Na moje oko najpiękniejsze miejsce w tym rejonie Norwegii. Niestety kolejny rok część trasy niedostępna, z tytułu niebezpiecznych elementów, które lubią sobie spaść na auto turysty. Tyle co można zobaczyć, tam gdzie można eksplorować, powinno starczyć. Ja tam mam ekstatyczne emocje tutaj.
Trollstiegen:
Zdjęcie z zupy, z dupy, na tyle powiązane, że tam to trzeba jeść ich dobro narodowe. Ryby. W każdej postaci. Jak się człowiek już nawprdla, fisz&czipsów, kuleczek rybnych, salomona w wersji ich klasycznego obiadu, łosi, czy innej dziczyzny, owiec też, to można budżetowo za jedyne 170 nok, czyli jakieś 60PLN pogonić wybitną zupę rybną. Taką niemiecką, bo to jakaś wariacja Eintopf, ale jednak norweska, bo rybna (z elementami owoców morza). Wybitna rzecz, choć wygląda jak wygląda.

^^Trwa rozpytywanie, czym ją zaciągają. Nadaje to coś specyficznej konsystencji. Tak jak śledziom (choć jest ona inna, ale równie specyficzna), które są równie wybitne tutaj, choć zalewa bywa taka, że się można zrzygać.

Jak te z lokalnego festynu, dni Hellesylt, za jedyne dwie stówy taki zestaw śledziowy. Znam takich, Kaszubów rodowitych choćby, co od małego na śledziach jechali, co by powiedzieli, że taki mniętki śledź, to do niczego, a zalewa to jakaś kurwa kpina, nawet ... Kaszebe tak mówiła, ale już tak nie mówi. Śledź musi być grany od nich, taki stały punkt programu. Tak jak od teraz zupa rybna też.