IRON MAIDEN

[Xapapote]

żal mi was :P

[est]

Ja tam się na rege nie znam, ale podejrzewam, że mogły w tym gatunku wyjść zacne płyty. Ale fakt, to tylko podejrzenia. A ta cała baba ciulka to jakiś niesmaczny żart. Zastanawia mnie do kogo to miało by być kierowane. Na pewno nie do fanów Iron Maiden. I pewnie sam Bruce powiedziałby o tym: łot de fakin hel iz det? fak britny spirs:D

[Block69]

oba powyższe stwierdzenia są poprawne :)

można słuchać samego metalu będąc hetero w każdym calu
a rege wystarczy pięć minut dziennie by o kutasach marzyć sennie

jeszcze gorzej - 3 minuty
i zapinasz męskie dupy

[Blackult]

oba powyższe stwierdzenia są poprawne :)

można słuchać samego metalu będąc hetero w każdym calu
a rege wystarczy pięć minut dziennie by o kutasach marzyć sennie

jeszcze gorzej - 3 minuty
i zapinasz męskie dupy

są przypadki ekstremalne
że od samej okładeczki
panowie sobie analne
już kupują zabaweczki

żal mi was :P

współczuję ;)

[DCI Hunt]

Nędzne to, ale będąc zmuszonym wolałbym posłuchać tego gluta niż wielu coverów Maiden gwałconych przez stricte metalowe zespoły :) Na szczęście nie jestem zmuszony i mam to w dupie.

[Block69]

można słuchać samego metalu będąc hetero w każdym calu
a rege wystarczy pięć minut dziennie by o kutasach marzyć sennie

jeszcze gorzej - 3 minuty
i zapinasz męskie dupy

są przypadki ekstremalne
że od samej okładeczki
panowie sobie analne
już kupują zabaweczki

pierdol rege
nie być gnój
cze gerawa
to był chuj

[MinT]

A ja sobie kupiłem i właśnie dzisiaj przyszło.
Okładka, a właściwie okładki miażdżą. :)

Coś mi się wydaje, że jestem tu jednym z niewielu orędowników potęgi, wielkości i legendy Iron Maiden, a w dodatku podoba mi się "The Final Frontier" (chociaż minęło dużo czasu, zanim się przekonałem) i powiem Wam, że Baaba Kulka jest bardzo spoko.

W sumie wcześniej słuchałem trochę jej płyt i gdzieś tam natknąłem się na jakieś demo nagrania z coverami Dickinsona w jej wykonaniu. Nie raziło mnie to, wręcz przeciwnie.

Ich aranżacje są mocno pojechane, ale z tą muzyką dla alternatywnej młodzieży to przesada.
Jaka alternatywna młodzież zna Maiden na tyle, żeby zrozumieć Baabę Kulkę?
Tym bardziej, że nie scoverowali największych hiciorów.

Podsumowując, warto wydać te 35zł za CD+DVD. Jak dla mnie kawał dobrej zabawy przy piosenkach, które uwielbiam.

[Kurt]

Ech... gratuluję samozaparcia zatem, ja już przy poprzedniej miałem solidne problemy z jej przesłuchaniem. Tej nowej nie dałem rady do końca ogarnąć. Wymyślają, po prostu, a przy tym nudzą niemiłosiernie.

Co do to tematu Kulki, jak już ktoś wyżej wspomniał; słyszałem Aces High w ich wersji i nie mam ochoty na więcej :)

[Bezdech]

Widziałem występ tego tworu w necie. Całkiem zabawne to było. Za te parę, pozbawionych zażenowania, uśmieszków mają u mnie plusa. No i

wolałbym posłuchać tego gluta niż wielu coverów Maiden gwałconych przez stricte metalowe zespoły.

Kto słucha metalu
jest dobry w analu

[panthyme]

Widziałem występ tego tworu w necie. Całkiem zabawne to było. Za te parę, pozbawionych zażenowania, uśmieszków mają u mnie plusa. No i

wolałbym posłuchać tego gluta niż wielu coverów Maiden gwałconych przez stricte metalowe zespoły.

Kto słucha metalu
jest dobry w analu

Tzn, dobrze się wypina??:)

[Bezdech]

Słuchasz metalu?

[panthyme]

Słuchasz metalu?

tylko na bezdechu ;-)

[Herne the Hunter]

Ja Maiden wielbię, ale ten zespół ma problem zasadniczo już od Dance of Death. Poprzedni longplay dałem radę ogarnąć, ten nowy też ale słychać już, że Dickinson jakoś gorzej śpiewa, a kompozycje są przekombinowane i na siłę wydłużone. Z tym że przekombinowanie to słowo dla kilku ostatnich płyt Maiden za wyjątkiem przebłysku Brave. Na nowej płycie jest nawet ,sporo niezłych melodii, ale ponieważ wszystko jest rozwleczone, to nawet jeżeli coś się dobrze zapowiada, to w ostatecznym rozrachunku wychodzi bez wyrazu. Wolałem Maiden z krótszymi petardami jak Aces High czy powiedzmy Be Quick or Be Dead.

[panthyme]

Jeśli chodzi o Dziewicę, to mam problem z Virtual XI i trzema ostatnimi płytami. Przemogłem się i posłuchałem każdej po kilka razy ostatnio i nic mi w głowie z tego nie zostało.

[Herne the Hunter]

Właśnie tak jest z tymi ostatnimi płytami, góra 2 kawałki czymś się wyróżniają na każdej płycie, ale reszta się z tym zlewa. I niby jest wrażenie, że jest ok, ale coś nie gra.

[Heretyk]

Coś mi się wydaje, że jestem tu jednym z niewielu orędowników potęgi, wielkości i legendy Iron Maiden, a w dodatku podoba mi się "The Final Frontier" (chociaż minęło dużo czasu, zanim się przekonałem) i powiem Wam, że Baaba Kulka jest bardzo spoko.

To ja, jako jeden z pozostałych orędowników, pozwolę sobie mieć zdanie odwrotne. Nudne, pretensjonalne, bezpłciowe gówno. I tak jak kilku przedmówców zastanawiam się, do kogo to w ogóle jest skierowane?

[Scaarph]

Jeśli chodzi o Dziewicę, to mam problem z Virtual XI i trzema ostatnimi płytami. Przemogłem się i posłuchałem każdej po kilka razy ostatnio i nic mi w głowie z tego nie zostało.

coś w ten deseń. ostatnia, którą słyszałem to brave new world, i nie wiem, czy jest to jedna z trzech ostatnich, ale z perspektywy czasu oceniam ją bardzo dobrze, fajne kawałki są na niej. natomiast te wszystkie późniejsze, coś podskórnie czuję, że nie są warte zachodu, a że swoje przeczucia szanuję, nie słyszałem nic nagranego po brave new world.

[Riven]

mam podobnie, z tym ze slyszalem jakies fragmenty z plyt po BNW i nie widze sensu sie w nie zaglebiac. ale to byla naprawde bardzo fajna plyta, pelna wyjebistych riffow i swietnych aranzacji. w zasadzie kazdy kawalek to hit, poza zjebanym na max the thin line between love and hate ;)

linia basu w refrenie tytulowego kawalka <ciary>
megaenergetyczny wstep w ghost of the navigator <ciary>

[Scaarph]

w zasadzie kazdy kawalek to hit

tak właśnie, jak za czasów starego, dobrego maiden :)

[Wódz 10]

megaenergetyczny wstep w ghost of the navigator <ciary>

Taaaaaa. W 2000 w Katowicach zagrali go jako drugi chyba...byłem po prostu zdewastowany. W zasadzie Brave New World to taka bezpieczna płyta była. Dużo blaze'owego Maiden + trochę starego + trochę nowego. Nie do końca u mnie przeszła próbę czasu. Kiedyś ją wyżej stawiałem, dziś uważam ją za poprawny album, z dobrymi momentami. Podobnie mi się halfordowski Ressurection zdewaluował.

A prawda jest i tak taka (ech, te aksjomaty), że te wszystkie śmieszne płyty nie istnieją przy geniuszu The Chemical Wedding ;)