Cianide
Wywiad przeprowadził Wouter Roemers
Powstały rok po wydaniu przez Death "Scream Bloody Gore" i wciąż oddani scenie Amerykańce z Cianide niezmiennie tworzą death metal wysokiej jakości. W '92 ukazał się, uznawany już za klasyk ich debiutancki album "The Dying Truth", ostatnią ich pozycją natomiast po splicie z Nun Slaughter z 2002 jest wydany w tym roku przez From Beyond productions (pododdzział Displeased) "Hell's Rebirth". Album ten oczywiście nie zawodzi i w związku z tym postanowiliśmy znaleźć trochę czasu, żeby pomęczyć pytaniami basistę i wokalistę Cianide Mike'a Perun'a."Hell's Rebirth" jest już dostepne od jakiegoś czasu. Jak opisałbyś reakcje międzynarodowej prasy na ten album?
Większość była pozytywna, przynajmniej te, które byłem w stanie zrozumieć, bo widziałem wiele w językach, których nijak nie dawało się przeczytać. Negatywne opinie pochodziły głównie od miłośników technicznego thrash albo power metalu - czyli ludzi, których zdanie niezbyt mnie obchodzi i/lub nigdy go nie podzielałem. Oprócz tego pojawiały się żałosne opinie, że wokale zostały nagrane za cicho - tak jakby nasz muzyka to było jakieś R&B albo coś w tym stylu. Poza opiniami tych paru ciołków, to zgadzam się ze wszystkim co czytałem. Z większości wynika generalnie, że udało nam się stworzyć najlepszy album w naszej karierze.
Moim ulubionym kawałkiem jest "Death Metal Maniac". Treść tego kawałka to odzwierciedlenie stylu życia i dlatego jest nam bliski i zrozumiały. Niezłym chwytem było wymienienie w tekście nazw wszystkich tych zespołów z nurtu. Kto wpadł na ten pomysł?
No wiesz, jak już nie wiesz co masz napisać w tekście to dlaczego nie wymienić swoich ulubionych bandów? Tytuł kawałka to oczywiste (przynajmniej dla nas) nawiązanie do kawałka Exciter "Heavy Metal Maniac". Wydaje mi się, że skończyliśmy już z metalowymi hymnami, ale kto wie...

Znowu kawałek "Wormfeast" to niewątpliwy ukłon w stronę twórczości Autopsy, Bolt Thrower i im podobnym. Czy to świadoma reakcja na wszystkie te dzisiejsze zespoły, które dążą głównie do osiągnięcia nieludzkich prędkości?
Zaczynaliśmy jako zespół, grający zdecydowanie wolniejszy i brudny death metal. Nie interesują mnie oczekiwania ludzi co do tego jakie prędkości osiągniemy na każdej naszej kolejnej płycie. Nigdy nie zrezygnujemy z death/doom metalowego charakteru naszej muzyki.
Możesz w paru słowach przybliżyć historię dotyczącą umieszczenia na "A Descend Into Hell" Waszego zdjęcia w stylu Venom?
To miała być parodia zdjęcia z "Welcome to Hell", ale tak naprawdę wcale nie miała być to fotka z przeznaczeniem na album. Po prostu jedna z wielu, które tego dnia cpyknęliśmy a potem okazała się po prostu zdecydowanie najlepsza. Kto powiedział, że z pijackiej popijawy nie może wyjść nigdy nic dobrego?
Splity z hiszpańskim death/grindowym Machetazo (Hell's Headbangers) i The Chasm są właśnie w trakcie realizacji, czy chyba nawet są już na ukończeniu. Czego możemy oczekiwać po tych dwóch wydawnictwach?
Split z Machetazo powinien być już dostępny w czasie gdy to czytasz. Zawiera on nasz jeden, zupełnie nowy kawałek zatytułowany "Black Earth" i dwa utwory Machetazo. Cała okładka ma być wycięta w okrąg i powinna wyglądać naprawdę zmyślnie. Split z The Chasm jest wciąż w trakcie (pijackich) ustaleń, ale chcemy żeby ukazał się on w formie 10''. Zamysł jest taki, żeby każdy zrobił po jednym coverze jakiegoś bandu z Chicago i do tego jakieś nowe kawałki. Sempiternal Productions wykłada kasę na wydanie tego splitu, ale realnie rzecz biorąc to ukaże się on dopiero na samym początku przyszłego roku.
Cianide to zespół z bogatą biografią i robiąca wrażenie dyskografią, ale mimo to nie jesteście dobrze znani szerokiej publiczności. Gdzie widzicie przyczynę? Może w coraz mniejszym zainteresowaniu death metalem starej szkoły?
Myślę, że w metalowym podziemiu mamy wyrobioną całkiem niezłą markę i głównie o to dbamy. Jakiś czas temu zdaliśmy sobie jasno sprawę, że nigdy nie będziemy jakimiś gwiazdami rocka ani nawet pupilami metalowych mediów. Robimy po prostu to co robimy. Może i byłoby to miłe, ale popularność naprawdę nie ma dla nas aż takiego znaczenia.
Praktycznie każdy Wasz album wydawała inna wytwórnia. Kwestia braku szczęścia, czy rzeczywiście tak ciężko jest promować zespół który w dupie ma wszelkie istniejące trendy
Wszystko to raczej było zbiegiem różnych okoliczności. Nasze dwa pierwsze wydawnictwa tak naprawdę wydała ta sama firma, która po prostu zmieniła nazwę. Nie jesteśmy jakimś szczególnie wymagającym zespołem. Zwrot kasy za nagrania, wysłanie nam naszych kopii - to wszystko czego oczekujemy, a o resztę niech już martwi się (lub powinna) wytwórnia. Chcielibyśmy współpracować stale z tylko jedną wytwórnią, ale najwyrażniej dla Merciless Records byliśmy zbyt wymagający.
"Hell's Rebirth" wydała From Beyond Productions. Kilka słów na temat tej współpracy?
Album miał się ukazać nakładem Mecriless, ale Volter strasznie z tym zwlekał, aż w końcu oznajmił nam, że nie chce czy też nie może go wydać. Wcześniej poinformowaliśmy na naszej stronie, że chcielibyśmy wydać wszystkie nasze dema na dysku i żeby kontaktowali się z nami wszyscy zainteresowani wydawcy. Dostaliśmy kilka ofert z których wybraliśmy From Beyond productions bowiem zaoferowali nam najlepsze warunki. Podczas gdy ustalaliśmy z nimi sprawy związane z tym wydawnictwem jak i z wydaniem winylowej wersji naszego studyjno/koncertowego "Dead and Rotting", sprawa nowego albumu pozostawała wciąż w zawieszeniu. W nagłym przypływie geniuszu doszliśmy do wniosku, że skoro FBP była zainteresowana wydaniem tych dwóch wydawnictw to może dadzą tez szansę nowemu albumowi. Dalej już wiadomo jak to się potoczyło.
Możesz podać nieco więcej szczegółów na temat wspomnianej reedycji demosów?
Mają się na tej płycie znaleźć wszystkie nasze "oficjalne" ngrania demo oaz kilka nagrań, które robiliśmy tylko sami dla siebie. Kilka wersji różnych kawałków tu i tam i dodatkowo, naprawdę totalny, nigdy nie publikowany nigdzie stuff. Zostanie to wytłoczone na podwójnym CD oraz w formie potrójnego winylu. Powinno być dostępne już na jesieni. Sam nie mogę się doczekać kiedy dostanę to w swoje ręce!
Jeden koncert rocznie - to Wasz modus operandi. Czy teraz, gdy nie ma żadnego finansowego kopniaka do grania ekstremalnego metalu w takim stylu, macie zamiar mimo wszystko grać bardziej regularnie czy wolicie pozostać w finansowej stabilizacji, którą daje robota na pełen etat?
Nie ma jakiegoś szczególnego powodu, dla którego zespół naszego formatu musiałby grać koncerty. Większośc bandów kocha granie na żywo i cieszy mnie to bardzo, ale nas jakoś do tego szczególnie nie ciągnie. Jeśli chodzi o granie koncertów to tych złych stron jest zawsze więcej niż tych dobrych. Mam zerową motywację do wyjazdów na jakikolwiek gig (mógłby się odbywać drzwi obok a i tak byłby to dla mnie jak gwóźdź w dupie), do taszczenia swojego sprzętu i montowania go w jakimś klubie, który kombinuje jak nie zapłacić nam ani grosza (ani nawet postawić darmowego browara w większości przypadków) i generalnie traktuje nas jak gówno. Wszystko to robione jest i tak dla ludzi, którzy prawdopodobnie już i tak nas lubią. Wątpię abyśmy zaczęli swoim graniem zdobywać jakieś nowe rzesze fanów. Ludzie mogą mówić, że jesteśmy po prostu leniwi i będą mieli 100% racji. W tym momencie mojego życia, moja kanapa i telewizor znaczą dla mnie więcej niż jakiś głupi gig. Mówiąc to, cieszę się mimo wszystko, że granie w zespole nie jest naszą rzeczywistą "pracą". Jeżeli ktoś naprawdę marzy, aby zobaczyć Cianide w naturalnych warunkach, niech kupi nam kilka browarów i wpadnie do nas na próbę. Zapewniam, że będzie to znacznie lepiej spędzony czas.
Kilka ostatnich lat przyniosło nam niepohamowany napływ (głównie all-star) zespołów grających old school death metal, zyskujących sobie bardzo szybko uznanie. Podczas gdy niektórzy z nich dostarczają po prostu dobrej jakości produkty, to sami prekursorzy takiego grania jak np. Wy wciąż nie zyskują należnego uznania za styl który współtworzyli. Zgodzisz się z tym?
Mimo, że istniejemy o wiele dłużej niż większośc z tych domniemanych "supegrup" to ciężko byłoby mi określić nas jako prekursorów - głównie ze względu na szacunek dla prawdziwych pionierów Death Metalu (nie ma sensu ich tutaj wymieniać bo wszyscy wiemy o kogo chodzi). Myślę jednak, że przyrównując nas do większości tych zespołów to jesteśmy jakimś totalnie opierdalającymi się reliktami przeszłości. Widziałem już tyle przereklamowanych zespołów pojawiających się i znikających niedługo potem. Mogę zagwarantowac Ci, że my wciąż będziemy aktywni podczas gdy "old school death metal" stanie się znów trendy na kolejne 5 minut gdy cały cykl znów zatoczy koło. Wszyscy nagle znudza się swoimi gejowskim industrial, jazz, operowym, disco bandami głoszącymi wkoło jaki to "old school" death metal jest cool. Jebać to. Ja zawsze będę się trzymał tego co lubię. Taki dziwny jestem.

Celtic Frost - zespół, który wywarł na Cianide dosyć duży wpływ jak mniemam - właśnie się reaktywował i jak donosza wieści pracują nad nowym materiałem. Jak widzi Ci się ich powrót?
Nie oczekuję, że nagrają "Morbid Tales part II", ale wciąz jestem ciekaw na tyle, że na pewno rzucę na to uchem. W najlepszym wypadku będzie to brzmiało pewnie jak "Vanity/Nemesis" co już mnie tak nie rajcuje. Nowy styl śpiewania Warrior'a w klimacie z "Elmer Fudd" nie podchodzi mi za bardzo. Mam wszystkie ich stare albumy i wciąż brzmią one dla mnie tak świeżo jak wtedy gdy słuchałem ich po raz pierwszy. Tego właśnie mi potrzeba. Jeżeli będzie to chociaż trochę kopało w dupę to będę pierwszy który powie - "Ehh, what's up doc?" żując w tym czasie marchewkę.
W ostatnich latach powstało wiele nowych technicznych zespołów. Takie zespoły jak Cephalic Carnage, Textures, Dillinger Escape Plan wpływają na gatunek dodając do swojego ekstremalnego grania partie jazz, fusion itp. Twoja opinia na ten temat? Ma to wg. Ciebie związek z utratą takich czynników jak atmosfera czy emocje, z którymi metal był zawsze silnie związany?
Nie ma na świecie gorszej rzeczy, która powoduje, że mam ochotę wyskoczyć przez okno jak uzycie w jednym ciągu słów "jazz" i "metal". Nie chcę być źle zrozumiany - nie zamierzam w tym momencie gnoić ludzi, którzy maja cokolwiek wspólnego z jazzem. Mam tu jednak na myśli bogatych, ładnych chłopaczków (którzy zawsze starają się jakoś siebie oszpecić - ekscentrycznymi bródkami i innym gównem), którzy czują, że muszą wynieść metal na wyższy "poziom" albo coś w tym stylu. Tak jakby Ci ubrani w basebolówki i krótkie szerokie portki i wytatuowani w tribale dupki kiedykolwiek wogóle siedzieli w metalu - od tego zacznijmy. Wracajcie do swojej alterna-gównianej, pretensjonalnej "wszystko jest cool gościu" rockowej sceny. Możecie wciskać kity kolesiom z Relapse, że jeszcze wczoraj siedzieliście w metalu. Ale nie wykiwacie żadnego prawdziwego pieprzonego metalowca - a Wasza muzyka jest po prostu denna.
Ale hej, co widzę? Tym zespołom poświęca miejsce i wychwala je każdy duży metalowy magazyn, który tylko weźmiesz do ręki, podczas gdy my ciągniemy się gdzieś w kompletnym zapomnieniu. Kiedy Ci wszyscy ludzie znajdują z resztą czas na słuchanie "innych gatunków muzycznych"? Widocznie nie pracują w żadnej prawdziwej robocie. Muszą być naprwdę bogaci, albo raczej ich rodzice. Tylko próżni, pretensjonalni i bogaci frajerzy uwielbiają trąbić o swoim "zróżnicowanych muzycznych gustach". Nienawidzę innych niż metal gatunków muzycznych.
Dzięki za ten wywiad! Ostatnie słowo należy do Ciebie
Chyba powiedziałem już dosyć. Dzieki za ten wywiad!
www.cianidemetal.com
tłum.: Olo