Obie płyty brzmią ascetycznie (wiem jak to brzmi w kontekście "Monotheist", ale tak to odbieram), ale dzięki doskonałemu brzmieniu świetnie wpasowały się w obecny wiek. Obie czerpią z najlepszych wzorcow wypracowanych na poprzednich krążkach, tworząc tym razem zwarte monolity. Zarówno nad "Monotheist" jak i nad "Now, diabolical" unosi się transowa, pochłaniająca atmosfera, przy czym Tom stawia na ciężar i walce, z kolei Satyr postanowił przybrać swoje dzieło w szaty rock 'n' rolla, ściśle trzymając się przy tym blackmetalowej konwencji. Do tego dochodzi czytelna perkusja, która w jednym i drugim przypadku jest swoistą "kropką nad i", spajającą oba albumy.
No więc moi drodzy, kto jest zwycięzcą w tym pojedynku (choć z gory wynik będzie pewnie przesądzony

Ja jednak promil wyżej stawiam "Now, Diabolical".