One nie są nawet miałkie, tylko z jednej strony nie do końca pasują do tej stylistyki, z drugiej siła oddziaływania Kostrzewskiego (a raczej jego wokali) jest tak duża, że porównania są nieuniknione. Trzeba by wokalisty o wielkiej sile wyrazu i charyzmie, który by był w stanie zastąpić Romana.maciek z klanu pisze:Gdyby na mc śpiewał Romek to ludzie nie kreciliby aż tak głowami. Bo na tej płycie wokale są hujowo mialkiemad pisze:Miło poczytać wywody słusznie głoszące, że Mind Cannibals to zupełnie przyzwoita płytka. Rzecz jasna to nie Romek, to nie prawdziwy "tamten" Kat, znaczek Kata może nawet trochę razić - ale przecież w historii muzyki były większe wolty, boje o zachowanie nazwy. Spójrzmy na muzykę - mamy tam zupełnie przyzwoite kompozycje (plus kilka wypełniaczy), solidne thrashowe brzmienie, niezgorsze instrumentarium. Jasne, że Biała-czarna jest lepsza, to nie podlega dyskusji - ale to nie znaczy, że z automatu trzeba gnoić MC
Paradoksalnie, mi w tym wszystkim trochę Luczyka żal. Trudno mu odmówić błysku i tego, że zorientował się szybko, jak grać rasowy metal, pomimo trudnych czasów i kłopotów z dostępnością materiałów. Oczywiście są pewne wątpliwości, na ile to wszystko było własne (kwestia np. "Nocy Szatana" i zżynki z TANK), ale i tak nie było lepszego bandu w Polsce w tych czasach. Na swoje nieszczęście i jednocześnie szczęście Luczyk trafił na tak wybitnego wokalistę jak Roman, że gitara Luczyka poszła w cień. Brawurowe wykonanie 38 minut na jedną gitarę nie byłoby tak zapamiętane, gdyby nie te obłędne wokale. Na palcach jednej ręki można wymienić materiały koncertowe, które by miały wokale na takim poziomie. A i trudno mi znaleźć w polskiej muzyce w ogóle kawałek, który by miał wokale na miarę "Zawieszonego sznura" z "Bastarda".
Z drugiej strony, gdy słucham "Szyderczego Zwierciadła" to trzy najlepsze kawałki to te, które napisał Luczyk (i jedyne trzy, które zrobił). Jendocześnie zgadzam się z tym, co Luczyk mówił na temat wokali, że np. na "Oddechu" była pełna współpraca w zakresie dopasowania wokali do muzyki, a na późniejszych płytach wokale miały tendencje do "błąkania się". Tak właśnie było, ale jednak prozodia języka polskiego nie idzie do końca w parze z typową rytmiką metalową i te wokale skazane są na chociażby chwilowe błąkanie się poza rytmem, chyba że ograniczy się je do prostego szczekania albo zmodyfikuje kompozycję pod kątem wokalu. Tyle, że do tego trzeba dobrej woli wszystkich stron.
Osobną sprawą są ambicje i dziwne zawody w tym, kto wydał mniej płyt, a już wyścigi na płyty akustyczne to absurd. Może stoi też za tym kwestia praw autorskich, bo z tego, co czytam, to Luczyk nie ma prawa do wykonywania kawałków napisanych przez Kostrzewskiego na koncertach, co by z kolei tłumaczyło jego niechęć do koncertowania w kraju (tłumaczoną zresztą w inny sposób). Bo co by miał grać? Kawałki z "Mind Cannibals"?
Tak sobie myślę, że w tym zespole jak w soczewce skupia się polska rzeczywistość - karykaturalność, niemożność porozumienia się, indywidualne ambicje, przekonanie o własnej wielkości i jednocześnie o małości dawnych kolegów/współpracowników oraz oderwanie od tu i teraz, od realiów.








