Zaloguj się na forum
×

Premiera



Nihili LocusCryptopsyHelheimTenebrae in Perpetuum
  • Bal-sagoth

    Wywiad przeprowadził Bartosz DonarskiARTEFAKTY PRZESZŁOŚCI Rycerze z Sheffield zaatakowali ponownie! No tak, było to już jakiś czas temu, jednak do tej pory nie doczekaliśmy się jeszcze następcy ostatniej płyty BAL-SAGOTH - "Atlantis Ascendant". Jak to muzyka i z czy się to je chyba nie trzeba przypominać. Ja uwielbiam te pompatyczne dźwięki i fantazyjną otoczkę, nic na to nie poradzę. Kto zna niech czyta, kto nie wie o co chodzi - zapraszam na strony o muzyce regge. Rozmawiałem oczywiście z jak zwykle sympatycznym Byronem Robertsem.Dlaczego na wasz piąty album musieliśmy czkać aż dwa długie lata? O ile pamiętam "The Power Cosmic" został wydany w '99. Co porabialiście przez ten okres czasu?

    Byron: "Po tym jak wyszedł "The Power Cosmic", to było gdzieś około października '99., pierwotnie mieliśmy zamiar zagrać kilka tras i może wystąpić także na paru festiwalach. Niestety, tak prawdę mówiąc, nie za bardzo to wypaliło. Powody były różne. Negocjacje i rozmowy na ten temat nie były prowadzone tak jak należy, mieliśmy zagrać na Wacken i Dynamo, tak się nie stało. Nowi organizatorzy tych imprez nie przewidzieli naszej na nich obecności. Byliśmy dla nich zespołem zbyt dziwnym, zbyt awangardowym. To było dla nas nieco dziwaczne. W związku z tym postanowiliśmy zamknąć się na cztery spusty i zacząć pisanie materiału na nowy album. To właściwie zabrało nam kilka miesięcy. Przewidywana data wydania tej płyty przez Nuclear Blast była w okolicach lipca tego roku. Powiedziałem im, że się na to nie zgadzam i zaproponowałem marzec lub najpóźniej początek kwietnia. Jak widać doszliśmy do kompromisu. W zasadzie to wszystko co przez ten okres czasu robiliśmy, po prostu pisaliśmy materiał na kolejny album."

    Jak zatem porównasz "Atlantis Ascendant" do waszych wcześniejszych płyt?

    "Jedna rzecz, która charakteryzuje ten album jest taka, że zawiera on trochę pierwiastków starego mroku, które zawarte były na takich albumach jak "Starfire..." czy "A Black Moon Broods Over Lemuria". Ważnym było dla nas ponowne osiągnięcie tamtej mrocznej atmosfery, tamtej agresji, jak i połączenie tego z elementami jeszcze bardziej bombastycznymi, które to z kolei znane są z albumów "Battle Magic" czy "The Power Cosmic". W istocie to właśnie tym rożni się ta płyta od innych. Posiada bardzo interesującą kombinację elementów z poprzednich czterech naszych albumów, choć i również nieco nowości. Zresztą jakiegokolwiek albumu byśmy nie nagrali i tak zawsze będzie to coś dla fanów Bal-Sagoth."

    Co do tego, że jesteście zespołem jedynym w swoim rodzaju nie mam wątpliwości ale czy nie uważasz, że muzyczny progres Bal-Sagoth nie jest już tak intensywny jak to było wcześniej? Dla mnie jest to bardziej kontynuacja tego czego już dokonaliście.

    "Tak, właściwie to prawda. To co powinni zrozumieć wszyscy ludzie jest to, że my nie zamierzamy za daleko odchodzić od naszego sposobu grania. Nie będziemy podążać w jakimś kierunku, który zaprowadzi nas do punktu, w którym nie będziemy rozpoznawalni. My już mamy nasz styl, który rozwijamy, własny rodzaj pracy i mamy zamiar przy tym pozostać. Nie zmienimy naszego stylu, nie zaczniemy grać czegoś co ludzie mogliby nazwać - 'to nie brzmi jak Bal-Sagoth'. Chcemy podkreślać nasz styl, oczywiście tu i ówdzie pojawiają się nowe pomysły, świeże rozwiązania ale nie będziemy za bardzo eksperymentować, nie chcemy aby reakcja naszych fanów na nowy album była typu - 'Co to do cholery jest?'."

    "Atlantis Asendant" - chyba już sam tytuł tego krążka sugeruje pewien liryczny koncept?

    "To jest album koncepcyjny ale tylko częściowo. Jakiś cztery utwory na tej płycie spięte są w jeden koncept. Poza tym jeszcze wszystkie trzy partie klawiszy można do tego dołączyć. Trudno o tym w kilku słowach opowiedzieć, warto je po prostu przeczytać a wtedy wszystko będzie jasne. Krótko mówiąc jest to esencja z dziennika jednego archeologa, który związany jest z ekspedycją w poszukiwaniu ezoterycznej wiedzy. Są tam dowody na istnienie tamtej cywilizacji, która żyła na ziemi. Gdy historia się rozwija znajduje ona pewne artefakty, które zawierają informacje o Atlantydzie. Im bardziej na przód posuwa się ta wyprawa, im więcej zbiera elementów tej kosmicznej układanki, niektóre rzeczy, które odkrywa zaczynają ją przerażać i zaczyna zdawać sobie sprawę, że ma tu do czynienia z pozaludzkimi siłami. Największe znaczenie w tym koncepcie ma właściwie historia, którą odkrywa i przedstawia w swoim dzienniku, a która ma związek z grobowcami w Ur - zaginionego miasta. Prócz tego na albumie mamy jeszcze kilka utworów, które nie wiążą się bezpośrednio z tym konceptem ale opowiadają historie z tego samego wszechświata Bal-Sagoth. Słowem można tu znaleźć dużo różnych opowieści."

    Jakąś przyszłą trasę macie już na ten rok zaplanowaną?

    "Przegotowujemy się do wyruszenia na naszą pierwszą trasę do roku '97. Tak, ostatni raz byliśmy na trasie w '97. i była to trasa z Emperor. W przyszłym miesiącu zaczynamy trasę No Mercy Festival z Marduk, Vader, Sinister, God Dethroned, Amon Amarth i z jeszcze kilkoma innymi zespołami. To będzie w sumie 9 zespołów. Będzie to 12 koncertów, niestety 6 z nich w Niemczech. Co dziwi nie ma tam Polski (Dlaczego mnie to nie dziwi?, przyp. B.D.). To jest dla nas bardzo rozczarowujące, chcielibyśmy tam zagrać. W drugiej połowie roku chcielibyśmy zrobić jeszcze jedną trasę i zawitać do tych krajów, których nie odwiedziliśmy poprzednio, jak Polska, Portugalia, Hiszpania, Grecja."

    Docierają do was jakieś listy od polskich fanów?

    "Tak. Przez te wszystkie lata dostaliśmy i dostajemy sporo listów od polskich fanów. Bardzo się z tego cieszymy. Mamy tam u was całkiem spore grono zwolenników. Ale jako zespół, oczywiście znamy te grupy, które sprzedają w innych krajach setki tysięcy albumów. My nigdy nie będziemy na niemieckiej liście przebojów jak to się dzieje w przypadku Dimmu Borgir, Cradle Of Filth i innego podobnego im gówna. My po prostu robimy to co do nas należy. Mamy bardzo małą ale bardzo oddaną rzeszę fanów na całym świecie. Jesteśmy mi za to bardzo wdzięczni."

    Wczoraj, tak dla przypomnienia, wrzuciłem sobie do odtwarzacza wasz pierwszy album "A Black Moon Broods Over Lemuria". Co dziś sądzisz o tej płycie, płycie, która jak na owe czasy była dość przełomowa?

    "Osobiście cały czas uwielbiam ten album. Nawet dziś, po 7. czy 6. latach jestem z niej bardzo zadowolony. Napisaliśmy te utwory w '93. i cholernie je po dziś dzień cenię. Lubię go ponieważ jest mroczny, brutalny, całkiem eksperymentatorski. To właśnie on przedstawił światu Bal-Sagoth, mówił - 'tak będziemy grać' - lubisz to bądź nienawidzisz, to nie ma znaczenia. Co interesujące, innym członkom zespołu, Jonny'emu i Chris'owi, którzy byli również wplątani w jego powstawanie, nie za bardzo się ta płyta podoba."

    A to dlaczego?

    "To trochę dziwne. Wydaje mi się, że oni nie za bardzo lubią ekstremalne odłamy metalu, przynajmniej nie tak bardzo jak ja. Dla nich on jest tylko OK."

    Jest jakaś szansa na usłyszenie na waszych kolejnych albumach death metalowego growlingu, tak jak to było na "A Black Moon..."?

    "Całkowicie nie odrzucam takiej możliwości. Nadal uwielbiam taki styl. Bardzo lubię death metalowe zespoły, a przez to również taki rodzaj wokalu. Myślę, że jeżeli w przyszłości napiszemy taki utwór, taką muzykę, która pasowałaby to tych wokali to wtedy ponownie do nich powrócę, bo mi się to zwyczajnie podoba."

    Co powstaje najpierw, muzyka czy teksy, jeśli chodzi o albumy Bal-Sagoth? Co jest tu priorytetem?

    "Wszystko co tworzymy zawsze zaczyna się od tekstów. To podstawa do wszystkiego. Piszę jakąś historię i potem konfrontuje to z naszym głównym kompozytorem muzyki, czyli za Jonnym Maudlingiem. Mówię mu dokładnie co dzieje się w danej historii, pokazuje mu jakie riffy potrzebuję, jakiego wymaga to nastroju, atmosfery. Tak wspólnie tworzymy fundament, a potem to on już sam zabiera się za komponowanie muzyki. Gdy już mamy keyboardy, dochodzi do nas Chris i cała reszta nadbudowując bas, gitary itd. Potem zgrywamy wszystko na demo, które zabieramy ze sobą do studia jako swoisty przewodnik."

    Czyli pracujecie prawie zupełnie osobno?

    "Jak mówiłem teksty piszę tylko ja. Jeśli chodzi o muzykę to odpowiedzialny jest za nią głównie Jonny - maestro całości. Jego brat Chris też pisze trochę muzyki ale już nie tyle ile kiedyś. Nowy basista i perkusista nie mają praktycznie żadnego wkładu w muzykę."

    Przytrafiły się wam ostatnio jakieś zmiany składu? Mówisz o nowych muzykach...

    "Nie, od czasów "The Power Cosmis" nic się nie zmieniło. Ostatnia zmiana składu zaszła po wydaniu "Battle Magic". Pozbyliśmy się naszego sesyjnego klawiszowca i na koncertach Jonny z perkusji przenosi się za keyboard. Kiedyś zmienialiśmy skład bardzo często dlatego cieszę się, że chociaż teraz wszystko układa się tak jak należy."

    Jak wiem interesujesz się nie tylko muzyką i tekstami dla własnego zespołu ale także innymi dziedzinami sztuki. Jakieś nowe postępy w twoich pracach?

    "Interesuje się wieloma aspektami sztuki. Może nigdy nie miałem możliwości jakiegoś mocniejszego zagłębienia się w takie sprawy jak np. malarstwo ale jeszcze na studiach jednym z kierunków, który wybrałem były relacje między literaturą a malarstwem. To było bardzo interesujące. Jako zespół interesujemy się już nie tylko metalem ale także innymi formami muzyki jak np. klasyka, muzyka filmowa itp. Jeśli chodzi o mnie bardzo interesują mnie film jako forma sztuki, słowo mówione, pisane, wszystko. Myślę, że ważnym jest aby scena metalowa nie zamykała się na inne formy wyrażania sztuki, które istnieją na tym świecie. Jakkolwiek artysta wybiera sobie sposób przedstawiania swoich własnych pomysłów nie powinien ograniczać się do ukazywania swojej wyobraźni tylko poprzez jedną ze sztuk."

    A co z twoimi opowiadaniami?

    "No tak, napisałem już ich kilkanaście. Mam też, w mniejszym lub większym stopniu, ukończonych kilka nowel, które w przyszłości chciałbym połączyć w jedną całość, w jedną powieść. Większość z nich umiejscowiona jest w tym samym wszechświecie co teksty albumów. Chciałbym to wreszcie ukończyć, opublikować aby ludzie mogli to sobie przeczytać, bo muszę przyznać cieszy się to dużym zainteresowaniem. Myślę, że będzie to dla mnie bardzo ważna rzecz w przyszłości. To są nie tylko powieści ale także opowiadania z grafiką, które właśnie teraz opracowywane przez nasz stały zespół artystów-grafików, z którymi jesteśmy związani. Dlatego będą z tego również komiksy."

    Myślałeś kiedyś o projekcie ubocznym?

    "Właściwie to w przeszłości dość często o tym myślałem. Wiele razy rozmawialiśmy o tym z Jonnym, o możliwości stworzenia takiego projektu. To o czy myślimy byłoby oparte tylko na klawiszach, coś w rodzaju muzyki filmowej. Bez gitar, perkusji, bez żadnego metalu, tylko symfoniczna ścieżka dźwiękowa, z mówionymi wokalami, narracjami i może z jakimiś kobiecymi głosami dla dodania atmosfery. Jeżeli w przyszłości do tego dojdzie to będzie to dobra alternatywa dla Bal-Sagoth. Wtedy moglibyśmy bardziej rozwinąć ekstremalne, metalowe elementy w Bal-Saboth i te, może nawet ambientowe, w tym przypuszczalnym projekcie. Może kiedyś do tego dojdzie."

    Czy uważacie się za symfoniczny black metalowy zespół jak to się wszem i wobec podkreśla? Dla mnie brzmi to trochę fałszywie.

    "Bardzo trudno jest określić to co gramy. Myślę, że u podstawy jesteśmy zespołem black metalowym, który wykorzystuje wiele symfonicznych i orkiestralnych elementów we własnym brzmieniu. Robimy chyba jednak nieco więcej niż tylko black metal. Gramy też dużo dziwnych rzeczy, bardziej awangardowych i eksperymentalnych. Ludzie zawsze będą szukali najłatwiejszej drogi do zdefiniowania muzyki jaki i jej porównania. Symphonic black metal to chyba najłatwiejsze rozwiązanie, które przychodzi im do głowy. Trudno jest im znaleźć odpowiednik określenia, który pasowałby do naszej unikalności."