
jacyś zwolennicy electro-industrialu się tu chyba znajdą, więc do nich głównie kierowany jest niniejszy post. a, i mówiąc electro-industrial nie mam na myśli wiejskiej tanzbudy z grubymi andrzejami w strojach z mortal kombat, tylko electro-industrial w bardziej klasycznie rozumianym cyberpunkowym klimacie. kłania się wczesne Skinny Puppy jak zawsze i wszędzie w tym gatunku, kłania się też trochę G.G.F.H., nie kłaniają się natomiast Numb, Front Line Assembly i Front 242, itp.
do czego zmierzam - otóż Pulse Legion na swoim debiucie nie ucieka do tanecznych rytmów w metrum 4/4 i nie ogranicza się też do kilku surowych motywów na syntezatorach, w swej prostocie jest pełen smaczków i niuansów i stawia głównie na kreowanie nastroju. to chyba zresztą słowo klucz w tym wypadku - nastrojowość. jest mrocznie i jest tajemniczo, to muzyka, która pogrywa gdzieś w tle tych wszystkich wielkich, zdominowanych przez potężne korporacyjne budynki, fikcyjnych miast przyszłości, to też muzyka podziemia, muzyka wyrzutków ulicy w technologicznym świecie, słowem cyberpunk - high tech, low life. takie obrazy mi się w głowie kierują i chyba oddają mniej więcej na co się należy tutaj nastawić.
od samego wejścia utworu tytułowego ten klimat wręcz sam się nasuwa i jest kontynuowany konsekwentnie wzdłuż albumu, ale chciałbym zwrócić uwagę na jeden egzotyk, mianowicie utwór Maelstrom, gdzie zamiast niskich, charkliwych, szepczących wokali dostajemy aksamitny, odurzony kobiecy głos. i jest to też chyba mój ulubiony numer z tego, bądź co bądź, świetnego albumu.
nie jest to rasowa patola industrialna jak Disease G.G.F.H., nie jest to też szaleństwo jak Too Dark Park Skinny Puppy, ale jednak daje coś unikatowego od siebie mimo wszystko, ale tego już nie ma co opisywać, bo to leży w sferze osobistych odczuć, a każdy odczuje to inaczej.
na wstęp:
[youtube][/youtube]