Parricide
Wywiad przeprowadził Tomasz Osuch
Czasami zastanawiam się, ilu jeszcze zespołom uda się z sukcesem ustalić nowe granice w brutalnej muzyce, jak one będą wyglądały i czy istnieje przypuszczenie, że ktoś inny nagle takowe przeskoczy i czymś zaszokuje. Nie jeden ma na to pewnie swój własny przepis, inny ściga się z pozostałymi w nadziei, że pierwsze miejscu w wyścigu będzie należało do niego i zabiega, żeby o nim wszędzie było pełno... podczas gdy ktoś jeszcze inny stoi z boku, obserwuje cały ten cyrk, nie wpływa to na niego, i najnormalniej, bez żadnych 'ambicji inaczej' czy 'nierealnych' założeń tworzy kolejny album swojego zespołu i to mu wystarcza aby zaspokoić potrzeby twórcze i gusta prawdziwie oddanych brutalnej muzie fanów. To nie żadna sugestia, pretensja do świata, czy wyolbrzymiona słowami opinia... to tylko stwierdzenie niezaprzeczalnego faktu, na który dowodem jest jedna taka płyta, która w ostatnim czasie mnie, i nie tylko pewnie mnie wkomponowała na trwałe w podłogę i obiła dość mocno mordę. "Kingdom Of Downfall", każda sekunda tej płyty to jeden soczysty siniak na ciele więcej. Zapamiętajcie, i miejcie na uwadze to, że trójka Parricide może zburzyć Wasze podsumowania najlepszych tego roku. Moje zburzyła, a raczej rozpierdoliła z siłą jakiej się nie spodziewałem, i wśród krajowych wypieków zaserwowanych w 2003 zajęła oczywiście pierwszą pozycję. Rozmawiałem z Piotrem, i on już szczegółowo opowie Wam wszystko, co dotyczy nowej płyty Parricide... i rzecz jasna nie tylko...
"Kingdom Of Downfall" jest już na rynku i sieje potężną rozpierduchę!... przynajmniej u mnie w domu hehe. To kolejny krok naprzód, i chyba nikt nie spodziewał się, że aż takiego wybornego wymiotu się tym razem dopuścicie! Bardzo słusznie zresztą Mad Lion reklamuje ten album słowami, że 'Tylko pierdolnięci przejdą obojętnie obok tej płyty!!!'.
"Cieszę się, że podoba Ci się nasza nowa płyta i mam nadzieję, że Twoją opinię podzielą jeszcze maniacy. Chcieliśmy przebić "Ill-treat" i myślę, że to nam się udało i to pod każdym względem, poczynając na lepszych kompozycjach, większej brutalności, różnorodności, a na produkcji kończąc. Faktycznie, Przemek z Mad Lion użył tego zdania na ulotkach, jestem pewien, że tak właśnie myśli. Wiem to, bo nam mówił he, he."
Nowy album to nowa twarz Parricide. Brutalny, intensywny i ciężki death metalowy wypizd - wg mnie troszkę w wybornym amerykańskim stylu, połączyliście bardzo odważnie, i to w dużych ilościach z grind muzą (na pewno w większych niż wcześniej). Czy było to zamierzone? Jak powstawały nowe utwory?
"To nic innego, jak tylko kontynuacja poprzedniego albumu. Na "Ill-treat" też są tak łączone elementy death, grind i czegoś tam jeszcze z pogranicza antymuzyki. Jednak tu użyliśmy wszystkiego więcej, bez obaw czy kompleksów o wygląd całości. Dbaliśmy przy okazji, by było to maksymalnie brutalne, a przy okazji też czytelne. Obniżyliśmy nieco strój, co dodało całości ciężaru. Innych tajemnic nie ma. Utwory powstają po prostu riff po riffie, i są składane w jedną całość na próbach. Jeśli są według nas dobre - zostają, a jak nie - do kosza. Jedno tylko założyliśmy sobie, by płyta była dla nas w jakimś tam stopniu przełomowa, a to tylko dlatego, że to nasza trzecia płyta."
Na nowej płycie, w trackliście znalazł się kawałek "Behind The Scenes" z mc "Unnailed" z 93 roku. Co było powodem tego, że postanowiliście zamieścić go na "Kingdom Of Downfall"?
"Tu też nie ma jakiejś tam wielkiej tajemnicy, ten numer parę miesięcy przed sesją nagraniową zaczęliśmy grać na koncertach. Jest dość prosty ale mimo, że ma już prawie dwanaście lat, nie odstaje zbytnio od nowych numerów na tej płycie. Oczywiście to moje zdanie ale warto wspomnieć, że gdy ukazała się taśma "Unnailed" z tym właśnie utworem, Parricide traktowano jako zespół
nieoryginalny, nieciekawy, brutalny (co było wadą). Uważam, że utwór ten przetrwał próbę czasu i radzi sobie na koncertach z niemałym powodzeniem. Nie mieliśmy żadnego coveru, więc postanowiliśmy umieścić ten odgrzany numer. Na następnej może umieścimy coś z Reha'92."
Wiesz, często gracie koncerty z zespołami grind, i sam niejednokrotnie wypowiadałeś się, że obecnie interesuje Cię bardziej scena grind niż death. Czy to także miało jakiś wpływ na nową muzykę Parricide?
"Pewnie tak, ale musze wyjaśnić, że po pierwsze moje zainteresowanie muzyką zaczęło się skłaniać wyłącznie ku podziemiu, jest dosłownie kilka kapel na powierzchni, które mnie kręcą, a grind, muzyką oficjalną raczej nie jest i nie będzie. Jestem już tymi wszystkimi wielkimi kapelami znudzony, większość nowych płyt wielkich kapel to najzwyklejsza nuda. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że mogę tu obrazić uczucia ich fanów ale z wiekiem człowiek staje się bardziej wybredny. Sceną grind zainteresowałem się z innego powodu. W czasie, gdy brutalna muzyka była dyskryminowana, scena grind się po prostu oddzieliła od trendziarskiej metalowej, i podążyła własną drogą, uważam, że słuszną. Strasznie spodobał mi się ten klimat, splity, winyle itd. Nie jest to scena bez wad, ale więcej tu szczerości, a zdecydowanie mniej pozy, nadęcia czy szkodzenia innym. My ze swoją muzyką mamy pewien problem, bo jesteśmy zbyt skomplikowani i niedobrutalizowani dla grinderów, a zbyt brutalni dla death maniaków. Łączymy oba gatunki w naszychutworach i mamy szerokie kontakty z obiema scenami. Jesteśmy z tego dumni. Inną sprawą jest, że dążymy do totalnej ekstremy, maksymalnej brutalności, a elementy grind to jeden ze sposobów na osiągnięcie tego celu."
Płyta dowodzi tego, że rozwój w najbardziej brutalnej formie tej muzyki jest możliwy. Nowe utwory Parricide są bardzo zróżnicowane, wg mnie znacznie odbiegają od tego co zrobiliście na "Ill-treat", a tym bardziej na "Crude". Są bardziej interesujące i wymagają w pewnym sensie czasu od słuchającego. Jak oceniasz to z pozycji autora, a jak z pozycji słuchacza?
"Zgadzam się z Tobą, ale wszystkie te płyty powstawały w odstępach dość długiego czasu. Utwory na "Crude" zaczęliśmy pisać w 1995 roku, trzy pierwsze z "Ill-treat" powstały w 1997, a pozostałe w 1999. Najdłużej robiliśmy muzykę do "Kingom...", powstała na przestrzeni dwóch i pół roku. Wszystkie te płyty dzieli też przepaść pod względem jakości nagrań. "Crude to najgorzej wyprodukowana płyta, jaka kiedykolwiek opuściła Selani Studio. Dwie następne powstawały już w Hertzu, a naleciałości grind były już zawarte na "Ill-treat", jednak brzmienie, strój i całokształt produkcji nieźle je zamaskowały, sprawiły, że nie są tak widoczne, jak na naszej trójce. Z pozycji współautora tego albumu uważam go za najlepszą i najoryginalniejszą płytę Parricide, i to pod każdym względem. Zastosowaliśmy tam masę pomysłów w dawkach takich, by pozostał niedosyt, nigdy przesyt, zrobiliśmy wszystko by było to maksymalnie brutalne i pobawiliśmy się kontrastami. Kontrasty dodają tej płycie nieokiełznanego charakteru i
niekłamanej furii. Jako słuchacz patrzę na tą płytę jako najbardziej koncertowy album w historii kapeli. Mimo pewnych zawijasów wszystko pędzi do przodu i jest łatwo przyswajalne. Płyta nie męczy i nie nuży, ale ja słuchałem i grałem ten materiał już setki razy, więc moja opinia jako słuchacza nie jest i nigdy nie będzie obiektywna."
Gdzieś wcześniej uprzedziłeś troszkę to pytanie... Mówi się, że trzecia płyta bywa przełomową dla zespołu, i sądzę, że ten słynny tekst pasuje idealnie do "Kingdom Of Downfall", bo taką właśnie jest ta płyta, przełomową w dyskografii Parricide uważam...
"Znam ten pogląd i staraliśmy się, by tak też było w przypadku naszej trzeciej płyty. Jednak ta sytuacja może nieść ze sobą takie niebezpieczeństwo, że jeśli płyta jest dobra, może być ciężko ją przebić następną. Choć jest to możliwe, to myślę, że będzie ciężko. Jakkolwiek 'zasada', że trzecia płyta jest przełomowa, sprawdza się w wielu przypadkach. Ja również "Kindgom Of Downfall" uważam za płytę przełomową dla Parricide. Ciekawe, czy jeszcze ktoś podzieli to zdanie."
Na pewno! Czy "Kingdom Of Downfall" należy postrzegać jako płytę antyreligijną? Ten upadek królestwa rozpoczynają takie kawałki jak "Against Doctrines Of Systems" i "Terror - The Foundation Of Religion". Czy sytuacja polityczno-religijna na Bliskim Wschodzie, a i także wojna w Iraku miały na to wpływ?
"Wszystkie teksty na płycie, poza wspomnianym już "Behind The Scenes" (z mc "Unnailed") są autorstwa młodego poety, zawsze wkurzonego, gniewnego człowieka Grzegorza Rozwałki. Mimo, że jego teksty uderzają w religię, system, czy ogólnie przyjęte wartości - płyta nie jest ani koncept albumem, ani nie niesie jakiegoś specjalnego przesłania. Jeśli już, to każdy tekst z osobna podejmuje oddzielny temat i niesie ocenę danej sytuacji, czy wydarzenia. Jedno jest tylko wspólne dla wszystkich tekstów, mianowicie mają duży ładunek gniewu, wściekłości, a podane są w jak najbardziej brutalny i agresywny sposób."
Każda płyta Parricide jest wydawana przez inny label, w przypadku "Kingdom Of Downfall" jest to Mad Lion Records. Firma ta, pomimo, że trochę już działa, cały czas jest jakoś z boku i nie promuje z dużym rozgłosem swoich wydawnictw. Czy sądzisz, że Parricide nie spotka w tym względzie zawód? Dlaczego tak właściwie Mad Lion?
"Pierwotnie płytę miała wydać Empire Records, ale właściwie tuż przed podpisaniem umowy Mariusz z nas zrezygnował, jednak za moment skontaktował się z nami Przemek z Mad Lion i doszliśmy szybko do porozumienia. Umowę podpisaliśmy na dwie płyty, a efekty naszej współpracy są już bardzo widoczne. Pomijając wydanie płyty, które jest bardzo efektowne - zagraliśmy na najbrutalniejszym festiwalu Europy - Obscene Extreme Fest 2003 w Czechach, oraz na jeszcze kilku mniejszych krajowych i zagranicznych koncertach. W lutym czeka nas prestiżowy festiwal we Francji - Soul Grinding Fest IV i trzy koncerty w Czechach, w
marcu jedziemy na trasę z ukraińskim doskonałym Mental Demise. Wszystko dzięki Mad Lion i to, że firma nie jest tak widoczna w prasie, mediach itd., to działa prężnie, a podziemny charakter bardzo nam odpowiada. O jakimkolwiek zawodzie nie może być mowy."
Ponownie w celu nagrań wybraliście Hertz Studio. Płyta brzmi po prostu świetnie. Soczyście, brutalnie, ciężko, świeżutko i wszystko jest zajebiście słyszalne. W mojej opinii jest to jedna z najlepszych płyt jakie wyszły z tego studia, a z tych które słyszałem w ostatnich kilku miesiącach, na pewno najlepsza!
"Oooo miło mi to słyszeć, trzeba będzie jeszcze dać to do przeczytania chłopakom z Hertza, powinni się ucieszyć. To myślę w 80ciu procentach ich zasługa. Płyta została jeszcze poddana masteringowi w Czechach, ale jakiejś ingerencji brzmieniowej nie było. Jest nieco więcej przestrzeni, jest głośniejsza i selektywniejsza. Jednak informacji o tym nie znajdziecie na wkładce. Nie jest to więc sprawa aż tak istotna."
Czy w zupełności zadowolony jesteś ze splitu Cut Your Head Before They Do? Jego premiera przesunęła się o kilka miesięcy, i w efekcie zbiegła się z premierą nowej płyty Parricide... i na dzień dzisiejszy zawartość tego splitu nie odzwierciedla chyba tak faktycznie sylwetki zespołu...
"Ze splitu jestem bardzo zadowolony przede wszystkim dlatego, że jest to pierwszy split z udziałem Parricide i że jest to pierwsze nasze koncertowe wydawnictwo. Faktycznie premiera się nieco odwlekła i oblicza na obu płytach nieco się różnią, ale to już myślę naturalna kolej rzeczy. Split ten jest pewnym ewenementem w odróżnieniu od innych tego typu wydawnictw dlatego, że ma wspólną okładkę, a nie inną dla każdego uczestnika płyty i wspólne zdjęcie wszystkich muzyków. Wciąż uważam to za dobry pomysł, a spotkałem się już z określeniem 'braterski split'. Bardzo to miłe, ponieważ wszyscy się znamy i szanujemy. Nie wiesz, kto tak nazwał ten split [hm...cóż, to chyba było w naszej recenzji J - T.O]. Muszę dodać, że całość jest bardzo estetycznie przygotowana przez Piotr 'Qrasa' Kurka, składał on również "Kingom Of Downfall". Jest mistrzem."
W listopadzie zagraliście w rodzinnym Chełmie pierwszy koncert z okazji ukazania się na rynku "Kingdom Of Downfall". Jak ludziska przyjmują nowe numery na żywo?
"Koncert był przygotowany z okazji premiery nowej płyty, ale utwory graliśmy na żywo już niemal od roku, więc nie są one nowe dla odbiorców, oczywiście dla tych, którzy odwiedzają nasze koncerty. Wspomniałem już, że nowy materiał jest bardziej koncertowy niż inne nasze wydawnictwa, więc na koncertach jest dużo lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Ale jak wiadomo na koncercie wszystko zależy od wielu rzeczy, frekwencji, nagłośnienia, po prostu różnie bywa."
Jakiś czasu temu nastąpiła ważna zmiana w zespole, i Parricide to ponownie kwintet. Nowym wokalistą jest Łukasz Zając. Przedstaw nam proszę Waszego nowego gardłowego...
"Łukasz to młody człowiek, krzyczał wcześniej w Piercing Scream, młodym lokalnym zespole, który zresztą już nie istnieje. Ma niezłe warunki głosowe, tzn. niezłe świniaki i screamy. Z powodu wyjazdu Tadka (bass/voc) do stolicy musieliśmy znaleźć zastępcę i zagraliśmy już parę koncertów z Łukaszem bez basu. Ale zagraliśmy też już w pięciu na dwa wokale i tu już jest dużo lepiej. Zajec wskoczył na chwilę, by wspomóc nas na koncertach ale postanowiliśmy, że zostanie na stałe."
Zagraliście już z Łukaszem pierwsze koncerty pod koniec października i wspomniany w listopadzie. Jak sobie daje rade z tak nowym jak i ze starszym materiałem Parricide?
"Pierwszy koncert z Zającem graliśmy w Czechach we wrześniu, atmosfera była chłodna na wszystkich kapelach, a frekwencja słaba. jednak Łukasz jako luzak, czyli nie grający na żadnym instrumencie ( wokalista - darmozjad ), wskoczył w ten mały tłumek i ich po prostu nabił che, che. Jakkolwiek skutek był dobry, bo później nie chcieli nas puścić ze sceny. To był dobry koncert i udany wyjazd."
Nie tak dawno pod kątem relacji basowo - wokalnych podobna sytuacja spotkała przykładowo Vomitory i Requiem, też postanowili poszerzyć skład o jednego człowieka na tym stanowisku. Zatem pytanie oczywiste - czy Tadek zrezygnował z wokali na dobre? Przecież na nowej płycie zrobił kawał naprawdę porządnej roboty! Te wokale to mioood!!!!
"Tak, mi też się podobają wokale Tadka i grzechem by było pozbawiać go tej funkcji. Dlatego też Tadek jest głównym wokalistą jeśli chodzi o ustalanie linii melodycznych, wpasowania tekstów i wszystkiego co dotyczy wokali. Na koncertach krzyczą na zmianę lub razem, a role są podzielone po połowie. Po prostu na żywo nabiera to innego potężniejszego wymiaru, chaos aż miło. Na
studyjnych materiałach Tadek nakłada ścieżki wokali, a teraz mając dwóch wokalistów na żywo można to wszystko bez problemu odtworzyć. Dodam, że Łukasz jest dobrym, agresywnym frontmanem, Tadek grając na basie miał zawsze utrudnione zadanie."
Zmienialiście już skład kilka lat temu. Czy myślisz, że nastał teraz czas ostatecznego unormowania tej sprawy? Liczysz, że w obecnym składzie uda się długo razem to pociągnąć? W przeszłości również byliście zmuszeni z różnych powodów do zawieszania działalności... ale dziś już chyba nic nie jest przeszkodą?
"He, przeszkody to nasza specjalność, teraz największą są pieniądze, ale zawsze coś wynika, czego się nie spodziewamy. Nasza egzystencja, to ciągła walka o byt. Jeśli chodzi o skład, mam nadzieję, że nic się nie zmieni. Zabezpieczamy się jak możemy, bo pięciu ludzi gorzej jest zorganizować niż czterech. Poprosiliśmy o pomoc jeszcze Krzyśka, perkusistę z Deivos, który obiecał wspomóc nas na koncertach w razie gdyby Tomek nie mógł. Chodzi nam o to, że po prostu nie chcemy odwoływać koncertów. Skład jaki teraz mamy jest dobry, choć Tadek siedzi na obczyźnie i sporadycznie wpada na próby i koncerty, to nie bierze udziału w tworzeniu nowych utworów, i to jest głównym mankamentem tej sytuacji. Reszta jest spoko. Nowe utwory powstają, koncerty są planowane, wszystko idzie w dobrą stronę. Ale przecież nie da się nic przewidzieć."
A czy utrzymujesz jeszcze w ogóle jakieś kontakty z ludźmi z którymi wspólnie z Albertem tworzyliście przez dobrych kilka lat Parricide, co oni obecnie porabiają? Mam na myśli Mariusza i Artura...
"Oczywiście, że mamy kontakt i to bardzo dobry. Mariusz nam sporo pomaga, był podczas sesji w studiu i nawet odcisnął swój ślad w utworze "Survival Of The Fittest", później pojechał z nami na Obscene Extreme, z Arturem niedawno piliśmy wódkę. Kolejne spotkanie na Sylwestra, a więc masa gorzałki. Uważam nas za przyjaciół i zawsze już tak będzie. Artur mieszka w Zamościu ale pracuje w Chełmie. Mariusz mieszka w Lublinie i jest radcą prawnym w Żaglu ale nie przeszkadza mu to w robieniu dziwnych rzeczy, jak na przykład czynna zabawa na koncercie Dead Infection w Lublinie, czy szaleństwo na Obscene. Przy naszym każdym spotkaniu jest święto i pęka jakaś flaszka."
Na dobrą sprawę już wkrótce upłynie rok czasu od sesji nagraniowej "Kingdom Of Downfall", i założę się, iż w tym czasie zdążyliście zrobić jakieś nowe numery na kolejny album.... a może zostało coś nieskończonego z sesji nagraniowej ostatniej płyty?
"Niestety nie mamy nic, co zostało z sesji, nie mieliśmy na to czasu i pieniędzy ale myślę, że przy następnej sesji nie popełnimy tego błędu, chcemy coś zostawić na jakieś splity, ep-ki. Nowe utwory już powstają i będzie to kontynuacja tego, co znalazło się na ostatniej płycie ale mam nadzieję, że zrobimy to jeszcze brutalniej. Na razie mamy pięć nowych utworów ale przed nami jeszcze masa pracy. Musimy zrobić około osiemnastu - dwudziestu."
Nie można zapomnieć o festiwalach.... W tym roku zagraliście na dwóch bardzo ważnych festach, a mianowicie - Metalmania i wspomniany Obscene Extreme. Jak wspominasz obydwa te - na pewno istotne wydarzenia w działalności Parricide?
"Tak, to dla nas wielka rzecz. W przypadku Metalmanii sprawa wyglądała tak, że znaleźliśmy się tam przypadkowo. Mogę się jedynie domyślać, że podczas, gdy mieliśmy wydać nowy album pod skrzydłami Empire Records, firma zgłosiła tam nasz akces, wcześniej Mariusz umieścił nasz utwór na składance CD wydanej przez Metal Mind. Jakkolwiek, na Metalmanii zagraliśmy już jako kapela z Mad Lion, czyli byliśmy jedyną kapelą na tym festiwalu bez tzw. pleców. Jakkolwiek był to dla nas wielki zaszczyt i jesteśmy z tego bardzo dumni. Po pierwsze dlatego, że prawdopodobnie już więcej tam nie uda nam się zagrać (wciąż twierdzę, że znaleźliśmy się tam dzięki przypadkowemu splotowi wydarzeń ), a po drugie, że byliśmy tam najbrutalniejszą kapelą tego dnia ze wszystkich występujących na obu scenach. Redaktor Metal Hammer'a piszący relację z Metalmanii w ogóle nie załapał naszej muzy, dziwiły go tempa, rytmy, nawał dźwięków, w końcu przepięknie nieludzkie wokale (świniaki). To było piękne. Za to na
Obscene nikt się niczemu nie dziwi, to piękny festiwal z niesamowitą atmosferą. Muza jest tam prawie wyłącznie brutalna, towarzystwo ekstremalne ale przyjazne i uśmiechnięte. Polecam wszystkim. Wprawdzie organizator tego festiwalu Curby kontaktował się z nami wcześniej w sprawie uczestnictwa na tej niesamowitej imprezie, to w końcu sprawę doprowadził do końca Przemek z Mad Lion i nasz występ tam stał się faktem. Granie na tym festiwalu to również nasz wielki sukces."
Ten rok był bardzo ważny dla Was, i kto wie czy nie najważniejszy. Koncerty, trasa Brutal Surgeons, split cd, nowa płyta, zmiana w składzie, występy na prestiżowych festiwalach, nowa strona. Powodów do zadowolenia chyba nie brak... czego zatem należy oczekiwać po Parricide w 2004, czym nas uraczycie w przyszłym roku?
"Faktycznie sporo się w tym roku wydarzyło i jakoś nie popatrzyłem na to w ten sposób. Ale masz rację, sporo się działo i rok ten na pewno śmiało można będzie nazwać przełomowym. W następnym roku planowane są liczne koncerty, chcemy też przygotować materiał na naszą dużą czwartą płytę ale nie jestem pewny, czy uda nam się zarejestrować nowy materiał w 2004 roku, choć byłoby nieźle. Jednak prace nad nowymi utworami idą dość powolnie, jednak chcemy wszystko starannie przygotować."
I dotarliśmy szczęśliwie do końca, zestaw pytań wyczerpany. Dzięki za wywiad Piotr & do zobaczenia!
"Dzięki również za wywiad, dzięki za wsparcie, na pewno nam się przyda w naszej drodze przez mękę. Polecam naszą ostatnią płytę oraz split, mam nadzieję, że obie pozycje spełnią nadzieje tych, którzy szukają brutalnej jazdy. Wspierajcie podziemie, piszcie do nas, odwiedzajcie stronę internetową i przychodźcie na koncerty. Do zobaczenia!"