To prawda. Ostatnio w ogóle dochodzę do tego, że lata 70-te to chyba dziesięciolecie, które zrodziło najwięcej wartościowych płyt i zespołów (a na pewno relatywnie do ich liczby w ogóle).Triceratops pisze:Im wiecej jakis gatunek znasz tym wiecej widzisz takich analogii. Eksplorujac lata 70 czlowiek sie co chwila dziwi " jak taki zespol moze pozostawac nieznany?"
Czy ja wiem.... Wielu kapel nie znam - wśród nich są też takie, które grają hard rock i metal. Oczywiste jest jednak, że ceniąc wiele kapel metalowych bardziej się skłaniałem do poznawania kapel w obrębie właśnie tego gatunku.Triceratops pisze:Pewnie dlatego, ze nie grali metalu ani nawet hardrocka tylko dla wieksosci niestrawna mieszanke trzaskow, dronow, psychodelii i zapetlonych bitow. W 1969 roku!!
To niech będzie "prawie wszyscy". :)Triceratops pisze:Polemizowalbym ale niech ci bedzie :) Riven zna, bo wyszla ostatnia plyta, a Castor pewnie jednak nie zna. :)
Stwierdziłeś, że to "zespół, których było na pęczki" - jeśli chciałeś przez to powiedzieć, że PENTAGRAM jest wyjątkowy to najwidoczniej źle Cię zrozumiałem. :)Triceratops pisze:No ciekawe, to pewnie znowu ja sie kloce o to, ze nie jest wyjatkowy :)
Presja grupy rówieśniczej? :)Triceratops pisze:Trocki tez pisal i co z tego? :)
Może po prostu moje posty, często w karykaturalny sposób deklarujące oddanie dla metalu (wierz lub nie, ale najczęściej żartobliwe) wywołały u Ciebie sprzężenie zwrotne i trochę za daleko poszedłeś w deprecjonowaniu tego gatunku. Ty stałeś się dla mnie uosobieniem znudzonego ex-metalowca, który dodaje trzy punkty wszystkim płytom, których nie ma na metal-archives, a ja zacząłem być odbierany jako ograniczony zaślepieniec, który na słowo "metal" reaguje jak pies Pawłowa i z góry zakłada, że jak coś można wpisać w ramy tego gatunku, to od razu zyskuje na wartości. Prawda jest pewnie gdzieś po środku. :) Ja słucham NEILA YOUNGA i FLAMING LIPS, a Ty przyznajesz, że SODOM niekoniecznie jest kwadratowym gównem. :)Triceratops pisze:Ja ciagle marysiu droga slucham starych plyt z metalem, ktore posiadam, wiecej nawet plyt, ktorych juz od dawna nie slucham jakos nie moge sprzedac. Przechodze kilka razy dziennie obok plyt Furbowl czy Defiance i sie zastanawiam po cholere je trzymam i ,ze dawno ja mialem wypchnac ale jakos nie mam odwagi. Oczywiscie przechodze tez obok plyty Human League "Dare!" z 1981 roku, ktora stoi gdzies obok i wcale mi z tego powodu nie jest zle.
Ja do tego tak nie podchodzę. Myślę, że na wszystko przychodzi pora. Kto wie, może jakbym coś co polubiłem dzisiaj, usłyszał 15 lat temu, to by mi się nie spodobało, zniechęciłbym się i nigdy do tego nie wrócił? Z drugiej strony wciąż sprawia mi przyjemność poznawanie metalowych kapel, które może nie grzeszą oryginalnością i nie zasługują na więcej niż jedno czy dwa przesłuchania.Triceratops pisze:Mozliwe, ale czasami sie poznaje taka rzecz, ze sie potem zaluje, ze tak pozno, niestety z kazdym dniem czasu mamy coraz mniej trwoniac go na przesluchiwanie metalowej setnej kalki dwudziestego sobowtora siedemnastej kopii.
Nie ignoruję. Zapisałem sobie i na pewno sprawdzę.Triceratops pisze:Dlatego sie dziwie, dlaczego np ignorujesz moje zapytania o Yanna Tiersena. Potem placzom nie bedzie konca. Jak z Vicem Chesnuttem, dobrym kumplem.
To już w zasadzie nie ma większego znaczenia co jest Isaurą, a co Stallone. Chodzi mi po prostu o to, że mamy skłonność do lubienia czegoś (może podyktowaną czystym sentymentem) i skłonność do brzydzenia się czymś innym (może wynikającą z pewnych uprzedzeń) i rzeczywista wartość tak naprawdę nie ma znaczenia. Tak naprawdę liczy się to jaki my nadamy temu sens i czy potrafimy mieć na tyle dystansu, żeby kochając coś, jednocześnie mieć świadomość niedoskonałości czy wręcz ułomności obiektu tej miłości. :)Triceratops pisze:Ja uwielbiam stare filmy i lata 80. Tylko kwestia jest dlaczego sie upierasz, ze twoja tandeta to filmy ze stallonem a moja niewolnica isaura, bo moze byc tak, ze jest dokladnie odwrotnie. :)