Ja najpierw trochę ponarzekam. Po pierwsze brzmienie tej płyty mnie nie przekonuje, jak dla mnie magia nazwiska Ross Robinson zwyczajnie tutaj nie działa. Sound jest oczywiście zawodowy, profesjonalna realizacja na poziomie uber-światowym - tego nie można zakwestionować. Jednak Robinson w moim odczuciu w dużym stopniu odarł tą muzykę z jej intensywności, bezpośredniości i agresji. Brzmienie zamulił do tego stopnia, że odebrał zespołowi sporą część ataku i dynamiki. Wystarczy porównać obie wersje utworu "Y Dopatrzenia" - tą z płyty i tą z singla Mojej Adrenaliny i cóż, jak dla mnie Ross (mój przyjaciel Ross, hehe!) w tym przypadku zwyczajnie się nie spisał. Fakt, że słychać świetną współpracę muzyków i realziatora bo materiał jest najeżony muzyczno-produkcyjnymi detalami na najwyższym możliwym poziomie i teraz czuję, że w Mojej Adrenalinie może trochę tego brakowało, ale... Może ja zwyczajnie nie rozumiem tej produkcji, może za niedługo zmienię zdanie i będe pisał co innego...
Druga sprawa to sam materiał zawarty na albumie. Cóż, "Y Dopatrzenia" to, jak wiemy, powtórka z singla Mojej Adrenaliny, "Trzepak Drapak" to miejscami lekko przearanżowane "Twarde Ręce" ze składanki wydanej w chołdzie Broniewskiemu, "Jest to A" grali już w TVN-ie (hehehe!)... Mało tu takich prawdziwych premier jak na 8 lat... Dla mnie faktyczna część płyty kończy się po szóstym numerze a resztę albumu odbieram bardziej lub całe szczęście mniej jako wypełniacze - pewnie od zespołu należy mi się za to policzek. Ostatni numer, czyli 23-minutowy drone odbieram jako zwyczajnie niepotrzebny...
Nie jestem też zachwycony tekstami, nie kupuję tej całej zabawy słowem w duchu dadaistycznym co sam zespół kilkakrotnie deklarował... W praktyce oczywiście to zdaje egzamin, ale odnoszę wrażenie, że niekiedy zmierza to w stronę bezsensu; dobrze gdy ociera sie o absurd, gorzej gdy pada oskarżenie o bezmyślność...
Zmianę nazwy odbieram jednak jako taki trochę brzydki ruch, ale nie chce mi się tego komentować bardziej niż to, że Moja Adrenalina to była zwyczajnie lepsza nazwa. :)
Całe to moje narzekanie pies jebał, kiedy odpalam "Alfabet"... To jest po prostu świetna, genialna muzyka, genialny album, doskonali muzycy. Odpalam takie "Jest to A", "Ugięcie Pa" czy "Zza A" i zwyczajnie mnie, kurwa, nie ma, nie istnieję. Ta płytka to dla mnie wydarzenie, coś co wprowadziło nową jakość i coś co w polskiej i nie tylko polskiej muzyce "rozrywkowej" powinno stanowić cezurę taką jaką był Kobong na "Chmury Nie Było". Przynajmniej dla mnie. :)
Trochę się rozpisałem, ale w gruncie rzeczy nie widzę sensu zakładania tego tematu na Masterfulu. Semantik Punk to przecież hipsterzy i pedały, więc olać i zaorać.
Aha...
Blackult pisze:tego Y posłuchałem, jak na numer 2-minutowy to strasznie długi, tj. ciągnie się jakoś. ale momentami fajne.
Proszę Cię, ten zespół pewnie nawet jak nie gra to ma w sobie więcej muzyki i w ogóle artyzmu niż długie jak litania dyskografie black metalowych hord z lasu. ;)
"Funkcjonariusze po wstępnych oględzinach poćwiartowanych i nagich zwłok stwierdzili, że morderca musiał być szczególnym zboczeńcem".