Zaloguj się na forum
×

Premiera



  • Nile

    Wywiad przeprowadził Bartosz DonarskiCzy jakikolwiek szanujący się fan death metalu nie słyszał jeszcze o NILE? Zgadza się, retoryczny absurd. Ten zespół z Południowej Karoliny wraz z wydaniem w '98. swojej debiutanckiej płyty "Amongst the Catacombs of Nephren-Ka" przyczynił się nie tylko do podniesienia reputacji Relapse, ale przede wszystkim wprowadził do death metalu powiew świeżości. Fascynacja muzyką Środkowego Wschodu, historią starożytnego Egiptu i upór w samodoskonaleniu się w połączeniu z brutalnym death metalem dały scenie nowy obiekt kultu. Muzycy NILE zdają się jednak nie przywiązywać do tego zbyt wielkiej wagi, tworząc kolejne albumy ku uciesze gwałtownie rosnącej rzeszy fanów. Świątynie geniuszu otworzono po raz trzeci. Na pewno nie po raz ostatni. O płycie "In Their Darkened Shrines" oraz na wiele innych tematów rozmawiałem z piewcą egipskiej potęgi - Karlem Sandersem.

    Zacznę może dość nietypowo od pytania o waszą przeszłość, a właściwie o to jak porównałbyś NILE dziś z tym, który dopiero co zaczynał swoją przygodę wyłącznie na amerykańskich scenach? Jest to duża różnica?
    Karl Sanders: "Duża różnica? Oj, na pewno! Na samym początku graliśmy praktycznie tylko na małych scenach, żadne wielkie kluby czy coś w tym stylu. Stary, jak dziś pamiętam trasę z Incantation, to było dla nas coś niesamowitego, coś co pamięta się do końca życia. Obcowanie z Johnem McEntee było dla nas nie małym honorem. Ten zespół prawdopodobnie zrobił dla nas więcej niż ktokolwiek inny. Były też inne trasy, na których kończyliśmy niemal jako bankruci! To było jak jakiś pieprzony żart, za te pieniące, o ile w ogóle coś dostawaliśmy, nie mogliśmy niekiedy pokryć nawet kosztów benzyny. Jednak nasza wewnętrzna presja pokazania ludziom czym jest i jak gra NILE była wówczas dla nas najważniejsza. Zresztą zostało nam to po dziś dzień. Uwielbiam wychodzić na scenę i dawać z siebie wszystko! Dziś jest to z pewnością o wiele łatwiejsze."

    Czytałem gdzieś, że na koncertach macie w sobie taką energię, że gracie (Czy to możliwe?) wszystko o wiele szybciej niż na płytach. To prawda czy plotka?
    "Wiesz, to jest tak, że jeśli jacyś kolesie jadą na metalowy koncert przez kilka godzin to mnie to wewnętrznie obliguje do zagrania dla właśnie tego rodzaju fanów. Co do grania szybciej na koncertach, też słyszałem te brednie. Jebać to gówno! Dajemy fanom wszystko co mamy najlepszego i właśnie z takim podejściem gramy każdy koncert. Ta szybkość jest po prostu pochodną intensywności grania na żywo. Robimy to zupełnie świadomie. Wyzwalamy z siebie taką energię jaką tylko potrafimy. Za każdym razem gramy tak jakby miał to być nasz ostatni koncert w życiu."

    Bardziej bawi was granie na żywo, czy nagrywanie, tworzenie?
    "Bawi nas zarówno to pierwsze jak i to drugie. Ja lubię obie te rzeczy, jednak każda z nich ma swoje różne, dobre i złe aspekty. Sam uwielbiam koncertować, ale lubię też kreatywnie korzystać z możliwości nagrywania w studio i skoro to właśnie ja piszę większość materiału zazwyczaj nie mam z tym żadnych problemów, gdyż znam te utwory na wylot i wiem jak to wszystko ma zabrzmieć. Muszę ci się też przyznać, że jeżdżenie na trasy jest dla nas nadal dość stresujące, ponieważ mino, iż wspaniale jest spotykać nowych fanów i dla nich grać, to równocześnie musimy się borykać niekiedy z problemami dotyczącymi właścicieli klubów, z promotorami, etc."

    A poza trasami i nagrywaniem, czym jeszcze się zajmujecie?
    "Każdy z nas w zasadzie coś tam na własną rękę pisze i stara się doprowadzić swoje życie do ładu zanim znów wyruszymy w kolejną trasę. Nawet nie będąc w drodze bez przerwy pracujemy nad muzyką NILE. Poświęciliśmy temu zespołowi całe nasze życie, wierzymy w niego i podporządkowaliśmy się już tym regułom. Sukces zobowiązuje jeszcze bardziej."

    Na "In Their Darkened Shrines" znalazł się utwór, myślę tu o kawałku tytułowym, który swymi rozmiarami przypominać może "Die Rache Krieg Lied der Assyriche".
    "Tak, choć ten czteroczęściowy utwór na nowym albumie jest czymś jeszcze większym. Muszę przyznać, że praca nad nim była dla mnie sporym wyzwaniem, zresztą już od dłuższego czasu myślałem nad realizacją tego pomysłu. To potężna w swych rozmiarach kompozycja i na pewno mocno zróżnicowana. Z pewnością nie uświadczysz nam monotonni brzmienia, czy też nie osiągniesz znużenia. Z efektu końcowego nie mógłbym być niezadowolony."

    Nowy album to również nowy skład, który brał udział w nagrywaniu "In Their Darkened Shrines". Kilka słów na ten temat.
    "Tak nie ma już z nami Pete'a (Hammoura), z którym przecież znam się już tyle lat. Jego odejście było przykrym doświadczeniem, ale nie było innego rozwiązania tej sytuacji. Jednak co by nie powiedzieć, nadal jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, nadal się spotykamy i kontaktujemy ze sobą. Tony (Laureno, przyp. B.D.), który go zastąpił wpasował się w skład NILE wspaniale. To wyśmienity perkusista i świetnie się rozumiemy, a poza tym to, że to właśnie on zastąpił Pete'a uważam za jeden z naszych największych sukcesów. Na "In Their Darkened Shrines" sam napisał nawet jeden utwór, a przy kilku innych w wielu kwestiach był bardzo pomocny."

    Nagrywając nową płytę ponownie wykorzystaliście niecodzienne instrumentarium. Czy granie i nagrywanie tego typu rzeczy jest czymś trudnym w realizacji?
    "Największą trudność sprawia powiązanie tego wszystkiego w jedną, pasującą do siebie całość. Tu chodzi o różną dynamikę poszczególnych instrumentów, o niecodzienny dźwięk, który się z nich wydobywa. Wiesz, to jest tak, że jeśli masz olbrzymie i głośne wzmacniacze, potężną perkusję, bulgoczące wokale i często jedziesz na blast beats to tak naprawdę na cokolwiek innego, co mogłoby otrzymać pewną dźwiękową przestrzeń, jest rzeczywiście niewiele miejsca. Trzeba się nieźle napocić, aby to o co ci chodzi było dobrze słyszalne. Dlatego jeśli chcesz aby ludzie to usłyszeli musisz niekiedy deathmetalowe gitary, czy blast beats odstawić na bok. Głupio było by po prostu zwyczajnie obniżyć poziom gitar, brzmiałoby to słabo i sztucznie. W związku z tym, całe to nietypowe instrumentarium wykorzystujemy głównie do zmiany dynamiki poszczególnych utworów lub jako wstępy do nich oraz jako coś co pomaga nam budować pewien konkretny nastrój. Jednak gdy spojrzysz na to z drugiej strony, death metal jest mimo wszystko stylem, który dość łatwo asymiluje bardzo szeroki wachlarz ekspresji, szczególnie zaś w przypadku, kiedy pozwalasz sobie na użycie różnego rodzaju instrumentów, jak choćby gitary akustyczne."

    Skąd właściwie wziął się pomysł na to oryginalne połączenie ekstremalnego death metalu z muzyką ludową pochodzącą ze Środkowego Wschodu?
    "Cóż, tego typu muzyki słucham dość często i już od dość długiego czasu. Nie jest to tylko muzyka środkowowschodnia, ale również, dajmy na to, afrykańska. Muzyczna kultura Afryki i Środkowego Wschodu rozwija się już od dobrych sześciu tysięcy lat. Dlatego nie ograniczam się tylko do słuchania death metalu, to było by na dłuższą metę krokiem w tył. Lubię tę muzykę tak samo jak death metal i gdy słuchasz obu tych jakże odmiennych gatunków z czasem różnice powoli się zacierać i zaczynasz widzieć powiązania. Dla mnie takie postępowanie jest jak najbardziej naturalne, bo jest to właśnie to czego słucham i co kocham robić. I dopóki ta muzyka, którą robimy będzie dobra, dopóty będziemy się pod nią podpisywać, właściwie to jesteśmy z niej dumni. Nadal będziemy grać to co graliśmy do tej pory."

    Często zdarza się tak, że gdy jakiś zespół szybko zyskuje rozgłos, bo chyba tak było w waszym przypadku, jak grzyby po deszczu pojawiają się ludzi, którzy twierdzą, że "najlepsze to były demówki". Co masz takim ludziom do powiedzenia?
    "Nie 'często się zdarza', tylko tak jest! No ale powiedz mi co można na to poradzić? Uważam, że takich ludzi mocno bolą głowy od myślenia, a nie od słuchania. Za każdym razem ciężko pracujemy nad każdym kolejnym albumem, tak było też i tym razem. Każda nasza płyta to spory postęp, ale nawet jeśli "In Their Darkened Shrines" jest o wiele lepsza od tego co zrobiliśmy wcześniej, to trzeba wziąć pod uwagę, iż zawsze znajdą się ludzi, których oczekiwania mają się nijak do tego co my staramy się robić. Wiesz, my nadal jesteśmy tym samym zespołem, co na początku i nie mamy zamiaru zmieniać kursu, złagodnieć, czy też stać się zespołem miej brutalnym, ale niektórzy powinni zdać sobie sprawę, że nowe to nowe, a stare to stare. Czy to takie trudne? Przykro mi, ale my nie mamy zamiaru stać w miejscu muzycznie czy artystycznie. Nowy album jest jeszcze bardziej złożony, bardziej intensywny i brutalniejszy, a przy tym wszystkim bardzo różnorodny. To wciąż brzmi jak NILE."

    Nagrywaliście ponownie z Bobem Moorem. Innych opcji chyba nie było?
    "Nie, bo i nie widzę ku temu jakiegokolwiek powodu. Z Bobem znamy się już bardzo dobrze, on nie jest dla nas zwykłym producentem, to ktoś znacznie więcej. Praca z nim przy trzecim albumie jest po prostu konsekwencją udanych wcześniejszych produkcji i tego czegoś, co nazwać można wyczuciem i zrozumieniem. Bob to na pewno producent niebanalny, który poświęca się swojej pracy do końca. Jestem pewien, że następny album nagramy również z jego pomocą i wspierając się o jego wiedzę i talent."

    Jak przebiega współpraca z Relapse? Incantation nie byli z nich raczej zadowoleni, choć NILE to dla tej firmy zupełnie inna piłka.
    "Jeśli chodzi o nas jest w porządku i jesteśmy z Relapse zadowoleni. Wykonują dla nas świetną robotę, to trzeba im przyznać. Przy obecnym kontrakcie mamy do nagrania jeszcze jeden album i prawdę powiedziawszy nie widzę powodów aby przenosić się do innej wytwórni."

    Czy w waszym przypadku jest tak, że tekst determinuje muzykę, czy też odwrotnie, pod poszczególne kompozycje pisane są słowa?
    "Muszę powiedzieć, że wiele rzeczy zależy głównie od tekstów. To właśnie one kreują emocję, która wyzwalana jest dźwiękiem. Mniej więcej w ten sposób pracujemy i podobnie było przy "In Their Darkened Shrines". Te słowa są bardzo inspirujące, szczególnie w przypadku cięższych partii. Obraz jaki tworzą te teksty w twojej głowie jest platformą, na której budowana jest muzyka. Poza tym samo pisanie tekstów pochłania mi dużo czasu. Studiuję starożytne egipskie teksty, wgłębiam się w historię, badam dostępne materiały. Cały proces pisania tekstów przechodzi przez kolejne etapy, ewoluuje. Naświetlam pewne interesujące mnie tematy i staram się aby współgrały z deathmetalowymi utworami. Jest to coś co, muszę przyznać, bardzo lubię robić i z czego czerpię wiele satysfakcji. Warto też powiedzieć, że to o czym piszę nie ma zbyt wiele wspólnego z powszechną, ogólnie znaną wiedzą o Egipcie. Typowa egiptologia nie budzi we mnie wielkiego zainteresowania. Mnie przede wszystkim ciekawią te bardziej mroczne i mniej znane aspekty starożytnego Egiptu. Dlaczego niby miałbym pisać o mumiach, sfinksach czy piramidach, czy takie coś ma w ogóle jakiś głębszy sens? Kogo to dziś obchodzi?"

    I na koniec powiedz jeszcze gdzie zagracie w tym roku i z kim?
    "Pierwsza cześć In Their Darkened Shrines World Tour zacznie się 6. lipca i grać będziemy wspólnie z Arch Enemy, Hate Eternal i Origin w roli supportów. Wszystko rozegra się w Stanach i obejmie ponad 30 koncertów. Druga, europejska część będzie miała miejsce w październiku, gdzie wspomagać nas będą Sinister, No Return i kilka innych zespołów. Wiem już też, że zagramy również w Polsce, co nas bardzo cieszy. Do zobaczenia!

    Bartosz Donarski