dowolna płyta Behemoth, może poza pierwszymi ;)LastOneOnEarth pisze:Powinienem w takim razie zmodyfikować pytanie. Czy jest jakaś płyta, której nigdy nie polubi ? Zostańmy przy metalu, bo inaczej powstaną niepotrzebne komplikacje.
HATE ETERNAL
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
Regulamin forum
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
- twoja_stara_trotzky
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9857
- Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
- Lokalizacja: 3city
Re: HATE ETERNAL
Re: HATE ETERNAL
Tak, zwłaszcza czuję, że Prodigy ma ogromny potencjał :))))Przysięgam, że jak kiedyś polubię jakiś ich kawałek, to stawiam browar wszystkim użytkownikom forum :)Drone pisze:Hehe, Marian kiedyś nie lubił dobrych płyt, np. "Now, Diabolical", pierwszych ENTOMBED, VAN DER GRAF GENERATOR, PRODIGY... Ale myślę, że to się zmienia ;)
Now, Diabolical jest ok. -płyta lekka, łatwa i przyjemna, dobra do samochodu :)
Pierwsze Entombed zawsze lubiłem - tyle, że jeszcze bardziej GRAVE i UNLEASHED. Po prostu daleki jestem od beatyfikacji Entombed - podobnie jak Trotzky nie uważam ich za najlepszą europejską kapelę death metalową (wolę chociażby ASPHYX, MORGOTH, PESTILENCE, ATHEIST, NAPALM DEATH i pewnie jeszcze wiele innych). Nie znaczy to jednak, że ich nie lubię. Bez przesady :)
A co do VAN DER GRAF GENERATOR to kto wie? Niektóre rzeczy już mi się podobają, więc nie wykluczone, że ta kapela jest jeszcze przede mną :)
- Kingu
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1472
- Rejestracja: 19-04-2002, 22:00
- Lokalizacja: Superhausen
Re: HATE ETERNAL
Zgadzam się, bardzo dobre brzmienie na... Fury, bas w szczególności. W Bringer Of Storms pojawia się za zestawem odsłuchowym basowy potwór, szeroki od ściany do ściany. Aranżacyjnie wciąż najbardziej pasuje mi debiut. Potem się to wszystko popaprało w hiper-stylu i tylko przebłyski.nicram pisze: Produkcja jest bardzo dobra, na tyle dobra, że doskonale słychać bas Webstera, co mu się nie zdarzało często od Tomb of the Mutilated. Mnie się w każdym razie podoba i ostatnim epitetem ją opisującym byłby 'plastikowy'.
Za parę dni koncert. Jak przyjadą tylko z jedną gitarą, bo taniej, to niech spadają ze sceny.
Ostatnio zmieniony 05-05-2011, 00:21 przez Kingu, łącznie zmieniany 1 raz.
- twoja_stara_trotzky
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9857
- Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
- Lokalizacja: 3city
Re: HATE ETERNAL
Cześć!IRONMIL pisze: A co do VAN DER GRAF GENERATOR to kto wie? Niektóre rzeczy już mi się podobają, więc nie wykluczone, że ta kapela jest jeszcze przede mną :)
Za mną już kilka przesłuchań „Pawn Hearts” i cholera mam mieszane uczucia :) Na pewno album o wiele ciekawszy niż „Still Life”, bardziej połamany, pogmatwany... po prostu cholernie trudny, ale mimo wszystko chce mi się go jeszcze słuchać i nie kojarzy mi się, ze ścieżką dźwiękową do Kubusia Puchatka, więc chyba jestem na dobrej drodze:)
Podobają mi się wokale, podobają mi się niektóre utwory, niektóre momenty wręcz zachwycają, ale nie brakuje też takich, przy których totalnie wymiękam i czuję się jak owca, którą ktoś poprosił o obsługę sokowirówki:)
„Lemmings” znakomity, doskonały - jak usłyszałem pierwszy raz to już chciałem biec do pobliskiego studia tatuażu, żeby walnąć sobie logo VDGG na klacie :)
„Man Erg” - początek przepiękny, podniosły, nieco patetyczny, ale poruszający do głębi i niebanalny. Kiedy już jestem kupiony tym kawałkiem, (jak to było w Tytusie: wtem!) w trzeciej minucie wchodzi zagrywka, która kojarzy mi się z dźwiękiem automatu z salonu gier zręcznościowych. Lecę w górę samolocikiem, rozwalam wszystko co się rusza, na końcu planszy czeka wielki surwysyn, któremu też daję radę. Chwila przerwy, ładuje się druga plansza i wtedy słyszę: ... „tymty rymtym tym!”, fragment utworu „Man Erg”. Na szczęście nie jadą tak długo, powraca klimat z początku i znów jest wspaniale :) Choć na końcu znów „tymty rymtym tym!” Przeszedłem drugą planszę :)
Później mamy kolosa pod tytułem „A Plague of Lighthouse Keepers”, który jak gdzieś wyczytałem kończył oryginalne wydanie albumu. I gdybym właśnie posłuchał tego oryginalnego to pewnie byłoby łatwiej, bo te ponad 12 minut to prawdziwa uczta dla uszu. Właściwie słuchając tego kawałka zrozumiałem potęgę i niewyobrażalny potencjał tego zespołu, „A Plague.." jest dla mnie jak nitka wystająca z kłębka wełny - ciągnę ją i powoli wszystko się rozwija, powoli ta wełniana piłeczka staje się materią, którą przy pomocy drutów lub szydełka będę mógł okiełznać i nadać jej pożądaną przeze mnie formę :) Już się cieszę, już witam się z gąską, a tu (wtem!) po 12 minucie nitki zaczynają mi się plątać, robią się węzełki i przez moment znów mamy zwarty kłębek, z którego nic nie potrafię wyciągnąć. Na szczęście gdzieś pod koniec 13 minuty udaje mi się dojść z tym wszystkim do ładu, a ten dramatyczny fragment po 16 minucie sprawia, że zaczynam znów myśleć o studiu tatuażu za rogiem :) Końcówka (ostatnie 4 minut) tego utworu to mistrzostwo świata, a wokale po prostu zabijają. Jest w tym ten nieokreślony cudowny klimat, który kilka lat temu tak mnie urzekł na płycie „The Human Equation”.
Żeby jednak nie było zbyt łatwo - dla mnie do słuchania, a dla Ciebie do czytania - nie mam pierwszego wydania i zostało mi jeszcze pięć utworów do przesłuchania :) Instrumentalny „Theme One” jest bardzo pogodny, orzeźwiający, ma jakiś taki trochę filmowy klimat. Pozytywnie, ale bez większych uniesień. Później mamy W - wokalnie bardzo dobrze, ale muzyka grająca w tle specjalnie mnie nie przekonuje, po 3 minucie robi się dość dziwnie, zaczynam się czuć jakbym wziął jakieś prochy i zastanawiał się, czy czeka mnie jakiś niesamowity odjazd, czy zwałka w kiblu. Jak się jednak okazuje - raczej to drugie. „Angle of Incidents ” to dla mnie jakiś mega hardkor! - to tak jakbym wszedł do garderoby jakiegoś jazzowego zespołu i posłuchał jak stroją swoje instrumenty. W połowie kawałka komuś totalnie najebanemu wypadła szklanka na podłogę, popatrzył tylko, obtarł pot z czoła i dalej dmie w swą trąbkę bez opamiętania. Gość ma długie, gęste wąsy - wplątały mu się w ustnik tej trąbki, próbuje ją oderwać od ust, ale nie może - przewrócił się na podłogę, uderzył głową w stojącą pod ścianą perkusją. Ktoś obok mnie beknął, albo pierdnął - nie! to mówi przez jakąś tubę! Jazgot, trąbią, beczą, trzeszczą, ktoś jeszcze zgasił światło. Zasłaniam głowę szczelną gardą i spierdalam z tej garderoby!
Na sali już zainstalował się jakiś zespół i w oparach dymu pogrywa coś przyjemnego i harmonijnego - to Ponker's Theme. Siadam wśród publiczności i słucham, nie moja bajka, ale nie ma co wybrzydzać. Odpoczywam. Nie jest źle.
Na zakończenie Diminutions - złowrogi, mroczny, bardzo wyciszony - może nawet zbyt wyciszony, bo nie do końca potrafi mnie opętać.
Podsumowując - dziwna płyta, cholernie dziwna. W zasadzie jakby była nagrana przez trzy zespoły - jeden lubujący się w długich, rozbudowanych, ambitnych progresywnych utworach. Drugi serwujący instrumentalne, zróżnicowane kawałki - od pogodnych i optymistycznych, po mroczne i bardzo niepokojące. No i trzeci - ta banda naćpanych jazzmenów robiąca rozpierdol w garderobie :)
Tyle ode mnie po kilku odsłuchach - jak masz ochotę możesz wkleić we właściwym temacie, jako mój pośmiertny post na masterfulu :)
Pozdrawiam
Kamil
- twoja_stara_trotzky
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9857
- Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
- Lokalizacja: 3city
Re: HATE ETERNAL
IRONMIL pisze: Tak, zwłaszcza czuję, że Prodigy ma ogromny potencjał :))))Przysięgam, że jak kiedyś polubię jakiś ich kawałek, to stawiam browar wszystkim użytkownikom forum :)
słabe kawałki?
Re: HATE ETERNAL
Pierwszych tym bardziej nie polubię, bo znam je dłużej i najczęściej próbowałem do nich wracać i się przekonywać. Chyba jest już większa szansa, że kiedyś zaakceptuję, którąś z ostatnich - póki co, mimo heroicznym prób nie udało mi się żadną zachwycić. BEHEMOTH zupełnie do mnie nie trafia. Zresztą co to za gadka - mnóstwo zespołów mnie nie przekonuje, a jeszcze więcej mogę posłuchać, ale daleki jestem od zachwytów. I całe szczęście, bo kiedy by tego wszystkiego słuchać :))twoja_stara_trotzky pisze:dowolna płyta Behemoth, może poza pierwszymi ;)LastOneOnEarth pisze:Powinienem w takim razie zmodyfikować pytanie. Czy jest jakaś płyta, której nigdy nie polubi ? Zostańmy przy metalu, bo inaczej powstaną niepotrzebne komplikacje.
- Scaarph
- zahartowany metalizator
- Posty: 6143
- Rejestracja: 16-01-2008, 16:28
- Lokalizacja: Scarlet Woman's Womb
Re: HATE ETERNAL
ale przecież taka thelema.6 to fantastyczna płyta jest.
Re: HATE ETERNAL
no, rozpędziłem się :)) Bardziej myślałem o płytach z tamtego okresu - przełom lat 80-tych i 90-tychDrone pisze:Że AUTOPSY to szwedzki zespół, to już wszyscy wiemy. Ale że i ATHEIST jest z Europy to dla mnie pewne novum ;)
-
- zaczyna szaleć
- Posty: 236
- Rejestracja: 22-12-2010, 00:14
Re: HATE ETERNAL
Obstawiam 2-3 lata.Scaarph pisze:ale przecież taka thelema.6 to fantastyczna płyta jest.
Re: HATE ETERNAL
....nieładnie prywatną korespondencję wklejać. Fe! :))twoja_stara_trotzky pisze:
Cześć!
Za mną już kilka przesłuchań „Pawn Hearts” i cholera mam mieszane uczucia :) Na pewno album o wiele ciekawszy niż „Still Life”, bardziej połamany, pogmatwany... po prostu cholernie trudny, ale mimo wszystko chce mi się go jeszcze słuchać i nie kojarzy mi się, ze ścieżką dźwiękową do Kubusia Puchatka, więc chyba jestem na dobrej drodze:)
Podobają mi się wokale, podobają mi się niektóre utwory, niektóre momenty wręcz zachwycają, ale nie brakuje też takich, przy których totalnie wymiękam i czuję się jak owca, którą ktoś poprosił o obsługę sokowirówki:)
„Lemmings” znakomity, doskonały - jak usłyszałem pierwszy raz to już chciałem biec do pobliskiego studia tatuażu, żeby walnąć sobie logo VDGG na klacie :)
„Man Erg” - początek przepiękny, podniosły, nieco patetyczny, ale poruszający do głębi i niebanalny. Kiedy już jestem kupiony tym kawałkiem, (jak to było w Tytusie: wtem!) w trzeciej minucie wchodzi zagrywka, która kojarzy mi się z dźwiękiem automatu z salonu gier zręcznościowych. Lecę w górę samolocikiem, rozwalam wszystko co się rusza, na końcu planszy czeka wielki surwysyn, któremu też daję radę. Chwila przerwy, ładuje się druga plansza i wtedy słyszę: ... „tymty rymtym tym!”, fragment utworu „Man Erg”. Na szczęście nie jadą tak długo, powraca klimat z początku i znów jest wspaniale :) Choć na końcu znów „tymty rymtym tym!” Przeszedłem drugą planszę :)
Później mamy kolosa pod tytułem „A Plague of Lighthouse Keepers”, który jak gdzieś wyczytałem kończył oryginalne wydanie albumu. I gdybym właśnie posłuchał tego oryginalnego to pewnie byłoby łatwiej, bo te ponad 12 minut to prawdziwa uczta dla uszu. Właściwie słuchając tego kawałka zrozumiałem potęgę i niewyobrażalny potencjał tego zespołu, „A Plague.." jest dla mnie jak nitka wystająca z kłębka wełny - ciągnę ją i powoli wszystko się rozwija, powoli ta wełniana piłeczka staje się materią, którą przy pomocy drutów lub szydełka będę mógł okiełznać i nadać jej pożądaną przeze mnie formę :) Już się cieszę, już witam się z gąską, a tu (wtem!) po 12 minucie nitki zaczynają mi się plątać, robią się węzełki i przez moment znów mamy zwarty kłębek, z którego nic nie potrafię wyciągnąć. Na szczęście gdzieś pod koniec 13 minuty udaje mi się dojść z tym wszystkim do ładu, a ten dramatyczny fragment po 16 minucie sprawia, że zaczynam znów myśleć o studiu tatuażu za rogiem :) Końcówka (ostatnie 4 minut) tego utworu to mistrzostwo świata, a wokale po prostu zabijają. Jest w tym ten nieokreślony cudowny klimat, który kilka lat temu tak mnie urzekł na płycie „The Human Equation”.
Żeby jednak nie było zbyt łatwo - dla mnie do słuchania, a dla Ciebie do czytania - nie mam pierwszego wydania i zostało mi jeszcze pięć utworów do przesłuchania :) Instrumentalny „Theme One” jest bardzo pogodny, orzeźwiający, ma jakiś taki trochę filmowy klimat. Pozytywnie, ale bez większych uniesień. Później mamy W - wokalnie bardzo dobrze, ale muzyka grająca w tle specjalnie mnie nie przekonuje, po 3 minucie robi się dość dziwnie, zaczynam się czuć jakbym wziął jakieś prochy i zastanawiał się, czy czeka mnie jakiś niesamowity odjazd, czy zwałka w kiblu. Jak się jednak okazuje - raczej to drugie. „Angle of Incidents ” to dla mnie jakiś mega hardkor! - to tak jakbym wszedł do garderoby jakiegoś jazzowego zespołu i posłuchał jak stroją swoje instrumenty. W połowie kawałka komuś totalnie najebanemu wypadła szklanka na podłogę, popatrzył tylko, obtarł pot z czoła i dalej dmie w swą trąbkę bez opamiętania. Gość ma długie, gęste wąsy - wplątały mu się w ustnik tej trąbki, próbuje ją oderwać od ust, ale nie może - przewrócił się na podłogę, uderzył głową w stojącą pod ścianą perkusją. Ktoś obok mnie beknął, albo pierdnął - nie! to mówi przez jakąś tubę! Jazgot, trąbią, beczą, trzeszczą, ktoś jeszcze zgasił światło. Zasłaniam głowę szczelną gardą i spierdalam z tej garderoby!
Na sali już zainstalował się jakiś zespół i w oparach dymu pogrywa coś przyjemnego i harmonijnego - to Ponker's Theme. Siadam wśród publiczności i słucham, nie moja bajka, ale nie ma co wybrzydzać. Odpoczywam. Nie jest źle.
Na zakończenie Diminutions - złowrogi, mroczny, bardzo wyciszony - może nawet zbyt wyciszony, bo nie do końca potrafi mnie opętać.
Podsumowując - dziwna płyta, cholernie dziwna. W zasadzie jakby była nagrana przez trzy zespoły - jeden lubujący się w długich, rozbudowanych, ambitnych progresywnych utworach. Drugi serwujący instrumentalne, zróżnicowane kawałki - od pogodnych i optymistycznych, po mroczne i bardzo niepokojące. No i trzeci - ta banda naćpanych jazzmenów robiąca rozpierdol w garderobie :)
Tyle ode mnie po kilku odsłuchach - jak masz ochotę możesz wkleić we właściwym temacie, jako mój pośmiertny post na masterfulu :)
Pozdrawiam
Kamil
- Scaarph
- zahartowany metalizator
- Posty: 6143
- Rejestracja: 16-01-2008, 16:28
- Lokalizacja: Scarlet Woman's Womb
Re: HATE ETERNAL
ale co, że mi się odmieni, czy że marian w końcu zaskoczy? :)LastOneOnEarth pisze:Obstawiam 2-3 lata.Scaarph pisze:ale przecież taka thelema.6 to fantastyczna płyta jest.
- twoja_stara_trotzky
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9857
- Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
- Lokalizacja: 3city
Re: HATE ETERNAL
IRONMIL pisze:....nieładnie prywatną korespondencję wklejać. Fe! :))twoja_stara_trotzky pisze:
Cześć!
Za mną już kilka przesłuchań „Pawn Hearts” i cholera mam mieszane uczucia :) Na pewno album o wiele ciekawszy niż „Still Life”, bardziej połamany, pogmatwany... po prostu cholernie trudny, ale mimo wszystko chce mi się go jeszcze słuchać i nie kojarzy mi się, ze ścieżką dźwiękową do Kubusia Puchatka, więc chyba jestem na dobrej drodze:)
Podobają mi się wokale, podobają mi się niektóre utwory, niektóre momenty wręcz zachwycają, ale nie brakuje też takich, przy których totalnie wymiękam i czuję się jak owca, którą ktoś poprosił o obsługę sokowirówki:)
„Lemmings” znakomity, doskonały - jak usłyszałem pierwszy raz to już chciałem biec do pobliskiego studia tatuażu, żeby walnąć sobie logo VDGG na klacie :)
„Man Erg” - początek przepiękny, podniosły, nieco patetyczny, ale poruszający do głębi i niebanalny. Kiedy już jestem kupiony tym kawałkiem, (jak to było w Tytusie: wtem!) w trzeciej minucie wchodzi zagrywka, która kojarzy mi się z dźwiękiem automatu z salonu gier zręcznościowych. Lecę w górę samolocikiem, rozwalam wszystko co się rusza, na końcu planszy czeka wielki surwysyn, któremu też daję radę. Chwila przerwy, ładuje się druga plansza i wtedy słyszę: ... „tymty rymtym tym!”, fragment utworu „Man Erg”. Na szczęście nie jadą tak długo, powraca klimat z początku i znów jest wspaniale :) Choć na końcu znów „tymty rymtym tym!” Przeszedłem drugą planszę :)
Później mamy kolosa pod tytułem „A Plague of Lighthouse Keepers”, który jak gdzieś wyczytałem kończył oryginalne wydanie albumu. I gdybym właśnie posłuchał tego oryginalnego to pewnie byłoby łatwiej, bo te ponad 12 minut to prawdziwa uczta dla uszu. Właściwie słuchając tego kawałka zrozumiałem potęgę i niewyobrażalny potencjał tego zespołu, „A Plague.." jest dla mnie jak nitka wystająca z kłębka wełny - ciągnę ją i powoli wszystko się rozwija, powoli ta wełniana piłeczka staje się materią, którą przy pomocy drutów lub szydełka będę mógł okiełznać i nadać jej pożądaną przeze mnie formę :) Już się cieszę, już witam się z gąską, a tu (wtem!) po 12 minucie nitki zaczynają mi się plątać, robią się węzełki i przez moment znów mamy zwarty kłębek, z którego nic nie potrafię wyciągnąć. Na szczęście gdzieś pod koniec 13 minuty udaje mi się dojść z tym wszystkim do ładu, a ten dramatyczny fragment po 16 minucie sprawia, że zaczynam znów myśleć o studiu tatuażu za rogiem :) Końcówka (ostatnie 4 minut) tego utworu to mistrzostwo świata, a wokale po prostu zabijają. Jest w tym ten nieokreślony cudowny klimat, który kilka lat temu tak mnie urzekł na płycie „The Human Equation”.
Żeby jednak nie było zbyt łatwo - dla mnie do słuchania, a dla Ciebie do czytania - nie mam pierwszego wydania i zostało mi jeszcze pięć utworów do przesłuchania :) Instrumentalny „Theme One” jest bardzo pogodny, orzeźwiający, ma jakiś taki trochę filmowy klimat. Pozytywnie, ale bez większych uniesień. Później mamy W - wokalnie bardzo dobrze, ale muzyka grająca w tle specjalnie mnie nie przekonuje, po 3 minucie robi się dość dziwnie, zaczynam się czuć jakbym wziął jakieś prochy i zastanawiał się, czy czeka mnie jakiś niesamowity odjazd, czy zwałka w kiblu. Jak się jednak okazuje - raczej to drugie. „Angle of Incidents ” to dla mnie jakiś mega hardkor! - to tak jakbym wszedł do garderoby jakiegoś jazzowego zespołu i posłuchał jak stroją swoje instrumenty. W połowie kawałka komuś totalnie najebanemu wypadła szklanka na podłogę, popatrzył tylko, obtarł pot z czoła i dalej dmie w swą trąbkę bez opamiętania. Gość ma długie, gęste wąsy - wplątały mu się w ustnik tej trąbki, próbuje ją oderwać od ust, ale nie może - przewrócił się na podłogę, uderzył głową w stojącą pod ścianą perkusją. Ktoś obok mnie beknął, albo pierdnął - nie! to mówi przez jakąś tubę! Jazgot, trąbią, beczą, trzeszczą, ktoś jeszcze zgasił światło. Zasłaniam głowę szczelną gardą i spierdalam z tej garderoby!
Na sali już zainstalował się jakiś zespół i w oparach dymu pogrywa coś przyjemnego i harmonijnego - to Ponker's Theme. Siadam wśród publiczności i słucham, nie moja bajka, ale nie ma co wybrzydzać. Odpoczywam. Nie jest źle.
Na zakończenie Diminutions - złowrogi, mroczny, bardzo wyciszony - może nawet zbyt wyciszony, bo nie do końca potrafi mnie opętać.
Podsumowując - dziwna płyta, cholernie dziwna. W zasadzie jakby była nagrana przez trzy zespoły - jeden lubujący się w długich, rozbudowanych, ambitnych progresywnych utworach. Drugi serwujący instrumentalne, zróżnicowane kawałki - od pogodnych i optymistycznych, po mroczne i bardzo niepokojące. No i trzeci - ta banda naćpanych jazzmenów robiąca rozpierdol w garderobie :)
Tyle ode mnie po kilku odsłuchach - jak masz ochotę możesz wkleić we właściwym temacie, jako mój pośmiertny post na masterfulu :)
Pozdrawiam
Kamil
Re: HATE ETERNAL
to jak z kobietami - niektórym niczego nie brakuje, niby ładne, niby zgrabne, niby inteligentne, ale jakoś zupełnie nie kręcą. Inne teoretycznie mają mniej atutów, ale wywołuję emocje. Podobnie jest z muzyką - Behemoth to taka laska, którą wszyscy wokół się zachwycają, a która zupełnie mnie nie kręci :)Scaarph pisze:ale przecież taka thelema.6 to fantastyczna płyta jest.
Re: HATE ETERNAL
[/quote]twoja_stara_trotzky pisze:- pośmiertny
[/i]
...ale skoro zmartwychwstałem :)
-
- zaczyna szaleć
- Posty: 236
- Rejestracja: 22-12-2010, 00:14
Re: HATE ETERNAL
2-3 lata później:
IRONMIL pisze:Wróciłem jednak do tej płyty i muszę przyznać, że każdym przesłuchaniem jej wartość w moich uszach wzrasta.
- twoja_stara_trotzky
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9857
- Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
- Lokalizacja: 3city
Re: HATE ETERNAL
...ale skoro zmartwychwstałem :)[/quote]IRONMIL pisze:twoja_stara_trotzky pisze:- pośmiertny
[/i]
to raczej reinkarnacja, a nie zmartwychwstanie ;)
- Mol
- zahartowany metalizator
- Posty: 3521
- Rejestracja: 03-02-2003, 22:26
- Lokalizacja: Chocianów
Re: HATE ETERNAL
jakos strasznie nudzi ta plyta, dochodze do wniosku, ze cale plyty, oprocz jedynki sa dla mnie niestrawne.
- Rattlehead
- zahartowany metalizator
- Posty: 4071
- Rejestracja: 16-02-2006, 19:38
Re: HATE ETERNAL
Molu, co się dzieje?! Zaczynam się o Ciebie martwić ;)Mol pisze:jakos strasznie nudzi ta plyta, dochodze do wniosku, ze cale plyty, oprocz jedynki sa dla mnie niestrawne.
support music, not rumors
- Mol
- zahartowany metalizator
- Posty: 3521
- Rejestracja: 03-02-2003, 22:26
- Lokalizacja: Chocianów
- Rattlehead
- zahartowany metalizator
- Posty: 4071
- Rejestracja: 16-02-2006, 19:38