Zaloguj się na forum
×

Premiera



  • Sacriversum

    Wywiad przeprowadził Andrzej PapieżTo już po raz trzeci spotykamy się z sympatyczną ekipą Sacriversum na ramach Masterful. Sporo już to chłopaków kosztowało, he, he. W każdym razie powodów do rozmowy zawsze mamy kilka. Tym razem skłoniła nas do tego niedawna polska premiera drugiego długograja Sacriviersum "Beckettia". O tym i kilku innych przyziemnych sprawach rozmawiałem z leaderem zespołu, imć Mielczarkiem herbu Biała Koszula. Strzałeczka Remciu. Właśnie słucham sobie "The fourth crusade" Bolt throwera. Czy wg Ciebie można już powiedzieć, że Sacriversum jest takim samym dinozaurem metalu jak wspomniani Angole ?
    "No witka, witka... Taaaak, czwarta krucjata... Dobra płyta. Niezbyt atrakcyjna technicznie - ale ten klimat i ciężar, mniam! Nie wiem dokładnie, ile lat kończy w tym roku Bolt Thrower, chyba powstali wcześniej, niż my. Fakty są takie, że obydwa zespoły zaliczają się do tzw. średniej brygady, patrząc na to historycznie. My właśnie obchodzimy dziewięciolecie i też wyrastają nam już pierwsze siwe włosy, nie powiem gdzie, hehehe... Różnica jest taka, że Bolt Thrower osiągnął znacznie więcej niż my - ale widocznie musiało być właśnie tak."

    Udało się Wam wreszcie wydać na polski rynek "Beckettie". "Trochę" to trwało. Czy oprócz faktu, ze Wasza muzyka jest aktualnie nie na topie, były jeszcze jakieś powody takiego stanu rzeczy ?
    "Po prostu żaden polski wydawca nie był chętny do puszczenia "Beckettii" na polski rynek. O tym, że nasza muzyka jest, jak to określasz, nie na topie - wiemy od dawna. Można tylko zadawać pytanie o przyczynę tego zagadnienia. Albo jesteśmy towarem mało chodliwym, bo nie pasujemy do żadnej metalowej mody - albo też Sacriversum to słaba kapela i nikt nie chce zawracać sobie nią głowy. Nadzieja na zmianę tej koniunktury - a raczej braku powodzenia - podtrzymuje nas na duchu od dawna. Ciekaw jestem, czy jeszcze długo wytrzymamy, hehe..."

    Firma, która niemal zlitowała się nad Wami jest Empire records, w pewnym sensie pochodna działalności Maruisza Kmiołka. O ile mi się wydaje dawno temu pomógł on już Sacriversum. Czyżby historia zatoczyła koło ?
    "Zatoczyła na pewno, bo Mariusz Kmiołek był wydawcą naszej pierwszej demo - taśmy "Dreams Of Destiny", która jako czteroutworowy materiał znalazła się na rynku pod sztandarami Carnage Rec. Nie wiem tylko, czy określenie "zlitowała" jest tu trafne. Otóż Mariusza Kmiołka nikt nie stawiał pod ścianą i nie zmuszał do nabycia licencji "Beckettii". Zrobił to z własnej woli, świadomy skutków tej decyzji. Nas mogło jedynie cieszyć, że po okresie przestoju Empire Rec. wyraziła zainteresowanie tą płytą."

    "Beckettia" jak już sama nazwa wskazuje jest swego rodzaju trybutem dla Becketta, pewnego pisarza. Wydaje mi się, że podobnie jak ja, wielu czytelników nie ma o nim żadnego pojęcia. Kim wiec był ten człowiek i co takiego stworzył, że zatytułowaliście płytę niemal jego nazwiskiem ?
    "Hehe... Pieżu, nie wolno nam tak nisko oceniać maniax. Jestem spokojny o to, że wielu metalowców zna Becketta. Choćby dlatego, że jego spuścizna - choć trudna - ma bardzo metalowy klimat. Głównie dramaty, ale też nieliczne w tym dorobku powieści. Myśmy skoncentrowali się na twórczości dramatycznej. Warto sięgnąć po "Czekając na Godota" czy "Ostatnią taśmę Krappa", żeby przekonać się jak wielką pustkę i beznadzieję ludzkiego losu pokazywał Beckett (i to niby ma być ten metalowy klimat? - ap). To właśnie stało się inspiracją naszych tekstów. Również i fakt, że irlandzki noblista miał wykształcenie muzyczne, które potem przelewał na papier, pisząc sztuki zgodnie z klasycznymi regułami."

    Płyta ta ukazała się na zachodzie już dawno temu... Jaki był oddźwięk na jej zawartość tamtejszego rynku ? Jak porównałbyś ówczesna reakcje z tym, co spotkało "Beckettie" na naszym rodzinnym poletku ?
    "Ja nigdy do końca nie ufam wydawcom, ale z posiadanych informacji wiem, że odzew na "Soterię" był lepszy. Nie dziwi mnie taki efekt, bo "Soteria" była lżejsza i bardziej gotycka. W Niemczech sceny metalowa i gotycka bardziej przenikają się niż tu, w Polsce. Dzięki temu naszej poprzedniej płyty słuchali też goci, którym "Beckettia" chyba nie podoba się aż tak... Efekt sprzedawalności "Beckettii" zagranicą to ok. trzech tysięcy płyt. W Polsce? Nie wiem, bo takie dane od Empire będziemy mieli dopiero na jesień. Ale zarówno w kraju jak i poza nim, spotykamy się ze skrajnie różnymi recenzjami - od hurraoptymistycznych, po dołujące."

    Jeszcze przed polska premiera "Beckettia" słyszałem Wasze nowe numery, bodajże na koncercie w Warszawie. Wtedy wydały mi się baaardzo przebojowe. Trochę kłóci się to z Twoimi odczuciami jeśli chodzi o wrażenia niemieckich fanów takiego grania. Oni z kolei uznali jej następcę za mało "chwytliwa". Z czego to wynikło ?
    "No widzisz, ile ludzi, tyle zdań. Mnie się do dziś zdaje, że "Beckettia" to nie jest typowo przebojowy materiał. Dobra - jest zróżnicowany, może nierówny - ale większość kawałków ma raczej złożony charakter. Przez to płyta trudno wchodzi do głowy. My w ogóle nie zakładamy, że coś będzie przebojowe albo nie. Trudno przewidzieć, jak wyjdzie nam w całości nowy numer, a co dopiero płyta. Ważne jest jedno - gramy swoje, temu jesteśmy wierni."

    "A poprzednia płyta "Soteria" była niezłym hitem w Niemczech. Skąd w ogóle wzięła się ta nieporównywalna do krajowej popularność Sacriversum za zachodnia granicą ?
    "Właśnie chyba z racji tej sceny goth - metal. No, a poza tym Polacy są zakochani w ultra brutalnej muzyce. Owszem, nieźle przyjmowane są kapele takie, jak nasza. Tylko, że w każdy goth-metalowy band (Moonlight, Aion, Tower, wcześniej Sirrah, Artrosis...) ktoś tam zawsze wpakował kasę. Ja nie mówię, że to źle - przeciwnie, życzę im jak najlepiej. Tylko, że w nas nikt jeszcze takiej kasy nie wpakował. Sacriversum od lat jakoś tam tkwi w świadomości fanów, ale nasza siła przebicia "nad podziemiem" jest żadna. Poza tym, że nagrywamy płyty. To za mało, żeby stać się popularnym: przekonać ludzi do siebie na koncertach etc. Szkoda, że nie mieszkamy w Niemczech, haha! To oczywiście żart - nie gramy dla popularności. Gramy dla siebie i tych ludzi, którzy chcą nas słuchać. Oni nas zawsze znajdą i nigdy ich nie odtrącimy."

    Całkiem niedawno Wasz niemiecki wydawca pokusił się o wznowienie pierwszych dwóch demosów Sacriversum. Jak Serenades/Last episode udało się wyciągnąć od Barona, ówczesnego wydawcy tych nagrań, prawa do tych dźwięków?
    "Takie prawa już się przedawniły. Nie wiem dokładnie, jak to jest od strony formalnej - ale nic nie stało na przeszkodzie. Ja nie wiem, czy Baron Rec. jeszcze istnieje? Wątpię, mówiąc szczerze. Ale, a propos wznowienia... Ta płyta nie ukaże się w Polsce (przynajmniej na razie - raczej nikt nie wyraża takiej chęci), ale spora część nakładu będziemy rozprowadzali sami. Jeśli więc ktoś będzie chciał dostać ode mnie taką płytkę, niech pisze na adres e-mail: remo@eskalodz.pl"

    Przypuszczam, ze taki " Never give up", pochodzący z "Shadows of the golden fire", który jest notabene moim faworytem w twórczości Sacriversum (jesli chodzi o muzę i o tekst) fanom gotyckiego metalu, do których adresuje Wasze granie wydawca, raczej nie przypadnie im do gustu. Czy istnieje chociażby iskierka nadziei , ze Sacriversum nagra kiedyś podobny numer ?

    "No pewnie, nadzieja istnieje zawsze, przecież mówię! Hehe... Teraz intensywnie pracujemy nad nowymi rzeczami. Część z nich ma naprawdę niezły wykop, chociaż muszę powiedzieć, że wychodzą nam kompozycje raczej długie, złożone. Można się spodziewać raczej "kopiastych" fragmentów... Ale więcej nie zdradzę."

    Może jednak coś od Ciebie wyciągnę, hę ?

    "No mówię, więcej nie zdradzę. Hihi..."

    Wredniak! Skoro Ty jesteś taki niemiły, hihi to pogadajmy o innym członku Sacriversum , mianowicie Sunrise, który jakiś czas temu pogrywał w reaktywowanym Imperator. Z tego co sam mi mówił nowy materiał tego zespołu mocno zahacza o granie w stylu epickiego Bathory. Możesz mi ujawnić więcej szczegółów na ten temat ?

    "Z tego co wiem, to Imperator znów się rozpadł. W każdym razie Sunrise już tam nie gra. Próbowali coś tam wskrzeszać, rzeczywiście w takich trochę "batorowskich" klimatach. Nawet na koncert do Sztokholmu pojechali. Ale potem coś ucichło. Ponieważ ja nie utrzymuję kontaktów z pozostałymi muzykami tej kapeli - nic nie wiem o jej obecnej kondycji."

    Łódzkiej sceny ciąg dalszy. Maczałeś kiedyś palce w Pandemonium. Jak patrzysz teraz na aktualna łódzko - warszawska twarz tego zespołu fenomenu-legendy ?

    "To zamoczenie palców było lekkie, bardzo chwilowe. Ledwo dwa miesiące i chyba sześć koncertów. Nawet się do mnie na ostatniej płycie nie przyznali w biografii, hehe... A jak na to patrzę? Paul zawsze miał problem z dobraniem sobie ludzi. Po śmierci Żubra (R.I.P. ...) trwało to kilka lat, zanim ów dziwny twór Pandemonium/Domain mógł ponownie zaistnieć. Ale teraz dużo na rzecz tej kapeli pracuje Mitloff. On to dzieli z Hate, ale chyba bez problemów. O Domain ludzie wyrażają się teraz bardzo życzliwie. Zagrali trasę z Christ Agony, chyba dobrze przyjętą. Ale myślę, że to już nie to samo, co stare czasy... W ogóle jest dekoniunktura i zespoły, które się reaktywują, na pewno to odczuwają."

    b

    ""Boski" Tenebris istnieje, hehe, nawet czasem odbywa próby. Problem tkwi w... Szymonie, bo to jest trudny facet, który jednocześnie ciągnie tą kapelę. Nie mogą się jakoś zdecydować - z klawiszami czy bez, z jakim pałkerem i jaki styl muzyki. Ale z tego, co wiem od Maria (on cały czas gra z nami i jednocześnie w Tenebris) - to robią materiał w starym, techniczno/kosmicznym stylu. Też czekam na te numery."

    Pamiętasz jeszcze pierwsze edycje Vox mortiis festval, na którym to zagraliście w białych koszulach ? Wiesz, ze "Dziennikarz" został klasycznym żułem ? Wypił nam wtedy sporo wódeczki, pierdola jeden...

    "A który? Tam byli sami "dziennikarze" haha! Niezapomniana impreza... Myśmy zresztą zawsze dobrze wspominali Vox Mortiis, chociaż akurat wtedy przechodziliśmy perturbacje składowe. A białe koszule się nie sprawdziły, bo się Alexandrze prasować nie chciało, hehe... Nie martw się Pieżu, zdążymy się jeszcze wódki napić."

    Ja myślę!!. Niestety wywiad przeprowadzamy przy pomocy internetu. I raczej niemożliwym jest byśmy się teraz napili. No, chyba, że każdy z nas otworzy sobie teraz połóweczkę, he, he... Kiedyś podziemie obchodziło się bez tego wynalazku wyśmienicie, oczywiście chodzi mi o internet, a nie wódeczkę.... A teraz ?

    "No, teraz to się czasy zmieniły. Ja też ciągle siedzę w necie. Najbardziej cieszy mnie, że coraz więcej metali ma do niego dostęp. Dzisiaj to już nieczęsto ma się czas na odpisywanie zwykłych listów, wstyd przyznać... A e-mailem można to zrobić błyskawicznie i bezproblemowo. Zapraszam internautów na naszą stronę: www.sacriversum.prv.pl"

    Niedawno na grupach dyskusyjnych pojawiła się dyskusja na temat panien wokalistek w metalowych zespołach. Chodziło o ich atrakcyjność. Dlaczego nikt nie wspomniał wtedy o kobietach śpiewających w Sacriversum?

    "No jak to nie? Na rockmetalu jest od niedawna forum, gdzie wciąż komentowane są metalowe panienki. Ostatnio ktoś stwierdził, że Kate to moja kobieta. Hahaha! Dobrze, że ona o tym nie wie - i Sunrise... Trochę by się zdziwili."

    Nie dziwię się, he, he... Powiedz mi jeszcze jedno. Kiedyś mięliście fan-club, który m.in. rozsyłał wideo z Waszymi koncertami. Jak to jest mieć fan club i grouppies?

    "Fan club już daaawno nie istnieje. A grouppies mieć to fajna rzecz, chociaż nigdy nie miałem żadnej, takiej typowej... Ale wyobraź sobie - idziesz sobie z taką po koncercie, jest już maksymalnie nagrzana, ciągniesz ją do wyra - aż tu: gówno! Psie! Na dywanie! Wdeptujesz, modelina w traktorach.... What a shit! Byłem świadkiem takiej akcji... Ale nie powiem Ci, za żadne skarby, kto się tak pięknie wpakował. Gość, lider jednej z najpopularniejszych kapel świata... I tak potem zaciągnął tą laskę, ale wcześniej... Kurde, myślałem, że śmiech mnie udusi."

    Dobre! Także moje drogie koncertowe panienki... radzę więc najpierw sprawdzić lokal, czy nie ma takowych niespodzianek, bo jeszcze idol się przestraszy ,he, he... Pamiętam tez, że swą dorosła cześć życia zaczynałeś jako dziennikarz zajmujący się modą. Kiedyś nawet trafiłem w lokalnej TV Twój wywiad z jakimś bubkiem, modelem, czy kreatorem mody. Miałeś wtedy na sobie czarne obcisłe portki. Pamiętam, że kiedyś metale ubierali się w czarne "gumy"... białe adidasy do kostek... Czy teraz takie zachwiane przystoi metalowcowi ?

    "Hahaha! Oczywiście! A Niemcy i Czesi? Hehe... Aaaale stare czasy poruszyłeś, łza się w oku kręci. Nie tyle dorosłą, co zawodową część życia istotnie zaczynałem od dziennikarstwa telewizyjnego w programie o modzie. Starałem się łamać kanony - w ramonezce, koszulce Vadera i w gumkach. Totalny kult! Szkoda, że telewizja upadła, bo mógłbym zupełnie nową modę utworzyć..."

    Taa, wstyd by było w Twoich kreacjach pokazać się, kurwa, na mieście, he, he. Już raz próbowałeś do metalowej mody wprowadzić białe koszule. Dobra, za dużo prywaty wyciągam. Powiedz mi jak widzisz przyszłość Sacriversum ?

    "A co to za prywata... Telewizję wszyscy oglądali, hehe... ( no nie każdy. Przecież "prawdziwi" nie oglądają - ap) A co do przyszłości - kto to wie? Na razie gramy. Kontrakt z Serenades będzie ważny jeszcze na dwie płyty, a dalej na razie nie sięgamy."

    Wracając do Bolt thowera. Który ich numer uważasz za najlepszy ? Ja obstawiam "Lament" z ep'ki "Spearhead".

    "Ja będę mniej oryginalny. "Cenotaph" z "Warmaster". No i tytułowy - "The IVth Crusade"

    Kurwa, Stary, to ja tu szukam jakiegoś najmniej znanego numeru Angoli a Ty mi tu z takimi bałachami ? Kończymy tę rozmowę! Dzięki za odpowiedzi! Pozdrówka dla Ciebie i "Slonecznego". Do następnego razu !

    "Ufff, dzięki, Pieżu. Zawsze miło się z Tobą gawędzi! Dzięki za pozdrowienia - również dla Twoich współpisaczy w Masterfulu. Nie dajcie się Jaszakowi, haha!!!"

    Andrzej Papież