Mortar
Wywiad przeprowadził Robert Jurkiewicz
Wstęp do poniższego wywiadu to droga przez mękę. Wypada, by było krótko, sensownie i oczywiście błyskotliwie. Siedzę więc i dumam dobre kilkanaście minut, a wyprany doszczętnie po ostatnich eskapadach z szarych komórek mózg generuje bliżej nieokreślone bzdety. Na własnym przykładzie wiem, że wstępów i tak nikt nie czyta, przejdę więc gładko do sedna sprawy. Polecam wszystkim twórczość Mortar, polecam krajowym wydawcom fonograficznym, by otrząsnęli się z letargu. Polecam wywiad z gitarzystą grupy Jurasem.
Jak zakończyła się impreza, podczas trwania, której odpisałeś na mojego maila z propozycją wywiadu? Ostro było?
W tym momencie zacząłem się nerwowo drapać po mojej głowie. Właśnie sprawdziłem folder z wysłanymi mailami.........cholera; pusty!!! Pewnie od razu wykasowałem. Nauczyłem się kiedyś, że po pijaku nie piszę maili i innych smsów, bo czasem klecę takie absurdy, że sam później tego nie rozumiem. Nie zawsze jednak trzymam się tej zasady, he he. Wnioskuję jednak, że nic, czego mógłbym się wstydzić nie napisałem. Zaprawdę, załatwiliśmy się konkretnie po próbie w knajpie, nie wiem co mnie pokusiło, żeby w takim stanie odpalać kompa. Rano obudziłem się w dość dziwnej pozycji na szczęście we własnym łóżku, kompa oczywiście nie wyłączyłem. Kac gigant. Standard. Swoją drogą to mózg wymaga stałych dawek alkoholu, zdecydowanie pomaga to w tworzeniu nowych kawałków. Kiedyś napiszę na ten temat pracę naukową.
Gdzie wam bliżej, do technicznych zawodowców zza wielkiej sadzawki, czy melodyjnych smutasów ze Szwecji? Ja gorąco popieram pierwszą opcję, ale zdania zgodnie z narodową tradycją podzielone są ...
Tutaj chyba każdy recenzent inaczej interpretuje styl, jaki prezentuje "M33". Od technicznego death po elektroniczny thrash, inspirowany DEATH, IN FLAMES, NOCTURNUS, SADUS, ATHEIST. Ja sam już zgłupiałem, bo mieszankę mamy tutaj faktycznie konkretną, jednak w większym stopniu chyba przypomina to amerykańskie granie.
Zdradź szczegóły sesji nagraniowej "M33". Nie macie wydawcy, więc domyślam się, że wszystko sfinansowaliście sami dobierając się do świnek – skarbonek. Ciężko było?
Termin nagrania był ustalony dużo wcześniej, więc każdy mógł zebrać odpowiednie fundusze. Sesje podzieliliśmy na dwie części, ale wynikało to z tego, że nie mieliśmy wokalisty, a do czasu przyłączenia się Hubassa do zespołu udało się nam zrobić 3 nowe numery, które zadecydowaliśmy dograć do całości. Samo nagrywanie przebiegało, powiedzmy, bez problemów. Naprawdę bardzo miło wspominam ten dom wariatów, jaki urządziliśmy ze studia Migdała.
Podoba mi się "M33" ze szczególnym wskazaniem na fragmenty, gdy puszczacie wodze fantazji i odpalacie złożone rytmicznie i melodycznie petardy. Można złożyć zamówienie na więcej takich motywów w przyszłości?
W tym przypadku nie zawiedziesz się, kończymy właśnie jeden z dwóch nowych numerów, które utrzymane są w tym samym klimacie, co "M33". Oczywiście nie byłbym sobą jakbym nie powiedział, że są lepsze od tych nagranych na ostatnim wydawnictwie. O jakiejś radykalnej zmianie nie ma mowy, wyznaczyliśmy sobie taki, a nie inny styl, którego będziemy się konsekwentnie trzymać.
Wasza muzyka ma też drugie oblicze. Słuchając bardziej stonowanych i melancholijnych motywów nie można się oprzeć wrażeniu, że drzemią w was ckliwe i romantyczne duszyczki. Strzelam celnie?
Ha ha, nie pisz tak, bo się wyda!!! W każdym rzeźniku drzemią chyba jakieś wyższe uczucia? Jak na codzień emanujesz chamstwem, prostactwem to musisz dać dojść czasem do głosu swojemu lepszemu "ja". Przekłada się to akurat na muzykę. Na poważnie jednak, to składając numer oprócz brutalniejszych zagrywek chcemy dać odetchnąć nieco słuchaczowi. Chodzi też o różnorodność, bo granie wszystkiego na jedno kopyto jest strasznie nużące, a my uwielbiamy czasem pokombinować.
Kończąc tematykę dualizmu ludzkiej natury sprowokuję Cię byś się określił. Wolisz zarwać lalę na imprezie, dać po mordzie kilku cwaniaczkom i równie karkołomnie spędzić resztę wieczoru, czy też akompaniując sobie na tamburynie wyseplenić zestaw serenad pod oknem ukochanej?
Prawdę mówiąc znalazłbym złoty środek: parę piwek, pograłbym parę koślawych riffów pod oknem adorowanej, a następnie posadził soczystego hafta pod ścianą. Później popuszczę parę razy zalotnie zawora, spalając zawartość jelita zapalniczką. Zapewne samiczka skusiłaby się na tak wyrafinowane zaloty i poszłaby ze mną na degustację napojów chmielowych do jakiejś zasyfiałej speluny. Aha, o kwiatach i świecach nie ma mowy, taki ze mnie zasrany romantyk.
Przyznam, że zmylił mnie wasz image. Widząc zdjęcie we wkładce płyty przekonany byłem, że mam do czynienia z hardcore’ową załogą. Pozory mylą ...
Tak, tutaj niejeden się przejechał, kiedy po raz pierwszy zobaczył nas na scenie. Niepozorne chłopaczki, a jak zaczęli grać to wszystkim kopary ze zdziwienia pospadały - pewnie spodziewali się jakiegoś heavy, a tu ciut potężniejsze uderzenie. Nie odczuwamy potrzeby noszenia tych wszystkich glanów, łańcuchów i najeżać się półmetrowymi kolcami. Myślimy też nad scenicznym image, prawdopodobnie niedługo cały band będzie na scenie wyglądał tak samo - przewidujemy jakieś uniformy. Metal ma się przede wszystkim w sercu. Chociaż zapewniam, że niejeden "true" metal usłyszawszy nasze skondensowane bluźnierstwa udałby się na niedzielną mszę pomodlić się za nasze dusze, a babcie ze Szwadronów Śmierci o. Rydzyka dostałyby migotania komór.
Przedstaw koleje losu załogi Mortar. Ciężko było, czy może te wszystkie opowieści o koszmarnym żywocie muzyka metalowca to tylko bujdy z gryfu wyssane?
Niestety to prawda. Przez zespół przewinęło się naprawdę sporo ludzi. W większości jednak nie wiedzieli, co to odpowiedzialność i systematyczność, więc szybko się z nimi żegnaliśmy. Mogę powiedzieć, że dla mnie prawdziwy Mortar zaczyna się w miejscu, od kiedy na gitarze gra Enyś, a na bas ponownie wskoczył Zielony. Czyli będzie to jakieś niecałe 2 lata. Przez ten okres zrobiliśmy o wiele więcej, niż przez poprzednie parę lat istnienia zespołu. Po prostu zajebiście się dogadujemy na próbach, a na codzień jesteśmy dobrymi kumplami i razem szlajamy się po knajpach.
Przez skład zespołu przewinęli się osobnicy pogrywający równocześnie w black metalowych hordach. Muzyka łagodzi obyczaje?
Potrzebowaliśmy wtedy gitarzysty i basisty, a Zielony i Mikołaj są naszymi dobrymi kumplami, więc zaproponowaliśmy im wspólny projekt. Zgodzili się bez namysłu, bo sami chcieli spróbować sił w innej muzyce niż black metal.
Oprócz "M33" możecie pochwalić się dwoma wcześniejszymi wydawnictwami. Niestety nie miałem okazji poznać się na ich zawartości. Nowa płyta nosi znamiona tamtych produkcji? Może na "M33" wypłynęliście na dziewicze terytoria?
Wszystkie numery ze starszych demówek znajdują się na naszej stronce (www.mortar.metal.pl). Zapraszam do ściągania. Jednak ostrzegam, że jest to inna muzyka niż ta, którą serwujemy na "M33". Można to potraktować jako ciekawostkę, chociaż możliwe, że ktoś znajdzie tam coś dla siebie, bo jest tam sporo fajnych motywów.
Instrumentalnie prezentujecie się muzykalnie. Dużo naskórka trzeba spiłować, żeby wypalić z głośników wstępem do "Triangulum"?
He he, wiem jak to brzmi, cały bajer polega na rozłożeniu riffu na dwie gitary. W sumie to nic trudnego, palce grają praktycznie same, prędkość też nie jest jakaś zabójcza. Dość efektowny, ale nieskomplikowany patent.
O czym tak zawzięcie pokrzykuje Hubass?
To pytanie raczej nie dla mnie, bo wszystkie teksty pisze Jacol i nie chcę tutaj filozofować o czymś, o czym nie mam pojęcia.
Przykładasz wagę do treści przekazywanych przez tekściarza, a może temat interesuje Cię na tyle, by upewnić się, że nie zawiera zbyt dużo kwiatków, rusałek i dzielnych sprzedawców razowego pieczywa?
Patrz wyżej, nie przykładam do tekstów specjalnej uwagi. Sam też nie piszę, bo moje liryki przypominałyby coś, co równie dobrze mógłbyś spłodzić kręcąc kloca na kiblu. Ja tu tylko gram, he he. Co nie znaczy, że nie czytałem tekstów, bo parokrotnie to uczyniłem, jednakże nie wyniosłem z tego żadnych wniosków. Dla mnie najważniejsza jest strona muzyczna. Zapewniam jednak, że nie ma tam stworów wyjętych z Harrego Pottera czy Złotopolskich.
Jak wygląda sprawa na dzień dzisiejszy z potencjalnymi wydawcami muzyki Mortar? Mniemam, że po wydaniu porcji tak dobrej muzyki jaką zawiera "M33" pojawiły się jakieś perspektywy?
Prawdę mówiąc jesteśmy konkretnie rozczarowani całą tą sytuacją, bo płytę wysyłaliśmy w wiele miejsc, a perspektyw nie ma żadnych, bo prawie nikt się nie pokwapił i nie napisał maila, że płyta doszła. Zero propozycji. Ja się czasem zastanawiam nad tym wszystkim i chce mi się dosłownie ryczeć. Więc zaznaczam: chętnie podejmiemy jakąś sensowną współpracę z wytwórnią. My nie gryziemy, a nikt się na nas nie zawiedzie, gwarantuję.
Jakie plany ma Mortar na najbliższy i ten nieco dalszy okres?
Przede wszystkim znaleźć wydawcę i nagrać pełnowartościowy krążek. Dużo koncertować. We wrześniu planujemy uderzać już poza Poznań, bo w naszym mieście graliśmy już chyba wszędzie, gdzie jest to możliwe. Co będzie dalej? Czas pokaże.
Mam nadzieję zobaczyć zespół na scenicznych deskach. Tak żywiołowa i energetyczna muzyka musi się w takich warunkach sprawdzać znakomicie. Powodzenia w szerzeniu heavy metalowej zarazy!
Dzięki za wywiad. Chętnie obalimy z Tobą browara po koncercie. Znając życie pewnie nie jednego :) Mamy nadzieje, że wszystko w końcu zaskoczy i wejdzie na dobry tor. Trzymajcie za nas kciuki!!!