WaszJudasz pisze:Raz, że wiem, że miękkie mam serce i jest możliwość, że jak się do niego odezwę, to zacznie ze mną gadać i się w swoim mniemaniu zaprzyjaźni. Dwa, że trochę strach, że jak jeszcze ja go zjebię, to już całkiem się pójdzie powiesić, a mnie sumienie pogyzie, taka słabość. Trzy, że jak ja go przegnam, to Zonia, jak się za dwa dni nawciąga, dojdzie do wniosku, że to ja zniszczyłem jej miłość, a jej to się jednak trochę boję ;)pr0metheus pisze:Chyba świętym zostaniesz. Jak by mi ktoś tydzień jęczał pod oknem goniłbym
trudne sprawy:)
ta historia o zulach przypomniala mi tez jeden epizod, jak mieszkalem w takiej norze we wrocku lata temu, przez pewien czas. moim sasiadem byl taki gosc po piecdziesiatce, po tatuazach widac ze z wiezienna przeszloscia, mieszkal z zona i dzieciakiem, na klatce schodowej czesto siedzial i palil szlugi wiec czasem tak z sasiedzkiej grzecznosci cos tam gadalismy. jedyną ladną rzecza w tym brudnym jak pieklo budynku byla winda, swiezo zamontowana z lustrem i plastikiem stylizowanym na marmur, europa dziwko. do windy jeszcze wroce.
ten moj sasiad mial takie hobby, ze po paru piwach, wyrzucal z budynku bezdomnych, ktorzy spali na polpietrach przy zsypach na smieci, jak bylo zimno. mi tam nie przeszkadzali, moze troche smierdzialo, ale z tych zsypow i tak wiecznie jebalo,wiec niech se spia. sasiad byl innego zdania, mial chyba powinnosc czysciciela budynku z dzikich lokatorow.
raz ,slyszac szamotanine na korytarzu,wychodze i widze ze sasiad szarpie sie z jakims polprzytomnym brudasem ,zobaczyl mnie i krzyczy cos w rodzaju "no wez ze nie stoj tylko pomoz!". ok. poszlo.
innym razem, slysze ze cos sie fest zatrzeslo na korytarzu ,wychodze bo myslalem,ze sasiad przegnie i kogos zabije,patrze,a tam nie ma zuli tylko sasiad lezy na polpietrze najebany i sie usmiecha . spierdolil sie ze schodow,wiec go podnioslem i zanosze chlopa do sasiedzkich drzwi. otwiera zona, jak go zobaczyla w tym stanie, zaczela go napierdalac i krzyczy ze wstyd przed sasiadami (yeah, right,widzialas gdzie mieszkasz?).
pozniej bylo chwile spokoju, i wszystko wrocilo do normy, sasiad znow wyrzucal tych zuli z budynku,az pewnego dnia zule sie wkurwily i sie zemscily. raz wychodze rano z mieszkania, wzywam winde i podjezdza (ta ladna taka,europejski akcent naszego bloku)-przez okienko widze ze jest wypelniona w 1/3 smieciami (nawet nie wiem jak tam tyle nawrzucali i udalo sie drzwi zamknac) a lustro cale wysmarowane gownem. tak sie konczy ta historia bo sie wyprowadzilem pare tygodni pozniej, nie wiedzialem juz zuli ani sasiada,nastal chyba czas pokoju:)