Zaloguj się na forum
×

Premiera



  • Six Feet Under

    Wywiad przeprowadził Bartosz Donarski

    Choć obecnie Chris Barnes wygląda bardziej jak Rumcajs w dredach niż death metalowy guru, to nie mógłbym zdeprecjonować jego osobistego wkładu w szerzenie muzycznej zarazy 'made in USA', znanej też od kilkunastu lat jako Metal Śmierci. 6. sierpnia na rynku pojawiła się nowa płyta tego florydzkiego kwartetu dosadnie zatytułowana "True Carnage". I co? Ano to, iż mino niepokojących wcześniejszych (i prawdziwych) wieści, że album ten miksował jakiś gość odpowiedzialny m.in. za brzmienie takich 'kultowców' jak Powerman 5000 lub System Of A Dawn, że rapowankę odstawia tam w jednym kawałku 'grinder' Ice-T, to tak naprawdę SFU nagrali płytę bardzo podziemną, rzekłbym nawet nad wyraz prostą. I w tym jest ich niezaprzeczalna siła. "True Carnage" jest nieskomplikowana, ciężka, bezpośrednia i rzeczywiście 'prawdziwie rzeźnicka'. Feeling, a nie przeładowanie technicznością czyni tę muzykę zapierającą dech w piersiach. No i wokale Chrisa, jeszcze bardziej gore, jeszcze bardziej sick, jeszcze bardziej zdołowane! Koniec udowadniania kto tu jest najszybszy, a kto wykręcił najdłuższą solówkę. Po co. Dziś, jak i wcześniej SIX FEET UNDER gra tak, że trupy zaczynają chodzić! Przed wami to co do powiedzenia miał spiritus movens tej całej rebelii żywych trupów - Chris Barnes.
    Pozostało zaledwie kilka dni zanim ta dźwiękowa bomba właściwie zatytułowana "True Carnage" w końcu eksploduje. Czy w związku z tym odczuwasz jakieś wewnętrzne napięcie, albo może jesteś nawet z lekka nerwowy? Choć może właściwie w ogóle cię to wali.

    Chris Barnes: "Trochę tak i trochę nie. Może jestem nieco nerwowy, a to ze względu na duże oczekiwania jakie narosły w przeszłości, czyli od jakiś sześciu miesięcy kiedy to nagrywaliśmy tę płytę. Jest wielu fanów którzy chcą wreszcie usłyszeć te nowe utwory. Czy się im to spodoba czy nie? Wiesz, raczej ważne jest aby ludziom podobało się to co zrobiłeś, to się dla mnie liczy. A inni, krytycy to tylko krytycy, z reguły starają się nieco ostudzić entuzjazm fanów. Ale tak, ogólnie mogę powiedzieć, że to iż ten album ukaże się lada dzień jest dla mnie w pewien sposób ekscytujące i bardzo się z tego cieszę. Przecież bardzo ciężko na to pracowaliśmy"

    Powróćmy na moment do czasów kiedy z zespołu odchodził Allen West. Nie uważasz, że był to konieczny punkt zwrotny w karierze Six Feet Under, z tego względu, że od tamtej chwili SFU stał się tak naprawdę SFU, bez tych wszystkich obituraopodobnych brzmień?

    "Taaaaa, zdecydowanie był to punkt zwrotny. Ostatnie dwa albumy to dobitnie potwierdzają. "Maximum Violence" to był już całkiem inny materiał. Wtedy od dłuższego czasu namawiałem Allena żeby coś zmienić, niestety nie był ku temu skłonny, i dlatego musiałem wymienić go na kogoś z innym podejściem, po to aby w końcu osiągnąć to co chciałem. Na pewno była to najlepsza rzecz jaka mogła spotkać ten zespół. Porównując nowy album do poprzednich jest on zdecydowanie najbardziej w stylu SFU, wiesz, to całe prawie, że koncertowe brzmienie. Bardzo jesteśmy z tego zadowoleni."

    W takim razie kto jest teraz głównym twórcą waszej muzyki?

    "Z tym jest różnie. Ja piszę wszystkie teksty i wyznaczam odpowiedni kierunek reszcie. Zaś co do muzyki na nowym albumie to wszyscy trzymaliśmy się razem, choć najwięcej pomysłów mieli Terry i Steve. Codziennie się spotykali, pisali muzykę, czasami pracowali oddzielnie aby potem dopracować już wszystko w trójkę."

    Jak już zapewne wszyscy wiedzą Ice-T miał swój udział na "True Carnage", ale, że rapu nie słucham to spytam cię o moją ulubioną Karyn Crisis, która również pojawiała się na tym krążku w utworze "Sick and Twisted". Szkoda tylko, że go jeszcze nie słyszałem.

    "O! Dzięki, że mnie właśnie o to zapytałeś. Krayn... no tak, znamy się już kupę czasu, z układów przyjacielskich i biznesowych. Jestem miłośnikiem jej głosu od kiedy podpisali kontrakt z Metal Blade, lata temu. Zawsze byłem pod ogromnym wrażeniem jak ta kobieta podchodzi do agresji w muzyce. Wydaje mi się, że jej głos jaki i mój mają ze sobą wiele wspólnego, wiesz, ona jest jak gdyby żeńską wersją mnie (śmiech!). To brutalny, chory wokal! Ona śpiewa inaczej niż wszyscy inni. Pomyślałem sobie, ze można by zrobić coś razem, i okazał się, że w tej kwestii jesteśmy dla siebie stworzeni. Skontaktowałem się z nią i tak powstał ten kawałek. Karyn to naprawdę świetna kobita. Zapytałem ją jaki tekst by tu widziała, a ona na to, że gore jej jak najbardziej odpowiada. (śmiech). Napisałem pewną nadbudowę liryczną do tego utworu zostawiając sporo miejsca na jej pomysły. Przyjechała do studia i pracowało nam się naprawdę luzacko. Ona wie co chce i jest bardzo dziarską kobitką, jeśli chodzi o osobowość."

    A kto tak naprawdę słucha teraz SFU? Uważasz, że to audytorium powiększa się o ludzi nie związanych dotąd z muzyką stricte metalową?

    "Tak, jak najbardziej. Nie widzę nic prócz nowych ludzi, od chwili kiedy to opuściłem Cannibal Corpse. Na koncertach itd., ciągle nowe twarze, nowi fani, ludzi których wcześniej nigdy nie widziałem. Największa grupa ludzi to tacy, który od niedawna siedzą w metalu, usłyszeli o nas od znajomych, lub przeczytali coś w Internecie. Wiesz, ci fani czują nasz rytm. Cieszy mnie to, bo to co jest bardzo istotne w tym zespole to właśnie rytm w naszej muzyce. Myślę, że jesteśmy czymś w rodzaju wrót dla tych wszystkich, którzy niekoniecznie byliby w stanie przebić się przez sztampowy death metal. Może dzięki temu przekręcą się na agresywną podziemną muzykę."

    No właśnie, mówisz o rytmie i beatcie. O to chyba w SFU chodzi najbardziej? Wiesz, ta wasza nowa muza jest dla mnie bardzo bezpośrednia i czytelna. Coś jakby puls we wrzącym mózgu, działasz instynktownie.

    "Masz rację. Przez lat dużo o tym myślałem, o rytmie ludzkiego serca, o tym jak ludzie reagują podług tego nieustającego pulsu. Uderzenie perkusji i basu - bicie ludzkiego serca i puls. Sam nie wiem, jest w tych dźwiękach jakieś duchowe powiązanie, może jest to też coś na co reaguje twoje ciało, coś co wewnętrznie, nieświadomie i dobrowolnie odczuwasz. Starałem się dużo nad tym myśleć i zauważyłem jak ludzie reagują na te dźwięki w chwili gdy gramy na żywo. Na tej podstawie próbujemy coś stworzyć. Tak jak powiedziałeś, coś w tym jest."

    W sumie to chyba dobrze, że nie gracie muzyki, którą byliby w stanie zrozumieć tylko muzycy.

    "Takie zespoły jak np. Cannibal Corpse mocno zabrnęli w tę całą techniczność, starając się zadziwić muzyków. Nie wydaje mi się żeby to działało (śmiech!). Jak widzę jakąś kapele grającą z prędkością tysiąca mil na godzinę..., ok. to jest z pewnością coś co potrafią zrobić ludzie utalentowani, ale wiesz, w muzyce nie do końca chodzi o sam talent. Wiesz o co mi chodzi, w rock and rollu nigdy nie chodziło o jazz. Ludzie którzy chcą posłuchać jazzu lubią oglądać muzyków mówiąc: "Hej, to jest nieźle zakręcone gówno!". Z kolei ludzie którzy chcą się ruszać, wyzwolić z siebie agresję i doświadczyć czegoś innego niż w codziennym pieprzonym życiu chcą oglądać rock and roll! To nie jest muzyka techniczna. I to jest to co my chcemy robić. Chcę aby ludzie spuścili się ze smyczy, fizycznie jaki i mentalnie. To po prostu musi cię kręcić, i to właśnie robimy. Chyba nikomu na dobre nie wychodzi granie muzyki, z którą nie mogą identyfikować się fani. My gramy dla ludzi, którzy wymykają się spoza ram zwykłego życia."

    Ponoć cały czas wypluwasz swoje jaja ćwicząc głos. Z twoim doświadczenie wydawać się to może trochę dziwne, nie sądzisz?

    "Ha, wiesz z tym jest tak, że musisz dbać o swoje zdrowie, a co za tym idzie i o gardło. Szanuje swój głos i dlatego to robię. On musi być w dobrej formie. Głos i wokale zależne są w pewnym sensie od mięśni, i dlatego musisz być w stanie robić to na co cię stać. Musisz nad tym pracować i ćwiczyć, i to właśnie robię. To wszystko mi potem procentuje. Poprzez ciężką pracę poszerzam swoje możliwości. Może większość ludzi tego nie robi, ja dobrze się z tym czuję i dlatego cały czas ćwiczę."

    Powiedz, czy prawdą jest, że nie lubisz lub niedoceniasz tego w jaki sposób Europejczycy starają się wyrazić death metal?

    (śmiech) "Jest kilka dobrych zespołów, nie lubię tylko melodyjnego death metalu. Chodzi tu bardziej o moje osobiste upodobania. Nigdy nie lubiłem tych całych 'atmosferycznych' rzeczy. Przeszedłem całą death metalową edukację 'made in USA", bo my to wymyśliliśmy i stąd się ten styl wywodzi."

    Czy dotykasz jakiś osobistych tematów na "True Carnage"?

    "Oczywiście stary. Wszystko co do tej pory napisałem jest w jakimś stopniu związane z tym jak odczuwam różne rzeczy. Wszystko o czym piszę siedzi głęboko w mojej głowie i są to sprawy, o których dużo rozmyślam. To mnie mocno nakręca. Są to osobiste odczucia i własne przemyślenia na temat tego świata, który widzę."

    No tak, ale nie wydaje mi się, żebyś miał kiedykolwiek jakieś doświadczenia z np. zombies. Nie?

    "Nigdy nie miałem żadnych fizycznych doświadczeń z zombie czy truposzami, zapomnij stary. Ale miałem doświadczenia z tymi sprawami na bazie własnych przemyśleń dotyczących życia, śmierci i możliwościach nadnaturalnych objawień. W ten sposób czuje się blisko z zombies, z żywymi trupami, umarlakami czy czymkolwiek innym o czym my tutaj mówimy. W utworach czuje się z tym bardzo związany. Jeśli myślisz o czymś przez dłuższy czas starasz się to zrozumieć. Zrozumienie czegoś znaczy nauczenie się tego, nauczenie się czegoś to doświadczenie, a doświadczenie jest byciem częścią tego łańcucha."

    Zrobiliście też wideoklip do utworu "The Day the Dead Walked". Scenariusz tego teledysku to twój własny pomysł?

    "Hmmmm, tak, to mój pomysł. Choć jeśli chodzi o finalny rezultat to jest to efekt mojej współpracy z reżyserem. Nie chcieliśmy za bardzo komplikować, chodziło po prostu o ukazanie tego o czym mówi ten tekst. Zresztą ludzie i tak wszystko interpretują na swój własny sposób. To jest właśnie najbardziej ekscytujące jeśli chodzi o muzykę. Nie ma z góry ustalonych wyników tego co zrobiłeś. Całość wyszła wspaniale, cieszy mnie to szczególnie dlatego, że brałem w tym udział jako współtwórca."

    Myślisz, że jakaś stacja odważy się na wyemitowanie tego teledysku w jakiejkolwiek wersji?

    "Mam taką nadzieję! Choć wątpię. Może będzie to prezentowane w bardziej podziemnych programach, może też zrobią coś na kształt 'złagodzonej' wersji. Jednak moim celem przy robieniu tego wideo, takim zupełnie pierwotnym, było to, że cokolwiek to będzie to i tak nikt nie zechce tego prezentować (śmiech). Nigdy nie mieliśmy naszego wideo na MTV, nie ważne na ile obniżylibyśmy naszą agresję czy gore. Ale przy naszym postępie technologicznym, już prawie każdy w domu na CD-ROM i może sam zapoznać się z wizualną interpretacją naszej muzyki. I dlatego chodziło tu przede wszystkim o pokazanie porządnej dawki gore w interpretacji Chrisa Barnesa."

    Wracając do muzyki z "True Carnage". Nie wydaje ci się, że ten album jest bardziej undergroundowy? Powiedziałbym nawet, bardziej dosadny. Zgodzisz się z takim postawieniem sprawy?

    "Atmosferę tego albumu zbudowaliśmy na trasach. Ze Stevem jesteśmy już razem trzy lata. To cięższe brzmienie uwarunkowane jest kilkoma sprawami. Świadomie chciałem aby ta płyta była cięższa, od dawna pragnąłem aby ten zespól poszedł właśnie w takim kierunku. Innym powodem jest to, że na tym albumie obniżyliśmy strojenie do E, co z kolei wymusiło na mnie pewne zmiany w wokalach. To wszystko wiele dodało tej płycie, na pewno jest to cięższe."

    Czy definitywnie zaniechałeś już czystych wokali jakie okazjonalnie mogliśmy usłyszeć na albumie "Warpath"?

    (śmiech) "Wiesz to wszystko zależy od danej chwili. Wtedy akurat miałem ochotę na coś takiego w jednym kawałku, zresztą powtarzałem to już z tysiąc razy. Do każdego utworu podchodzę odmiennie, linie wokalne muszą pasować do muzyki. Podążam za muzyką i staram się dopasować do dźwięków. Te czyste wokale na "Warpath" to była sprawa jednorazowa i zrobiona po wielu latach. Tamten album mógłby być może bardziej dopracowany, ale jednak nadal bardzo go lubię."

    Jaka jest twoja definicja typowego metalowego pozera?

    "Definicja pozera?"

    No. Wiesz, ciągle ktoś mówi: "ten jest pozerem, tamten jest pozerem" etc. W takim razie kto to dla ciebie jest?

    "To każdy kto robi coś na co tak naprawdę nie ma ochoty. Każda osoba która podąża za kimś drugim jest pozerem. Uważam, że 90 procent ludzi w death metalu to pozerzy. Mogę mieć problemy mówiąc o tym tobie, ale gdybym tego nie powiedział byłbym pozerem. Porzeczy to ludzi bojący się wyrazić samych siebie. Uwierz mi, spotkałem takich wielu. Są zespoły, które na koncertach trzymają się z dale od tłumów kiedy inna grupa gra na scenie. Nie potrafią pojąć pełnego znaczenia tej muzyki. Dla mnich dzieciaki są daleko w otchłani, a oni sami nie wiedzą co się tam dzieje i o co w ogóle tutaj chodzi. To ludzie, którzy nie potrafią wejść w to całościowo."

    A Polskę ty znasz? Coś tam pewnie wiesz, to może przyjedziecie, co?

    "O! Bardzo chciałbym tam wrócić. Mam nadzieję, ze zagramy u was tak szybko ja ten album ujrzy światło dzienne."

    Są jakieś szanse na wspólną trasę z Cannibal Corpse?

    (po dłuższej chwili) "Nie miałbym nic przeciwko temu. Ludzie pragną tego od lat, jestem tego pewien. Mogłaby być niezła zabawa i nie miałbym co do tego żadnych obiekcji."

    Kiedy SFU stało się dochodową instytucją? Nie podejrzewam żebyś na tym etapie musiał robić cokolwiek innego poza zajmowaniem się sprawami zespołu.

    "Stary, ja nie czuje żebyśmy już osiągnęli sukces. Nigdy nie czuję się do końca spełniony. Jeszcze nie wiem co to takiego. Wiem za to, że przez ostatnie dwanaście lat wiele mnie to wszystko kosztowało. Rąbałem na normalnym etacie przez lata, brudziłem sobie łapy każdym gównem, z którego mogły być jakieś pieniądze. Dlatego teraz czuje się bardzo szczęśliwy. Cały czas staramy się ugruntować naszą pozycję, pozostali muzyce nadal pracują. Ale mamy nadzieję, że się to zmieni i grono fanów death metalu znacznie się poszerzy, przybliży im co tu się tak naprawdę dzieje i skłoni do wyłączenia radia."

    Dziś mamy tu w naszym mieście koncert Napalm Death. Znasz ich osobiście?

    "Znam ich bardzo dobrze. Właściwie to w październiku pojawią się w Stanach aby zagrać z nami trasę. Jakbyś mógł ich ode mnie pozdrowić i powiedzieć, że wkrótce się spotkamy byłoby super."

    Ok., Ale powiedz czy ten zespół znaczy coś dla ciebie w sensie muzycznym?

    "Napalm Death? (śmiech!) Człowieku, bez nich nie byłoby grindu. To wynalazcy grindu. Wiesz, death metal jest też częścią tej sceny. Death metal powstał z powiązania pierdolonego hardcore'a, tradycyjnego metalu i grindu. To samo z black metalem, tym wczesnym black metalem. Napalm niezaprzeczalnie ma w tym swój udział, są przecież na scenie od tylu lat."