Przyklad idzie z samego Mayhem. Mow co chcesz, ale w ekstremalnym metalu to wioslo jest najbardziej charakterystycznym elemnetem ukladanki. Mozesz miec palkera i basiste najwyzszych lotow, ale to gitara towrzy oblicze zespolu w warstwie muzycznej. Tak sie sklada, se Mayhem dwa razy tracil gitarzyste. Za pierwszym razem, gdy przyszlosc Mayhem nie byla jasna i wielu bylo zdania, ze bez Euro nie ma sensu tego ciagnac, Blasphemer nie ogladajac sie na nic dostarczyl dwa materialy, ktore po wiek wiekow zpisaly sie w historii gatunku. Za drugim razem Mayhem byl juz firma, ktorej czlonkowie zarabiaja na tej nazwie, a Teloch skomponowal material bedacy bezpieczna kontynuacja drogi jaka wytyczyl poprzednik. Nie da sie zignorowac faktu, ze wszystko to co jest EW bylo juz w Mayhem zagrane, ze Teloch nie poszedl naprzod, ze braklo mu moze sily przebicia lub po prostu trzeba bylo nagrac plyte, ktora zapewni staly dochod, bo zyc z czegos trzeba. Niestety z Mayhem jest tak, ze z nowym wioslem musieli nagrac to co wypada, aby na tym zarobic, a nie to co chca jak np. Darkthrone.Rumburak pisze:Dobrze.Odrzucamy zatem warstwę ideową o pozostajemy przy samej muzyce.Jak według ciebie brzmiałby,tudzież powinien brzmieć ostatni Mayhem gdyby tam były szczere emocje i nie było kalkulacji.Na jakiej podstawie oceniasz czy dana płyta to dobrze rozpisany biznes plan czy szczere emocje muzyka któremu np. zdechł kot?
I zeby nie bylo. EW bylaby zajebista EP, a tak jest co najwyzej dobrym pelniakiem, ktory jednak odstaje od reszty dyskografi. I dlatego na poczatku dyskusji napisalem, ze dla Mayhem kolejna plyta jest swoistym byc albo nie byc. Albo robia krok naprzod jak to zwykli robic za Blasphemera albo dostarczaja kolejny produkt z logo Mayhem.