Riven pisze:no ok, ale jak wytlumaczyc spusty nad preampami w tym temacie? tak czy siak mialem okazje sie przekonac i wiem teraz, ze w tej polce cenowej to jest gowno warte
rozumiem, że pewne słuchawki o większej impedancji (rzędu np. 250 ohm) bezwzględnie potrzebują ampa do pełnego wydobycia swoich możliwości, ale przy słuchawkach z małą impedancją to już chyba tylko może chodzić o jakieś zjebane fizyczne właściwości membrany i jej zawieszenia - jeżeli jest zbyt sztywna to wtedy właśnie basy mogą nie grać nalezycie i przez to od razu traci też środek (wydaje się suchy) a góra zdaje sie być zbyt rozwrzeszczana. Generalnie dla mnie to taki trochę lepszy przycisk double bass jak w boomboxie - oczywiście upraszczam, ale naprawdę.. większość benefitów o jakich słyszę przy używaniu wzmacniacza słuchawkowego to polepszenie niskich tonów. Sam używam cały czas HD555 (są jednak zajebiście wygodne + obecnie w robocie mam swój własny pokój i nie muszę się izolować od otoczenia) i do nich pewnie dokupię jakiś wzmacniacz, ale do drugich - dokładnie HD 280 pro raczej nie widzę sensu podłaczania takiego urządzenia bo dół mają bardzo dobry - brakuje trochę góry (wydaje sie być odrobinę zamulona), ale nie wiem czy jakikolwiek wzmacniacz coś by na to pomógł (?). Każde dodatkowe urządzenie to dodatkowe szumy - w kwestiach audiofilskich jestem laikiem i jak czytam jakies zamotane materiały o testowaniu 150 różnych chipów w celu wydobycia lepszego dźwięku pocierania moszną o futerał skrzypiec to wymiekam bo zadanie dopasowania wzmacniacza do słuchawek wydaje mi się wykraczać poza możliwości normalnego człowieka. Jestem zwolennikiem minimalizowania urządzeń pośredniczących - jak najlepszy odtwarzacz / karta muzyczna + jak najlepsze słuchawki - i jeżeli wymagają wzmacniacza to niech on będzie absolutnie neutralny, a nie ocieplający, separujący czy szczytujący przy białym szumie.
Nprawdę - jestem bezsilny, gdy próbuję zrozumieć dlaczego według niektórych jedne słuchawki, napędzane jednym ampem zmieniają się w cudo a po podłaczeniu innego wzmacniacza o prawie identycznych parametrach wyjściowych nie dzieję się nic szczególnego poza podniesiem poziomu głośności. Czy w pierwszym przypadku chip nie zadziałal przypadkiem jak po prostu equalizer?? (Nie kłócę się, bo się naprawdę na tym nie znam - nie potrafię sobie tego tylko logicznie wytłumaczyć). Czy "ocieplenie" dźwieku w lampowych wzmacniaczach to nie jest przypadkiem efekt jakichś mikroopóźnień wywołanych przez lampy? Przecież to wszystko jest już ingerencją w źródło.
Pomijam już kwestię nagrań źródłowych i tego, że teraz i tak praktycznie nie powstają nagrania analogowe więc dążenie do jakiejś kosmicznej dynamiki zaczyna tracić ostatnio sens skoro panowie od masteringu i tak robią wszystko tak, żeby to dobrze zabrzmiało na myspace i na głośniczkach w laptopie. Ale to inna bajka.