Moonspell
Wywiad przeprowadził Bartosz Donarski
Co się z tą muzyką porobiło? Co się z tymi ludźmi porobiło? I wreszcie czy to jest złe? Bardzo trudno jednoznacznie odpowiedzieć na mnożące się pytania zadawane sobie przez wielu z nas. Nie wiem czy dziadzieje, czy może zaczyna mi to wszystko powoli wisieć, ale nie staram się potępiać MOONSPELL za to, że, nie ukrywajmy, zdradzili wielu spośród swoich fanów, którzy jeszcze kilka lat temu stawiali ich kasetki zaraz obok norweskich kolegów po fachu. Jedynym problemem dla ludzi okazuje się nie to co dziś gra MOONSPELL, lecz to co grał kiedyś i dlaczego już tak nie robi. Odwieczny konflikt rozwoju i szczerości dotknął już wielu, że wymienię tylko: Tiamat, Paradise Lost, Katatonię, Anathemę, a z drugiej strony Carcass lub Gorefest. O ile poprzedni album Portugalczyków „The Butterfly Effect” był małym nieporozumieniem, o tyle „Darkness And Hope” wypada znacznie bardziej ‘po ludzku’. Płyta mi się nie podoba, ale uważam, że na tym etapie kariery MOONSPELL, powrót do np. „Under the Moonspell” byłby nie tyle nieoczekiwany, co po prostu śmieszny.Piąty album MOONSPELL stał się faktem. Jesteś z niego całkowicie zadowolony?
Mike Gaspar: „Album „Darkness And Hope” jest dla nas czymś specjalnym. To nasz piąty album, który ukazuje dużą dojrzałość tego zespołu. Odzwierciedla nie tylko czas jego powstawania ale także wszystko to co do tej pory zrobiliśmy, od samego początku. Jesteśmy już na scenie od 10. lat, ale to właśnie na tej płycie poczuliśmy się jednością. Wszystko było dopracowane do najdrobniejszego szczegółu. Jesteśmy dumni z tego, że od 5. lat jesteśmy w niezmienionym składzie. Wraz z tą płytą możemy pewnie powiedzieć – „To jest MOONSPELL, nikt inny.”. Muszę przyznać, że jesteśmy bardzo zadowoleni z tego albumu.”
Poza tym znów zmieniliście logo. Po kiego grzyba?
„Ma to wiele wspólnego z samą muzyką, z kolejnymi etapami naszego rozwoju. Nie wydaje mi się żeby do „Darkness And Hope” pasowało logo z „Under the Moonspell”. Logo powinno współgrać z muzyką. Czasami zmiany związane są z poszukiwanie czegoś najodpowiedniejszego, i nie jest wcale powiedziana, że to co masz w danej chwili takie właśnie jest. Tym razem logo jak i ten symbol na okładce zrobił dla nas Polak o nazwisku Blasiak. Zresztą cała oprawa graficzna jest jak gdyby światem fantazji MOONSPELL. Jest to wynikiem naszej współpracy z Blasiakiem i kilkoma naszymi najbliższymi przyjaciółmi, jak np. naszym fotografem, webmasterem. Poza tym Blasiak jest też fanem MOONSPELL. Kiedy przesłał Fernando swoje prace byliśmy pod wrażeniem. Zaoferowaliśmy mu współprace, na którą oczywiście z radością przystał. Wysłaliśmy do niego muzykę, teksty itp., alby na ich podstawie mógł zobrazować „Darkness And Hope”. Co do samego symbolu wpadliśmy na to nieco później. No ale teraz jesteśmy z niego strasznie dumni.”
Czy ktoś to popiera czy nie, nie da się zaprzeczyć, że wasza muzyka cały czas się zmienia. Ale czy nie jest to czasem już znacznie mniej spontaniczne niż to było na początku lat 90., kiedy wasza kariera dopiero się rozwijała?
„Wiesz, spontaniczność to właśnie to uczucie, które można z łatwością odnaleźć na nowym albumie. Musisz zrozumieć pewną rzecz. Na początku byliśmy bardzo młodzi, chcieliśmy spróbować wielu rzeczy, każdy z nas miał inne inspiracje. Teraz większość muzyki tworzymy na komputerze, a dopiero potem przynosimy te pomysły na próby, to jest już zupełnie inny proces. Jednak w studio wszyscy byliśmy razem, podczas procesu nagrywania mieszkaliśmy wspólnie. Przez to, że jesteśmy razem już tak długo stajemy się jeszcze bardziej twórczy. Przy tym albumie zajęliśmy się dosłownie wszystkim, począwszy od teledysku, poprzez oprawę graficzną, a skończywszy na przygotowywaniu koncertów. Dlatego myślę, że duch jaki towarzyszył nam tym razem była naprawdę bardzo silny, jak nigdy dotąd.”
To, że Century Media wywiera presję na swoje zespoły, uważane jest przez wielu za tajemnicę Poliszynela. Potwierdzasz to?
„Co do MOONSPELL, dla Century Media nagraliśmy już pięć albumów i podpisaliśmy kontrakt na sześć płyt. Oczywiście na początku byliśmy zupełnymi dzieciakami, zachowywaliśmy się jak każdy inny zespół z Portugalii czy z Polski, który otrzymałby taką szansę. Ta firma zapewniła nam otwarcie się na świat, dotarcie do wielu ludzi. Jeśli chodzi o presję, to nigdy czegoś takiego nie odczuliśmy, chyba, że w związku z takimi sprawami jak dotrzymywanie ustalonych terminów. Jednak, ogólnie jesteśmy z nich bardzo zadowoleni, we wszystkim nam pomagają, dyskutujemy na wszelkie tematy. To nie jest tak jak relacja między jakimś zespołem a wielką wytwórnią typu BMG czy Universal. Tam nikt nie jest w stanie omówić jakiegoś tematu z prezesem czy wiceprezesem, nie ma takiej możliwości. W dużych firmach jest zawsze ktoś pomiędzy, kto koordynuje i załatwia te wszystkie sprawy. W Century Media wszystko omawiamy bezpośrednio, to nie jest aż tak duża firma. Pomiędzy zespołem a wytwórnią istnieje pewna harmonia. Dlatego jeśli pojawiłyby się jakieś naciski nie pozwolilibyśmy na to, ponieważ jesteśmy zespołem, który chce współpracować, a nie stać po drugiej stronie.”
Czy bardziej zależy wam na dotarciu do ludzi w Portugalii czy z zagranicy? Słyszałem, że nieco ignorujecie portugalską scenę.
„Nie zgodziłbym się z tym. Szczególnie na tym albumie widać jak mocno związani jesteśmy z naszym krajem. Chodzi mi tu o współpracę z innymi portugalskimi artystami, a także o fakt zrobienia coveru jednego utworu bardzo znanego i szanowanego portugalskiego zespołu (Madredeus). To co istnieje w Portugalii można by nazwać jednością zespołów. Podobną jedność znalazłem w Finlandii, szczególnie podczas nagrywania tego albumu. Pamiętam, że gdy poszliśmy na koncert Amorphis byli tam wszyscy: HIM, 69 Eyes.... Wszyscy cieszyli się z sukcesu każdego, z tego co osiągnęli w tak różny sposób. Niestety u nas w Portugalii niektórzy krzywo na nas patrzą, nie potrafią zrozumieć pewnych rzeczy. Dlatego tak wiele staramy się robić w Portugalii, poprzez naszą muzykę, wszystkie te wywiady. Staramy się też promować naszą scenę na zewnątrz.”
Jesteście znani w Portugalii poza typowo metalową sceną?
„Trochę. Gramy nieraz na największych festiwalach w Portugalii z takimi zespołami jak Marylin Manson czy Clawfinger. Jeśli chodzi o metal, to w porównaniu z innymi portugalskimi zespołami jesteśmy na znacznie wyższym poziomie, biorąc pod uwagę produkcję czy koncerty. Chcemy jednak pomagać innym naszym zespołom wypłynąć na szersze wody, dlatego m.in. planujemy zabrać jakieś portugalskie grupy na nasze trasy. Nigdy tego wcześniej nie robiliśmy i myślę, że byłoby to czymś interesującym. Mamy dużo kontaktów i bardzo chcielibyśmy pomóc tym mniejszym zespołom.
Wspomniałeś coś o coverze Madredeus. Kilka słów o tym zespole.
„To coś jak muzyka świata, portugalska klasyka gatunku. Dużo klasycznej gitary, żeńskich wokaliz... To bardzo duży i szanowany zespół w Portugalii. To jedyna grupa w tym sorcie z Portugalii, która regularnie jeździ na trasy poza granicami naszego kraju. Bardzo trudno było nam przerobić ten utwór na klimat MOONSPELL, gdyż ma on bardzo klasyczną strukturę. Koniec końców jesteśmy jednak bardzo dumni z tego jak to wyszło. Zrobienie takiego majestatycznego kawałka wyzwoliło w nas mnóstwo energii, jak go grasz naprawdę go czujesz. Pamiętam jak Fernando był napalony, żeby zaśpiewać go po portugalsku, szczególnie, że przez ostatnie lata śpiewał prawie wyłącznie po angielsku. Myślę, że ukazał w ten sposób bardziej sentymentalną stroną MOONSPELL.”
Z kolei na wersji amerykańskiej pojawi się „Mr. Crowley”...
„Tak, zawsze chcieliśmy go nagrać. To jest kawałek, który bardzo lubimy grać na koncertach, od jakiś 3-4 lat. „Mr. Crowley” to utwór w guście Fernando, szczególnie w kwestii tekstu. Rok i dwa lata temu odbyliśmy trasy po Stanach, więc tym razem postanowiliśmy zrobić coś specjalnego dla Amerykanów, a że od dawna chcieliśmy go nagrać, nie było problemów. Myślę, że „Mr. Crowley” w wydaniu MOONSPELL świetnie pasuje na amerykański rynek.”
Może ten utwór tak, nie wiem nie słyszałem. Ale trochę nie mogę sobie wyobrazić Amerykanów szalejących za waszą, jakby nie było, bardziej europejską muzyką. Byliście tam dwa razy, czy oni rozumieją to co tworzycie?
„Z tym jest dość różnie. Masz rację, to dość odmienne światy. Ale ci ludzie czują naszą muzykę bardziej niż mogłoby się to tobie wydawać. Amerykańska scena jest bardzo za muzyką europejską. Tamci ludzie czują wewnętrzną potrzebę takiego grania, mają już dość tej typowej komercyjnej amerykańskiej muzyki. Poza tym wydaje mi się, że Amerykanie są bardziej plastyczni w swych gustach, szukają jakiegoś przesłania w muzyce, co zresztą ma dla MOONSPELL zasadnicze znaczenie. Jedną z największych różnic jakiej tam doświadczyliśmy, było to, że ludzie którzy przychodzą na koncerty bardzo się od siebie różnią. To nie jest tak jak u nas, gdzie prawie wszyscy to typowi metalowcy. Nie ma dla nich znaczenie w co jesteś ubrany, mieliśmy na naszych koncertach dzieciaków w koszulkach Limp Bizkit, którzy bawili się przy muzyce MOONSPELL. Może nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale oni są strasznie dumni z tego, że jakieś zespół z Europy przyjechał specjalnie żeby dla nich zagrać. Pewnie dlatego w przemyśle muzycznym tak wiele osiągnęli. Te relacje są bardzo miłe, i czasami dość wesołe.”
Chodzą też słuchy odnoście teledysku. Masz już jakieś szczegóły?
„Właściwie bardzo wiele szczegółów. Będzie to teledysk do promującego album singla – „Nocturna”. Będziemy go robić po raz pierwszy w Portugalii. Mamy wiele pomysłów co do tego wideo. Będzie to rozwinięciem muzyki, uzupełnieniem jej o wizję. Mamy już pewną historię, którą będzie opowiadał ten teledyski i już nie możemy doczekać się nagrań. Zrealizujemy go w nocy i będzie to mroczna, grobowa opowieść. Myślę, że okaże się to bardzo interesujące.”
Bartosz Donarski