Drawn and Quartered
Wywiad przeprowadził Wouter Roemers
Pochodzący z Seattle occult death metalowcy z Drawn and Quartered prowadzą swój okręt już od wczesnych lat 90-tych. "Merciless Hammer Of Lucifer" - ich ostatni album wydany przez Moribund records, usadawia ich wśród elity tego gatunku. Drawn and Quartered połączyli to wszystko co najlepsze w starym amerykańskim death metalu, inspirując się takimi monumentami jak Immolation, Incantation czy Morbid Angel. Rozmawialiśmy z wokalistą i twórca tekstów - Herbem Burke o ich nowym krążku, dealu z Moribund i o bolączkach sceny death metalowej.
Hi, Dzięki za odpowiedzi na pytania. Co nowego słychać w obozie Drawn and Quartered?
Hails! Drawn and Quartered w tej chwili gra lokalne koncerty i staramy sie o zorganizowanie jakiejś trasy promującej nasze ostatnie i największe dzieło zniszczenia - "Merciless Hammer of Lucifer"! Planujemy mała trasę po zachodnim wybrzeżu Stanów w październiku. Zaczęliśmy także grać z drugim gitarzystą - Johnem i jak na razie idzie znakomicie. Potrzebowaliśmy tego - szczególnie w tej chwili do grania koncertów. Prawdę mówiąc to wiele kawałków z naszych ostatnich nagrań naprawdę wymaga partii drugiej gitary. Czuje się naprawdę ogromną różnicę mając dodatkową siłę miażdżenia i mogąc lepiej odtworzyć niektóre harmonie i struktury kawałków.
Gratuluję nowego krążka - jest to z pewnością najlepsza rzecz z logiem Drawn and Quartered jaka mogliśmy kiedykolwiek usłyszeć. Jakie dostajecie recenzje w prasie? Jaki jest odzew fanów?
Dzięki za ciepłe słowo. Jak na razie dostaliśmy masę bardzo pozytywnych recenzji i z takimi też reakcjami się spotykamy. Było oczywiście kilka negatywnych opinii -- czytałem gdzieś, że nasze poprzednie albumy są lepsze czego zupełnie nie mogę zrozumieć. Każdy ma jednak swoje zdanie więc nie ma sensu sobie zaprzatać tym głowy. A mówię to z pozycji wielkiego miłośnika większości materiału zawartego na "Hail Infernal Darkness" ! Mimo wszystko "Merciless Hammer..." i tak według mnie go przyćmiewa. Moribund mówiło nam, że zainteresowanie jeszcze przed wydaniem tego materiału było bardzo duże i liczba zamówień była porównywana z tak dobrze sprzedającymi się nazwami jak Leviathan czy Xasthur.
Opowiedz o procesie tworzenia albumu.
Prawdę mówiąc nie ma za bardzo czym mówić. Po wydaniu "Hail Infernal Darkness" zagraliśmy kilka lokalnych sztuk, ale nie udało nam się zrealizować planów dotyczących trasy. Popatrzyliśmy więc na siebie z pytaniem 'i co teraz'? Jak tylko stwierdziliśmy 'No to chyba piszemy nowy album!', chłopaki zabrali się do pisania riffów, składaniu pomysłów i kilka miesięcy później dziewięć kompozycji było już gotowych.
Jakie główne cele wyznaczyliście sobie tworząc ten materiał?
No cóż... nie chcieliśmy za bardzo powtórzyć tego co już wcześniej zrobiliśmy. Od kilku ostatnich nagrań skupialiśmy się w jakimś stopniu właśnie na tym, żeby każdy kolejny materiał różnił się nieco od poprzedniego, ale wciąż oczywiście brzmiał jak Drawn and Quartered. Wydaje mi się, że wiele osób, które nigdy nie grały w zespole, mają zbyt wyolbrzymione pojęcie o roli 'intencji' w procesie pisania muzyki. Oczywiście mogę w tej chwili mówić tylko z mojego punktu widzenia, ale zazwyczaj wszystko zależy od tego co wyjdzie Ci podczas gry na gitarze, wokalowania czy czegokolwiek. Dodatkowy udział reszty zespołu i proces tworzenia jako całość mają większy wpływ na końcowy rezultat niż jakiś skrupulatny plan mówiący 'chcemy żeby album/kawałek zabrzmiał tak czy inaczej'. Nie mówię, że nie jest możliwe, aby ktoś mógł zaplanować każdy najmniejszy szczegół kompozycji, ale my tak po prostu nie pracujemy.
Wasze poprzednie krążki - wydany w 2004 "Return Of the Black Death" i "Hail Infernal Darkness" z 2006 były wielkim sukcesem artystycznym wśród krytyków i fanów tej muzyki. Czy w związku z tym, pisząc nowy album odczuwaliście jakąś presję?
Nie za bardzo. Wydaje mi się, że my sami wywieramy na siebie najsilniejszą presję, aby zrobić coś lepszego niż to co zrobiliśmy do tej pory. Cieszy nas oczywiście pozytywny odzew, ale zdajemy sobie sprawę, że każda recenzja czy miłe słowo od fana to zdanie tylko i wyłącznie jakiejś jednej osoby. Jedyne opinie naotmiast, które powinny się liczyć podczas pisania muzyki to tych kilka na sali prób - w innym wypadku przestajesz być szczery wobec samego siebie.
Czy "Merciless Hammer Of Lucifer" ma jakiś przewodni temat? Co odróznia ten krążek od poprzednich?
Jest faktycznie jakiś temat przewijający się w tekstach przez cały ten album, ale w niektórych kawałkach nie jest on tak oczywisty. To pierwszy album, na których spóbowałem coś takiego zrobić. Nie oznacza to mimo wszystko jakiegoś zerwania z dotychczasową tematyką tekstów DAQ, może za wyjątkiem tych o bezpośrednio satanistycznym charakterze, których raczej starałem się w przeszłości unikać, jako, że według mnie stanowią one tylko wzmocnienie bzdurnej koncepcji religii.
Nie mam niestety tekstów do nowego krążka, więc będę wdzięczny za przybliżenie w kilku słowach tematyki "Merciless Hammer of Lucifer"
Jest kilka różnych motywów pojawiających się w tekstach. Z początku wziąłem się za takie tematy jak na przykład epidemia Czarnej Śmierci, ludobójstwo -- poszperałem trochę na temat dobrze udokumentowanych ludobójstw w naszej historii, takich jak zabójstwa Ormian albo Czerwonych Khmerów w Kambodży (kawałek 'Bloodbath of Renewal'). Sięgałem też po motywy seryjnych zabójców. Problem był jednak w tym, że tak naprawdę żaden z tych tematów szczególnie mnie nie inspiruje - musiałem w zasadzie wydeptać swoją własną ścieżkę do nich. K.S. (gitarzysta) czasami sugeruje mi tematykę w jakimś kawałku i często właśnie kontynuuję jego pomysł. Jednym z jego pomysłów było wykorzystanie 'Lucifer's Hammer' - świetny obraz, ale już mocno wykorzystany... Przerobiłem go na 'Merciless Hammer of Lucifer', połączyłem to razem z kilkoma innymi bluźnierczymi i brutalnymi obrazami które mi przyszły do głowy i nagle okazało się, że nie tylko mam gotowe teksty kawałków, ale też i koncept na cały album - czyli zagładę Chrześcijaństwa i całego religijnego debilstwa. Uogólniłem kilka idei ludobójstwa, aby zawrzeć je w tym koncepcie i świetnie przypasowało to do reszty liryków - jak na przykład w 'Sickness Redeemer', który mówi o upadku wiary w świetle epidemii Czarnej Śmierci. Gdy miałem już gotowy ogólny temat albumu to, używając tego punktu widzenia, łatwiej było już pracować nad poszczególnymi pomysłami jak np. nad tym dotyczącym Giles'a de Rais ('Sodomy and Heresy') czy Jim'a Jones'a ('Cyanide Sacrament').
Co staraliście się zachować ze swoich starszych nagrań, a co chcieliście poprawić przy okazji pracy nad tym albumem?
Nie zastanawialiśmy się nad tym jakoś szczególnie, może poza świadomym staraniem się o lepsze brzmienie, co tak naprawdę oznaczało po prostu zrobienie jakiegokolwiek masteringu. Generalnie zawsze byliśmy zadowoleni z wyników nagrań jakie uzyskiwaliśmy w Autopsy Room, ale brakuje temu miejscu właśnie dobrego sprzętu do masteringu. Zrobiliśmy to więc w Nettleingham Audio, gdzie masterowano wiele wydawnictw z Moribund i ostatecznie uzyskaliśmy zajebistą jakość dźwięku. Jak rozkręcisz u siebie sprzęt to naprawdę wkurwisz nim sąsiadów! Materiał jest też lepiej zgrany dzięki temu, że zaczęliśmy grać próby z metronomem i używaliśmy go także podczas nagrywań. Pomniejsze różnice mogą byc także zauważalne w brzmieniu gitar i pracy solówek, które świadomie chcieliśmy odróżnić od gęstych solówek z "Hail Infernal Darkness". Szczerze mówiąc jednak, to nie tracimy czasu na rozkładanie na czynniki pierwsze i analizowanie naszych wcześniejszych nagrań. Jest cała masa innych osób, które robią to za nas i sprawia im to cholerną przyjemność.
Nowa płyta to całkiem brutalny kawałek muzyki, który mocno działa na wyobraźnię i potrafi tu i ówdzie zaskoczyć. Spędzacie dużo czasu na próbie zróżnicowania Waszej muzyki czy wychodzi Wam to naturalnie?
To po prostu naturalna manifestacja naszych muzycznych upodobań i możliwości. Nasz styl oczywiście opiera się na death metalu wczesnych lat 90-tych, ale słuchamy też metalu sprzed (i po!) tego okresu, więc nasze inspiracje są tak naprawdę dużo szersze. To w zasadzie podstawa komponowania kawałków, aby były interesujące dzięki pewnemu zróżnicowaniu. Jako muzyk też nie chcesz wiecznie robić dokładnie tego samego cały czas. Życie nie miałoby wtedy tego smaku.
Jak teraz postrzegasz ten album po tym, gdy jest on już nagrany i wydany? Czy z perspektywy czasu zauważasz coś co w przyszłości powinniście poprawić przy okazji kolejnego materiału?
Odczuwam pieprzoną ulgę! Praca nad tym albumem była długa i czasami trudna. Jeżeli chodzi o mnie to było to najtrudniejsze doświadczenie nagraniowe jakie kiedykolwiek miałem. Napisałem masę wymagających partii wokalnych, byłem pod olbrzymią presją czasową i szczerze mówiąc w czasie nagrań byłem nieco wybity z formy. Była kilka naprawdę frustrujących momentów i musiałem nawet wziąć jeden dodatkowy dzień, żeby ukończyć swoje partie. Nie chciałem nawet słuchać potem jak to wszystko wyszło dopóki nie dostałem w ręce CD i dopiero wtedy mogłem sie przekonać, że tak naprawdę wyszło wszystko całkiem nieźle. Będę się zatem na pewno starał w przyszłości uniknąć podobnych sytuacji. Jeżeli chodzi o kwestie kompozycyjne to po prostu robimy dalej swoje i staramy się robić to coraz lepiej. Każde nagranie to dla nas oczywiście pouczające doświadczenie, ale wydaje mi się, że mamy już za sobą okres 'pouczających lekcji'. W każdym razie mam taką nadzieję!
Słuchając tego albumu szybko zdajemy sobie sprawę, że jest on bardzo spójny, że brzmi jak jeden masywny monolit. Czy jest to wynikiem jakiegoś konkretnego działania podczas pisania utworów?
I tak i nie. Nie stosowaliśmy żadnej szczególnej techniki pisania kawałków czy czegokolwiek w tym stylu. Ale chyba po raz pierwszy pisaliśmy tak naprawdę 'album' a nie zbiór kawałków (nie sugeruję, że któryś z tych sposobów jest lepszy czy gorszy - są po prostu inne). Wszystkie kawałki powstały ponadto w dosyć krótkim przedziale czasu - a nie w ciągu miesięcy czy nawet lat. Chociaż "Hail Infernal Darkness", która nie powstawała przez jakichś szczególni długi okres, wydaje się właśnie bliższa idei 'zbioru kawałków' ze względu na fakt, że różne kawałki były pisane w różnych stanach naszej mentalności. Najwcześniejsze powstały zaraz jakoś po "Return..." a ostatnie, napisane praktycznie machinalnie, powstały na krótko przed wejściem do studio. Inna kwestia związana z "Merciless Hammer of Lucifer" to fakt, że wszystkie kawałki na albumie słuchasz w dokładnie takiej kolejności w jakiej powstawały - od pierwszej do ostatniej. Nie zmieniliśmy tej kolejności aż do końca i wydaje się, że dzięki temu płyną one bardzo naturalne.
Jesteście związani z Moribund już jakiś czas. Jak oceniasz ich pracę dla Was?
Naprawdę nie możemy narzekać. Moribund ma lepszą promocję niż wiele innych podziemnych labeli -- bardziej nawet w stylu tych 'większych' firm jeżeli chodzi o reklamę czy dystrybucję. To czego nam brakuje to niestety grania tras, na których moglibyśmy wpychać masom do gardeł trochę prawdziwego Metalu. Mimo to Moribund jest dla nas od zawsze dobrym miejscem - po części dzięki ich bezkompromisowej postawie. Wiemy, że nikt nas nie oleje dla jakiejś zgrai zakolczykowanych modnisiów. Znamy się także z Odinem od początków Moribund więc jesteśmy w dobrej komitywie.
Udało się Wam w moim mniemaniu uzyskać muzyczną tożsamość, indywidualne brzmienie i styl rozpoznawane jako należące do Drawn and Quartered. Niezła sztuka jak na zespół z mocno zatłoczonej amerykańskiej sceny. Zgodzisz się, że znaleźliście swój własny styl i image dla zespołu?
Bardzo miło mi to słyszeć. Rzecz jasna mamy jednak jeszcze sporo czasu do tego, aby wypracować swoje własne brzmienie. Ale o to właśnie w tym wszystkim chodzi - rozpoczynasz naśladując swoich idoli a z czasem ewoluujesz w kierunku swojego własnego stylu. Wydaje mi sie, że pomaga nam fakt, że zespołów grających w podobnym stylu do nas nie ma zbyt wiele - poza oryginalnymi mistrzami oczywiście. Jest za to cała masa kapel, przynajmniej w USA, które popadają w bardzo popularny techniczny styl albo w inspirowany Carcass goregrind. Oba te kierunki dosyć szybko mnie nudzą. Naprawdę nie mieliśmy zbyt wielkiego problemu z obraniem właśnie takiego kierunku jaki prezentujemy. Nie zaprzątamy sobie także głowy planowaniem naszego image - skłania się on w kierunku końca lat 80-tych i początku 90-tych bo w tych klimatach najlepiej się czujemy...
Muzycznie, Drawn and Quartered byli zawsze zespołem o dosyć zróżnicowanej twórczości - tak też jest w przypadku ostatniego albumu. Szczególnie na uwagę zwraca równowaga jaką potraficie zachować pomiędzy brutalną intensywnością, bezwzględną agresji a ponurym charakterem momentów doom i wywołujących ciary melodii. Jak trudno jest odnaleźć tą równowagę?
Nie wydaje mi się żeby było to dla nas jakoś szczególnie trudne. Jak już wspomniałem - takie rzeczy przychodzą nam dosyć naturalnie podczas pisania. Większość z nas jest fanami Black Sabbath - jak np. K.S., i to właśnie dzięki temu do naszej muzyki przedostają się ponure elementy doom. Death metalowe produkcje, które mają na nas wpływ, takie jak np. jedynka Morbid Angel czy nagrania Immolation to rzeczy mocno zróżnicowane jeżeli chodzi o ich feeling, klimat i poziom zjadliwej agresji.
Death metal znów ma się dobrze i potwierdza to wiele utalentowanych zespołów. Drawn and Quartered wyróżnia się według mnie nieco bardziej "old schoolowym" sposobem pisania kawałków. Potraficie pisać faktycznie zwarte kawałki, a nie zwykły ciąg riffów - wiele zespołów staje się ofiarą grania bezsensownych blastów bez jakiegoś wyraźnego celu i kierunku. Zgodzisz się z tym?
W stu procentach. Nie chcę tutaj nikogo konkretnie wytykać palcem, ale mam takie odczucie, że zdecydowana większość nowych zespołów cierpi na niemożność pisania dobrej muzyki. Nie jest istotne w jakim stylu się poruszasz - dobrze napisany kawałek jest podstawą i bez tego nie masz praktycznie nic. Brutalność i prędkość nie mają na dłuższą metę żadnego znaczenia, gdy nie jesteś w stanie zapamiętać danego kawałka czy chociaż jednego riffu z niego. Coraz bardziej brzydnie mi także określenie "old school" - zaczyna ono być tak samo nadużywane i staje się tak samo bezsensowne jak określenie "ekstremalny" - ale to opowieść na oddzielną historię. Podstawą naszej muzyki jest death metal. Dorastaliśmy słuchając heavy metalu i nawet trochę starego hard rocka. Słuchaliśmy jak kapele takie jak Black Sabbath, Iron Maiden czy Judas Priest, Motorhead albo Slayer budują riffy, w jaki sposób trafiają nimi do Twojej głowy i po prostu staraliśmy się powtórzyć ten efekt. Nie ma w tym naprawdę żadnej wielkiej filozofii...
Jaka jest Twoja opinia o obecnej sytuacji sceny death metalowej. Jak bardzo identyfikujecie się ze sceną undergroundową? Jak oceniasz wpływ internetu na podziemną muzykę?
Hmmm, powiedziałem już o większości tych kwestii wcześniej... Wydaje mi się, że niewiele death metalowych zespołów jest w stanie wykreować klimat i zapamiętywalny materiał - większość z nich stara się zrobić wrażenie technicznymi umiejętnościami i pustą ekstremą. Nie cierpię brzmienia wielu dzisiejszych produkcji - sztuczne, sterylne, wyczyszczone i płaskie jak jakiś pieprzony naleśnik. Marzy mi się, żeby z Drawn and Quartered zrobić znów analogową produkcję (tylko nasz debiut "To Kill Is Human" był nagrywany na taśmie) bo nic nie może równać się z bogactwem prawdziwego brzmienia. Nawet nagrywając cyfrowo, zawsze staraliśmy się o ciemniejszy, nieco bardziej brudny sound. Wciąż śledzę to co się dzieje w undergroundzie, ale zmienił się on radykalnie przez te wszystkie lata. Przede wszystkim jest nieporównywalnie większy - ciężko jest wręcz wyobrazić sobie, że kiedyś była ledwie garstka zespołów grających szybko. Jeszcze trudniejsze dla większości młodych zespołów jest wyobrażenie sobie, że kiedyś ręcznie pisało się w podziemiu listy po taśmy demo czy szukało w zinach informacji o nowych kapelach. Teraz wszystko masz w zasięgu kliknięcia myszką, co sprawia, że towarzyszy już temu takie uczucie, nie ma już takiego braterstwa jak kiedyś. Sieć ma swoje dobre strony - choćby w tym, że każdy może powiedzieć czy posłuchać to co chce. Problem w tym, że większość osób powinna stulić pysk. Na dwa czy trzy wartościowe projekty przypada 200 lub 300 bezwartościowych....
Jakie obecne zespoły według Ciebie są tymi wartymi uwagi?
Drawn and Quartered! Immolation, Dismember, Incantation, Morbid Angel. Są też i inne oczywiście. Nowy Cephalic Carnage jest też cholernie dobry. Większość 'obecnego' death metalu, który słucham to w zasadzie nowe krążki starych zespołów. Z pewnością istnieje jednak całkiem sporo dobrych nowych kapel o których istnieniu nie mam pojęcia! Z drugiej strony jednak, żyję death metalem poprzez perspektywę Drawn and Quartered i dopóki tworzymy coś co jest najbliższe mojemu ideałowi death metalu, to inny rodzaj grania po prostu nie ma szans. Słucham także sporo agresywnego black metalu. Obecnie mój adapter okupuje na przykład nowy Watain (brak słów na opisanie jak jest doskonały), ostatni LP Katharsis, trzy ostatnie krążki Dismember, jakieś stare Sodomy, Iron Maiden "A Matter of Life and Death" (niesamowity) i dużo fińskiego black metalu.
To by było na tyle. Ostatnie słowo?
Dzięki za wywiad i za wsparcie!! A do wszystkich, którm bliski jest Metal kieruję wezwanie: powstańcie i walczcie! Wspierajcie podziemie, kupujcie albumy zespołów, które lubicie, chodźcie na koncerty, kupujcie ich merch. Olewajcie albumy kierowane do wielkich marketów, które media na siłę wciskają bezmózgom i które ktoś ośmiela się nazywać metalem. Prawdziwy Metal nigdy nie zniża się do bycia tak żałosnym, żeby być 'cool'. Wegetariański emo-deathcore jutro odejdzie w niepamięć, masy rzucą się na nową rozrywkę a Prawdziwi Metalowcy wciąz pozostaną dumni! ŚMIERĆ FAŁSZYWEMU METALOWI!
Dzięki dla Nathana Birka za możliwość przeprowadzenia tego wywiadu.
Booking: www.moribundcult.com
Site: www.drawnandquarteredonline.com