Drone pisze:Dzisiejsze ćwierć nocy poświęciłem na dalsze badania "Forged In Fury". Jestem zachwycony, dopiero po kilku przesłuchaniach ta płyta odkrywa swoje - niełatwe dla przeciwnika - karty. Świetna, nieco podsuszona produkcja, riffy tnące jak żyleta, bas meandrujący bez wytchnienia, perkusja brzmiąca naturalnie, wręcz korzennie. Jest w tej płycie mnóstwo death metalu przekonwertowanego na thrash, są heavymetalowe wręcz zawijasy, ale wykorzystane z umiarem i smakiem, i jest nawet trochę takiej rapersko/numetalowej publicystyki. Zapewne wszystko to razem wzięte odstrasza nieporadnego, niewyrobionego słuchacza, ale nie starego lisa polującego od dekad w kniejach transgresji :)
Niech będzie, że słuchacz ze mnie nieporadny i niewyrobiony, o transgresji mówić nie będę, bo nie rozumiem o co z nią chodzi w muzyce, przemilczę te rapersko numetalowe elementy publicystyki, o których szatanowi sie pewnie nie śniło, bo dla mnie muzyka musi przemówić, musi być w niej coś , no kurwa, skoro to death metal, to coś rozpierdalajacego, że tak powiem dosadnie, bo pisać wymyślnych epitetów mi się nie chce. A na tej płycie tego po prostu brak. Nie mówię, że nie ma tu riffów tnących jak żyleta, chociaż ja się nie pokaleczyłem aż tak bardzo, jest tutaj bas, ale niestety nie ratuje on płyty, jest perkusja brzmiaca naturalnie - ale to wszystko. Wszystko nagrane poprawnie, wedle najlepszych przepisów, ale nie ma na tej płycie ducha. Nie ma polotu. Próbują, kombinują, rozpędzają się, ale wszystko to jest jakieś takie ospałe, ciągnące się jak smoła.