
ale, w tym konkretnym przypadku wydaje mi się że wiem, o co tak naprawdę longinusowi chodziło.
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
No, bo jak już wcześniej napisałem, jest to chyba najlepiej wyprodukowany ich album i ten gość ma prawo sobie tak dywagować o tym, co tam słychać pod nawałem dźwięków. Zwróć uwagę na pierwsze wyboldowanie [veterans in crafting the sound of total annihilation] i resztę odwołań do brzmienia w tej recenzji. Wciąż twierdzę, że ich sound jest nierozerwalnie związany ze stylem muzyki jaki wykonują. Przecież to widać po wszystkich kapelach tego nurtu. Weź se odpal Blasphemy, Conqueror i całą resztę (wraz z australijską odmianą tej muzyki) i wszystko staje się jasne. Oni siedzą korzeniami w tej stylistyce. Miks można spierdolić, ale nie na każdej płycie, tym bardziej, że dzisiaj w studiach siedzi masa ludzi, którzy potrafią wykręcić gałkami czytelny materiał.4m pisze:http://www.nwnprod.com/forum/viewtopic. ... f82eda9f53
veterans in crafting the sound of total annihilation and have brought their songwriting and playing to a new peak of extremity with this recording. Cold, bitter, and brutal, Revenge leave nothing to chance with these songs. Every chord change and drum fill has been calculated to channel the most intense form of disgust and contempt. It is this quality of total control against a backdrop of disorder, suffering, and war that sets “Infiltration.Downfall.Death” apart from the meager output that passes for extreme metal these days. This album is not some childish attempt to rebel against politically correct society just for the sake of rebelling, nor is it rooted in a fantasy world of Satan and magick.
Kurde, nie wiem jak by Ci to inaczej wytłumaczyćNa serio dorabiasz do najzwyczajniej na świecie zjebanego miksu jakąś "okultystyczną aurę spowijającą chaos dźwiękowy" i specyfikę, od której sami Revenge się odżegnują
Znam takich historii na pęczki i to bardziej zabawnych. Nie wiem, co w tym dziwnego. Że niby przypadkowa konstrukcja nie może oddziaływać na wyobraźnię równie mocno, jak świadomie zbudowane dzieło sztuki (tym bardziej, że sugeruje to przestrzeń galeryjna)? W epoce takiego zróżnicowania dzieł może się to zdarzyć. Któryś z tych krytyków powinien był napisać artykuł o oddziaływaniu przestrzeni symbolicznej na percepcję odbiorcy.jester pisze: Longinus jest czasami jak ci słynni krytycy sztuki, którzy nieposiadali się z zachwytu nad pewną awangardową konstrukcją do momentu, gdy okazała się ona niczym innym jak rusztowaniem, którego w galerii robotnicy nie zdążyli zdjąć na czas (historia autentyczna).
Masz rację, to zresztą jest oczywiste dla kogoś, kto lubi taką stylistykę...longinus696 pisze: Wciąż twierdzę, że ich sound jest nierozerwalnie związany ze stylem muzyki jaki wykonują. Przecież to widać po wszystkich kapelach tego nurtu. Weź se odpal Blasphemy, Conqueror i całą resztę (wraz z australijską odmianą tej muzyki) i wszystko staje się jasne. Oni siedzą korzeniami w tej stylistyce.
Moim zdaniem nie zrozumiałeś tego, co Longinus napisał. Myślę, że nikt nie traktuje takiej muzyki jako wybitnego dzieła sztuki(ona wręcz z założenia jest czymś dokładnie przeciwnym), chodzi raczej po prostu o to, że będąc czymś z gruntu prymitywnym i zwyrodniałym może oddziaływać na odbiorcę równie mocno jak rzeczy z tak zwanej górnej półki. Wyobraź sobie jak to pokryte rdzą rusztowanie spada Ci na głowę, jeśli wolno mi posłużyć się Twoim porównaniemjester pisze:Tak rozumując to oddziaływać może wszystko, wszystko może zachwycić, porazić i zainspirować, but that's not the point. Nieodróżnienie metalowej instalacji od potencjalnej "rzeźby" zakrawa na absurd i totalne oderwanie od rzeczywistości. Jak głosi Pismo ( "Bacz abyś nie zgłupiał od mądrości swojej") czy pewna bajka ("Król jest nagi").
Bo tak właśnie jest i nie wiem, jakim cudem można to poddawać w wątpliwość. O statusie dzieła sztuki zaświadcza jedynie konwencja, natomiast potencjalnych dzieł jest nieskończenie wiele.jester pisze: Tak rozumując to oddziaływać może wszystko, wszystko może zachwycić, porazić i zainspirować, but that's not the point.
No cóż, tak może wypowiadać się jedynie osoba, która nie ma pojęcia o zagadnieniach sztuki współczesnej. A na jakiej podstawie Ty odróżniasz dzieło od nie-dzieła? Twoja historyjka zaświadcza tylko o jednym, a mianowicie o tym, jak naładowana pojęciowo przestrzeń (w tym wypadku galeria) wpływa na interpretację przedmiotów, które się w niej znajdują.jester pisze:Nieodróżnienie metalowej instalacji od potencjalnej "rzeźby" zakrawa na absurd i totalne oderwanie od rzeczywistości.
To jest oczywiste z tego powodu, że to właśnie sound określa styl dowolnej muzyki. Dziwne jednak, że na tym linku, który zapodał Block69 czy na pokrewnych widać, że na koncertach Revenge brzmi bardzo czysto i selektywnie, a tym samym wypina pośladki w stronę aury spowijającej brzmienie ich albumów i określającej ich stylultravox pisze:Masz rację, to zresztą jest oczywiste dla kogoś, kto lubi taką stylistykę...longinus696 pisze: Wciąż twierdzę, że ich sound jest nierozerwalnie związany ze stylem muzyki jaki wykonują. Przecież to widać po wszystkich kapelach tego nurtu. Weź se odpal Blasphemy, Conqueror i całą resztę (wraz z australijską odmianą tej muzyki) i wszystko staje się jasne. Oni siedzą korzeniami w tej stylistyce.
Tylko co to za smakosz-krytyk, któremu podane w wykwintnej restauracji poperfumowane gówno będzie smakowało? Co więcej, będzie się on zachwycał jego elitarnym i nadzwyczaj rzadko spotykanym wśród potraw smakiemlonginus696 pisze:No cóż, tak może wypowiadać się jedynie osoba, która nie ma pojęcia o zagadnieniach sztuki współczesnej. A na jakiej podstawie Ty odróżniasz dzieło od nie-dzieła? Twoja historyjka zaświadcza tylko o jednym, a mianowicie o tym, jak naładowana pojęciowo przestrzeń (w tym wypadku galeria) wpływa na interpretację przedmiotów, które się w niej znajdują.jester pisze:Nieodróżnienie metalowej instalacji od potencjalnej "rzeźby" zakrawa na absurd i totalne oderwanie od rzeczywistości.
A ja myślę, że mają słabego kolesia od dźwięku, który na koncertach robi im wyczyszczone, pozerskie brzmienie4m pisze: To jest oczywiste z tego powodu, że to właśnie sound określa styl dowolnej muzyki. Dziwne jednak, że na tym linku, który zapodał Block69 czy na pokrewnych widać, że na koncertach Revenge brzmi bardzo czysto i selektywnie, a tym samym wypina pośladki w stronę aury spowijającej brzmienie ich albumów i określającej ich stylNie wiem, może po prostu na koncercie chcą słyszeć riffy, które grają? Tylko dlaczego przy tym zdradzają swój styl i cały nurt? Ech, pozerzy jacyś...
Chyba, że mają taki patent, że na płytach roztaczają aurę, a na koncertach napierdalają muzę każąc aurze wypierdalać
Takie teraz czasy, że trudno na koncercie o nieczytelną ścianę dźwięku. Taaa, kiepscy akustycy to zmora koncertówultravox pisze:A ja myślę, że mają słabego kolesia od dźwięku, który na koncertach robi im wyczyszczone, pozerskie brzmienie4m pisze:Chyba, że mają taki patent, że na płytach roztaczają aurę, a na koncertach napierdalają muzę każąc aurze wypierdalać
No bo ten "elementarny obiektywizm" dotyczył oceny, wartościowania. Tu mamy inny przypadek, związany z omyłkowym nadaniem statusu. Nie twierdzę, że rusztowanie było dziełem sztuki, ale że teoretycznie mogło nim być. Ktoś (artysta) musiałby nadać mu kontekst i dopiero moglibyśmy to rusztowanie oceniać według jakichś stosownych kryteriów. Nie chce mi się tych pierdół tłumaczyć. Po prostu przyjmij to na wiarę : )jester pisze:Przyczepiłem się tylko dla tego, że jesteś trochę niekonsektwentny (tak jak pojmuję to swoim wątłym umysłem). Poprzez Twoje rozumowanie można wywnioskować, że niby nie istniej dzieło jako takie, a jego byt odpowiada jedynie pewnemu wyobrażeniu w umyśle odbiorcy, w sensie - nie ma dzieła bez odbiorcy, a odbiorca poprzez swoje własne kryteria może jego status (tzn status dzieła) nadać, kolokwialnie mówiąc, każdemu szajsowi. Z drugiej strony kiedyś sam zrugałeś mnie za "popadnięcie w pułapkę relatywizmu" i przy okazji której kłótni o Deathspell Omega rozwinąłeś wywód o istniejącym elementarnym obiektywiźmie w wartościowaniu sztuki. I po mojemu, ten roboczo nazwany "elementarny obiektywizm" dał mi taki grunt, żeby wyśmiać absurd sytuacji z rusztowaniem . Nie chcę polemizować z jakimś absolwentem Akademii Sztuki, ale jak dla mnie to taka troszeczkę niekonsekwencja jest. Oczywiście ja się tam nie znam
Smakosz-koprofil?4m pisze: Tylko co to za smakosz-krytyk, któremu podane w wykwintnej restauracji poperfumowane gówno będzie smakowało? Co więcej, będzie się on zachwycał jego elitarnym i nadzwyczaj rzadko spotykanym wśród potraw smakiem
Łysiak zrobiłby tak, a Binkley zrobiłby inaczej. Zawsze można powiedzieć, że coś jest kiepskim dziełem. Dlatego pytanie o to, czy coś jest "sztuką", czy nie, wydaje mi się mało ciekawe.jester pisze:No właśnie że, np. taki Łysiak nie oddzieliłby tych dwóch rzeczy, tzn samo uznanie bądź nieuznanie czegoś za sztukę wziąłby za jakąś pre-formę wartościowania, a ten pan przecież legitymuje się wykształceniem w tym zakresie. Ale w porządku, nieważne już
O to to. Dla mnie perfumowane gówno to np. In Flames. Przy ich muzyce Revenge to prawie kawior.ultravox pisze:Smakosz-koprofil?4m pisze: Tylko co to za smakosz-krytyk, któremu podane w wykwintnej restauracji poperfumowane gówno będzie smakowało? Co więcej, będzie się on zachwycał jego elitarnym i nadzwyczaj rzadko spotykanym wśród potraw smakiem
Ten gatunek muzyki rządzi się swoimi prawami i zasadniczo nie dziwię sie Twojej opinii. Wyobrażam sobie też jak bolesne musiało być słuchanie płyty Revenge na dobrej jakości sprzęcie grającymMyślę jednak, że jest to wyłącznie kwestia gustu i przyjętej konwencji, w końcu o takim Burzum też można powiedzieć, że brzmienie jest zjebane, a jakoś ludziom się podoba, ba, nawet starają się je skopiować(przepraszam za te "oczywiste oczywistości").
No.... nie ma co deliberować, obok Die Hard 'Fallen Angel of Doom" chyba najfajniej wydany album...Morph pisze:Położyłem dziś łapki na tych die-hardach - jak cholernie ciężko mnie zadowolić jeśli chodzi o jakość wydania tak jak rozfoliowałem ten krążek to praktycznie zaniemówiłem z wrażenia. CUDO!