Zaloguj się na forum
×

Premiera



  • NYIA

    Wywiad przeprowadził Tomasz OsuchFakt powołania do muzycznej egzystencji takiego zespołu jak Nyia, oraz tworzenie takiej a nie innej muzyki, to zjawisko raczej niespotykane na naszej scenie... Muzyki dodam, cholernie intensywnej, wymagającej i łamiącej wszelkie bariery. Z jednej strony łamiącej, a z drugiej zaś, łączącej w niekonwencjonalny sposób patenty zapożyczone, charakterystyczne dla różnych gatunków muzyki metalowej, i nie tylko. Słowo kompromis jest tu zbędne. Brak ograniczeń, całkowita swoboda artystyczna, ‘zabawa’ z dźwiękami i różnymi brzmieniami zupełnie na poważnie – z profesjonalnym skutkiem. To Nyia, pięciu indywidualistów. Poniżej wywiad z jednym z nich.Nyia – zespół, podobnie jak nazwa – jest równie intrygujący jak muzyka tworzona pod tą nazwą. Muzycznie – na pewno novum na rodzimej scenie przesiąkniętej brutalnym łojeniem. Nowy wymiar w extremie. Skąd więc pomysł na taką akurat formę ekspresji? Kiedy i w jakich okolicznościach zrodziła się ta muzyczna idea?

    „Pomysł powstał wiosną 1999 roku. Mijał drugi rok jak opuściłem Vader. W między czasie rozpadł się Kobong. Jakieś dobre duchy sprawiły, że spotkaliśmy się z Wojtkiem Szymańskim - zupełnie przypadkowo, i obaj stwierdziliśmy, iż fajnie byłoby pograć jakąś niekonwencjonalną odmianę muzyki młodzieżowej. Oczywiście mieliśmy na myśli czystą, żywą rzeź. W listopadzie tegoż samego roku rozpoczęliśmy próby. W grudniu dołączył do nas Szymon Czech, który był świeżo po rozpadzie Prophecy. Wkurwieni na cały świat, wiedzieliśmy jedno, że muzyka Nyia – cytuje - ,,...ma walić
    prosto w ryj".

    Praktycznie całą poprzednią dekadę byłeś – i w zasadzie wciąż jesteś, kojarzony ze sceną stricte death metalową. Nyia prezentuje diametralnie inną formę muzyki. Przesycenie deathowym rzemiosłem, chęć zmierzenia się z nowym, muzycznym wyzwaniem?

    „Dokładnie! Założyliśmy sobie, że nasza muza musi być inna, będąc jednocześnie mocną i progresywną. Wszyscy bardzo lubimy wbijać się instrumentami w nieznane muzyczne pokłady”.

    W Nyia spotykają się bardzo silne osobowości – pod względem zaangażowania w muzykę, scenę oraz przez wzgląd na przeszłość muzyczną. Ty Jarku, Szymon Czech, Wojtek Szymański, Bogdan Kondracki, Mateusz Wiśniewski. Jak pracuje się w tak profesjonalnej atmosferze?

    „Fantastycznie! Współpraca z nimi jest bardzo inspirująca, dlatego że każdy z nich myśli jak muzyk a nie jak np. basista czy gitarzysta. Wspomnę też o zmianach personalnych. Na miejsce Mateusza wskoczył Maciek z olsztyńskiego zespołu Leng”.

    Bardzo ważną postacią w szeregach Nyia jest na pewno osoba Szymona – realizatora dźwięku w olsztyńskim Selani Studio. Jest to duży plus mieć w zespole człowieka pracującego w studio...

    „Właściwie to w Nyia jest dwóch realizatorów dźwięku. Znany szerszemu gronu Szymon i znany w trochę innych kręgach Bogdan. Pierwszy jak wiadomo pracuje w olsztyńskim Selani Studio, a drugi w warszawskim Kokszomanie-ie. Bardzo możliwe, że obaj ziomale zabiorą się razem za nowe "piosenki" Nyia. Znając materiał, chłopaki będą wiedzieć jak do niego podejść aby go nie spieprzyć”.

    Jeszcze jakiś czas temu w Nyia występował Świerszcz z Yattering. Po jego odejściu skład zespołu poszerzył się o dwóch ludzi – czyli Bogdana i Mateusza. Różne opinie słyszałem – większość z nich pewnie mija się z prawdą, ale powiedz Jarek, co było faktycznym powodem odejścia Świerszcza z Nyia?

    „Pracując nad "Head Held High" próby graliśmy bardzo często. Jak wiadomo Świerszcz mieszka w Gdańsku, a więc jego obecność na próbach była bardzo znikoma. Wojtek potrzebuje basisty podczas robienia nowych kawałków, bo to ułatwia mu pracę. Świerszcz ma bardzo potężne gardło i to co chcieliśmy razem zrobić miało by sens, ale się nie udało. Pozdrawiam Świerszczyka serdelecznie !!!”.

    Muza przez Was tworzona jest bardzo intensywna, posiada wiele niespotykanych, niesprawdzonych – a może raczej z rzadkością wykorzystywanych rozwiązań. Ciężko jest porównać oblicze Nyia do konkretnych wykonawców, aczkolwiek osobiście pokusiłbym się o pewne porównanie. Czuć w tych utworach według mnie manierę charakterystyczną może dla Meshuggah, czy ostatnimi czasy Gorguts nawet... Jak Ty to postrzegasz?

    „Hmm... .Porównania do Meshuggah są bardzo pochlebiające, ale wydaje mi się, że my drążymy
    troszeczkę inny temat. Owszem wszyscy bardzo lubimy ten zespół i jeżeli coś nas z nimi łączy, to jest to energia jaką ładujemy w muzykę. Najnowszych dokonań Gorguts nie znam, a co do Nyia to
    myślę, że staramy się wydeptać własną ścieżkę, na której będziemy się czuli dobrze.

    Spotkałem się już z opiniami, że Nyia nie da się słuchać! Opinie – owszem, każdy ma swoją, ale myślę że ta wyżej przytoczona, spowodowana jest raczej nie tym że muzyka się nie podoba, a tym, że jest po prostu wymagająca i trzeba jej poświęcić trochę czasu. Można by rzec, że Nyia jest dla wybranych?!

    „Zdajemy sobie sprawę z tego że robimy muzykę nie dla dzieci i wydaje mi się, że Nyia jest przeznaczona dla trochę starszego grona, które wie co trzeba zapalić żeby usłyszeć”.

    Jak na moje ucho – muzyka Nyia jest mixem kilku różnych gatunków muzycznych. Spotykają się tu różne formy extremy. Pod szyldem Nyia krzyżuje się death metalowy ciężar, industrialna atmosfera, chłodny klimat, a pod tym wszystkim jest słyszalny nawet grind/noise’owy powiew.... To może dlatego tak trudno z Nyia się oswoić?!

    „Bez wątpienia prezentujemy ciężką odmianę łojenia, ale są też przedstawiciele tzw. 'soft łojenia', i tylko przez przypadek nazywani są, cytuje - "BOGAMI BRUTALNEGO DEATH METALU". Moim zdaniem, w ciężkiej muzoli chodzi o cos innego niż odgrywanie na gitarze białoruskich melodii podpartych blastem a potem nudnym pochodem na dwie stopy. Ludzie przyzwyczaili się do takiego wymiaru extremy, tymczasem w muzyce coś drgnęło i większość kapel, jak kiedyś kopała w dupę, tak teraz tylko rozśmiesza. My proponujemy ludziom coś innego i może dlatego jest tak ciężko im to łyknąć”.

    Dość ważnym elementem konceptu Nyia są teksty, które całkiem zgrabnie korespondują z muzyką. Tak na mój gust, to są one egzystencjonalne i posiadają w sobie jakieś pierwiastek ducha rebelii oraz przesłanie. Kto jest za liryczną stronę odpowiedzialny? Jak należy poprawnie podejść do tekstów Nyia?

    „Autorem wszystkich tekstów jest Wojtek. Wojti proponuje liryki, które kłują, kąsają i są szorstkie,ale najważniejsze są abstrakcyjne i pozostawiają bardzo duże pole do indywidualnej interpretacji każdego zainteresowanego.

    Bez wątpienia Wasza muzyka to dźwięki, które zwykło się określać mianem ‘postępowych’. Słuchając muzyki Nyia, z jednej strony nie trudno się domyślić jaka może być Nyia w przyszłości, bo przypuszczalnie ta muzyka nie będzie stałą w miejscu... Zaś z drugiej strony, uważny słuchacz zada sobie pytanie – co ci goście jeszcze nagrają? No właśnie – wybiegając w niedaleką przyszłość, potrafisz Jarku powiedzieć w jakim kierunku rozwinie się muzyka Nyia?

    „Jesteśmy kompletnie nieprzewidywalni i nie wiem w którym kierunku popłynie lawa. Na razie mamy kilka szkiców i każdy z nich jest inny. Jedno wiemy na pewno - materiał będzie bardziej dojrzały”.

    Album „Head Held High” jest promowany czterema kawałkami w trochę okrojonych wersjach. Wieść jednak niesie, że cały materiał jest w zasadzie gotowy. Są jednostki którym nie wystarczają już te cztery numery i oczekują cały czas pełnej płyty. Wciąż mówi się o tej płycie. Kiedy więc można się jej spodziewać i która z firm będzie odpowiedzialna za jej wydania? Wiadomo już?

    „W istocie płyta "Head Held High" jest już gotowa i od kilku miesięcy nasz menadzio Daniel ciężko myśli nad jakimś korzystnym dla nas dealem. W chwili obecnej nie wiadomo jeszcze kto wyda nasz debiut”.

    Wielu pewnie chciałoby się tego dowiedzieć..... Skąd wzięła się nazwa zespołu i co ona oznacza?
    „Nazwa Nyia oczywiście wzięła się z kosmosu, a oznacza słowiańskiego boga umarłych”.

    I na koniec troszkę inne pytanie.... Nie jest nowością fakt, iż byłeś przez kilka ładnych lat gitarzystą Vader – i co najistotniejsze, nagrałeś z tym zespołem płytę „De Profundis”. W opinii wielu, a także i mojej – jeden z najważniejszych albumów nie tyle co w death metalu, ale w metalu w ogóle.... Jak to jest żyć z taką świadomością? A jak dziś – z perspektywy upływu kilku lat oceniasz czas spędzony wspólnie z Vader? Chyba był to dość ważny okres w Twoim życiu...

    „Tak, było bardzo fajnie, dużo się od chłopaków nauczyłem, dlatego że oni wtedy też chcieli się jeszcze czegoś nauczyć, dowiedzieć, poszukać jakichś nowych rozwiązań. Dlatego "De Profundis" jest zajebisty, bo: po pierwsze jest doskonale zrealizowany, po drugie jest wbrew pozorom progresywny !!! Oczywiście jest mi bardzo miło z tego powodu że uczestniczyłem przy nagrywaniu tego krążka i kto wie, może właśnie dzięki tej płycie mam teraz przyjemność pograć z chłopakami w Nyia”. 

    Dziękuje Jarku za wywiad. Do następnego!

    „Było mi bardzo miło. Pozdrawiam Ciebie Osuszony Tomku i wszystkich obłąkanych. Dzięki serdeleczne za wywiad. Do następnego!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!”.

    Tomasz Osuch

    Zdjęcia: Magdalena Morawska