A we mnie wciąż budzą takie same emocje jak kiedyś. Może to kwestia sentymentu, ale na tle dzisiejszego oldskulowego death metalu bronią się moim zdaniem doskonale.[V] pisze:A dzisiaj, choć wciąż mam wszystkie klasyczne płyty Obituary na półce, nie budzą już one we mnie takich emocji.
Myślę jednak, że ten argument z okładkami jest chybiony, bo po pierwsze okładka jest częścią całości i trudno ją tak naprawdę oddzielać od muzyki, po drugie zarzut o zdobyciu popularności za sprawą okładek można postawić każdemu zespołowi, który ma udane obrazki na płytach i nie sposób go ani udowodnić, ani obalić. Równie dobrze można powiedzieć, że Deicide zawdzięcza swój sukces wyłącznie krzyżykowi na czole Bentona, a Burzum płonącym kościołom. Te rzeczy oczywiście w jakimś stopniu wpływają na zainteresowanie, ale gdzieś za tym wszystkim musi się jednak czaić dobra muzyka, skłonna ludzi w jakiś sposób poruszyć. Gdyby było inaczej to nikt dzisiaj nie wspominałby o takich zespołach jak Obituary czy Cannibal Corpse i popadłyby one w zapomnienie, tak jak dziesiątki innych kapel z tamtych czasów. W najlepszym razie byłyby "kultem" wśród garstki bezkrytycznych kolekcjonerów, jak jakiś Necrophiliac czy inny Blaspherion.