugie, bo jedno i drugie jest doskonale dopracowane. Jeśli kupisz digi Fear Inoculum, to dostaniesz przemyślany, dopracowany produkt, a nie jakieś gówno, nic z tych rzeczy. Więc zostaje to, co było już dawno temu w Third Eye: think for yourself.

Możliwe, że jednak sobie to limitowane digi sprawię, ale trochę czasu musi minąć, bo jeszcze nie wiem, czy mi się sama muzyka na tyle podoba. Możliwe, że właśnie dlatego go sobie nie sprawię - bo szkoda mi trzystu złotych na coś, co w zasadzie samym swoim istnieniem kwestionuje zasadność zakupu. A jednocześnie kusi :d
I fell into the pit of language
and couldn't put myself
out
[V]
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 8389
Rejestracja: 07-06-2009, 16:29

Re: Tool - 10,000 days

26-08-2019, 10:34

Lord Gorloj pisze:
Anzhelmoo pisze:Trochę czuję niedosyt - 3 utwory już bdb znałem bo mieliłem live, jeden to taki dłuższy przerywnik, no i zostają 3 zupełnie nowe utwory.
Zabawnie to brzmi jeśli wziąć pod uwagę, że to ich najdłuższy album i łącznie prawie półtorej godziny muzyki :D
Ale ja też mam niedosyt i to jest bardzo dobry objaw, bo nagrac tak długi album, który pozostawia wrażenie niedosytu a nie przesytu - to się rzadko zdarza.

Oceny się nie podejmuję, bo przesłuchałem tylko dwa razy (łóżko, słuchawki, pełne skupienie) i w przeciwieństwie do ułomów pokroju Vicka albo Wuji jestem niezdolny do wydawania sądów po dwóch pobieżnych odsłuchach. Ale:

- muzycznie jest w stronę 10,000 Days (tej spokojniejszej części - Intension, Right in Two, Wings For Marie), za to konceptualnie pod Lateralus. I dobrze, bo 10,000 Days była w zasadzie zbiorem piosenek a nie albumem koncepcyjnym, na czym sporo IMO traciła. Tutaj słychać wyraźnie, że album stanowi całość. W jakimś wywiadzie Danny Carey mówił, że chciał, żeby na płycie w ogóle znalazł się tylko jeden utwór długi na 80 minut i IMO coś w tym kurwa jest, bo faktycznie słucha się Fear Inoculum jak jednej, ogromnej kompozycji z przemyślaną, wewnętrzną dynamiką.

- klimat jest mocno jesienny, smutny, do tego dochodzi raczej niewesoła tematyka. Widzę to jak kontynuację Lateralus, z tym, że na Lateralus była afirmacja porządku wszechświata i zachwyt matematyczną organizacją wszystkich aspektów życia, od dojrzewania, po budowę galaktyk, a na Fear Inoculum jest "odkrycie", że człowiek mimo wszystko jest śmiertelny, rzeczy przemijają i to nie jest fajne, chociaż można (należy?) próbować wycisnąć z siebie tyle, ile się da. Wszystko podane w odpowiednio psychodelicznym sosie.

- W ogóle mam wrażenie, że nagrali album trochę o samych sobie. Zamiast starać się przekraczać Rubikon i odkrywać nowe lądy, nagrali płytę o tym, że starość nie radość, że presja przytłacza, że dzieci, odpowiedzialność, że w świecie chujowo, że lęki egzystencjalne i do tego jeszcze fani wymagają nie wiadomo czego od grupy podstarzałych pancuro-hipisów, którzy mają na głowie masę innych spraw niż zadowalanie wygłodzonych kretynów. Czyli zamiast silić się nie wiadomo na co, wzięli to, co im najwyraźniej w duszy gra i zrobili o tym płytę. Świetny pomysł - mam wrażenie, że ten album jest bardzo szczery, niewymuszony (wbrew temu, co możnaby o nim myśleć na podstawie tego, jak powstawał).
Wiem, że zaraz przyjdzie jakiś niedojebany Wacław i będzie się śmiał, że dorabiam ideologię do nudnej, rozwleczonej płyty, w której nic nie ma. Chuj ci w ryj. Tu nie trzeba żadnych zaawansowanych egzegez, wystarczy chwile posłuchać i interpretować jak normalny, rozgarnięty człowiek, zamiast chłonąć jak jamochłon Vicek i narzekać że nie ma agresji.

- studyjne wersje Invincible i Descending są znakomite. Na żywo mi się nie podobały, a tu wszystko gra i to bardzo. Oba numery są bardzo dobre, nie wiem, który bardziej. Wygląda na to, że ten materiał jest wybitnie niekoncertowy i to oprawa im robiła krzywdę.

- album jest IMO zdecydowanie introspekcyjny, nie do słuchania w tle, nie do słuchania na koncercie. Walnąć się w słuchawkach na łóżku i słuchać- inaczej zbyt wiele rzeczy poginie. Brak przebojowości i oczywistości notuję na plus. Nikt tu się do nikogo nie mizdrzy. Podejrzewam, że wiele osób się przez to odbije, ale to było do przewidzenia.

- 7empest brzmi jak synteza całego Toola, jedyny numer, który brzmi "po staremu" i słychać w nim echa poprzednich płyt, włącznie z Undertow. Czyli jak chcą, to mogą! Gdyby jednak cały album taki był, to wcale nie wiem, czy by było dobrze.
Czuje się jeszcze bardziej zachęcony. A ludzie którzy już postawili na nich krzyżyk i ogłosili wielki upadek dzień po tym jak płyta wyciekla to... na widły i wiadomo gdzie.
If any man should attempt to criticize Braun's actions, he should be thoroughly patronized for his obviously Jewish behavior
Awatar użytkownika
Skaut
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 7410
Rejestracja: 27-03-2004, 13:19

26-08-2019, 11:01

Ciężko mi się na razie odnieść do całości, ale powiem jedno, bardzo niekomercyjna płyta. Niby chwytliwa, ale w zupełnie inny sposób. Niby spokojniej, ale nadal czuć tę matematyczną precyzję. Niby bez fajerwerków, ale jednak sporo ciekawych zagrywek poupychanych. Potrafią nadal budować napięcie. Wygląda to na typowy slow burner i trzeba będzie o wiele więcej czasu z tą płytą spędzić niż z poprzednimi. Nie mam faworyta jeszcze, bo jest tak jak Gorloj pisze, słucha się tego jak jednego utworu. Z jednej strony brzmi jak kontynuacja świetnego 10000 days z drugiej piękny jest ten przerywnik w postaci "Chocolate Chip Trip". Słucham dalej.
Coś tam było! Człowiek!
Awatar użytkownika
Sgt. Barnes
zahartowany metalizator
Posty: 6223
Rejestracja: 13-07-2012, 07:37

Re: Tool - 10,000 days

26-08-2019, 11:51

https://www.terazmuzyka.pl/teksty/czyta ... enzja.html" onclick="window.open(this.href);return false;
Prawdziwy mężczyzna powinien być...ogolony i ciut, ciut pijany.
Bolesław Wieniawa-Długoszowski.
ODPOWIEDZ