
Ładna niespodzianka z Barcode, Hidden Orchestra i ich debiutancki album "Night Walks". Porównywani są marketingowo do Cinematic Orchestra (kolejny więc jazzowy band z tym słówkiem w nazwie, po Submotion O.), ale moim zdaniem bliżej im do ciemniejszych Kilimanjaro Darkjazz Ensemble. W zasadzie mógłby być to pomost między lajtowymi, ciepłymi brzmieniami Cinematic, czy Jaga Jazzist (chociaż tych słychać symbolicznie), a rzeczami cięższymi, ciemniejszymi jak Kilimanjaro, czy Kammerflimmer Kollektief. Ładnie płynące, jazzowe numery, w stylistyce mocno filmowej, przede wszystkim oparte na smykach i syntezatorowych, miękkich brzmieniach. Dęciaków mało, swingowania nie ma, za to kupa radochy z ilustracyjnego podejścia do sprawy. Komu brakuje Ulvera z "Perdition City", może - mimo ewidentnie innego podejścia do muzyki - odnaleźć na "Night Walks" podobne, senne, buzujące podskórnym napięciem wibracje. Zajebisty album, będzie top w tym roku.
Parę numerów na zachętę:
Tired and Awake:
Dust:
Wandering: