Grupa tłucze staroszkolny death metal na północnoamerykańską modłę. O ile debiut był taką wypadkową wczesnego Cryptopsy i wczesnego Deicide i wykazywał pewne naleciałosci blackmetalowe, tak każde kolejne wydawnictwo było w zasadzie czysto deathmetalowe.
Nigdy nie grane w pospiechu, często utrzymane w średnich tempach, wyśmienicie wykonane i bardzo dobrze napisane. To można powiedzieć o muzyce Amerykanów. Ogromnym atutem są bardzo dobre, błyskotliwe partie akustyczne, których muzycy RUTAH nie unikają.
Z czystym sumieniem uważam, że jest to jeden z najlepszych nowomilejnijnych, śmierćmetalowych bandów. Bez cienia bycia "retro" oraz bez wyświechtanego przedrostka "old school". Po prostu death metal z krwi i kości
Debiut do odsłuchu: https://soundcloud.com/bloodwork-studio ... -past-2005
Płyty nr 3 i nr 4 do odsłuchu: https://rutah.bandcamp.com/
Fociszcze płyty nr 2:
