DEICIDE
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
Regulamin forum
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
- Scaarph
- zahartowany metalizator
- Posty: 6143
- Rejestracja: 16-01-2008, 16:28
- Lokalizacja: Scarlet Woman's Womb
- Edinazzu
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1035
- Rejestracja: 28-12-2003, 22:32
- Lokalizacja: Beyond Political Correctness
Re: DEICIDE
To samo zresztą się działo jak się odmieniało nazwisko pewnego niemieckiego filozofa pochodzenia polskiego autora "Tako rzecze Zaratustra".
"Volenti non fit iniuria" - Chcącemu nie dzieje się krzywda
- empir
- zahartowany metalizator
- Posty: 5281
- Rejestracja: 31-08-2008, 23:17
- Lokalizacja: silesia
Re: DEICIDE
Lepiej samemu posłuchać i wyrobić sobie zdanie na podstawie muzy niż cudzych opinii.Kurt pisze:Nie musisz, nie słuchaj ani płyty ani tych purystów miejscowych
- Kurt
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3179
- Rejestracja: 24-12-2010, 15:54
- Lokalizacja: Łódź
-
- zaczyna szaleć
- Posty: 274
- Rejestracja: 17-08-2010, 00:13
-
- rozkręca się
- Posty: 85
- Rejestracja: 05-04-2011, 12:48
Re: DEICIDE
No proszę - pijak Benton wyrzuca za pijaństwo:))))Ritual pisze:http://www.thegauntlet.com/article/497/ ... let.com%29 :D :D :D
- Riven
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16717
- Rejestracja: 27-05-2004, 11:15
- Lokalizacja: behind the crooked cross
- Kontakt:
Re: DEICIDE
" Oh the whole I am a Christian thing with him is total bullshit...the guy just uses that shit to upset myself and the fans...don't buy it, the guy couldn't tell ya the last time he went to church..."
ojej...!!!
boze, ten zespol to obecnie taka komedia :D
ojej...!!!
boze, ten zespol to obecnie taka komedia :D
this is a land of wolves now
- hvk
- rozkręca się
- Posty: 74
- Rejestracja: 01-07-2010, 22:30
Re: DEICIDE
morbid pisze:dla mnie liczą sie tylko 2 pierwsze i chuj :)
"And only the locusts shall sing / At the end of the day"
- hcpig
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10183
- Rejestracja: 06-07-2008, 13:23
Re: DEICIDE
A czy obaj forumowicze odkryli już cudny Infestdead?hvk pisze:morbid pisze:dla mnie liczą sie tylko 2 pierwsze i chuj :)
Yare Yare Daze
-
- rozkręca się
- Posty: 85
- Rejestracja: 05-04-2011, 12:48
Re: DEICIDE
To była piękna szwedzka odpowiedź na twórczość Deicide (a może Amon?). Troszeczkę zbliżony był też debiut Necrophobic, ale bardziej podejściem do tematu, niż samą muzyką. ;)))
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15931
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: DEICIDE
Katolla wyjebany z Deicide?? Super, trza to oblać:)
- empir
- zahartowany metalizator
- Posty: 5281
- Rejestracja: 31-08-2008, 23:17
- Lokalizacja: silesia
Re: DEICIDE
nie po raz pierwszy i być może nie po raz ostatni ;)
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15931
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: DEICIDE
Ja żywię nadzieję że to już ostateczne rozwiązanie kwestii Santolli w tym zespole...:)
- nicram
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 12660
- Rejestracja: 13-04-2011, 18:53
- Lokalizacja: Litzmannstadt
Re: DEICIDE
no ale już wylatywał jednak dwa razy i za każdym razem wracał. Między Bentonem, a nim jest jednak jakaś chemia...:-)
all the monsters will break your heart
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15931
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: DEICIDE
Może do trzech razy sztuka?
- nicram
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 12660
- Rejestracja: 13-04-2011, 18:53
- Lokalizacja: Litzmannstadt
Re: DEICIDE
No nie wiem. Pójdzie na odwyk, podkuli ogon, przeprosi, a Benton znowu uwierzy i go przyjmie na swoje łono :-)
all the monsters will break your heart
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15931
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: DEICIDE
Ta zapijaczona morda powinna pójść na odwyk od sceny death metalowej, jeszcze niech go wyjebią z Obituary tak jak Allena który poleciał też z powodu alkoholu, i będzie wreszcie spokój.
- Self
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2522
- Rejestracja: 03-03-2011, 23:30
Re: DEICIDE
W kontekście zdjęcia z newsa powyżej to zdanie brzmi co najmniej niejednoznacznie. ;)nicram pisze:Między Bentonem, a nim jest jednak jakaś chemia...:-)
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15931
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: DEICIDE
Kto to wie, co się dzieje w hotelowym zaciszu na trasie :)
Re: DEICIDE
Wczesne lata 90-te, obóz harcerski i wycieczka do Giżycka. Tam, w niewielkim, ale dobrze zaopatrzonych rock-shopie (dziś chyba już nie ma czegoś takiego) zakupiłem pięć kaset:
1. Slayer - Seasons in the Abyss (takt)
2. Massacra - Final Folocaust (mg)
3. Massacra - Enjoy the Violence (mg)
4. Morgoth - The Eternal Fall (takt)
5. Deicide - Deicide (takt)
Były to moje początki wchodzenia w death metal - znałem już Sepulturę, trójkę Massacra, pod koniec roku szkolnego nabyłem już debiut Cannibal Corpse, debiut Death i Obituary. Zderzyłem się już ze "Scum", ale DEICIDE wciąż znałem tylko z nazwy, czytając z wypiekami na twarzy wywiady z Bentonem, w których rzucał pięciowyrazowe zdania, z czego dwa razy pojawiało się słowo "Szatan".
Nigdy nie zapomnę tego pierwszego razu, gdy w upalny dzień siedziałem na pomoście na jeziorze Seksty i obserwując roześmiane dzieciaki pląsające po kąpielisku nacisnąłem "play" w moim walkmanie. Poczułem jak zaciska mi się gardło, a włosy zaczynają jeżyć się na głowie (na klacie jeszcze nie miałem). To było coś oszałamiającego, łamiącego wszelkie granice - to nie była muzyka, którą cechowała szybkość, brutalność, bezkompromisowość - to było czyste zło.
Gitary cięły z bezwzględnością gilotyny, perkusja miażdżyła każdym uderzeniem, a nad tym wszystkim górował sam Szatan - opętany, przerażający, bezlitosny, bluźnierczy, depczący wszystkie świętości. To już nie był bulgot Cannibal Corpse, jadowitość Slayer, wściekła furia Obituary, czy zajadłość Death - to było coś totalnego i ostatecznego. Nie było żadnych niedopowiedzeń i żadnych sugestii - przekaz bezpośredni i nie pozostawiający złudzeń. Wcisnąwszy "play" otworzyłem wrota Piekła i stanąłem w samym jego sercu. Woda w jeziorze zamieniła się w czerwoną lawę, śmiechy dzieciaków w krzyki konających, a otaczający wszystko las w ścianę ognia pochłaniającą wszystko i zmieniającą życie w garść popiołu.
Słucham sobie po 20 latach tej płyty i wciąż robi na mnie wrażenie - emocjonalnie może nie aż takie - bo przecież zdążyłem przesłuchać już tysiące innych płyt. Dziś mogę zachwycać się doskonałymi riffami, nieludzkimi wokalizami i niesamowitą pasją z jaką wybrzmiewa każda sekunda tego krążka. Po ponad 20 latach, które minęły od premiery "Deicide" wciąż słucha się tej płyty mając wrażenie, że oni są naprawdę wkurwieni, a każde słowo wykrzyczane przez Bentona jest wyrazem skrajnej nienawiści i agresji skierowanej do chrześcijańskiego Boga. Zmieniło się tylko to, że słuchając tej płyty po raz pierwszy byłem autentycznie przerażony - podobała mi się jak cholera, ale powracała gdzieś w głowie jakaś absurdalna myśl - czy aby nie jest to coś co mnie przerasta, coś co mnie może pochłonąć i za kilka lat nie stanę się głównym bohaterem "Dziennika Telewizyjnego", po tym jak wystrzelam pół szkoły, albo podpalę pobliskie osiedle mieszkaniowe? Nie wątpiłem w szczerość przekazu tego krążka i w moim dziecięcym umyśle kiełkowała gdzieś myśl (którą wypierałem i odsuwałem jak najdalej), czy aby czyste zło sączące się ze słuchawek nie przejmie nade mną kontroli i nie uczyni swym niewolnikiem. Może trochę dziś przesadzam - w każdym razie zesrałem się na tym pomoście z podniecenia i jak już wszyscy wracali z kąpieliska do namiotów ja musiałem pobiec do pobliskiej latryny wytrząsnąć klocka i uprać gacie. Dziś po 20 latach słuchając tej płyty z winylka, na dużo lepszym sprzęcie niż dysponowałem jako nastolatek - znów zesrałem się ze szczęścia i znów z lekkim wstydem piorę gacie, ciesząc się w duchu, że nikt mnie teraz nie widzi. :)))
1. Slayer - Seasons in the Abyss (takt)
2. Massacra - Final Folocaust (mg)
3. Massacra - Enjoy the Violence (mg)
4. Morgoth - The Eternal Fall (takt)
5. Deicide - Deicide (takt)
Były to moje początki wchodzenia w death metal - znałem już Sepulturę, trójkę Massacra, pod koniec roku szkolnego nabyłem już debiut Cannibal Corpse, debiut Death i Obituary. Zderzyłem się już ze "Scum", ale DEICIDE wciąż znałem tylko z nazwy, czytając z wypiekami na twarzy wywiady z Bentonem, w których rzucał pięciowyrazowe zdania, z czego dwa razy pojawiało się słowo "Szatan".
Nigdy nie zapomnę tego pierwszego razu, gdy w upalny dzień siedziałem na pomoście na jeziorze Seksty i obserwując roześmiane dzieciaki pląsające po kąpielisku nacisnąłem "play" w moim walkmanie. Poczułem jak zaciska mi się gardło, a włosy zaczynają jeżyć się na głowie (na klacie jeszcze nie miałem). To było coś oszałamiającego, łamiącego wszelkie granice - to nie była muzyka, którą cechowała szybkość, brutalność, bezkompromisowość - to było czyste zło.
Gitary cięły z bezwzględnością gilotyny, perkusja miażdżyła każdym uderzeniem, a nad tym wszystkim górował sam Szatan - opętany, przerażający, bezlitosny, bluźnierczy, depczący wszystkie świętości. To już nie był bulgot Cannibal Corpse, jadowitość Slayer, wściekła furia Obituary, czy zajadłość Death - to było coś totalnego i ostatecznego. Nie było żadnych niedopowiedzeń i żadnych sugestii - przekaz bezpośredni i nie pozostawiający złudzeń. Wcisnąwszy "play" otworzyłem wrota Piekła i stanąłem w samym jego sercu. Woda w jeziorze zamieniła się w czerwoną lawę, śmiechy dzieciaków w krzyki konających, a otaczający wszystko las w ścianę ognia pochłaniającą wszystko i zmieniającą życie w garść popiołu.
Słucham sobie po 20 latach tej płyty i wciąż robi na mnie wrażenie - emocjonalnie może nie aż takie - bo przecież zdążyłem przesłuchać już tysiące innych płyt. Dziś mogę zachwycać się doskonałymi riffami, nieludzkimi wokalizami i niesamowitą pasją z jaką wybrzmiewa każda sekunda tego krążka. Po ponad 20 latach, które minęły od premiery "Deicide" wciąż słucha się tej płyty mając wrażenie, że oni są naprawdę wkurwieni, a każde słowo wykrzyczane przez Bentona jest wyrazem skrajnej nienawiści i agresji skierowanej do chrześcijańskiego Boga. Zmieniło się tylko to, że słuchając tej płyty po raz pierwszy byłem autentycznie przerażony - podobała mi się jak cholera, ale powracała gdzieś w głowie jakaś absurdalna myśl - czy aby nie jest to coś co mnie przerasta, coś co mnie może pochłonąć i za kilka lat nie stanę się głównym bohaterem "Dziennika Telewizyjnego", po tym jak wystrzelam pół szkoły, albo podpalę pobliskie osiedle mieszkaniowe? Nie wątpiłem w szczerość przekazu tego krążka i w moim dziecięcym umyśle kiełkowała gdzieś myśl (którą wypierałem i odsuwałem jak najdalej), czy aby czyste zło sączące się ze słuchawek nie przejmie nade mną kontroli i nie uczyni swym niewolnikiem. Może trochę dziś przesadzam - w każdym razie zesrałem się na tym pomoście z podniecenia i jak już wszyscy wracali z kąpieliska do namiotów ja musiałem pobiec do pobliskiej latryny wytrząsnąć klocka i uprać gacie. Dziś po 20 latach słuchając tej płyty z winylka, na dużo lepszym sprzęcie niż dysponowałem jako nastolatek - znów zesrałem się ze szczęścia i znów z lekkim wstydem piorę gacie, ciesząc się w duchu, że nikt mnie teraz nie widzi. :)))
Ostatnio zmieniony 15-01-2012, 17:11 przez Maria Konopnicka, łącznie zmieniany 1 raz.