Krisiun
Wywiad przeprowadził Bartosz Donarski
TUŻ PRZED ATAKIEM
Do trasy, a w zasadzie pierwszego w dziejach Polski, objazdowego festiwalu metalowego, na którego czele stanie brazylijski KRISIUN pozostało już bardzo niewiele. Ale zanim Thrash'em All Festival 2001 stanie się faktem, warto by zapoznać się z tym co do powiedzenia na temat najnowszej płyty "Ageless Venomous" mają sami twórcy. KRISIUN to karabin maszynowy w rękach psychopaty, kosa przy boku pijanego rolnika czy piła łańcuchowa w pobliżu niezrównoważonego drwala. Realne zagrożenie śmierci. O wielu sprawach rozmawiałem z Max'em.
Gdzie teraz jesteście, bo nie musi być to tak oczywiste biorąc pod uwagę wasze niekończące się trasy?
Max Kolesne: "Teraz jesteśmy w Sao Paulo. No tak, wcale nie musi być to tak oczywiste, zresztą nie za długo zagrzejemy tu miejsce. Na początku sierpnia zaczynamy trasę po Europie. W sierpniu zagramy na Wacken, zaraz potem lecimy do Stanów na trasę z Immolation. We wrześniu zamierzamy z kolei wrócić do Ameryki Południowej i zagrać trochę koncertów tutaj w Brazylii. Następnie w październiku po raz pierwszy pojawimy się w Japonii, może nie jest to jeszcze na 100 procent pewne, ale powiedzmy, że na 90. No i wreszcie w listopadzie zagramy po raz pierwszy na trasie w Polsce. Będzie to dla nas wspaniała okazja do poznania wielu polskich maniaków. Po tym wszystkim wyruszamy na kolejną trasę z Cannibal Corpse i Kreator, po takich krajach jak Anglia, Irlandia, Grecja. To tyle co wiem na dzisiaj."
Dlaczego tym razem zdecydowaliście się nagrywać wasz nowy album w Brazylii, i co najważniejsze, samodzielnie? To może być nieco zaskakujące zważywszy na to, że wasza poprzednia płyta była właściwie bardzo dobrze wyprodukowana przez Erika Rutana.
"Pierwszym powodem, dla którego tutaj nagrywaliśmy jest samo studio, dodajmy, bardzo dobrze wyposażone studio. Z tego względu nie było najmniejszej potrzeby aby tym razem specjalnie jechać np. do Niemiec czy Ameryki Północnej tylko po to aby zarejestrować płytę. A dlaczego sami się za to zabraliśmy? Wydaje mi się, że na tym etapie mamy już spore doświadczenie, nagrywaliśmy już cztery albumy. Dokładnie wiedzieliśmy jaką produkcję chcieliśmy uzyskać tym razem. Pracowaliśmy wspólnie z dwoma innymi ludźmi, którzy nam w tym pomagali. Szczególnie jeśli chodzi o miksy i mastering. Nie było kogoś takiego kto dyktowałby reszcie jak wszystko ma wyglądać, była to bardziej praca całego zespołu. Dlatego ten album brzmi dokładnie tak ja tego chcieliśmy. Z tego względu "Ageless Venomous" jest o wiele czystszy produkcyjnie niż "Conquerors of Armageddon". Wydaje mi się, że jest to bardzo czyste brzmienie, jest to szczególnie ważne przy tak szybkiej i agresywnej muzyce jak nasza. Jeśli produkcja nie jest czysta czasami nie można połapać się o co w tym chodzi."
Jak mógłbyś przedstawić ewolucje waszej muzyki na przestrzeni tych wszystkich lat? Dla mnie np. najważniejsze jest to, że mimo postępu i rozwijaniu waszych muzycznych umiejętności, wciąż mocno siedzicie w death metalu. Uwierz mi stary, bardzo to doceniam.
"Fajnie, dzięki stary. Cóż, jakby nie było gramy tę muzykę już od ponad 10. lat. Od samego początku staraliśmy się grać prawdziwie brutalną metalową muzykę. Nigdy tego nie zaprzestaniemy, bo to po prostu kochamy. Zresztą, tak samo uwielbiam słuchać takiego grania. Bez względu na to czy piszemy muzykę, gramy ją, jesteśmy na scenie czy w studiu, najważniejsze jest aby wypływała ona prosto z twojego serca. To muszą być twoje prawdziwe uczucia, to jest najistotniejsza sprawa. Potem dopiero możesz używać swojego umysłu i ciała aby to wszystko wyrazić. To jest pewna misja jaką wypełniamy, misja utrzymania ten brutalnej muzyki przy życiu. Tak będziemy działać zawsze. Na następnym albumie będziemy się starali udoskonalić naszą muzykę, zrobić coś bardziej interesującego, ale na pewno będzie to brutalna, szybka i ekstremalna płyta."
To co gracie jest także doskonałym przykładem na to, że w death metalu nie chodzi bynajmniej o hałas, a o wysoce techniczne granie, które można usłyszeć niemalże w każdej sekundzie "Ageless Venomous". Zatem, czy waszym celem jest granie coraz bardziej skomplikowanej i technicznej muzyki?
"Myślę, że udoskonalanie własnej muzyki, utechnicznianie jej jest dla nas procesem naturalnym. Tak jak ci już wcześniej mówiłem, kochamy tę muzykę, i dlatego codziennie chodzimy na próby, ćwiczymy itp. Jednak powtórzę się, najważniejsza jest tu emocja, to ona powinna być wieczna."
Jak już wspominałeś w listopadzie będziecie grać trasę w Polsce. Wiesz coś o naszej muzyce, scenie, fanach?
"Pewnie! Znam Polskę, znam waszą scenę. Ta scena jest wspaniała, macie wielkie zespoły, że wymienię tylko Vader, Damnation, Behemoth, Esqarial, Yattering, i wiele innych. Sądzę, że obecnie w Europie Polska ma najlepszą scenę death."
Dzięki!
"To prawda, najlepsze europejskie zespoły pochodzą z Polski. Jesteśmy w kontakcie z mnóstwem ludzi z waszego podziemia, z fanami, zinami, magazynami. Aż gołym okiem widać, że ci ludzie są bardzo mocno związani ze sceną, z brutalną muzyką. Lubią to, wspierają ją. Dlatego zagranie u was z takimi wspaniałymi zespołami będzie dla nas czymś wyjątkowym."
Pamiętasz swój pierwszy kontakt z muzyką metalową kiedy byłeś jeszcze dzieciakiem?
"Oczywiście! To było bardzo dawno temu, w latach '80. Pamiętam, że słuchałem wtedy takich zespołów jak AC/DC, Black Sabbath, Judas Priest, Motorhead, Iron Maiden, Mercyful Fate. To były pierwsze kapele, których słuchałem. W niedługi czas potem poznałem Venom. Pamiętam jak dziś kiedy pierwszy raz zetknąłem się ze Slayerem i byłem zaszokowany. Byli dla mnie tak źli, tak satanistyczni. Wiesz, "Show No Mercy" wywoływało u mnie nawet pewien strach (śmiech). Wówczas to był najbardziej ekstremalny album jaki znałem. Krok po kroku zagłębiałem się w tę muzykę i stwierdziłem, że właśnie taki powinien być prawdziwy metal. Po Slayerze przyszła pora na Dark Angel, Kreator, Sodom, na te wszystkie kultowe zespoły z lat '80. Dopiero po tym wszystkim zacząłem słuchać Morbid Angel, Deicide. Dorastałem słuchając metalu."
Czy cały czas śledzisz to co dzieje się na metalowej scenie?
"Naturalnie, cały czas słucham coraz to nowszych zespołów ze światowego podziemia. Ludzie przysyłają mi taśmy demo, dzwonią do mnie. W ogóle uważam, że metal to nie tylko muzyka, ale również sposób na życie. Codziennie słucham muzyki, spotykam się z ludźmi, gram... Kiedy tylko mam czas chodzę na koncerty. Całkowicie poświęcam się tej scenie."
Co z teledyskiem, który macie niedługo zamiar zrobić?
"Zamierzamy nagrać coś na żywo, podczas koncertów. Będzie to może taśma wideo, albo CD, jednak musi mieć to dobrą jakość. Nie chcemy zrobić czegoś co będzie miało piracką jakość. Dlatego czekamy tylko na odpowiednią ku temu chwilę. Do końca nie wiem czy będzie to wideoklip, myślę bardziej o taśmie wideo z koncertu lub albumie koncertowym. Nadal jednak nie wiemy kiedy dokładnie to nastąpi. Może w przyszłym roku, po tych wszystkich trasach, które nas jeszcze czekają. Zresztą, zobaczymy co z tego wyniknie."
Gracie w trójkę. Nigdy nie przeszło wam przez myśl zwerbowanie kogoś jeszcze?
"Właściwie to na początku było nas czterech, wraz z drugim gitarzystą. Ale on nie był zaangażowany w zespół w taki sposób jak my, był trochę inny. My jesteśmy za to trzema metalowymi wojownikami. Dla zespoły porzuciłem szkołę, pracę, wiele rzeczy, które miałem. Wszystko po to aby nieustannie toczyć tę walkę. Dla mnie gra w Krisiun nie znaczy bycie tylko muzykiem. Czuje się jakbym był wojownikiem metalu. To jest jak niekończąca się bitwa. Gramy brutalną, ekstremalną muzykę, sprzeciwiamy się modom, mainstreamowi. Staramy się utrzymać tę ekstremalną muzykę przy życiu. Aby to robić musisz zjednoczyć się w metalu, po to aby nie stracić zainteresowana. Wiesz, szczególnie na początku było bardzo ciężko, nie mieliśmy żadnego wsparcia ze strony wytwórni płytowych, magazynów, mediów. Było tylko kilku maniaków, którzy wierzyli w ten band. W tamtym czasie bardzo trudno było utrzymać nasz zespół przy życiu. A wracając do pytania. Tamten gość nie był taki jak my, był bardziej typowym muzykiem. Grał bardzo dobrze, ale wydawało nam się, że będzie dla niego lepiej jeśli sobie odpuści. Grając z nami nie czuł się swojo. Byliśmy... jesteśmy tak ekstremalni biorąc pod uwagę nasz zespół... on taki nie był. Kiedy opuścił zespół zaczęliśmy pisać "Black Force Domain" i jako trio sprawdzaliśmy się w tym co robimy. Zaczęła tworzyć się bardzo fajna atmosfera. Gdy zaczęliśmy grać na scenie w trójkę czuliśmy, że jesteśmy jeszcze silniejsi niż przedtem. Dlaczego więc nie mielibyśmy tego kontynuować. Pod tym względem byliśmy wtedy zainspirowani takimi zespołami jak Venom, Destruction, Motorhead. Sądzę, że w przyszłości również tak pozostanie. Oczywiście nigdy nie wiadomo co może zdarzyć się za pięć lat, ale jak na teraz chcemy pozostać triem."
Gracie mnóstwo koncertów. Wolisz te mniejsze klubowe sety czy wielkie festiwale?
"Właściwie to nie ma znaczenia. Grając dla 20. ludzi czy dwu tysięcy, uczucie jest to samo. Nawet grając dla 20. fanów, którzy są bardzo oddani tej muzyce, są maniakami, zawsze dajemy z siebie maksimum. Tu bardziej chodzi o atmosferę. Czasami gramy na dużych festiwalach gdzie nie ma tej atmosfery charakterystycznej dla małych klubowych, podziemnych koncertów. Bez względu na miejsce czy ilość ludzi zawsze staram się zagrać jak najlepiej, bo i tak cieszę się z samego faktu grania."
Jest jakieś jeden koncert który szczególnie zapadł ci w pamięć?
"Nie wydaje mi się żeby był to jeden koncert. Graliśmy już przecież w tylu miejscach. Tylko w zeszłym roku daliśmy ponad 100. koncertach. Z mojego punktu widzenia 90. proc. wszystkich naszych koncertów to wspaniale przeżycia. Bardzo mile wspominam też trasę, którą graliśmy z Morbid Angel, to były dla mnie niezapomniane chwile i wielki honor dzielić czas z tymi ludźmi. Graliśmy już z tyloma wspaniałymi zespołami jak Cannibal Corpse czy Nile, byliśmy na wielu festiwalach typu With Full Force, Fuck The Commerce czy Milwaukee Metalfest. Dlatego trudno mi jest wybrać ten jeden najlepszy koncert. Dla mnie prawie wszystkie są wspaniałe. Oczywiście raz na jakiś czas zdarzają się kiepskie koncerty, kłopoty ze sprzętem itp. Czasami też budzisz się rano i masz dość, czujesz się cholernie zmęczony, bo od czterech tygodni jesteś na trasie bez nawet jednego dnia przerwy. Ale myślę, że to przytrafia się każdemu w codziennym życiu."
Na "Ageless Venomous" pojawiły się też dwa utwory instrumentalne. Na szczególną uwagę zasługuje chyba "Diableros" oparty wyłącznie na gitarze akustycznej i perkusji.
" Co do "Diableros", był to pomysł Moysesa, gdyż to właśnie on najbardziej z nas wszystkich interesuje się klasycznym gitarowym graniem. Są tam pewne wpływy muzyki flamenco. Moyses uwielbia grać na gitarze akustycznej, sam kiedy siedzi w domu, ale robi to tylko dla siebie. Podczas sesji nagraniowej postanowił, że zrobi taki utwór na płytę. Właściwie było to bardziej coś na kształt improwizacji. Pokazał mi tylko partie gitary, a ja podłożyłem pod to perkusję. Mimo wszystko jest to bardzo szybki utwór. Co do drugiego utworu - "Serpent Spectres", pierwotnie miał to być normalny kawałek, ale w końcu postanowiliśmy, że zostawimy go bez wokali. Z kolei "Diableros" jest czymś czego do tej pory nie zrobiliśmy."
Jaką dałbyś radę wszystkim młodym zespołom, które chcą osiągnąć sukces na metalowej scenie?
"Bardzo ważne dla każdego zespołu jest to aby grać muzykę płynącą prosto z serca. Uważam, że to jest najważniejsze. Jeśli grasz tylko po to aby popisać się przed ludźmi, pokazać jaki to nie jesteś wielki czy po to aby odnieść sukces lub zarobić pieniądze, powinieneś dać sobie spokój. Gdy grasz ekstremalną muzykę ważne jest aby mieć w sobie to wojownicze uczucie, aby oddać je w muzyce, którą grasz. Jeśli już to masz, dopiero wtedy zacznij grać oryginalnie, twórz coś swojego, nie staraj się być kopią kogoś innego. Istotne jest też to aby taka muzyka wywodziła się z prawdziwych korzeni metalu."
Interesujesz się futbolem jak prawie każdy Brazylijczyk?
"Tak. Wiesz, to jest w pewnym sensie jakaś przyszłość dla Brazylijczyków. Każdy dzieciak może grać w piłkę, jest to bardzo tanie. Masz piłkę i możesz grać wszędzie. To nie jest tak jak z innymi sportami typu tenis czy pływanie. Tu wystarczy tylko piłka i już. Grasz w domu, na podwórku, wszędzie. U nas wszystkie dzieciaki cały czas grają w nogę. To samo jest z nami, jak tylko mamy czas gramy razem z naszymi kolegami. Robimy sobie grilla, kupujemy piwo i gramy w piłkę, no i słuchamy metalu."
Ale czy jesteś fanem tego sportu?
"Oczywiście, choć nie jestem żadnym z tych fanatyków. Lubię grać dla zabawy. Nie jestem fanatykiem jak większość tutejszych ludzi. Dziś wielu brazylijskich piłkarzy staje się milionerami, mają tyle pieniędzy, że tracą ducha tego sportu. Nie grają już, jak dawniej, dla wygranej, oni to robią dla pieniędzy, dla bycia jeszcze bogatszym. Naturalnie, nie odnosi się to do wszystkich, ale nie da się ukryć, że większość tych najpopularniejszych brazylijskich futbolistów dostaje za dużo kasy, i nie wydaje mi się żeby na to aż tak zasługiwali."