Holy Moses
Wywiad przeprowadził Bartosz Donarski
Rozpoczynali 20 lat temu jako nikomu nieznany zespół z Niemiec. Jeżeli dobrze policzycie to oczywistym staje się, iż HOLY MOSES, dowodzony przez charyzmatyczną i nie pozbawioną osobistego wdzięku wokalistę Sabinę Classen, mogli grać tylko thrash metal. I tak zostało im do dziś. Mając na swoim koncie sporą ilość płyt i kilkuletnią przerwę w karierze, w końcu powrócili rok temu wydając MCD - "Master of Disaster". Był to jednak zaledwie przedsmak tego, co możemy już od 24. czerwca 2002. znaleźć na kolejnym ich albumie "Disorder of the Order", który co tu dużo gadać, łamie kości i rozciera je na pył. Świdrujący w uszach głos Sabiny w połączeniu z precyzją kompozytorsko-muzyczną Andy Classen'a mógł przynieść tylko płytę najwyższych lotów. Gdy pojawiła się możliwość przeprowadzenia wywiadu z HOLY MOSES, ekipa Masterful'a takiej okazji przepuścić po prostu nie mogła. Zapraszam do lektury, jako, że chyba znów wyprzedzamy konkurencję...
Jak oceniasz "Disorder of the Order" z dość krótkiej perspektywy czasu jaki minął od chwili nagrania waszego nowej krążka?
Sabina Classen: "O tak, jestem niezmiernie zadowolona z "Disorder of the Order". Rozpiera mnie dumna, również z samego faktu ponownego bycia w zespole. Kiedy rok temu graliśmy na festiwalach, fani wręcz domagali się powrotu HOLY MOSES. Z tego powodu bycie wtedy ponownie na scenie było dla nas wspaniałym przeżyciem. To właśnie fani dali nas moc jaka płynie z "Disorder of the Order"."
Jak wyglądała produkcja tej płyty? Ponownie wszystko dobyło się w Stage One.
"Tam jest zawsze wspaniale, gdyż Andy'ego znam prawie całe moje życie i jesteśmy ze sobą bardzo związani. Oczywiście byłam trochę nerwowa, ale zawsze tak reaguję gdy wchodzimy do studia. Niemniej, to uczycie podenerwowania jest dla mnie czymś niezbędnym. Wiesz, to jest coś innego niż granie na żywo, gdy coś ci nie wyjdzie kolejnego dnia możesz zagrać lepiej, w studio nie ma takiej możliwości. To jaką nagrasz płytę pozostaje z tobą na resztę twojego życia. Tym razem jednak nie myśleliśmy zbyt wiele co z tego wyniknie, wszystkim kierowały nasze serca. Jestem z całości bardzo dumna, ponieważ wynik końcowy wyszedł świetnie. Gramy w starym thrashowym stylu, jednak z drugiej strony mamy obecnie rok 2002., więc sztuka polega na połączeniu tych dwu elementów. Nowa technologia i stare brzmienie HOLY MOSES. Uważam, że Andy Classen na tym albumie wykonał kawał wspaniałej roboty."
A nie myślałaś nigdy o spróbowaniu swych sił w innym studio? Choć może w waszej sytuacji byłoby to raczej bezsensowne.
"Myślę, że faktycznie byłoby to bezsensowne. Andy zna ten zespół od 20. lat i przez długi okres czasu grał z nami jako gitarzysta, jest dla nas jak szósty członek zespołu. Zna to brzmienie, wie czego chcę. W chwili obecnej mogę nawet powiedzieć, że Andy w roli producenta HOLY MOSES jest dla mnie koniecznością."
Jak rozumieć tytuł tego albumu?
"Odnosi się on do tego co dziś dzieje się na świecie. Po 11 września świat jest pod stałym atakiem terroryzmu, nie ma już pokoju. Wszyscy politycy w kółko gadają te same bzdety, w które jest mi trudno uwierzyć. Te teksty mają otworzyć ludziom oczy na to co dzieje się nieco głębiej, na te wszystkie kłamstwa, którymi oni nas codziennie karmią. Ponadto użyliśmy jeszcze komiksowego stylu, gdyż świat jawi mi się właśnie w ten sposób. Jeśli wsłuchasz się w to co pieprzą politycy zdasz sobie sprawę, że jest to cholernie głupie i przypomina komiksowe historyjki. Wersja sklepowa płyty opatrzona jest wewnątrz taką właśnie komiksową historią odnoszącą się do poszczególnych tekstów, to samo zresztą tyczy się samej okładka. W roku 2004. politycy zmienią swoje twarze, które będą wyglądały jak szczurze. To będą olbrzymie mutanty. Wnikliwie obserwuję to co dzieje się obecnie na świecie i właśnie to starałam się wyrazić tym albumem."
Czy każdy z was ma coś do powiedzenia jeśli chodzi o muzykę HOLY MOSES?
"Oczywiście, wszyscy pracujemy razem, to jest dla mnie bardzo ważne. Tym razem ja i Andy napisaliśmy kawałki i teksty, ale wszyscy wspólnie byliśmy w studio. Pozostali muzycy są jeszcze nieco nowi jeśli chodzi o HOLY MOSES, jednak stanowimy prawdziwy zespół. Jeśliby tak nie było, równie
dobrze mogłabym zrobić projekt solowy i nazwać go Sabina Classen, jestem jakby nie było znaną osobą w tej muzyce i nie byłoby z tym żadnych problemów. Jednak, co tu dużo mówić coś takiego zupełnie mi nie odpowiada. Potrzebuje tego furiackiego uczucia bycia w zespole, dlatego Franky, Joern, Andreas i Julien są dla mnie bardzo ważnymi osobami, gdyż bez nich nic nie mogłabym zrobić. Kolejny album, kolejne utwory już na pewno będziemy tworzyć wspólnie. Na nową płytę muzykę napisał Andy, ponieważ zna nasze brzmienie od 20. lat i wie z czym to się je. Pozostali mimo, iż nie uczestniczyli w tym procesie, to czują się muzykami HOLY MOSES, a to jest dla mnie niezmiernie istotne. Nie potrzebuję marionetek, które będą stały w cieniu Sabiny Classen. Potrzebuję za to zespołu i tym jest właśnie HOLY MOSES."
Jesteście tym rodzajem zespołu, który może wzbudzać strach w oczach wytwórni z powodu braku przywiązania do jednej firmy. Dziś jesteście w Century Media.
"Podoba mi się, gdy wytwórnia wspiera muzyków, ale z drugiej strony wiem, że zespół sam musi zajmować się wieloma sprawami. Nowy album wydaje Century Media i to właśnie z nimi podpisaliśmy kontrakt, choć muszę przyznać, że ofert mieliśmy naprawdę mnóstwo. Ale jestem zadowolona z tego wyboru, wydają nam album, robią promocję. (...) Jestem też menedżerem HOLY MOSES i cechuje mnie dość duża siła przebicia. (śmiech) Było trochę zgrzytów, ale koniec końców wyszło to wszystkim na dobre i w sumie przy dobrej zabawie. Wiesz, wytwórnia płytowa to wytwórnia płytowa, a zespół robi muzykę i nie może żądać abstrakcyjnie wywindowanych warunków. Na szczęście CM słucha tego co mam do powiedzenia, na razie się to sprawdza i wszystko gra jak należy. Zresztą oni od zawsze chcieli podpisać z nami kontrakt, a ja nie widzę sensu w byciu związaną z jedną firmą przez całe życie. W wytwórniach ludzie często się zmieniają, a ja lubię współpracować z ludźmi, których darzę sympatią. Wiem, że wiele osób w CM dba o naszą promocję, dlatego na dziś jestem z zaistniałej sytuacji całkiem zadowolona."
Jak postrzegasz dzisiejszą, niemiecką scenę thrashmetalową?
"Dobrze znam się przede wszystkim z niemieckimi thrashowymi legendami: Sodom, Kreator, Destruction. To są moi przyjaciele, którym znam od lat. Jeśli chodzi o nowe zespoły, o nich też nie zapominam, że wspomnę tylko o trasie którą planujemy na sierpień i wrzesień, a na którą to zapraszamy dwa młode thrashowe zespoły. Jednak nie uważam żeby aż tak istotnym było to, czy jest to grupa death czy black metalowa. Wychowałem się na muzyce lat '80. i najważniejsze dla mnie jest to żeby było to ciężki metal. To co my gramy jest mocne, agresywne, intensywne i potężne, to jest ta muzyka i dlatego ją gram. Najistotniejsze jest to żeby dany zespół był mocny i prawdziwy. Scena metalowa w Niemczech powraca, widzę to po ilości otrzymywanych maili, widzę, że ludzie znów trzymają się razem. Dobrze wiemy, że jeśli nie będziemy zjednoczeni to możemy tę scenę utracić."
Właściwie to dlaczego po tak ogromnej przerwie najpierw wydaliście MCD "Master of Disaster", a dopiero potem duży album, o którym tu teraz rozmawiamy? Był ku temu jakiś konkretny powód?
"O tak, po prostu nie mieliśmy aż tylu utworów. Tuż po tym jak postanowiliśmy zacząć ponownie grać, a Andy dopiero co rozpoczął pisanie nowych kawałków, rozdzwoniły się do mnie agencje koncertowe z prośbami o to czy nie moglibyśmy zagrać na festiwalach. Z tej prostej przyczyny nie mieliśmy już
czasu aby napisać, a później jeszcze nagrać więcej utworów w studio. Zatem zarejestrowaliśmy te pięć kawałków, które wówczas mieliśmy i tyle. W tamtym czasie ważniejszą rzeczą było dla mnie skompletowanie właściwego składu, nowych muzyków, którzy sprawdziliby się na żywo. Ważniejsza jest gra na scenie i wynikająca z tego zabawa. Co by nie powiedzieć z tamtych pięciu utworów byłam i jestem bardzo zadowolona. I właściwie dopiero po tych wszystkich festiwalach zaczęliśmy pisać muzykę na "Disorder of the Order"."
Czytałem, że w zeszłym roku graliście na festiwalu w Korei Południowej. Jak wspominasz ten koncert?
"Och, to było coś cudownego. Właściwie to zmuszono mnie żeby HOLY MOSES był główną gwiazdą tego festiwalu. Ja nawet nie wiedziałam, że jesteśmy tam aż tak znani. Zagraliśmy przed 40-tysięczną publicznością i wszyscy znali nasz zespół, śpiewali nasze kawałki razem z nami. Obecnie, gdy trwają mistrzostwa świata wszyscy skupiają swą uwagę na tym kraju, wszyscy go znają, ze mną było zupełnie inaczej kiedy po raz pierwszy tam przyjechaliśmy. Jestem zagorzałą fanką futbolu i mam nadzieję, że niemiecka drużyna wygra finał z Brazylią, choć myślę, że będzie bardzo ciężko, jednak życzę naszej drużynie takiego samego sukcesu jaki my odnieśliśmy w Korei Południowej rok temu." (niestety, przyp. B.D.)
Powiedz jak to możliwe, że nie wiedzieliście o tak olbrzymiej popularności HOLY MOSES w Korei?
"Sama nie wiem. Tego nigdy nie wiesz, dopóki tam nie pojedziesz. Dziś dostaję maile z takich krajów jak Argentyna, Brazylia, Meksyk, Tajwan, Japonia... W sierpniu jedziemy na trasę po Europie, a później ponownie wybieramy się w świat do Japonii, Tajwanu i po raz drugi do Korei, a dalej wyruszamy do Stanów. Zahaczymy też o Skandynawię, będziemy dosłownie wszędzie. Nie da się też ukryć, iż w pewnym sensie obecnie odbudowujemy nazwę HOLY MOSES ponownie. Cieszy mnie to, że ludzie nadal nas pamiętają."
W zasadzie już o tym wspomniałeś, ale powiedz czy dla ciebie w thrash metalu chodzi li tylko o tradycję, czy też o połączenie jej ze współczesnymi możliwościami produkcji, techniki, etc.?
"Myślę, że najważniejsze jest bycie tym kim zawsze byłeś. W latach '80. stworzyliśmy własne, nowe brzmienie, które rozpoznawalne jest po dziś dzień. Dlaczego miałabym to zmieniać. Wiele obecnych zespołów jest zaledwie kopiami innych grup. Dlatego jestem niezmiernie szczęśliwa, że HOLY MOSES, który powstał w latach '80. potrafił wykreować własną muzykę i stać się znanym zespołem, bez kopiowania cudzych wzorców. To jest właśnie to co robiliśmy przez te wszystkie lata. Teraz mamy rok 2002. i nadal jestem dumna z naszej muzyki i nie widzę sensu aby to zmieniać. Jeśli zmieniłaby się muzyka, nazwa również musiałaby ulec zmianie."
Ale chyba przyznasz, że metal nie jest dla dziewczyn?
"Czasami może i tak. Ale z drugiej strony, kiedy zaczynaliśmy myślę, że swoja osobą pokazałam, że dziewczyny również mogą słuchać metalu. Gdy dziś rozglądam się na koncertach widzę o wiele więcej dziewczyn na widowni, niż to miało miejsce w latach '80. To nie stanowi dla mnie żadnego problemu, gdyż muzyka to muzyka, a ta jest adresowana do każdej ludzkiej istoty."
Na koniec upewnij jeszcze tylko wszystkich fanów HOLY MOSES, że ten wasz powrót to jest tak naprawdę, na dobre.
"Nie ma co do tego wątpliwości. Po pierwsze jestem zadowolona sama z siebie. Powrót po latach wyszedł na nam naprawdę nieźle. Chcę także podziękować wszystkim fanom, który dali nam motywację i moc tego powrotu, gdyż bez naszych fanów jesteśmy nikim. Młodsi fani również mogą sięgnąć po muzykę HOLY MOSES, niekoniecznie chodzi tu o thrash metal. Muzyka HOLY MOSES jest naprawdę intensywna, pełna agresji i brutalności i jeśli ktokolwiek z was interesuje się takim stylem może bez problemu posłuchać naszych płyt. Nie ma znaczenia to, że zaczynaliśmy w latach '80. Teraz jest rok 2002., a my nadal patrzymy w przyszłość. Nie widzę przeszkód aby HOLY MOSES zaczął nową karierę już dziś."
Bartosz Donarski