Severe Torture
Wywiad przeprowadził Wouter Roemers
Etykietka europejskiej odpowiedzi na Cannibal Corpse jest dla Severe Torture nie do uniknięcia. Holendrzy w ciągu ostatniej dekady zebrali na całym świecie rzeszę wiernych fanów. Nie było zatem żadną niespodzianką dla nikogo, gdy po dwóch świetnych albumach i ze świetną reputacją koncertową, potwierdzoną wieloma długimi trasami w Stanach i Europie, zespołem zainteresowała się Earache. Na swoim trzecim albumie Severe Torture wreszcie dostali takie brzmienie na jakie zasłużyli i rezultatem tego jest ich zdecydowanie najbrutalniejszy i najdojrzalszy album. Teraz, kiedy "Fall Of the Despised" jest już na rynku udało nam się namówić na wywiad drugiego gitarzystę Marvin'a Vriesde, który jest także aktywny w Dew-Scented i Blo Torch.
Dzięki, że znalazłeś dla nas chwilę czasu. Jak się mają sprawy z Severe Torture na ten moment?
W tej chwili wszystko idzie całkiem nieźle. Nowy album zbiera pozytywne recenzje i my sami mamy bzika na punkcie tego materiału.
Trzy lata minęły od wydania Waszego ostatniego studyjnego albumu. Po tym gdy wyszedł "Misanthropic carnage" pojechaliście na trasę z Cannibal Corpse, ale po tym wszystko zdawało się staczać po równi pochyłej. Możesz nam przybliżyć co działo się w tym okresie?
Wiele zespołów kończyło swoja współpracę z Karmageddon Media, albo negocjując wcześniejsze zerwanie kontraktu albo wypełniając go wydawaniem reedycji swoich starych płyt albo płytami koncertowymi. Nie pomogła i nawet zmiana nazwy - wytwórnia wciąż miała złą opinię w prasie. Z jakich powodów wy zdecydowaliście się zakończyć z nimi współpracę?
Nie chcę za bardzo tego roztrząsać, ale mogę powiedzieć, iż nasze oczekiwania w stosunku do przyszłości Severe Torture wyglądały już nieco inaczej niż na początku 2004. Aby móc kontynuować nasz rozwój musieliśmy zerwać z przeszłością. Mieliśmy szczęście, że nasi dobrzy znajomi z Exmortem nagrywali na Fee Metal Festival w Aarhus koncertowe DVD, w tym samym czasie gdy my tam graliśmy i pożyczyli nam sprzęt i studio Tue Madsen na nagrania.
Na tej koncertówce publika jest ledwo słyszalna. Nie wydaje Ci się, że coś poszło nie tak z nagraniami?
No cóż, całe to nagranie to było w ogóle szczęśliwe zrządzenie losu. Dopiero gdy posłuchaliśmy nagrań pomyśleliśmy, że byłoby fajnie to wydać. Zauważyliśmy rzecz jasna brak odgłosów publiki, ale nie chcieliśmy w tych miejscach dodawać jakichś sztucznych odgłosów tłumu z koncertu na przykłąd Judas Priest albo czegokolwiek innego ha ha! Nie było po prostu żadnych mikrofonów zbierających odgłosy publiczności - tylko to co na scenie, zdecydowaliśmy się więc tak to właśnie zachować.
Jak rozumiem, priorytetem po podpisaniu nowego kontraktu było napisanie nowego albumu. Jak widzi Ci się wogóle współpraca z Earache?
Tak naprawdę to większość materiału na nową płytę mieliśmy gotową zanim zaczęły się jakiekolwiek konkretne rozmowy z Earache. Earache wyrażali już z resztą swoje zainteresowanie Severe Torture w okresie "Misanthropic Carnage". Gdy rozstaliśmy się z Karmageddon Media to przejście do Earache było w sumie naturalnym krokiem naprzód.
“Fall Of the Despised" w wielu kwestiach jest bardzo różny od Waszych wcześniejszych dwóch płyt. Podczas gdy tamte były bardzo bezpośrednie to nowy album jest zaskakująco progresywny i nawet thrashowy w aranżacjach. Jest tu masa kawałków w średnich tempach, wiele innych wspartych jest znakomitą grą gitary prowadzącej. Po dwóch takich amych albumach przyszedł wreszcie czas na zmianę? Mam wrażenie, że na żywo ten album wypada chyba jeszcze lepiej?
Świetnie, że to zauważyłeś. Gdy dołączyłem do zespołu w 2003 to w zasadzie zespół znajdował się na rozdrożu - z jednej strony mogliśmy nagrać po prostu kolejny album, ale mogliśmy też nagrać nasz najlepszy album w karierze. Mieliśmy poważną burzę mózgów na temat tego jak ma wyglądać trzeci album. Skupiliśmy się na aranżacjach utworów, zróżnicowaniu temp, dynamice i na generalnie bardziej naturalnym feelingu. To w pewnym momencie dało nam nowe, świeże spojrzenie na to co robimy, zdaliśmy sobie sprawę z większych możliwości jakie daje nam druga gitara - więcej głębi i przestrzeni. Spędziliśmy naprawdę sporo czasu nad poszerzaniem swoich horyzontów, dużo rozmawialiśmy generalnie o muzyce jako takiej i ponownie odkrywaliśmy sami przed sobą co tak naprawdę lubimy i kochamy w graniu metalu. Wszystkie te elementy ułożyły się jakoś same razem do kupy. Dlatego właśnie granie tych kawałków na żywo to absolutne zabójstwo. Ogólny klimat na scenie podczas ich grania jest po prostu niesamowity. Chyba nigdy nie mieliśmy takiej ochoty na granie na żywo.
Nagrania zrobiliście w Excess Studios w Rotterdamie. Wcześniejsze albumy nagrywaliście we Franky's Recording Kitchen. Jak to się stało, że tym razem było to Excess?
W studio Excess robiliśmy miksy "Bloodletting" i wtedy właśnie zakiełkowała w nas myśl, aby nagrywać tam nowy album. Mają świetne wnętrza i doskonałą reputację wśród metalowych zespołów. Ja sam nigdy nie byłem we Franky's Recording Kitchen więc nie mam właściwie porównania, ale jedno co mogę powiedzieć to to, że sesja w Excess to było coś o czym mogłem napisać do domu mamie!
Nastąpiły również zmiany w okładce. Nie rysował jej już Joey Maloney, jak to wcześniej bywało. Czy to część zmian jakie nastąpiły w zespole, czy po prostu byliście już znudzeni tandetnymi obrazkami gore
Tak naprawdę to pierwotny projekt okładki wykonał ponownie Joey i był on naprawdę bardzo brutalny. Musieliśmy jednak wziąć pod uwagę takie rzeczy jak dystrybucję, możliwe problemy z cenzurą i tym podobne rzeczy. Zdaliśmy sobie sprawę, że mogłoby to utrudnić wrzucenie płyty na półki sklepowe i jednocześnie dla części odbiorców oznaczałoby to utrudnione dotarcie do tego materiału. Zdecydowaliśmy się zatem na bardziej mroczny i klimatyczny artwork, który jednak doskonale współgra z atmosferą całej płyty. Ażeby zadowolić miłośników gore, użyjemy oryginalnego projektu okładki na jednej z nowych koszulek.
Dennis Schreurs zróżnicował także swój styl śpiewania. Z prawdziwą przyjemnością słucha się jego pestilence'owego charkotu. Bardzo dobrze kontrastuje on z jego zwyczajowymi growlami.
Jasne. Dennis udowodnił, że w jego gardle tkwi jeszcze wiele nieodkrytych możliwości. Otworzyliśmy szerzej oczy na tą kwestię, gdy nagrywaliśmy właśnie cover Pestilence na "Bloodletting". Wszystko wyszło dosyć naturalnie - Dennis po prostu poczuł się w takim stylu bardzo dobrze i zaczął go używać.
“Feasting On Blood" było wspierane promocyjnym video do 'Butchery Of the Soul' wyprodukowanym przez Low Life Media - jak będzie to wyglądało w przypadku nowego albumu?
Mamy już ukończone video do 'Decree Of Darkness'. Jest bardzo krwawe, prawie jak filmy z rodzaju "snuff movies" (filmy w których sceny gwałtu, poniżenia i śmierci odbywają się naprawdę - przyp. red.). Nie trafi zatem na szczyt popowych list video, ale jest naprawdę dobre. Zrobił je naszych dobrych kumpli z Alpha Box. Zrobimy też jeszcze video z Low Life Media - przypuszczalnie już w styczniu. Nie będzie ono już tak brutalne, ale szczególnie na rynek amerykański potrzebujemy video, które mogłoby być pokazywane w telewizji.
Już od czasów debiutu zespół chciał mieć w swoim składzie drugiego gitarzystę. Stało się to wreszcie faktem przy trzecim albumie. Jak to się stało Marvin, że trafiłeś do składu?
Dew Scented grało na trasie z Cannibal Corpse, na której grali też Severe Torture. Byliśmy wciąż w jakimś kontakcie. Leif, wokalista Dew Scented powiedział chłopakom z Severe Torture, że potrzebują drugiego gitarzysty i żeby pogadali ze mną. On też namawiał mnie do tego, twierdząc że świetnie byśmy się ze sobą rozumieli. I miał rację hahaha. Jak na rzie jest zajebiście a przecież dopiero zaczęliśmy!
Skoro już mówimy o koncertach - macie już nagrany udział w jakichś imprezach?
Nie mogę jeszcze nic potwierdzić, ale są już jakieś plany na trasę w przyszłym roku więc sprawdzajcie regularnie naszą stronę w poszukiwaniu dat. Poza tym mamy zamiar zagrać m.in. na festiwalach Kaltenbach Open Air i na Party San Open Air. Więcej koncertów wciąż w przygotowaniu!
W sekcji z Waszym merchandisingiem można znaleźć zdjęcia lokalnej holenderskiej modelki Georginy Verbaan, która prezentuje Wasze koszulki dla dziewczyn. Grupa docelowa Verbaan to raczej inna publika niż Wasi fani - jak udało Wam się zwerbować ją na Wasze potrzeby?
Hahaha, to naprawdę śmieszna historia. Dowiedziała się o nas od pewnego przyjaciela Setha, który pracował z nią przy jakimś filmie. Zauroczyły ją chyba takie mroczne aspekty życia i sam zespół. Wysłaliśmy jej trochę naszych gadżetów i następną rzeczą jaką dostaliśmy to były jej zdjęcia w tych koszulkach i robiącą do nas ręką 'koziołka'! Nie robiła absolutie żadnych problemów z użyciem tych zdjęć do promocji naszych rzeczy. Ale naprawdę kurewsko zabawne było oglądanie reakcji innych na te zdjęcia, hahaha!
Dzięki za Twój czas. Ostatnie słowo należy do Ciebie. Cheers!
Nie ma problemu, dzięki za ten wywiad i oczekujcie nas na trasie. Wspierajcie death metal!
www.severetorture.com