Zaloguj się na forum
×

Premiera



  • Damnable

    Wywiad przeprowadził Tomasz OsuchDamnable - ten zespół od początku idzie obranym raz kursem, a przy tym za każdym kolejnym materiałem, dokładając coś nowego, pokazuje się od innej strony. W niby (na pozór, dla niektórych oczywiście) wąskim brutalnym death/grind graniu, bez przeszkód, można jednak swobodnie poszerzać granice gatunku, wplątując doń zawsze coś ciekawego. Z poniższej pogawędki dowiecie się na ten temat jeszcze więcej, bowiem dowodzący Damnable Andy dość jasno i obszernie zapowiada nowy krążek, i wiele przemawia za tym, że nowa płyta (na którą niestety będzie trzeba jeszcze poczekać trochę) przedstawi Damnable z jeszcze innej strony...Cześć Andy!!! Mam nadzieję, że piękna wakacyjna pogoda również u Ciebie decyduje o dobrym samopoczuciu...zatem jeśli tak, to schłodzone piwko w dłoń i hm... startujemy?

    "Witam!!! Ha, mamy już początek lipca i szczerze Ci powiem, że to co widzę za oknem naprawę mnie masakruje. Mamy 35 stopni w cieniu i wypicie kilku piwek w takiej temperaturze może spowodować, że na końcu tego wywiadu będę gadał od rzeczy ha, ha, ha!!! Pomimo wszystko spróbuje się z tym uporać, tzn. z wywiadem."

    Ok., więc zaczynajmy! Na początek proponuje od siebie delikatny rzut chronologiczny na przebieg ostatnich wydarzeń koncertowych u Damnable. Nie od Grind Tour de Pologne, a od zagranicznych podróży Damnable, które to miały miejsce jakiś czas temu zacznijmy...przede wszystkim uchyl rąbka wszelkich sekretnych i oficjalnych wrażeń jak to było na europejskiej trasie z Master, Mastic Scum i Lividity oraz na innych gigach, także festach na których Damnable w pierwszych miesiącach tego roku gościł?

    "Musze przyznać, że wraz z początkiem 2003 roku Damnable było bardzo aktywne koncertowo. Zagraliśmy blisko 50 koncertów, w większości europejskich krajów i było to naprawdę mordercze doświadczenie. W lutym zagraliśmy kilka sztuk w Niemczech, Szwajcarii oraz na renomowanym już Soul Grinding Festival w Strasburgu. Warto dodać, że ten festiwal organizowany jest przez muzyków z francuskiego Inhumate i podkreślam, że jest to jeden z najlepiej zorganizowanych festiwali underground'owych na jakim udało się nam zagrać. Następnie prawie cały marzec spędziliśmy na europejskiej objazdówce 'Straight Into Your Balls Tour' w towarzystwie Lividity, Master i Mastic Scum. Trasa dość dobra, choć w sumie tylko jej pierwsze dwa tygodnie. Ostatnie koncerty były organizowane na trzy tygodnie przed rozpoczęciem całego tour, przez co frekwencja nie była zadowalająca. Warto dodać, że wszystkie koncerty na tej trasie zagraliśmy z naszym byłym perkusistą Siwym. W kwietniu, a dokładnie pod jego koniec wylądowaliśmy na 4 dni w Portugali, gdzie zagraliśmy na Still Warriors Rebellion Festival w Barresolas. Pomimo niezbyt ciekawej pogody bardzo miły wyjazd i koncert, na którym pojawiło się około 500 osób. Portugalia to piękny kraj i zamieszkują go naprawdę przemili ludzie."

    Prosto z Portugalii przybyliście do lubelskiego Pubu 'Rajd' aby dołączyć do zestawu krajowej Grind Tour de Pologne...słyszałem, że mieliście jakieś problemy z dotarciem na ten koncert i o mały włos a Lublin nie zobaczyłby Damnable na tej trasie?! Prawda to czy po pijaku ktoś puścił plotkę?!

    "Ha, nie wiem, nie mieliśmy specjalnych problemów, przynajmniej ja sobie o takowych nie przypominam. Jedyny powstał we Frankfurcie na Menem, gdzie u naszej znajomej zostawiliśmy samochód. Po powrocie z Portugalii Iza nie bardzo chciała nas puścić do Polski, gdyż wymyśliła sobie, że zrobimy imprezę i pojedziemy dopiero na drugi dzień. Przyznam się, że o mały włos nie dojechalibyśmy na koncert do Lublina. Czy o tym problemie słyszałeś???"

    Dokładnie, o czymś takim słyszałem....Heh, miałem okazję uczestniczyć w tym koncercie, i co od razu zwróciło tak moją jak i pewnie wszystkich uwagę, to fakt, iż Bayn zajął się tylko wokalem, a gitara poszła w kąt?! Mam nadzieje, że to tylko chwilowo było, nie na stałe?

    "Tak, mieliśmy tam pieprzony problem z Bayn'a gitarą. Okazało się, że w lukach bagażowych samolotu nie tak delikatnie obchodzą się z instrumentami i Bayn miał uszkodzony mostek przy gitarze. Na szczęście usunęliśmy usterkę na drugi dzień i wszystko było już OK."

    Od tej sztuki wspólnie z Deformed, Epitome i Imperial Foeticide udało Wam się spenetrować grind/death'ową mieloną kilka polskich mniejszych & większych miast! Pytanie aż się samo prosi....jak w Twoich oczach wypadł Grind Tour de Pologne? Bilans poproszę... ilu martwych, ilu rannych? Wszyscy szczęśliwi, ktoś ma pretensje?

    "Bardzo dobrze......... poza dwoma koncertami, tzn. w Krakowie i Warszawie, gdzie niestety organizatorzy nie wywiązali się z umowy, zarówno pod względem finansowym jak i organizacyjnym. Włożyliśmy w organizację Grind Tour de Pologne II naprawdę dużo pracy, a uwierz mi, nie jest tak łatwo zorganizować w naszym kraju 10 imprez dzień po dniu. Przykro, że ktoś w underground'zie niweczy twoją ciężką pracę tak jak organizatorzy koncertów w wyżej wymienionych miastach. Będziemy te miasta omijać z daleka robiąc kolejną edycje GTdP."

    Istotnym tematem towarzyszącym od dłuższego czasu Damnable na każdym kroku jest kwestia perkusisty, a i ja świadomie Andy pozwól, że o to zapytam. Wczesną wiosną o ile dobrze pamiętam, w oficjalnych wieściach pojawiła się informacja, że gra z Wami Voyt. Krótko potem Sivy zajął na chwilkę siedzenie pałkera w Damnable...i teraz ponownie Damnable to trio + perkusyjny robot, jednak w kościach coś zgrzypi, że jakiegoś drummera sprawdzacie? Jak to z tymi pałkerami w Damnable było ostatnio bo ja już zdążyłem się w tym pogubić troszeczkę... Czy rzeczywiście tak trudno o człowieka który byłby w stanie opanować Wasz materiał?

    "Tak, ćwiczyliśmy jakiś czas z Voyt'em, lecz wspólnie doszliśmy do wniosku, że granie w Damnable razem będzie bardzo trudne i dlatego postanowiliśmy przerwać tą współpracę. Od tamtego czasu w pojawił się u nas Sivy, ale tylko na czas europejskiej trasy w marcu. Teraz rozmawiamy na temat posady garowego z jednym facetem, lecz życie nauczyło mnie już, aby nie mówić o tym do momentu, gdy wszystko będzie dopięte na, przysłowiowy, ostatni guzik."

    Rozumiem...a czy Sivy nie zamierza powrócić do Damnable? Jest jakaś szansa czy temat definitywnie zamknięty?

    "Myślę, że jest to temat definitywnie zamknięty. Sivy zrobił bardzo dużo dobrego dla tego zespołu, ale wprowadził w nasze szeregi również bardzo dużo zamieszania. Nie wszystko wyszło nam na dobre!!!"

    Ok., zostawmy sprawę perkusistów... Za kilka miesięcy miną dwa lata od czasu wydania ostatniej jak dotąd płyty Damnable - "Completely Devoted". W tym miejscu poproszę Andy o podzielenie się informacjami o nowej płycie, bo doszły mnie słuchy, że pracujecie nad nią?...jak przebiegają prace? Kiedy nagrywanie?

    "Tak, mamy gotowych kilka nowych utworów, tzn. jeśli chodzi o partie gitar. Nie mamy do nich perkusji, gdyż nie chcę tego robić na automacie. Podjęliśmy decyzję, że nowa płyta Damnable musi być nagrana z żywym perkusistą, a dopóki nie znajdziemy odpowiedniego człowieka na tą posadę, nie nagramy nowego krążka. Mamy już dosyć wysłuchiwania, że automat jest fu i my wolimy żywego perkusistę, zarówno ze strony ludzi jak i naszej wytwórni. W związku z tym nie jestem w stanie podać Ci choćby zbliżonej daty sesji nagraniowej. Mamy 'zielone światło od wytwórni' i naprawdę chcielibyśmy dokonać tego w tym roku, lecz mam sporo wątpliwości czy nam się to uda. Z nowym perkusistą nie chcemy nawet pracować nad starymi utworami. Robimy materiał na nowy album i dopiero wtedy zaczynamy koncerty. Myślę, że to jedyne dobre rozwiązanie dla Damnable."

    Hm...co do tego jaki będzie nowy stuff Damnable, nawet bez Twoich podpowiedzi, wątpliwości mieć nie można...chyba, że zaszły jakieś, choćby drobne zmiany w muzie Damnable, o których warto wspomnieć? Jak mógłbyś zarekomendować następcę "Completely Devoted" i przybliżyć jego obraz muzyczny?

    "Na pewno bardzo ekstremalny, jak zawsze, choć zapewniam Cię, będzie to nieco, a może nawet bardzo, odmienna muzyka. Zupełnie inne partie gitarowe, grane w większości pełnymi akordami, dużo elementów noise, troszkę trance, sporo jazz'u. Zminimalizujemy używanie growlingu, wokal będzie raczej krzyczany, w wysokich rejestrach. Coś z okolic Discordance Axis, Soilent Green, Flesh Parade, Pantalones Abajo Marinero czy Human Remains. Taką mam przynajmniej wizję tej płyty. Gramy death/grind już ponad 11 lat i chyba czas nieco odjechać w bardziej ekstremalne, mniej przystępne dla słuchacza rejony. Ale jest jedna zasada, zero komercji i underground na zawsze. Podejrzewam, że większość obecnych słuchaczy naszej muzyki zwątpi w nas po wysłuchaniu naszej nowej propozycji. Prosiłbym Was jednak tylko o jedno. Posłuchajcie tego chociaż trzy razy zanim powiecie, że to nie ta muzyka."

    Ja zgłaszam się jak najbardziej na listę zainteresowanych tym materiałem... Chciałem już kiedyś Cię o to zapytać właśnie... Styl Damnable definiowany jest jako brutal death/grind, które to gatunki niewątpliwie krzyżują się w Waszej muzyce i o niej decydują! Takie rozwiązanie jest kompromisem a przy tym nie ogranicza się do jednego i koniec końców stanowi jakieś urozmaicenie jakby nie było. Gdzie tak więc leży granica pomiędzy tymi dwoma, której przekroczenie w zasadzie mogłoby zburzyć to, co kreowało się na przestrzeni lat?

    "Nigdy nad tym nie myślę. Gram to, na co mam ochotę i nie zastanawiam się, czy w danym momencie jest to death czy grind. Wiem czym jest death i czym jest grind i jak diametralnie te gatunki są sobie różne. Połączenie ich jest jednak bardzo proste i otrzymujemy w ten sposób naprawę dawkę muzyki z ogromnym ładunkiem energii. Myślę, że nie należy szukać granicy między nimi, w ogóle nie należy szukać granic w muzyce, trzeba ich po prostu unikać, takie jest moje zdanie. Muzyka jest muzyką i należy ją dzielić na dobrą i złą. To jedyna granica jaką odnajduję w tej dziedzinie sztuki."

    Ok., ale czy nie ciągnęło Damnable nigdy do tego, aby pójść w jedną albo w drugą stronę?! Albo gramy brutal death (jak w początkowej fazie?), nasycony wpływami pewnie wiadomych zespołów, albo idziemy na grind, którego ilości dzisiaj aż za bardzo da się chyba wyraźnie odczuć? Czyż nie?

    "Tak jak powiedziałem, następna nasza produkcja będzie jeszcze bardziej grind'owa, wręcz noise'owa. Grind czy noise są gatunkami dużo bardziej otwartymi na wszelakie innowacje w swoim kręgu. Death Metal jest hermetyczny i nie dopuszcza do siebie żadnych nowinek. Nawet ludzie słuchający grind mają jakby bardziej otwarte horyzonty, co widać po rozwoju tego gatunku, stylu ubierania się tej sceny, tekstach itp. Death jest zamknięty!!! Śpiewaj o śmierci lub szatanie, ubieraj się na czarno, noś długie włosy i bądź brutalny, a jeśli już słuchasz innej muzyki to jesteś pozerem. W tym gatunku ciężko się rozwijać, więc dlatego możesz znaleźć w naszej muzyce co raz więcej elementów grind, ale zapewniam Cię, że nie jest to efekt zamierzony odgórnie. Nikt z nas nie siada i nie mówi: zrobię teraz utwór grind, gdyż tutaj będę mógł poeksperymentować. Muzyka jest w nas i gramy ją tak jak czujemy. Nie wolno robić kawałków na siłę, gdyż tego się nie da później słuchać. Wiem, gdyż sprawdzaliśmy ha, ha, ha!!! Żaden z tych numerów nie znalazł się nigdy na żadnym wydawnictwie Damnable."

    Czyli orientacyjnie, odnośnie premiery nowej płyty wstępnie nie zostało nic jeszcze ustalone? Nic nie wiadomo kiedy Cudgel Agency wyda?

    "Nie wiem, pewnie 3- 4 miesiące po tym jak ją nagramy ha, ha!!! Oni chcieliby to wydać jak najszybciej, lecz tak jak powiedziałem przed chwila nic na siłę!!!"

    Odnośnie Waszej wytwórni przez chwilkę jeszcze....mniemam, że na ich robotę narzekać raczej nie można... Czy utrzymujecie przyjacielskie stosunki z kolegami, których płyty są firmowane tym samym logo co produkcje Damnable, a w gwoli ścisłości ostatnia płyta? Muzyka których z bandów z Cudgel Agency najbardziej trafia do Ciebie? Przyznam się szczerze, że ja prywatnie od jakiegoś czasu regularnie wystawiam jęzor z wrażenia na myśl o ostatnich materiałach Kadath i Mastic Scum!!!

    "Nie słyszałem ich płyt i jakoś specjalnie mnie nie ciągnie do tego. Ostatnio słucham nieco odmiennej muzyki od tego co gram w Damnable i chyba na dobre to mi wychodzi. Dzięki temu do mojej muzyki wkradają się zupełnie inne pierwiastki stylistyczne, przez co sama muzyka może nabrać zupełnie innego wymiaru. To bardzo ciekawe doświadczenie. Co się zaś tyczy samej Cudgel Agency, to nie muszę Ci chyba mówić, gdyż to widać, że nie mieliśmy nigdy tak dobrego wsparcia od wytwórni!!! To profesjonalna sprawa. Poczynając od sporej kasy na studio, poprzez świetną dystrybucję a na europejskiej trasie kończąc."

    W mojej opinii - od dawna Damnable jest przykładem zespołu, który dzięki silnej woli, odpowiedniemu wykorzystaniu kontaktów jest dzisiaj na szczerze zasłużonej pozycji. Tak według mnie. Czy w ciągu tych ponad 10 lat zdarzyło się coś czego nie da się nie żałować lub na odwrót, coś takiego – moment, będąc w którym gdyby Damnable pociągnął za inny sznurek bylibyście dziś bardziej usatysfakcjonowani?

    "Takich sytuacji jest co najmniej kilka, lecz uwierz mi, nie chciałbym już tutaj rozdrapywać zabliźnionych ran. Było co było, popełniliśmy te błędy, potrafimy się do nich przyznać i pewnie niejednokrotnie o nich czytaliście w innych wywiadach. Nie ma sensu się powtarzać. Trzeba patrzeć w przyszłość, tym bardziej, że obecny kontrakt takową nam gwarantuje."

    Powiedz mi Andy, kiedy tak naprawdę, w którym okresie zaczęły napływać do Was te wszystkie zagraniczne propozycje koncertowe, co o tym zadecydowało? Muzyka to owszem jedno, ale coś jeszcze musi być żeby udało się pojeździć tyle po kontynencie co Wy? Nutka szczęścia chyba też?

    "Pewnie tak, ale przede wszystkim ogrom ciężkiej pracy. Muszę Ci powiedzieć jedną rzecz. Te propozycje nie napływają same (poza niewielkimi wyjątkami). Mam swoją bazę adresową do ludzi organizujących koncerty na całym Świecie i regularnie jestem z nimi w kontakcie. Wszyscy dostają od nas nasze nowe wydawnictwa i są na bieżąco z tym co dzieje się w zespole. To kosztuje sporo czasu i pieniędzy, ale efekty, jak sam zauważyłeś są widoczne. Pomaga nam również w tym nasza wytwórnia Cudgel Agency oraz nasz polski promotor w postaci Mad Lion Rec. W trójkę współpracuje się nam wyśmienicie i jestem z tego dumny. Zawsze chciałem mieć właśnie takie wytwórnie dla Damnable. Bardzo ważne jest, aby zespół pracował nad własną promocją równie ciężko (w miarę możliwości oczywiście) jak wytwórnia. Jeśli wytwórnia to doceni, również włoży maksimum wysiłku aby Ci pomóc. To proste, tylko musisz trafić na odpowiednich ludzi. Nam się to udało."

    ...ale wiesz, dziwie się jak to jest z Damnable, na czym polega Wasz fenomen? Bardziej jesteście skoncentrowani na zagraniczny rynek, a i ten wykazuje większe zainteresowanie Damnable niż rodzimy. Co jednak nie zmienia faktu, że w pierwszej lidze krajowego wymiatania jesteście, jak wcześniej wspomnieliśmy zresztą...Zawsze stoicie jakoś z boku, a przy tym cechuje Was raczej skromny charakter jako zespołu i wygląda na to, że ze sporą rezerwą odnosicie się do powszechnie uznanych za 'wielkich' polskiej sceny i realiów tutaj panujących? Czy tak właśnie jest?!

    "Dziękuję za słowa uznania!!! Tak jakoś wyszło, po prostu jesteśmy szczerzy i uczciwi w tym co robimy, a poza granicami tego kraju te cechy (w pewnych kręgach) są naprawdę cenione. Jesteśmy cały czas zespołem underground'owym i również z takimi ludźmi staramy się współpracować. Oni to doceniają i stąd nasza pozycja w tym 'biznesie'. Sam zauważyłeś, że cechuje nas raczej skromny charakter jako zespół, a gwiazdorstwo i cwaniactwo nie jest mile widziane w underground'zie. To szczera prawda. Jeśli chodzi o polską scenę, to wolę się na ten temat nie wypowiadać. Mamy tu kilku przyjaciół i znajomych w kilku miastach i z nimi staramy się współpracować. Oni dobrze wiedzą o kim mówię, reszta jest nam albo obojętna, albo jest bandą nieodpowiedzialnych dupków (ci też wiedzą o kim mówię). Nienawidzę polskiej sceny za hermetyczność, brak tolerancji i amatorstwo (poza pewnymi wyjątkami, o których mówiłem przed sekundą)."

    Przez wielu ludzi "Inperdition" uważane jest za kultowy & najlepszy materiał Damnable i nie jednokrotnie zapewne spotkałeś się z takowymi opiniami. Czy czujesz wobec tego jakąś presję, wskaźnik może mobilizujący jeszcze bardziej na przyszłość?

    "Tak, spotkałem się z takimi opiniami wiele razy, lecz jako muzyk zupełnie się z nimi nie zgodzę!!! W tamtym okresie nie wiedzieliśmy nawet co to jest muzyka i jak ją zrobić. Nagraliśmy kilka przypadkowych dźwięków i materiał stał się kultowy. Nie przeczę, na tamte czasy był bardzo dobry, w ten sposób grało tylko kilka zespołów na Świecie, ale to nie była muzyka w pełnym tego słowa znaczeniu. Czy czuję jakąś presję??? Nie absolutnie. Nie możemy nagrać płyty podobnej do "Inperdition". To by było uwstecznienie. Zauważ, że każdy materiał Damnable jest na swój sposób inny, tak jakoś wyszło."

    Zgadzam się z Tobą! Ok., będziemy kończyć, lecz jeszcze coś mi się przypomniało... Zanim jednak dołączyłeś 11 lat temu do – już dziś ex - muzyków Damnable - Melona, Jehovy'ego & Clansa, gitarowałeś w Psychopatologist. Czy to była pierwsza Twoja styczność z extremalnym muzykowaniem w metalowym bandzie? Jak wspominasz tamten zespół?

    "Psychopathologist, to mój pierwszy i jedyny zespół przed Damnable. Nigdy nic nie nagraliśmy, nie zagraliśmy nawet jednego koncertu, odbyło się tylko kilkanaście prób, które wspominam bardzo miło. Były to moje pierwsze kroki na gitarze elektrycznej i zapewne gdyby nie Psychopathologist i jego Grind Noise (bo tak określaliśmy naszą muzykę), to obecne oblicze Damnable byłoby zupełnie inne, o ile w ogóle by było."

    Tyle ode mnie, dziękuje za wywiadzik!

    "Dzięki za wywiad."

    Tomasz Osuch