Behemoth
Wywiad przeprowadził Michał Badura
Behemoth uosabia dla mnie twierdzenie, iż gdzie dwóch Polaków tam trzy zdania. Chyba żaden metalowy zespół z Polszy nie wywołuje równie skrajnych emocji. Jedni ich kochają, drudzy nienawidzą, a trzeci oględnie mówiąc maja w miejscu, w którym plecy tracą swą szlachetną nazwę. Gadają i mają gadać, bo czy nie reklama jest "dźwignią" handlu? W przeciwieństwie do swoich oponentów Adam Darski pojął to już dawno i bynajmniej na tym nie stracił...
Nie wydaje ci się, że czasem, że wywiad to taki swoisty striptiz? Przynajmniej w założeniu otwierasz się przed nieznaną ci osobą dla uzyskania własnych celów, konkretnie promowania zespołu.
Gdybym się miał nad tym zastanawiać to bym musiał przestać grać. W muzykę, którą robię jest wpisany już niejako na dzień dobry swoisty ekshibicjonizm. Teksty, dźwięki, muza, to jest swoiste uzewnętrznienie. Poza tym, kto powiedział, że mówię prawdę, że jestem szczery? Na tej zasadzie to może być jedna wielka mistyfikacja. Rozumiesz, o co chodzi?
Powiedzmy, że tak...
Mogę być świadkiem jehowym, czy katolikiem i po prostu świetnie udawać. Mogę korzystać z tego, że ludzie są naiwni i wierzą we wszystko, co im się mówi. Kto wie? Przecież nie jesteś w stanie tego sprawdzić.
Nigdy nie mów nigdy. Kobiety lekkich obyczajów mają swoje powody by sprzedawać swoje wdzięki. Jednak, czemu obnaża się Adam Darski?
Potrzeba? Chęć robienia pewnych rzeczy tak, a nie inaczej. Gdybym chciał byłbym bardzo konkretny w wywiadach, wręcz wybiórczy. Uważam, że skoro jestem szczery w muzie, bo zakładam, że jestem szczery, choć ty oczywiście tak do końca tego nie wiesz, to jestem też szczery z ludźmi. Mówię różne rzeczy, ale oczywiście nie powiem wszystkiego.
To może tyle tytułem wstępu. Cóż, może i nie był to najmilszy początek, ale Umberto Eco powiedział, że pierwsze sto stron książki ma być dla czytelnika wysiłkiem, a reszta przyjemnością. Czas na nagrodę. Zdajesz sobie sprawę z tego, że właśnie ukazała się najlepsza płyta Behemoth?
Zdaję sobie sprawę z tego, że za każdym razem nagrywamy najlepszą płytę. Lubię w ten sposób myśleć i chciałbym w ten sposób myśleć, bo wiem ile pracy inwestujemy w każdy kolejny projekt. Miło usłyszeć to, że ludzie doceniają każdy kolejny projekt.
Wiele osób w was wierzy i ma nadzieję, że w Polsce będzie kolejny zespół, który znany będzie na całym świecie fanom ciężkiego łomotu. Nie obawiasz się tego, że wam się nie uda?
Już nam się udało! Już na tym etapie wygraliśmy. Podałem ten przykład już wcześniej. Otylia Jędrzejczak jest najlepsza, ale jak popłynie pięć sekund szybciej będzie jeszcze lepsza. Już jest bardzo dobra. Już jest zadowolona z siebie, ale oczywiście zakłada, że będzie ćwiczyć dalej i może jej się uda pobić to, co osiągnęła do teraz. Jednak już teraz jest mistrzynią. Mam czyste sumienie, ponieważ nagrałem album, który jest szczytem moich możliwości. Teraz mogę jedynie rozłożyć ręce i powiedzieć macie wszystko. Oceniajcie, kupujcie lub nie.
W "Demigod" podoba mi się swoisty konsensus, jaki udało wam się uzyskać między tą progresywną, poszukującą stroną Behemoth, a diabelstwem, które przecież w metalu być musi...
Miło, że to zauważyłeś. Taki był mój cel. Nie chciałem popadać w banał, robić rzeczy prymitywnych, prostych, które może zagrać każdy. Takich, które najczęściej stanowią o brutalności. Z drugiej strony być cały czas złożony, progresywnym, dojrzałym. Dojrzałość to nie jest bynajmniej efekciarstwo, popisywanie się umiejętnościami. Dojrzałość to mogą być dwa akordy, po których czuję tak to jest to. Dobry numer, to jest to.
Gościnny udział Karl’a Sanders’a z Nile, męski chór oraz mastering i miks robiony w Szwecji. To robi wrażenie. Łatwo było nad tym wszystkim zapanować?
Trzeba dodać męski chór eunuchów (śmiech). Nie łatwo było to wszystko kontrolować, ale z drugiej strony jak patrzę na taki Therion, który nagrywał płytę dziewięć miesięcy to myślę, kurde, że ci goście jeszcze nie zwariowali. Są ludzie, którzy robią znacznie większe rzeczy, więc nie ma, co robić z tego niewiadomo czego. Po prostu sesja, prawdziwa sesja. Jest to zwykły poziom europejski, więc nie wydaje mi się, że zrobiliśmy coś niezwykłego. A to, że polskie zespoły muszą nagrywać w Hertzu płyty w dwa tygodnie to już nie moja wina.
Jak przedstawia się tym razem koncept liryczny albumu? Podejrzewam, że i tym razem mało, kto będzie rozumiał to, czego dotykają wasze teksty?
Myślę, że już sam tytuł "Demigod" powinien mówić wiele. Jest on bardzo otwarty w interpretacji. Termin ten został wymyślony bodajże przez Platona, ale nie jestem tego pewien. "Demigod" to nie tylko tytuł płyty, to jest manifest, który ma w sobie moc. Mam wrażenie, że z tym słowem może się identyfikować wielu ludzi, ponieważ mówi ono o potencjale, który drzemie w każdym człowieku. Po drugie w swojej wymowie jest to tytuł bardzo bluźnierczy, ponieważ pół bóg nie jest do końca bogiem, ale nie jest też człowiekiem. Można powiedzieć, że rzuca wyzwanie bogu.
Chodzi ci o tytanów z biblijnego opisu dziej Ziemi?
Tak. W kilku fragmentach nawiązujemy do mitu Nephilimów, który mniej lub bardziej odzwierciedla to czym jest ta płyta. Powiedziałbym, że album ma wręcz starotestamentowy charakter. Czcionki są wzorowane na aramejskim, czyli języku Chrystusa. W tle język hebrajski, czyli bezpośrednie nawiązanie do biblii. Niektóre tytuły. Jest dużo motywów, które się już w naszej twórczości pojawiły, ale jest też dużo rzeczy, które się przeplatają i tak naprawdę nie definiują rzeczy, tylko stwarzają szersze pole manewru. Stare religie z nowymi religiami, współczesne myślenie ze starym myśleniem. Wszystko się miesza, wszystko jest ciekawsze, kolorowe. Behemoth zawsze taki był, a teraz jest po prostu bardziej światowy.
Patrzę na ciebie i widzę, że mówisz to z zaangażowaniem, ale ciekawi mnie ile razy już dzisiaj na tym "press tourze" wyklepałeś tą formułkę?
Akurat w tej chwili wymyśliłem parę nowych rzeczy (śmiech).
Przygotowując się do tej rozmowy czytałem masę wywiadów i słuchałem waszych nagrań. Mam wrażenie, że po nagraniu "Demigod" tak naprawdę to jesteście w bardzo nie komfortowej sytuacji. Możecie mocno poeksperymentować, ale znalazłem twoją wypowiedz, według której nie lubisz pierogów w muzyce, więc sądzę, że całkowicie eksperymentalnego materiału raczej nie nagracie. Obecny styl Behemoth jest już raczej optymalny i sądzę, że o progres może być bardzo trudno. W sumie zostaje wam jedynie szlifowanie brzmienia i próba uwypuklenia za każdym razem innych elementów. Pokazywanie tego samego niejako z innego konta?
A może teraz zaczniemy nagrywać płyty z dobrymi piosenkami? Zobaczymy jak będzie. Trudno jest mi to przewidzieć. To pytanie, które teraz mi zadałeś chodzi za mną po każdej płycie i po każdej płycie mamy dylemat. Wiesz, ludzie zastanawiają się: "co wy teraz zrobicie? Ta płyta jest taka fajna". Moja odpowiedź to, nagramy lepszą (śmiech)! Przynajmniej się postaramy. Od kilku lat jakoś nam się udaje.
No tak, ale sam chyba przyznasz, że w tak "zamkniętym" gatunku muzyki, jakim jest metal trudno, a wręcz nie możliwym jest stworzyć coś nowego?
Tu chodzi o to czy chcesz słuchać czegoś nowego czy nie. Zadajesz mi to pytanie, ale jak spojrzysz na taki Mötorhead, który nagrał kilkanaście płyt, a teraz nagrywa taką płytę jak absolutnie rewelacyjne "Inferno" to myślę może warto. Spójrz na Slayer, goście którzy byli od zawsze nagrywają tak genialną płytę jak "God Hates Us All". To jest dla mnie motywacja by dalej nagrywać. Nie muszą nagrywać kolejnego "Reign In Blood" skoro nagrywają taką płytę jak "God Hates Us All". Niech sobie będą takie zespoły jak np. Mastodon i one mogą odkrywać nowe rzeczy, my natomiast nie będziemy odkrywać nowych lądów. My tak łączymy dźwięki, tak mamy skonfigurować riffy, tak zaaranżować rzeczy by one brzmiały w naszym stylu.
Podałeś przykład Mötorhead, ale oni w swoim czasie byli oryginalni. Stworzyli swój styl. To jest fajne, ale spójrz, że młodzi ludzie. Ludzie w moim wieku, zapytani o to co u nich leci w domu częściej odpowiadają pierwsze płyty Sodom, niż np. będący na fali Dillinger Escape Plan czy Nyia. Co ja mówię, oni nawet takich kapel nie znają!
Wszystko według potrzeb i gustów.
A nie sądzisz jednak, że to wszystko jest zbyt hermetyczne?
Nie. To ma swoje plusy. Scena się uzupełnia. Metalowi nie grozi taka sytuacja, jaka stała się np. z grungem. Wtedy takich kapel było mnóstwo, a gdzie one są teraz? Metalowi przez tą hermetyczność taka sytuacja nie grozi. Slayer zawsze będzie na topie. Mötorhead zawsze będzie na topie. Jednej płyty sprzedadzą trochę więcej innej trochę mniej. Coś za coś. Metal nie ma szans na zaistnienie w mediach. Na to, aby go wywindować. Czasem zdarzają się jakieś wyjątki, ale to jest rzadkość. Ma stabilną pozycję i to jest dobre.
Na wizualny aspekt Behemoth jest położony duży nacisk. Nie chce cię zanudzać pytając o to, czemu tym razem występujesz w płaszczu czy spódnicy. Ciekawi mnie gdzie wykonaliście te zdjęcia. Konfesjonał i witraże wskazują na jakąś świątynie, ale jednak nie chce mi się wierzyć, że bez problemów zyskaliście zgodę na wykonanie tych zdjęć.
Zdjęcia powstały w świątyni, ale nie pytaliśmy się o zgodę.
Zrobiliście to na chama?!?
Nie. Mieliśmy wejście. Sesja trwała dwie godziny i mieliśmy tylko tyle czasu by zrobić to, co zrobiliśmy. Jestem zadowolony, moim zdaniem wyszło super.
Graal w jednym wywiadzie stwierdził, że powinieneś przygotować podręcznik mówiący o tym jak przygotować sesję zdjęciową zespołu. Wasze zdjęcia mają dużo symboliki. Ciekaw jestem jak wygląda proces powstawania zamysłu sesji zdjęciowej. Na czym się skupiasz? Co jest najważniejsze?
Po prostu używam swojej wyobraźni i wymyślam jak ma wyglądać zespół. Na "Demigod" jest dobrze. W 90% wypadków jest tak: muza dobra, zdjęcia z dupy, okładka z dupy. W innym wypadku, okładka dobra, zdjęcia i image z dupy. Jeżeli zdjęcia są dobre to muzyka jest chujowa, Behemoth okładki Behemoth ogóle nie ma. Nie ma konceptu, nie ma pełni, ja dbam o to by w Behemoth była ta pełnia. Tak samo jak widzisz piękną kobietę w parcianym worku po ziemniakach. No jak to? To nie pasuje! Piękna kobieta musi pięknie wyglądać.
Czyli chodzi o tą wielowymiarowość...
Dokładnie.
Wasz image jest intrygujący. Na pewno wielu muzyków czerpie pełnymi garściami z twojej kreacji scenicznej. Bardzo długo mówiło się o tym, że właśnie Orion w Vesanii jednak trochę przesadza z czerpaniem z ciebie wzoru.
Zobaczyłem, że się tak do mnie upodabnia, to powiedziałem no chodź może się czegoś nauczysz. Blisko masz do nas (śmiech). No i przyszedł i zobaczymy czy na trasie się czegoś nauczy.
Sądzisz, że się nauczy?
Nie wiem (śmiech). Jeszcze go nie widziałem live. Stoi, obok więc musiałbym cały czas na niego patrzeć (śmiech).
Często zdarza ci się sytuacja, że widzisz jakiś zespół i myślisz: "ej ja tak zapowiadam utwory! Ej ja znam tą gestykulację!"?
Nie. Raczej zdarza mi się oglądać jakiś koncert i myśleć: ej to trzeba tak zrobić, a to tamto trzeba zrobić tak jak tamci goście robią. W takim razie to chyba jednak ja się wzoruję...
Może to być moja nad interpretacja, ale mam wrażenie, że w Behemoth razem z wcześniejszym składem powstał taki wzorzec osobowości na obsadzenie. Havoc’a z Seth’em czy Novy’ego z Orion’em raczej więcej łączy niż dzieli...
Więcej łączy?!? Oni są kompletnie różni! Mam wrażenie, że tą są nowe archetypy. To zabrzmi poważnie, ale to są nowe wzorce. Chodzi o to, że jak masz to zdjęcie to masz na środku kolesia, który coś tam robi i w tle masz kolesi, którzy wyglądają bliźniaczo. Nie jest tak, że jeden nie ma ręki, drugiemu brakuje oka albo przednich zębów. Jeden jest garbaty, a drugi jest gruby. Nie! Wszystko jest podobne, widzisz zespół. To jest to, o czym ci mówiłem. Nie możemy sobie pozwolić na to, żeby zespół wyglądał jak jakaś zbieranina spod sklepu z piwem. Jeśli przychodzą ludzie to zespołu oczywiście, że patrzę na to jak wyglądają. Problemem nie jest znalezienie kolesia, który wymiata, ale chodzi o to, aby łączył w sobie różne cechy. Ważne jest też to, aby miał coś w głowie. Dużo rzeczy się na to składa.
W takim razie, jakie są wymogi mentalne by grać w Behemoth?
Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, bo zespół nie jest jakąś tam firmą, w której...
Dobra. W takim razie, jakich cech nie może mieć człowiek, który chce grać w Behemoth?
Nie może wyglądać jak ci, których już do tej pory sprawdzaliśmy, bo oni tak naprawdę byli miękkimi rurami. Widziałeś nasze DVD?
Nie miałem jeszcze okazji.
Jak zobaczysz w dodatkach materiał zza sceny, to od razu będziesz miał obraz tego jak bardzo odporny psychicznie musi być ktoś kto chce z nami grać (śmiech).
Nie tylko grasz muzykę, ale starasz się również o niej pisać. Czy jako redaktor Mystic Magazine chciałbyś zrobić wywiad z Adamem Darskim?
To zakrawa na jakąś schizofrenię (śmiech), choć kiedyś pewnie go zrobię tylko muszę się (śmiech)... Jak kiedyś dam mocno w kirę to postaram się zrobić. Nie wiem. Na szczęście nie muszę (śmiech).
Życie prawie każdego z nas to nie tylko praca, pasja, przyjaciele, ale też i rodzina. Jeśli można, jak twoi rodzice zapatrują się, na co robisz w Behemoth?
Nie bardzo ich to interesuje. Nie są świadomi wielu rzeczy. Choć np. mój ojciec wykonał maskę, którą mam na twarzy zareagowali czasie sesji zdjęciowej do "Demigod". Zareagowali wielu takich kwestiach mi pomaga, ale samo jego zainteresowanie zespołem nie jest duże. Nie mogę wymagać od prawie sześćdziesięcioletnich ludzi aby pamiętali np. jakie płyty wydałem.
Wielkie dzięki za rozmowę. Mam nadzieję, że zafundujecie nam jeszcze niejedną, co najmniej bardzo dobrą płytę...
Również dziękuję. Obiecuję, że się postaramy (śmiech).