Zaloguj się na forum
×

Premiera



  • Behemoth

    Wywiad przeprowadził Baśka Niezgoda / Andrzej PapieżW sierpniu wybraliśmy się z Andrzejem w fascynującą i długą podróż (ha, ha) do mojego ulubionego (ha, ha, ha) miasta Lublina, w którym to mieliśmy okazję spotkać się z Nergalem rezydującym w studiu Hendrix przy okazji nagrywania najnowszej płyty Behemoth. Co prawda pytania przygotowałam ja, ale z niezwykle rozmownym wokalistą nawijał Andrzej. Po wysłuchaniu nowopowstałych utworów przeszliśmy do długiego wywiadu. Oto jego zapis. Miłej zabawy...Uważam, że "Thelema 6" była bardziej zachowawczą płytą w stosunku do "Satanica" a nowa po przesłuchaniu, wydaje mi się naprawdę większym krokiem w przód...

    "Wiesz, moim zdaniem jest tak, jak to było między "Pandemonic Incantations" a "Satanica" czyli słychać, że to ten sam zespół, ale inna baza tzn. nieco inny kurs. Te same środki, ci sami ludzie - ale inny kurs i w momencie kiedy złapaliśmy ten kurs przy "Satanica" różnie ludzie to interpretowali i nazywali. Jedni mówią, że jesteśmy bardziej death metalowi, ja nie dbam zupełnie o to. Po prostu byliśmy inni - na całe szczęście! Na całe szczęście w ogóle Behemoth jest zespołem, który się zmienia i to jest chyba ten najważniejszy czynnik, który powoduje, że mija 12 lat i cały czas gramy i wciąż jesteśmy młodzi i mamy pomysły na przyszłość - i to jest super. "Thelema" była jakby taką kontynuacją "Satanica" - zgadzam się i nawet nie wiem czy to było zamierzenie jakieś. Po prostu tak wyszło - my nie mamy wyrachowanych planów - zróbmy to, zróbmy tamo! Najczęściej jak gdzieś jadę lub idę na spacer - wtedy wpada mi do głowy jakiś riff albo pomysł. Bardzo rzadko wymyślam w ogóle rzeczy na próbach albo na samej gitarze. Najczęściej zaczynam nucić sobie jakąś melodię, wracam do domu, szybko przekładam to na gitarę, przynoszę na próbę, nie zastanawiamy się nad niczym - robimy tak i tak. Tutaj jakby od samego początku czuliśmy, że ta płyta będzie bardziej spontaniczna. Z jednej strony jest bardzo techniczna, jest dużo bardziej techniczna niż "Thelema" w pewnym sensie ale jest w niej dużo więcej swobody, takiego rozmachu – powiedziałbym mniej cech , które właśnie tamtą płytę charakteryzowały. Została precyzja, została technika - albo nawet została posunięta do przodu, ale myślenie o aranżacjach, o samych utworach zmieniło się drastycznie. Uważam, że tutaj bardzo istotną sprawą były trasy, które graliśmy po "Thelemie", było ich kilka, a samych koncertów zagraliśmy bodajże około stu, to jest duża liczba. Vader grając po Stanach i Japonii robi 100-150 rocznie, a dla zespołu takiego jak Behemoth, który tak naprawdę koncertowanie zaczął po ostatniej płycie była to miażdżąca liczba zagranych sztuk w ciągu półtora roku. Dzięki temu bardziej się zahartowaliśmy i zżyliśmy ze sobą. Wiadomo, że praca nad płytą jest bardziej komfortowa jeśli znasz tych gości na wylot, wiesz czego możesz od nich oczekiwać. Ja jeszcze nie nabrałem do tego materiału dystansu, wkrótce jadę do domu żeby złapać oddech i wracam do studia jechać dalej z tym gnojem... Zaczynam powoli, bardzo powoli dojrzewać do myśli, że jest to materiał inny. Każdy twórca mówi o swojej najnowszej płycie, że jest najlepsza. Pierdolenie! Dla jednego lepsze będzie "The return...", dla innego "Grom" a dla jeszcze kogoś najnowsze rzeczy. Dla mnie jest to nieistotne, nie jest to moja brocha by wmawiać ludziom, że ta jest najlepsza. Teraz dla mnie ta nowa taka jest, pewnie, bo wszystko co jest nowe jest najlepsze. Jest to na pewno płyta inna, jest świeża, jest spontaniczna i to są jej najmocniejsze punkty."

    Swego czasu wspomniałeś, że dla ciebie Morbid Angel jest ideałem metalowym i to słychać na „Zos Kia Cultus". Czy dążenie do takich morbidowych klimatów jest twoim dążeniem od ideału?

    "Nie, nie... to nie jest tak, że my się jakoś specjalnie wzorujemy na tej kapeli. Oczywiście, że wpływy Morbid Angel są słyszalne. Nie znam zespołu, o którym można powiedzieć, że czegoś tam w nim nie słychać. Morbid Angel jest zespołem, który ewidentnie robi rzeczy nowe, ponieważ to właśnie oni zaczęli te rzeczy robić. Choć nawet sam Azagoth za swoją inspirację podaje Eddy’go Van Halena, dedykując mu solówki i to jest ewidentne nawiązanie. Dla mnie Morbid Angel jest wzorem zespołu, zachowań, cech, warsztatu, z nich emanuje ogromna siła. Dla mnie zespół to nie tylko czterech pitolących kolesi, dla mnie jest to czterech gości, cztery osobowości, które tworzą jedność. Podobnie myślę o Slayer, Black Sabbath. Nam najbliżej do Morbid Angel, ponieważ gramy death i black metal muzykę ekstremalną. I nie ukrywam, że są pewne wpływy, ale podkreślam, że są to wpływy a nie bezpośrednie nawiązania. Staram się nie zastanawiać nad porównaniami, wpływami, bo dopóki tego nie robię muzyka Behemoth jest i będzie szczera. Patrz, jest taki zespół Warhammer i oni naśladują Hellhammer, wszystko - łącznie ze zdjęciami. Pomijając to, że ten zespół jest gówniany, jest szczery. Bo jeśli ktoś powie, że Behemoth jest gówniany to się nie będę z nim kłócił, ale będę to robił jeśli ktoś uzna nas za nieszczerych."

    Powiedz... czemu znowu Hendrix?

    "Po pierwsze znamy to studio, przy „Thelemie" nie znaliśmy go i będziemy się dopiero teraz zastanawiać nad następną płytą – gdzie ją nagrać. Teraz nie mieliśmy jakby wyboru, nagraliśmy „Thelemę" – brzmiała fajnie, a teraz będąc bardziej świadomym, wiemy co możemy osiągnąć w tym studiu. Materiał wyszedł bardziej rasowy i mięsisty, to czego tamtej płycie brakowało. Będzie to płyta mniej „wycykana", ale świadomie. Sama w sobie będzie większym jebnięciem, bardziej dziką. Teraz udało nam się przegonić nasze niedoskonałości i naszą niewiedzę. Już znamy to miejsce, nic nas tu nie dziwi, czujemy się tu bardzo dobrze. Polecam to studio..."

    ... Jak kogoś stać...

    "To nie tak, można się dogadać, można brać sesje nocne. Można nagrać tutaj demo za małe pieniądze. Warto tutaj przyjechać dla tego grata tam w rogu... mówię o Studerze, tym magnetofonie 44 śladowym, analogowym. Teraz nagrywaliśmy połowę analogowo, połowę cyfrowo, z tego względu, że jest łatwiej cyfrowo niestety na komputerze nagrywać, jest szybsza praca. Ale podstawowe ścieżki, czyli bębny i połowa gitar rytmicznych była nagrana na analogu, który daje ciepłe brzmienie, takie żywe brzmienie. Komputer jest martwy."

    Inferno - mówiłeś , że nagrywał na żywych bębnach. To, co mi zawsze w "Thelemie" osobiście przeszkadzało, to właśnie były placki. W dobrej płycie muszą być dobre bębny, muszą brzmieć a tutaj były placki, które obniżały a teraz mają być bębny normalne – tak? I są?


    "Założenie w ogóle było takie, żeby nagrać całe żywe bębny. Zobacz, co się stało. Przyjechaliśmy do studia, wypożyczyliśmy bardzo dobre bębny, rozłożyliśmy je w dużej sali, która ma świetną akustykę, zaczęliśmy nagrywać. Na samo ustawienie brzmienia straciliśmy jakieś 2 dni, na nagrywanie następnych motywów 4 kolejne dni, po czym stwierdziliśmy, że to brzmi jak gówno . Prawda jest taka, że grać muzykę tak gęstą, tak szybką, tak jednocześnie precyzyjnie nie da się na żywych bębnach. Nile tak robi. Nam zależy jednak na precyzji . Nawet Morbid Angel ostatnie 2 płyty nagrywał na d - drumie . Jakkolwiek na "Formulas..." nie było tego tak bardzo słychać bo była tak brudna produkcja i dzika, tak na "Gateways..." jest to ewidentnie. Tym razem chcieliśmy rzeczywiście bardziej żywe bębny, niżej nastrojone. Używaliśmy 7-strunowych gitar więc to jakby już eliminowało użycie padów i zrobienie takiego cykającego brzmienia. Użyliśmy żywych bębnów z tym że użyliśmy też tego samego modułu – d - drum. Podpięliśmy klamry i bębny przez to zachowują się naturalnie. I to było dla nas najważniejsze. Kolejna sprawa. Nagrałem 4 gitary na tej płycie, nie 3 jak na ’Satanice" , 4 – przez to jest bardziej zmasowane brzmienie. Te bębny w wielu partiach by się nie przebijały bo są za lekkie, za cienkie – żywe bębny. Ja chcę mieć bębny słyszalne, najbardziej nam się udały stopy. Werbel też jest ok. To będzie zawsze dylemat dla nas. Albo być wiernym temu żywemu sound’owi albo stawiać na jakość i na słyszalność brzmienia. Póki co wybieramy to drugie."

    A jak nagrywałeś wokale?

    "Z wiekiem i z doświadczeniem jestem coraz bardziej wymagający. Im dłużej się w tym babrasz tym bardziej chcesz coś poprawiać, zmieniać itd. My dużo rzeczy poprawialiśmy, nawet całe numery. To jest chore ale taki jestem, tak pracujemy .Tak samo było z bębnami. Myśmy bębny nagrywali w sumie 9 dni. Najdłużej do tej pory. Gitary nagrywałem 3 razy dłużej niż na "Thelemę". Na wszystko musieliśmy sobie dać więcej czasu. To nie chodzi o to, że jesteśmy w gorszej kondycji niż 2 lata temu bo jest odwrotnie .Chodzi o to, że poprzeczkę mamy tak wysoko, że nie możemy sobie pozwolić na przepuszczanie jakichś syfów. Chcę, żeby każdy kto posłucha tej płyty stwierdził; bębny są lepsze, gitary są lepsze, wokale są lepsze, brzmienie jest lepsze – a to czy się komuś podoba to już jego sprawa, ale ma stwierdzić, że wszystko jest lepsze, lepiej nagrane, bardziej solidne itd. Ja o gustach w ogóle z nikim nie dyskutuję bo to nie jest zupełnie moja sprawa. Moją sprawą jest dostarczyć ludziom i sobie przede wszystkim materiał jak najwyższej jakości. Jakości, na jaką mnie stać. I zespół."

    Teraz pytanie odnośnie szczegółów – ile będzie numerów, jak płyta będzie się nazywać, kiedy wyjdzie?

    "Płyta będzie się nazywać "Zos Kia Cultus", podtytuł "Here and Beyond" – to jest tak dla zrozumienia, podtytuł ma naświetlać całą tematykę. Płyta ukaże się prawdopodobnie 28 października, będzie około 10, 11 utworów czyli jakieś 45 minut muzyki. Chciałem w ogóle zrobić płytę krótszą ale nie udało się. Otwierający utwór z intrem razem będzie miał ok. 7 minut więc siłą rzeczy... Ale mamy dylematy – z jednej strony jesteśmy zespołem koncertowym, chcemy jak najwięcej grać, a z drugiej strony nie idziemy na łatwiznę czyli nie robimy materiału bardziej koncertowego. Chcielibyśmy, ale jak już przychodzi do samego procesu tworzenia – tak jak już mówiłem – to, co przychodzi naturalnie jest prawdziwe a jak zaczynasz sterować sobą to już jest takie sztuczne. Po prostu – robimy to, co możemy najlepiej i później staramy się to zagrać na żywo. Nie ukrywam też, że część materiału jest ewidentnie koncertowa a część nie. Będą więc utwory, które są przeznaczone na żywo i w tych utworach celowo staramy się mniej mieszać, trochę mniej robić nakładek itd., żeby było jak najwierniejsze odtworzenie było na koncertach. A te utwory, które z góry wiem, że nigdy nie zagram na żywo –10 nakładek wokalnych, 10 gitar, akustyki, klawisze – wszystko! To samo jest na "Thelema" – są utwory „dziwne", takie bardziej odjechane, które ciężko sobie wyobrazić na żywo i są utwory takie jak "Christians to the lions" – 3 riffy, napieprzanie do przodu. I tak już jest od "Satanica". Mamy taki podział. Jednak to jest wszystko całość. Tylko rzeczywiście nastawiamy się na pewne numery, że one raczej będą tymi koncertowymi."

    Czy jacyś goście brali udział w sesji?

    "Tak. U’reck z Lux Occulta wpadł by nagrać kilka funtów w kilku miejscach, zresztą podobnie jak przy "Thelema" tylko, że wtedy był to Maciek Niedzielski z Artrosis. Dokładnie ta sama funkcja. Cały czas używamy tych samych środków co przy nagrywaniu pierwszej demówki, a ludzie doszukują się w tym niewiadomo czego. Gówno prawda, my cały czas robimy to samo. Ja mam gitarę, Inferno perkusję i używamy klawiszy tylko, że podane w nieco inny sposób. Klawisze są na każdej naszej płycie, może mniej lub bardziej słyszalne, ale są. Tutaj będą jako tła, nie ja w Dimmu Borgir, bo my nie gramy symfonicznego metalu. W Behemoth chodzi o tworzenie atmosfery i przestrzeni, klawisz daj przestrzeń, daje oddech i perspektywę. Każdy kolejny instrument daje perspektywę jeśli go odpowiednio użyjesz. Cztery gitary dają mięso, ale musisz je odpowiednio rozplanować. Przy takiej precyzyjnej robocie dodany klawisz robi się bardzo fajny kontrast. My używamy tak klawiszy, że podczas koncertu nie odczujesz ich braku. Dimmu Borgir nie zagra bez klawiszy, bo będziesz słyszał werbel, stopę i jakąś tam gitarkę, to nie będzie zespół. A my tak ni chcemy, u nas jest odwrotnie."

    Brałeś gościnny udział w "Revelations" Vader. Ludziska ostatnio zaczęli się zapraszać do studio, nie wydaje ci się to trochę sztuczne?

    "Wiesz co, nie wiem! Pojechaliśmy razem na wspólną trasę Thrash ‘em All Fest. i to był kamień milowy, bo relacje między nami się zmieniły. Zespoły się poznały. Ja znałem Vader od wielu lat. Myśmy się znali i nie znali. W momencie kiedy zalejesz z kimś kilka razy pałę to możesz powiedzieć, że go znasz. Codziennie wstajesz, widzisz tę samą mordę, później grasz koncert, pijesz piwo, później do hotelu. Wtedy możesz powiedzieć czy kogoś lubisz, czy go znasz czy nie. Sama ta impreza wypadła super, głównie pod kątem towarzyskim. Nie mogę powiedzieć złego słowa o nikim, kto był na tej trasie. Wszystko było poukładane. Samodyscyplina, a z drugiej strony rock’n’roll i zabawa."

    Będąc przy trasach. Czy wiesz już kiedy i z kim będziecie promować "Zos kia cultus"?

    "Będziemy grać bardzo dużo, ja już jestem zmęczony samą myślą o tym co się będzie działo. Jest masa propozycji, część już sfinalizowanych. Zaczynamy 2 listopada w Holandii trasę po Europie, 30 koncertów z Diabolic, Destroyer 666, część z Deicide. Nowością dla nas będzie końcówka tej trasy – Skandynawia. Gramy sporo koncertów we Francji, jest to dla nas kraj ważniejszy niż choćby Niemcy. Wracamy, 2 dni przerwy i grudniowa trasa po Polsce. Gramy przed Świętami, przenieśliśmy ideę X-mas festiwal, chcemy nazwać tę trasę „The blackest of the black". Nieco ironiczny tytuł. Styczeń – kwiecień też gramy, mamy planach trasę po Finlandii, Norwegii, Rosji. Pojedziemy jakieś 1500 km za Moskwę. Strasznie wkręciły nas te klimaty wschodnie, koncerty dla 150 osób w jakichś Jaroslaviach, zapyziałych dziurach, w których wiatr zawraca do Europy. Są świetne. Niejednokrotnie okazuje się, że jesteśmy pierwszym zespołem zagranicznym, który przyjeżdża do takiego miasta. Na Ukrainie, w Kijowie zagrała Metallica, Scorpions czy Dementor. Masz świadomość, że tam nie grają kapele z zagranicy, to niesamowite grać przed 300-tu osobową publiką, która jest tak chora i tak popierdolona, że aż miło. Reaguje w ekstremalny sposób."

    Ale macie chyba małego pietra?

    "Jest strach, niejednokrotnie zatrzymywały dziwne służby, jeździmy podejrzanymi pociągami, w których dzieję się niesamowite historie. Są to świetne miejsca, dziwne, egzotyczne, niebezpieczne czasami. Moskwa i Petersburg są dla nas najlepszymi miejscami do grania. Jedziemy na No Mercy Fest. w kwietniu. Trasa po Brazylii się szykuje. Liczymy na Stany tym razem, albo teraz albo nigdy."

    Graliście też w Meksyku, jak tam jest?

    "Nie pamiętam już dokładnie, zastanawiam czy to się w ogóle wydarzyło. Był to taki moment, zadzwonił do nas agent 3 dni przed wylotem z informacją, że lecimy do Meksyku. Przyjechaliśmy na miejsce 2 godziny przed koncertem, zagraliśmy po The Haunted i po Witchery, co było małym nieporozumieniem, ludzie byli zjebani na maksa. Później koncert w Guadalajara, było bardzo fajnie. Z Polski wyjechaliśmy w płaszczach i kożuchach, tam koszulka, kapelusz i Iguanka w ręce. Pełen relaks. Bardzo ciekawy epizod z życia zespołu."

    Mimo tego, że z promocyjnego punktu widzenia mija się to z celem, czy planujecie jakiś teledysk dla "Zos Kia Cultus"?

    "Rozmawiamy z pewną ekipą choć robienie teledysku się nie opłaca. Ja chce przedstawić pełen wizerunek zespołu, czyli wizja połączona ze stroną artystyczną. Możesz to dotknąć, zobaczyć, i posłuchać. Dlatego dbamy o oprawę graficzną, dobre zdjęcia. Nie tylko bardzo dobra muzyka, wszystko musi być bardzo dobre. I uzupełnić płytę obrazkiem. "Satanica" będzie się ludziom zawsze kojarzyć z tym teledyskiem, on narzuca skojarzenia i wzbogaca twoją wizję o płycie. Ja uwielbiam takie rzeczy osobiście chcę by Behemoth serwował wszystko to, co ja uwielbiam. Jak The Cult czy Danzig wydadzą jakąś epkę, ja to muszę mieć. Mogą mi wciskać trzy razy to samo z inną okładką to i tak mi się to podoba. Wiem, że są ludzie, którzy myślą podobnie o nas. Staramy się zrobić wszystko co możliwe zrobić. Koncert - uczestniczyć w spektaklu i dotknąć. Słuchasz – wiadomo, w domu. Jeszcze jak teledysk jest – to praktycznie byłoby wszystko, co bym chciał."

    Serwowanie tego samego z inną okładką. A te koncertówki i boksy wydawane przez Metal Mind?

    "Powiem tylko tyle, że dla mnie współpraca z firmą z Katowic jest największą porażką i błędem, choć ja nigdy żadnego błędu nie popełniłem (dla mnie błędy nie są błędami, są doświadczeniami). Było to najgorsze, nieprzemyślane doświadczenie z mojej strony, którego będę żałował zawsze. O nikim i o niczym tak nie powiem, o żadnej byłej dziewczynie, problemach z innymi firmami, wszystko było świetne. Tylko ta niefortunna współpraca, która do tej pory owocuje syfem i gównem, które się za nami ciągnie. To jak wdepnąłbyś w gówno i nie mógłbyś już tego buta, kurwa, wyczyścić. Tylko musisz go wyrzucić, choć to nic nie da, bo on będzie gdzieś tam cały czas. Do wszystkich ludzi – my nie bierzemy odpowiedzialności za to, co ten człowiek zrobi z naszą nazwą i z materiałami, do których niestety ma prawa. Nie mam żadnej władzy nad tym, więc jeśli w ciągu roku wychodzi 5 wydawnictw Behemoth z czego 2 są oficjalne, autoryzowane, a jeśli w międzyczasie wyjdzie video, DVD, moja maskotka i majtki z logiem Behemoth wydane przez Metal Mind to my nie mamy z tym nic wspólnego. My stawiamy na jakość i na muzykę, a nie na robienie ludzi w chuja. Taka jest widocznie polityka tej firmy. Na DVD "Live Eschaton" z logo tej firmy, jest na nim podana nasza dyskografia. Na naszej stronie podana jest "Endless damnation" jako nasze pierwsze demo. I jest tam spis utworów gdzie brak 2 tytułów utworów, a na DVD podali to samo, totalna kompromitacja i amatorka. Dodali nasze zdjęcia ze strony. Tyle na temat tej firmy."

    Czy planujecie oficjalną płytę koncertową Behemoth?

    "Nie. Jest to kosztowne, nie wiem czy jesteśmy gotowi na to. Behemoth dobrze wygląda na scenie, mnie te nagrania się nie podobają. Do pierwszych 2000 "Satanicy" był dodany koncert z Francji, totalny karton, podziemie 200 procent. A tu robią z tego "Live in Toulouse". My nie mamy z tym nic wspólnego. Mamy plany na kilka ciekawostek studyjnych, jak nagranie na nowo starych numerów, jak zrobił to Testament. Tak by nikt nie kupował wydawnictw MMP. A praca nad koncertówką dużo czasu i pieniędzy by pochłonęła."

    A covery? Jakaś epka?

    “Prawdopodobnie tak. Wydajemy taką epkę po kosztach, jak "Antichristian phenomenon" . Zrobić 1000 sztuk i to jest fajne. Taka niespodzianka dla ludzi."

    Kończmy już ten maraton... Coś specjalnie dla czytelników Masterfula?

    "Kurcze, słaby w tym jestem. Nie będę oryginalny. Posłuchajcie nowej płyty, zapraszam na koncerty, planujemy nowy set. Będziemy grać nowe numery, trochę starych - nowych numerów. Nowa płyta pod koniec października. My daliśmy z siebie wszystko, koń zrobił swoje, ha, ha... Reszta zależy od was."

    Barbara Niezgoda/Andrzej Papież