W Zaiksie Roman na podstawie tego ubiegał się o współkompozytorstwo - sam przyznał w wywiadzie, iż nie widzi powodu, by jego linie deprecjonować - przede wszystkim ma to znaczenie przy tantiemach (bo poza współkompozytorstwem przypadała mu też cała stawka za teksty, więc procentowo zgarniał większość). To właśnie na podstawie tego można wnioskować, iż 75% sukcesu Kata to Roman. Ale czy rzeczywiście taki matematyczny podział odzwierciedla stan faktyczny?
I rzeczywiście - bez udziału Romana te kawałki rzeczywiście nie byłyby takie same, to on sprawiał, że miały - w wypadku np. Róż - tę mistyczną, szaloną atmosferę poprzez teksty, czy charakterystyczny sposób artykulacji wokalu, a ich odbiór był taki, a nie inny. Niemniej jednak trzymając się faktów instrumentalnie jego rola była tam - nie chcę powiedzieć marginalna, bo to nie do końca tak i źle zabrzmi - ale jednak znaczne mniejsza, aniżeli Regulskiego/Oseta. A to, że ten sam materiał bez partii wokalnych i tekstów Romka byłby jedynie bardzo dobry, a nie genialny, to inna sprawa. Ale to już kwestia wykonawstwa, a nie kompozytorstwa i niekoniecznie te dwie rzeczy powinno się mieszać - tak ja uważam :D
Biblii Satanistycznej niestety w całości nigdy nie dałem rady dosłuchać. Nie rzuciły mi się żadne konkretne fragmenty w pamięć, ale przyznam, że opisem tym zachęciłeś, by do niej wrócić.
Chętnie chodzę na koncerty Romana, ale uważam jednak, że oba ugrupowania się rozmieniają na drobne, choć na dwa skrajnie odmienne sposoby. Plus Romana taki, że nie wstydzi się przeszłości, którą Luczyk pragnie wymazać z pamięci robiąc z fanów debili. Nad Kat & RK unosi się jednak ta januszowa wieśniacka otoczka - koncerty po "pizzeriach", aura amatorki i nieprofesjonalizmu. To fajny hołd, by pokiwać się znów przy Diabelskich Domach, Sex-Mag, czy Wyroczni, ale przez tyle lat trudno mi ich uznać za pełnoprawny poważny zespół. Myślę, że jedni, jak i drudzy zyskaliby dużo, jakby znów się zeszli.Na podstawie tego co robi bez Romka. :-)
A Mind Cannibals nie jest wcale złym albumem wbrew ogólnie przyjętej opinii. Ten materiał po prostu nie ma klimatu Kata. Gdy bliżej przyjrzymy się kompozycjom, zauważymy, że większość wcale nie odbiega stylistycznie, czy budową, od tego co Luczyk proponował na dwóch ostatnich albumach (proponował niewiele - 3 utwory, ale jednak był to mocne punkty albumów). Zabrakło tylko głosu Romana, bo to nie tak, że Luczykowi coś spadło na głowę i zatracił zdolności kompozytorskie. A nad kilkoma utworami Roman wówczas pracował i jestem przekonany, że jeśli kiedyś to zostanie opublikowane - a wątpię - ludzie będą bardzo żałowali, że tego wtedy nie dokończyli, poszerzając dyskografię o kolejny bdb krążek.









