Zaloguj się na forum
×

Premiera



  • Christ Agony

    Wywiad przeprowadził Michał KowalskiCzy ktoś z Was w najśmielszych snach przypuszczał, że Christ Agony wróci na scenę? To już fakt, czego dowodem są koncerty grane przez Cezara (zamieniłem z nim kilka słów w Rzeszowie). Cóż mogę dodać? I zresztą po co, skoro najważniejsze, czyli słowa Cezara macie poniżej? Niech Chrystus pozostanie w agonii jak najdłużej!!!Witaj Cezar ponownie! Czy Christ Agony po wydaniu "Elysium" rozpadło się, czy nie?
    "Nie! To był moment zawieszenia zespołu, naszej aktywności koncertowej. Wiązało się to z występem na Thrash'em All Festival w 1999 roku, gdzie tego dnia zagrałem również ze swoim drugim bandem Moon. I to był ostatni koncert, jaki daliśmy dla Mariusza Kmiołka. W ogóle to był pierwszy i jedyny gig Moon. Nie sądzę żebyśmy kiedykolwiek stanęli na scenie pod nazwą Moon. Nowa płyta jest produkowana, właściwie prawie wszystkie utwory są skomponowane, ale na razie cały wysiłek koncentruję na nowym albumie Christ Agony."

    Ostatnio widzieliśmy się w Warszawie na gigu Kreator, gdzie powiedziałeś, że definitywnie kończysz z Christ Agony, że to pierdolisz, itd. Dlaczego zmieniłeś decyzję?
    "Tak powiedziałem?! Nie pamiętam, być może za dużo wypiłem he, he. To były po prostu żarty, lubię czasami żartować na temat własnego zespołu. Nie staram się być nadętym kolesiem, który wygłasza jakieś tam wybujałe opinie na swój temat."

    Najpierw obciąłeś włosy, później na wspomnianym koncercie Kreator zobaczyłem Cię z małym irokezem! Skąd takie zmiany?
    "Zmiany są potrzebne. Dobrze wpływają na osobowość, na dalszy rozwój. Nie można cały czas stać w jednym miejscu. Stąd również moje eksperymenty jeżeli chodzi o działalność Christ Agony."

    Powróciłeś z nowymi ludźmi w Christ Agony. Możesz ich przedstawić?
    "Tak, na basie gra Rejash, a na perkusji Vitold, obaj z Supreme Lord. Ten skład mam od października, współpracę zaproponowałem Rejashowi telefonicznie i jak widzisz, przyjął ją. Może z Supreme Lord nie mieli szczęścia, ale są oddani muzyce i wiele dla niej zrobili! Tak a propos, dostałem awans (jeśli można tak powiedzieć) do Supreme Lord na pozycję drugiego gitarzysty. Nowy materiał Supreme Lord przygotowany przez Rejasha jest naprawdę totalny! Tak więc sądzę, że już niedługo stanę na deskach jako gitarzysta Supreme Lord."

    W lecie zeszłego roku Christ Agony miało zagrać w Czechach na pewnym festiwalu, ale nie dotarliście. Dlaczego?
    "Na dwa dni przed wyjazdem chłopaki ze starego składu zaczęli stawiać jakieś warunki. Pojawiła się kwestia tego typu, że transport był za drogi i nie chciałem pakować w to kasy. Nie odpowiadało mi żeby dopłacać z własnej kieszeni, jechać tam, zagrać i na tym stracić. Wtedy chłopaki stwierdzili, że za bardzo decyduję w kapeli. Ale kto ma to robić skoro ja w swoim zespole decyduję od 12 lat! No i podziękowali mi za współpracę. Nie wyrzuciłem ich, sami powiedzieli, że nie chcą tego kontunuować. Obecnie dalej grają, ale w bandach, których nie znam. Nie widuję ich, bo praktycznie cały czas spędzam teraz w Zielonej Górze."

    Chodzą plotki, że podobno nie zwróciłeś zaliczki za niedoszły koncert w Czechach…
    "Ten temat nie jest wart uwagi. Ja pieniądze odesłałem, mam na to kwity, a Czech się wkurwia, że nie doszły. Zresztą on sam przysyłał mi kasę dwa razy: najpierw w umowie zostało napisane, że przeleje je na konto. W żadne listy polecone nie chciałem się bawić. Kasa nie pojawiała się jeszcze na dwa tygodnie przed samym koncertem, byłem w szoku, nie wiedziałem co robić. Mailowaliśmy ze sobą, kiedy on stwierdził, że przyśle pieniądze w kopercie. W końcu przyszła… rozerwana, gdzieś podobno na granicy! W tym momencie przestał być dla mnie wiarygodny. Gdy zadzwoniliśmy do niego, powiedział, że w liście nie wysłał forsy tylko same ulotki. Czyli już coś ściemniał. Tydzień później, tj. na tydzień przed koncertem pieniądze faktycznie doszły. Zaś w dniu rozstania z chłopakami poszedłem na pocztę i kasę odesłałem. Wiem, że Czech w internecie na mnie najeżdża, bo tych pieniędzy prawdopodobnie nie otrzymał. Nie wiem z jakiego powodu. Bez sensu, tak to jest, gdy współpracuje się z niedojrzałymi ludźmi."

    Swego czasu głośny był konflikt na linii Cezar - Mariusz Kmiołek. O co poszło?
    "To dla mnie przykre, nie wiem czy jest w ogóle sens o tym rozmawiać. Mam wielki żal do Mariusza, że wydał płytę Moon "Satan's Wept" na zachodzie bez mojej wiedzy. Owszem, cieszy mnie, że album pojawił się w Japonii, w Niemczech, w Stanach, w Anglii, nawet w Izraelu! Zerwaliśmy ze sobą współpracę, a on sprzedał materiał za moimi plecami, w ogóle nie powiadamiając mnie. O tym, że krążek ukazał się w Japonii dowiedziałem się od Mausera, kiedy wrócił stamtąd z Vaderem. I to zabolało, bardzo! Okazuje się, że Szanowny Pan Mariusz Kmiołek, z którym współpracowałem tyle lat zrobił mnie na szaro, zresztą nie tylko mnie! Staram się w jakiś sposób dochodzić swoich praw, bo w czasach, jakie nadeszły nie można takich kwestii pozostawiać niezamkniętymi."

    W Thrash'em All pojawiła się informacja, że "Satan's Wept" ukazuje się w Kraju Kwitnącej Wiśni z bonusem. Jakim?
    "Był jeden bonus. Docent zrobił remix dwóch utworów z płyty. Ale słyszałem go tylko raz, ponieważ nie miałem tego albumu zbyt długo w rękach."

    A jak zareagowałeś na wiadomość w Thrash'em All, jakoby Moon miał kontynuować działalność bez Twojej osoby, pod nazwą The Moon?
    "Przyjąłem to z uśmiechem."

    Kiedyś managementem Christ Agony zajmował się Marcin Pawłowski (Faithless Production), później Mariusz Kmiołek i w obu przypadkach nie wyszło Ci to na zdrowie...
    "Marcin bardzo dużo zrobił dla Christ Agony. Mile wspominam tę współpracę, ale niestety kasa wzięła górę! To jest kurwa straszne! Takie jest życie. Jeżeli cały czas będziesz barankiem poklepywanym przez ludzi, tak właśnie będą Cię postrzegać. Gdy raz, drugi, trzeci postawisz się, to przynajmniej nabiorą do Ciebie szacunku. Dziwię się, że samo słowo 'manager' w polskich realiach mimo, iż brzmi tak samo jak w zachodnich, to jednak oznacza zupełnie coś innego. Jeżeli chce się zarabiać na muzyce interesy trzeba prowadzić z głową i mądrze. Nie twierdzę, że Marcin, czy Mariusz źle to robili, tu pojawia się kwestia tego typu czy dasz zespołowi możliwość rozwinięcia się. Jeżeli kapela zarabia trzeba to pielęgnować, a nie na samym początku zgarniać kokosy i mieś zespół w dupie."

    W Polsce na koncertach Christ Agony jest dobrze znane, bo często graliście, ale jak postrzegasz tę sytuację poza krajem?
    "Wiesz, to nie jest tak prosto załatwić trasę na zachodzie. Może teraz jest trochę łatwiej i lepiej niż kiedyś.W 1996 roku mieliśmy tour z Behemoth i norweskim Helheim, które okazało się rewelacyjne. Widać było, że ludzie znają Christ Agony i polskie bandy, interesują się nimi. A dziś, czas pokaże, wszystko zależy od promotora, od wydawcy nadchodzącej płyty. Jednak teraz nie jesteśmy w stanie komponować nowego materiału, szlifować go i jednocześnie organizować koncertów."

    Więcej szczegółów odnośnie wspomnianej przed chwilą nowej płyty, please. Gdzie chcecie ją nagrać?
    "Plan jest następujący: wchodzimy do studia naszego akustyka. Jest to człowiek, który sam gra na gitarze w thrash metalowym zespole Monastery. Ma on swoje studio w Świebocinie i tam już niedługo zaszyjemy się na parę ładnych tygodni."

    Jaki to będzie materiał? Do której płyty Christ Agony możesz go porównać?
    "Będzie to po prostu Christ Agony! Przygotowaliśmy dość duży materiał, istnieje opcja, że choćby dla przypomnienia się na zachodzie nagramy dwie płyty! Jedną z całkowicie premierowymi kawałkami (zatytułowaną "Centaurion"), drugą ze starymi utworami przearanżowanymi na potrzeby 'nowego' Christ Agony (zatytułowaną "Antichrist"). Chodzi o numery z płyt, które nie ukazały się na zachodzie, czyli "Dies Irae" i "Rituals Sceptrus" w innych, skróconych wersjach (z CD "Unholyunion"), "Faithless" (z dema "Epitaph Of Christ"), "Hail Darkness!" (z mini-albumu "Trilogy"), plus jeszcze kilka perełek! Będzie więc to długi materiał, dużo czasu zabawimy w studio. Na pewno skupiamy się przede wszystkim na nowych rzeczach, ale przy okazji chcemy też odświeżyć stare."

    Jak myślisz, czy po wydaniu "Elysium", po tej długiej przerwie ludzie nadal potrzebują Christ Agony?
    " Po nagraniu "Elysium", po koncercie na Thrash'em All straciłem jakąkolwiek wiarę w to, co robiłem do tej pory. Stąd też obciąłem włosy, na znak jakiegoś protestu, buntu, który sobie sam w głowie wymyśliłem. Ale tworząc tę muzykę tyle lat nie ucieknę od korzeni i dlatego cały czas gram. Ja gitarę porzuciłem, nie sprzedałem jej, nie wyrzuciłem, ani nie dałem nikomu w prezencie. Ona leżała i czekała na moment kiedy ją znowu wezmę, kiedy zacznę znowu grać. Czas ten musiał upłynąć, musiałem mnóstwo spraw ze swojego życia przemyśleć. Wówczas gdy nie grałem zajmowałem się wieloma rzeczami: pracowałem w ubezpieczeniach, w banku, jako barman w pubie. Tak więc kontakt z innym środowiskiem, z innymi ludźmi dał mi bardzo dużo."

    I nie brakowało Ci wtedy muzyki, grania jej?
    "Bardzo mi jej brakowało. Moje zacietrzewienie w sobie, żeby z nią zerwać jednak gdzieś tam zanikło w którymś momencie. Powiedziałem, że tak nie może być, ja bez muzyki nie wytrzymam. Inaczej jest grać sobie w domu, a inaczej przed ludźmi, którzy przychodzą na twój koncert. Dlatego wróciłem, zrobiłem to z szacunku dla tych osób. Dlatego brnę w tym przysłowiowym bagnie, bo mi się to podoba. Chodzi mi o pozytywne znaczenie tego słowa, nie mam na myśli bagna, z którego się już nie wydostajesz, popadasz we frustracje z tym związane. Na pewno nie jest to łatwa praca, o ile można tu mówić o pracy. Ale chyba tak, skoro jeżdżę na koncerty, ludzie płacą za bilety, daję z siebie wszystko, dostaję za to pieniądze, więc mogę powiedzieć, że jest to w jakimś sensie praca. Każdy z nas ma jeszcze inne uboczne zajęcia, bo w tym kraju nie da się żyć tylko i wyłącznie z muzyki. I nawet nie chciałbym tego, ponieważ samo zajmowanie się muzyką na pewno w jakimś stopniu ogranicza. Ja robiłem to przez wiele lat i myślałem, że tak będzie do końca życia, ale w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że wielu rzeczy jednak nie potrafię. Dlatego przez okres, w którym nie grałem zająłem się innymi pasjami."

    W takim razie jak wyobrażasz sobie Cezara za x-naście lat?
    "Nie wyobrażam sobie. Czas to pokaże, czas zmienia wszystkich, nie ominie żadnego człowieka. Prędzej czy później każdy i tak znajdzie się po drugiej stronie."

    A widzisz siebie w roli tatusia he, he?
    "Nie he, he. Jeszcze nie! W ogóle tak, ale jeszcze nie teraz. Snułem takie plany kiedy próbowałem zerwać z muzyką i obciąłem włosy. Pomyślałem: '…Cezar, kurwa, trzeba się ustatkować, obciąłeś włosy, musisz poszukać dobrej pracy, jest kobieta, może jakieś dziecko…". Wiesz, człowiek chciał coś budować, aż zostałem postawiony przed faktem dokonanym, iż znajomość z panią, z którą wtedy byłem skończyła się he, he. I nie z mojej winy he, he"

    Wróćmy do muzyki, ale chciałbym Cię zapytać nie o Christ Agony, lecz o Whispers…
    "Może kiedyś znajdę ludzi, którzy chętnie zagraliby taką muzykę. Whispers to moja fascynacja czystym śpiewem, muzyką klasyczną, nie tak bardzo metalową. Poza tym pragnąłem pokazać komuś bliskiemu, że stać mnie także na śpiewanie. Nie chciałbym być utożsamiany jedynie jako człowiek drący ryja ze sceny. Posiadam i inne oblicze, do którego można też zaliczyć fakt, że piszę poezję. Mam nadzieję, że w końcu uda mi się wydać poemat pt. "Wieczna Rozkosz", który jest już od dawna napisany. Wiąże się z tym również nowy poemat, pewne jego fragmenty są tak jakby tekstami do nadchodzącej płyty Christ Agony. "

    Zresztą zanim powstało Christ Agony pierwsza była poezja, prawda?
    "Tak, dawno temu pragnąłem pisać wiersze. Hm, kiedy to było?... Przez sztukę poznałem inną sztukę. Studiowałem w Ciechanowie w studium aktorskim, na kierunku teatralnym. Chciałem być choreografem, pisać swoje rzeczy i prezentować je. Zresztą udało mi się to! Wystawiłem parodię wielkich angielskich dzieł typu "Król Lir" Williama Shakespeare'a. Nazywała się "Król Artur XIII", została zrobiona tylko i wyłącznie pod publikę. Każda klasa liceum ogólnokształcącego miała w ramach konkursu przedstawić jakąś sztukę. Młodzi ludzie, którzy poprosili mnie o jej napisanie i wyreżyserowanie wyraźnie zaznaczyli, że chcą wygrać. Tak więc prostym sposobem napisałem komedię. Może to dziwne, ale potrafię śmiać się z samego siebie. Jestem typem samotnika, ale na pewno nie ponuraka! Aha, i chłopaki wygrali ten przegląd, co jest zarejestrowane na VHS (posiadam jedną kopię w archiwum prywatnym)."

    Ty też pojawiłeś się przed kamerą - na teledyskach Christ Agony i Moon. Jakie to uczucie?
    "Nie jest to przyjemne. Ja nie lubię teledysków, szczególnie tych, które sam nakręciłem. Do prawdziwego klipu potrzebne są jednak pieniądze, studio, czas. Zrobienie mojego własnego, wymarzonego teledysku wiąże się z nakładami. Motywem napędzającym facetów - normalnych (a nie takich, jak arcybiskup z Poznania!) są kobiety, erotyka. Mój klip byłby tym przesycony. Pewne wzmianki pojawiły się w obrazie Christ Agony do jednego utworu z "Elysium". Miałem możliwość stać za kamerą przez ładnych parę minut i podziwiać piękno kobiecego ciała."

    Czego obecnie słucha Cezar?
    "Jest trochę tytułów. Po tylu latach poznałem debiutancką płytę Nile. Usłyszałem ją tydzień temu i jestem mile zaskoczony, a to dopiero ich pierwszy album, wiem, że na koncie mają już drugi. Hate nagrał dobry materiał - "Cain's Way". Znam już "Genocide" Yattering i powiem szczerze, że Vader będzie się musiał naprawdę postarać. Płyta zabija! I brzmieniowo i aranżacyjnie!"

    Cóż, czas nagli. Czego życzyłbyś sobie na zakończenie?
    "Do spełnienia moich marzeń jeszcze trochę brakuję. Chciałbym nagrać nową płytę Christ Agony i prezentować ją na żywo. Życzyłbym sobie więcej takich koncertów jak w Rzeszowie. Zresztą dziś była premiera utworu "Eternal Flames", którego mieliśmy jeszcze nie grać, jednak czułem niedosyt i na zakończenie ten kawałek był moim zdaniem doskonały. Chodzi o to, żeby mieć jak najwięcej możliwości spotkania się z ludźmi, którzy słuchają twojej muzyki, którzy w jakimś stopniu Cię szanują."

    Michał Kowalski