Suhrim
Wywiad przeprowadził Wouter Roemers
Tułający się po scenie od 1989 roku belgijscy old school death metalowcy z Suhrim z dema na demo rośli w siłę, aż w końcu w 2001 wydali swój pełny debiut "Unidentified Flying Bodyparts" i rozpoczęli umacnianie swojej koncertowej reputacji w krajach Beneluxu i poza nimi. W czerwcu tego roku ukazał się ich najnowszy ochłap przerażającego groovy death metalu zatytułowany "Happy hour". Dzięki wysokiej klasy produkcji ze studia Hertz u braci Wiesławskich, Suhrim jest wreszcie gotów na to, aby zaznaczyć mocniej swoje miejsce na międzynarodowej death metalowej mapie. O nagraniach w Polsce, nowym albumie, zmianach składu i o tym jak zmieniła się scena w ciągu ostatnich dwóch dziesięcioleci rozmawialiśmy z frontmanem (i fanatykiem browarów) Johanem Antonissen.
Cześć Johan! Przede wszystkim dzięki, że znalazłeś dzisiaj chwilę na tą rozmowę.
Cześć Wouter i dzięki za ten wywiad.
Ostatnim razem rozmawialiśmy w sierpniu 2004, tuż przed wydaniem Waszej nowej epki nakładem (obecnie nieczynnej) włoskiej wytwórni Pulsar Light Records. Od tamtej pory chyba sporo się u Was zmieniło?
No cóż, od czego by tu zacząć? Znaleźliśmy nową wytwórnię: Shiver records, mamy trzech nowych ludzi w zespole, nagraliśmy nowy album. To co się zmieniło to chyba to, że wzrósł nasz głód na muzykę i to, że jako zespół umocniliśmy się jak nigdy dotąd. Tworzymy teraz taką muzykę jaką zawsze chcieliśmy robić i mamy wspólne cele i zainteresowania.
Zawiązaliście ostatnio umowę sponsorską z amerykańską Dean Guitars. Jak do niej doszło i jakiego sprzętu używacie?
Mamy dobry deal z importerem i dystrybutorem firmy Dean na Belgię - z firmą MVH-instruments. Kontaktowaliśmy się z nimi gdy kupowaliśmy gitarę basową. Koleś polubił naszą muzykę i zaproponował umowę sponsorską. Od tamtej pory gramy na gitarach Dean.
W tej chwili nasi wiosłowi używają następujących modeli: Dean Dime O Flame, 7 strunowej Dean Vendetta, gitary Dean ML Explorer i 5 strunowego basu Dean Vendetta.
Jeszcze przed nowym albumem, nagraliście jeden kawałek na czwartą częśc kompilacji "Face Your Underground" robionej przez DeathMetal.be. Jak Wam się pracowało w ShumCot Soundlab z producentem Reinierem Schenk?
Było bardzo miło, cały czas bardzo przyjacielska atmosfera. Dużo się nauczyliśmy, podobnie jak Peinier. Koleś wie co robi i zna się na rzeczy. Mogę polecić to studio każdej kapeli z małym budżetem, które chcą porządnie zabrzmieć i szukają naprawdę oddanego inżyniera i producenta. W tym roku będzie on otwierał większe studio, więc warto go sprawdzić. Jestem pewien, że już wkrótce jego produkcje będą szerzej znane.
Będzie to Wasze drugie wydawnictwo dla zmartwychwstałej Shiver records. Jak układa się do tej pory współpraca? Czy według Was sa dostatecznie zaangażowani w promocję swoich głównych zespołów i ich wydawnictw?
Biorąc pod uwagę nasze dotychczasowe doświadczenie z nimi, a także to co wiem od innych zespołów to tak, dbają o to. Każdego miesiąca w magazynach ukazują sie ich reklamy z ich ofertą i zespołami, które u siebie mają. W sklepach wieszają promocyjne plakaty, wśród fanów rozprowadzają promocyjne naklejki, flyery, rozsyłają promosy do bardziej i mniej znanych zinów i webzinów na całym świecie. Poza tym oczywiście zapewniają zespołom bardzo szeroką dystrybucję na całym świecie, dzięki czemu ich płyty dostepne są w każdym liczącym się sklepie muzycznym. My mamy też z nimi świetny kontakt, więc dla nas jest to zdecydowanie najlepszy label z jakim do tej pory pracowaliśmy.
"Happy Hour" to Wasz trzeci długograj i pierwszy nagrany w znanym studio Hertz w Białymstoku. Jak pracowało Wam się z Wiesławskimi?
To niesamowicie profesjonalni producenci - to nas przede wszystkim ucieszyło. Wyciągają z Ciebie naprawdę to co najlepsze, dzięki nim wyciskasz z siebie maksimum możliwości. Rezultat słychać na nowym albumie. Myślę, że mogą oczekiwać naszego powrotu do tego studio, gdy będziemy nagrywać następny album.
Jak różniły się te sesje do 'The Prophecy' i do długograja "Happy Hour" od Waszych wcześniejszych doświadczeń nagraniowych w studio Cavern? Czy można mówić o większym zdyscyplinowaniu i bardziej profesjonalnym podejściu producentów?
No cóż, ujmijmy to może w ten sposób - Cavern to dobre studio, ale problem w tym, że oni już nie siedzą w metalu. Wolą robić rzeczy typu jakieś dupiane musicale. Nie mam im tego za złe, żyją z tego już od wielu lat a wiadomo, że wielkiej kasy na metalu nie zbijesz. Była to zatem raczej szybka robota typu "zrób-spadaj-następny-proszę". Nie zrozum mnie źle, nauczyliśmy się wiele przez te wszystkie lata pracy w Cavern i dzięki nim zrobiliśmy kilka niezłych produkcji, ale niestety nie z naszym pierwszym długograjem. Podsumowując zatem - praca z Rainierem i braćmi Wiesławskimi była dla nas olbrzymią i oczekiwaną odmianą.
Na tym albumie zmienił się także skład. Od czasu ostatniego nagrania macie nowego pałkera, gitarzystę i basistę. Zatem jedynymi pozostałymi członkami ze starego składu jesteście ty i gitarzysta Timmy de Beukeleer. Co było powodem odejścia pozostałych? Ich praca czy może różnice na płaszczyźnie artystycznej/muzycznej?
Różnice na płaszczyźnie muzycznej.
Jak zmienił się proces tworzenia materiału na ostatnim albumie w stosunku do poprzednich produkcji Suhrim?
Teraz pracowaliśmy bardziej zespołowo, każdy muzyk miał coś do powiedzenia. Albo to lubiliśmy, albo zostawialiśmy kawałek i zaczynaliśmy nowy. Wszystko wynikało dosyć naturalnie i było robione z przyjemnością.
Ile czasu zajęło Wam pisanie kawałków?
Nie tak wiele. Mieliśmy już zrobione 14 kawałków zanim Jerre [gitarzysta Jeroen Vingerhoed, teraz w Axamenta - przyp. red.] i Paul [Brunson, bębny - przyp. red.] opuścili zespół. Wybraliśmy kilka kawałków i najlepsze riffy i zaczęliśmy robić nowe utwory, tak, żeby nowe osoby miały też wpływ na ich kształt. Wydaje mi się, że zajęło nam to wszystko w sumie zaledwie dwa miesiące. Mieliśmy jednak sporo czasu przed wejściem do studia więc mogl;iśmy jeszcze popracować nad albumem jako całością - nad okładką, tekstami, aranżacjami itp. Bez pośpiechu udało nam się zatem dotrzymać wszystkich terminów. Wszystko jest naprawdę dobrze przemyślane.
Jak porównałbyś nową płytę do starszych rzeczy?
Jest bardziej zróżnicowana, wciąż jest to dobry old school death metal, ale z większa ilością styli, które wszyscy lubimy. Wróciliśmy nieco do naszych punkowych i crustowych korzeni, co możesz usłyszeć w paru kawałkach. Wniosło to do muzyki Suhrim nowy wymiar agresji. Dla mnie osobiście jest to naprawdę krok naprzód w porównaniu do naszego pierwszego albumu "Unidentified Flying Bodyparts" i pokazuje obecne oblicze Suhrim.
Jest jakiś kawałek, który z jakiegoś powodu wyróżniłbyś od innych na tej płycie?
Nie za bardzo. Lubię cały album bo jest tak zróżnicowany i dzięki temu dobrze mi się go słucha. Mogę dosłuchać go do samego końca.
Co się kryje pod tytułem "Happy hour" i jak on się ma do okładki?
Generalnie chodzi o kres całegop naszego nieszczęścia - godzinę w której umierasz. Nie masz już żadnych zmartwień i wreszcie znajdujesz spokój, którego tak szukałeś. Okładka mówi chyba zatem już sama za siebie.
Po raz pierwszy macie komputerową grafikę na okładce. Pamiętam, że jak rozmawialiśmy ostatnio to narzekałeś na komputerowe projekty. Co zdecydowało o tym, że powierzyliście okładkę zdolnemu Carlosowi Holmberg?
Faktycznie, nie byłem przekonany do tego typu grafik, ale nawet stary pierd musi czasami zmienić zdanie. Czuliśmy, że "Happy hour" będzie naszym mocnym krokiem do przodu i uznaliśmy, że takie posunięcie będzie dopełnieniem całości. Myśleliśmy nad konceptem okładki i rozpoczęliśmy w sieci poszukiwania nowego artysty. Kontaktowałem się z wieloma z nich, pytałem o ceny i orientowałem się w ich zapatrywaniach na cały ten koncept. Pamiętaj, że byli w tym także artyści, którzy pracują w tradycyjny sposób rysując i malując. Wszyscy oni przesłali nam swoje oferty, ale Carlos odpowiedział z praktycznie ukończonym obrazem do "Happy hour" - był naprawdę zapalony do tego pomysłu i od razu zaczął nad nim pracować. To co zrobił wywarło na nas spore wrażenie i postanowiliśmy pracować już z nim dalej. Jesteśmy naprawdę zadowoleni z ostatecznego rezultatu. Wygląda to wciąż jak klasyczny rysunek, ale jest zrobiony cyfrowo - czyli taki miks obydwu technik. Koleś zrobił naprawdę zajebistą robotę.
Gdybyś mógł się cofnąć w czasie to zdecydowałbyś się na nagrywanie poza granicami Belgii już wcześniej?
Na pewno, teraz się cieszę, że w końcu w ogóle to zrobiliśmy. Jesteśmy teraz bardziej doświadczeni jeżeli chodzi o pisanie muzyki, aranżowanie, produkcję brzmienia. Wiemy jak najlepiej przygotować się przed wejściem do studia. Nauka tego wszystkiego nie przyszła nam łatwo. Lepiej jednak według mnie pracować na początku w mniej profesjonalnym miejscu i zobaczyć jak przebiega cały proces żeby potem dotrzeć dokładnie do tego co masz w głowie. Muszę powiedzieć, że naprawdę cieszy mnie, że teraz wszystko poszło tak jak naprawdę tego chcieliśmy.
Wystartowaliście z Suhrim pod koniec lat 80-tych - co najbardziej zmieniło się w procesie pisania nowego materiału? Wasze źródła inspiracji, intencje, możliwości?
Po pierwsze - na pewno jesteśmy starsi. To widać w muzyce i tekstach i naszych umiejętnościach. Jak już mówiłem wcześniej - wszystko to dzieje się bardziej naturalnie, bez większych problemów. Patrzymy na pewne sprawy z innej perspektywy - co jest myślę normalne. Jeżeli chodzi o inspiracje to wciąż ich nie brakuje. Spójrz tylko na wiadomości - zawsze będzie o czym pisać, zawsze będą istniały rzeczy, które Cię wkurzają, takie które Cie inspirują i które dają Ci dodatkowy zastrzyk adrenaliny do pisania kawałków. Dopóki trwają wojny, dopóki istnieje na tym świecie nieszczęście i ludzka głupota, dopóty źródło dobrych kawałków Suhrim nigdy nie wyschnie.
W 1995 nagraliście kawałek 'Lord Of Dreams' na składankę "Sometimes Death Is Better wydaną przez Shiver records. Dzisiaj, dekadę później, wydajecie ten sam utwór, nagrany ponownie, przez tą samą wytwórnię. Czy kawałki 'Lord Of Dreams' i 'Cold Steel Love Affair' (z demo "Life Sucks and Then You Die" z 1999 roku) stały się swego rodzaju klasyką czy też ulubionymi dla Waszych fanów przez te wszystkie lata?
W pewnym sensie tak. Uważamy, że to dobre kawałki, niezależnie od tego jak są stare. Są po prostu ponadczasowe. Mogły być równie dobrze napisane 12 czy 8 lat temu, ale wciąż kopią w dupę. Nigdy nie nagraliśmy tych kawałków z żywym bębniarzem, więc pomyśleliśmy, że byłoby fajnie nagrać je znów z Kevinem i ponownie grać je na koncertach. 'Lord Of Dreams' graliśmy z resztą od jakiegoś czasu na żywo i nie widzieliśmy przeszkód, aby znów nagrać ten kawałek. Pokazują one także jak zmieniał się zespół w trzech różnych okresach swojej działalności. Oba kawałki pasują też świetnie do reszty nowej płyty.
W ostatnich latach nastąpił prawdziwy boom na death metal starej szkoły, czego dowodem są takie zespoły jak Bloodbath, Chaosbreed, Death Breath, Murder Squad, Souldevourer itp. Jaki miało to wpływ na Suhrim - czy więcej osób zainteresowało się teraz także Wami?
Nie wiem, czy wzrost ilości naszych fanów związany jest z powrotem old school death metalu do łask. Zauważamy tylko, że powiększyła się nasza publiczność wśród której jest wiele młodych dzieciaków. Wydają się być fanatykami starych nagrań. Miło jest widzieć, że scena wciąż żyje i ma się dobrze. Wygląda na to, że ludzie wreszcie do nas dotarli. Nie narzekam oczywiście na przeszłość bo zawsze mieliśmy silną bazę fanów od początku Suhrim.
Istniejecie już od prawie dwóch dekad i wciąż większość koncertów gracie w małych klubach na niezbyt głośnych imprezach z raczej mało znanymi zespołami. Nie jest to dla Was jeszcze frustrujące? Po tylu latach wykopaliście wszystkie drzwi i utwardziliście drogę dla wszystkich tych zespołów, które Was dzisiaj supportują.
Nie, absolutnie nie. Odkrywanie nowych młodych zespołów, jest dla nas wciąż zajebistą sprawą, a wielkość imprez na których gramy nie ma dla nas znaczenia. Jeżeli tylko publika się bawi i my mamy przyjemność z gry tgo nieważne jest czy grasz dla 25 osób stłoczonych w małym klubie jak sardynki czy na festiwalu, gdzie szaleje 1000 osób. Chodzi tylko o zabawę i jeżeli nie bawisz się dobrze na małej scenie to nie będziesz miał także przyjemności z grania na dużej. W takim wypadku lepiej jest w ogóle dać sobie spokój i zająć się czymś innym.
W 2004 graliście trasę po Europie z portugalskim Sacred Sin. W 2005 pojechaliście na trasę z polskimi death/grindersami z Dead Infection a w 2006 mieliście ruszyć na koncerty z belgijskimi technicznymi death metalowcami z Prejudice - niestety ta trasa nie doszła do skutku. Chyba można zatem oczekiwać, że w tym roku również będziecie objeżdżać Europę z nowym albumem?
Jeżeli chodzi o koncertowanie, to niestety na tą chwilę musimy się pozbierać finansowo bo studio sporo nas kosztowało. Na trasie tak naprawdę nie zarabiasz żadnych pieniędzy. To najlepszy możliwy posósb na promocję, ale w tej chwili musimy zadbać o swoje zaplecze finansowe na cały rok i nie wpędzać się teraz w długi. Kochamy granie tras ale to kosztuje, i to sporo.
W 2005 graliście też w Algierii z lokalnymi herosami z Litham. Jak było? Jak oceniacie tamtejszą scenę, jeżeli taka w ogóle tam istnieje?
To było coś niesamowitego! Pierwszego dnia sprzedało się 150 biletów a na kolejnym koncercie na drugi dzień już szalało 850 osób. Jest tak trochę długowłosych kolesi, dziewczyn, dzieciaków i starych pryków, którzy chodzą na koncerty. Szacuje się, że jest ledwie 1500 metalowców w tym kraju, ale scena mimo to jest dosyć silna, fani są bardzo oddani, mają dużo zespołów, od hard rocka po death, black i grind. Mają totalnego świra na punkcie muzyki - im bardziej brutalna tym lepiej. Byliśmy pierwszym metalowym zespołem z Zachodu, który tam zagrał i było to zajebiste doświadczenie, które na długo zapamiętamy.
Zaskakujące jest dla mnie, że z większych imprez, do tej pory graliście jedynie na Conquer Festival w Polsce i na Steel Warriors Rebellion w Portugalii. Są jakieś plany żeby zagrać na takich imprezach jak Fuck the Commerce czy Obscene Extreme, które gromadzą masę fanów każdej odmiany death metalu?
Zawsze jesteśmy chętni do gry na tego typu festach. Problem tkwi w tym, że wcale nie jest tak łatwo trafić na listę kapel tam grających. Mam nadzieję, że nowy album otworzy przed nami niektóre drzwi. Zobaczymy co przyniesie przyszłość.
Kilka lat temu była mowa o tym, że możesz przestać grać na basie ze względu na poważną kontuzję pleców. Walczyłeś z tym przez parę lat. Teraz udało Ci się wreszcie przejść szczęśliwie rekonwalescencję. Jak teraz gra Ci się na scenie bez gitary basowej?
W zasadzie nie mam z tym problemów. Mam teraz większą swobodę ruchów niż wcześniej. Mogę lepiej kontaktować się z publiką i trzepać łbem w miejscach, w których wcześniej było to praktycznie niemożliwe. Była to dla mnie osobiście cięzka decyzja do podjęcia, ale jak najbardziej właściwa jeżeli tylko chcę chodzić i ruszać rękami do końca życia. Ten rodzaj urazu trzeba traktować bardzo poważnie, przeszedłem dwie operacje, musiałem zacząć myśleć o tym co jest dla mnie najważniejsze. Ostatecznie jestem szczęśliwy, że mimo wszystko wciąż mogę robić wokale i machać dynią.
Skoro już mówimy o zagranicznych koncertach - czy macie coś na tą chwilę potwierdzone? Czy wytwórnia postara się o właściwą promocję nowego albumu?
Jakiejś konkretnej trasy w tym roku nie zagramy. Będziemy grać poza granicami Belgii tylko jakieś pojedyncze sztuki. Wytwórnia w tym względzie wspiera nas całkiem solidnie. Dzięki ich pomocy zagramy w tym roku na Graspop Metal Meeting i koncert w Biebob. Jeżeli jest jakiś interesujący gig i ktoś zgłasza się do wytwórni z zapytaniem o zespoły to powiadamiają nas o tym. Pod tym względem spisują się dobrze według mnie.
Czego słuchacie, gdy jedziecie w trasę czy też w domu etc.? Są jakieś nowe kapele w podziemiu, które zwróciły ostatnio Twoją uwagę?
Słuchamy w zasadzie każdej możliwej muzyki i wielu zespołów - choć większość z tego to oczywiście metal. Nie znam aż tak wiele młodych kapel, ale uważam, że underground jest teraz silny jak nigdy! Fakt faktem, że tęsknię za starymi dobrymi czasami tape tradingu, ale teraz jest internet i można bez problemu znaleźć kupę nowych rzeczy. Jest teraz naprawdę wiele obiecujących talentów.
Co w ogóle trzyma Cię wciąż przy muzyce?
Miłość do niej i radość z tego co robię. Nie widzę zatem żadnego powodu dla którego miałbym to rzucić.
Ok - dzięki za wywiad. Ostatnia kwestia należy do Ciebie.
Dzięki za ten wywiad i za wsparcie! Dzięki wszystkim, którzy zechcieli to przeczytać i którzy wspierają nas na koncertach.
Booking: johan.suhrim@telenet.be
Site: www.suhrim.be