In Flames
Wywiad przeprowadził Bartosz Donarski
WYPOCZYNEK GÓRĄ!
Płyta koncertowa z Japonii? Czy kogoś to ruszy? Zapewne wielu, gdyż IN FLAMES to zespół cholernie popularny. Na szczęście to nam akurat chodzi koło dupy i tego typu wątpliwe niekiedy przedsięwzięcia weryfikujemy w Masterfulu w sposób racjonalny. Fascynacja IN FLAMES minęła mi zaraz po "The Jester Race", który to album uważam do dziś za najlepszy dyskografii Szwedów. A koncert z Japonii? Traktuję po prostu jako ciekawostkę dla zagorzałych fanów i im też go przede wszystkim polecam. Dlaczego zdecydowaliście się na nagranie albumu koncertowego właśnie w Japonii? Czy tylko dlatego, że ich sprzęt jest lepszy?
Peter: "Nie, naprawdę nie o to tutaj chodziło. Po prostu mieliśmy okazję dokonać tam nagrań i tyle. Nie bylibyśmy w stanie rejestrować każdego koncertu z trasy i potem to wszystko dzielić. Jedynie w Japonii nagraliśmy cały koncert, od początku do końca. Zaoferowała nam to nasza wytwórnia. W tamtym
czasie nawet nie byliśmy pewni czy chcemy zrobić album koncertowy. Chcieliśmy tylko nagrać ten show, posłuchać taśm i dopiero potem zdecydować się na album. Kraj nie ma tu nic do rzeczy, równie dobrze moglibyśmy to zrobić w Szwecji czy Polsce."
Ilu fanów było na tym koncercie?
"Myślę, że trochę mniej niż trzy tysiące."
Powiedz, kłóciliście się w zespole jakie kawałki mają wejść na tę płytę?
"O tak! Nie było z góry ustalonej listy. W tym okresie graliśmy też trasy w Europie i Stanach, ale w Japonii zdecydowaliśmy się na nieco inny set, m.in. z tego względu, że ten koncert miał być dłuższy. Był to wybór na jeden szczególny koncert, który miał się potem znaleźć na albumie."
Ponoć japońskie audytorium jest trochę inne. Potwierdzasz to?
"Tak, zdecydowanie. W chwili obecnej to najbardziej szalona i dzika publika In Flames. Kiedy gramy np. w Europie, po danym kawałku ludzie zaczynają krzyczeć i szaleć. W Japonii natomiast fani wrzeszczą przez jakieś 15-20 sekund, a potem następuje głucha cisza. Oni nie chcą uronić ni słowa z tego co robimy i mówimy, to bardzo miłe i uprzejme. To szalenie sympatyczni ludzie."
Mówiłeś, że ten koncert zasugerowała wam Nuclear Blast. To co, zrobiliście to z chęci czy z musu?
"Nie, to był po prostu fajny pomysł, który drzemał w nas już od jakiegoś czasu. Kiedy nam to zaproponowano, usiedliśmy razem przed koncertem i powiedzieliśmy sobie, że może zrobimy z tego album koncertowy. Po powrocie do Szwecji i przesłuchaniu taśm, powiedzieliśmy zwyczajnie - "tak". Daliśmy znać wytwórni, oni to zaakceptowali i już. Ten album zamyka pierwszy rozdział w historii In Flames, następna płyta rozpocznie drugi. Pozostaniemy sobą, brzmienie będzie zawsze to samo, ale w ostatnich latach wiele eksperymentowaliśmy i mamy zamiar kontynuować to w przyszłości."
A teraz zdradź mi przynajmniej jedną ciekawą historyjkę z waszych tras?
(śmiech!) "Dobra, opowiem ci jedną, ale taką, którą mogą słuchać dzieci. (śmiech) Ma to coś wspólnego z wyprawą do Japonii. Kiedy w zeszłym roku byliśmy w Grecji, przed Japonią, graliśmy tam na dużym festiwalu, a potem mieliśmy tydzień wakacji. Siedzieliśmy sobie na plaży, opychaliśmy się dobrym żarciem i piliśmy piwo. Wtedy właśnie przytrafiło mi się coś kompletnie głupiego, skręciłem sobie kostkę i przez jakieś cztery miesiące musiałem chodzić o kulach. Odstawiłem je około tygodnia przed wyjazdem do Japonii, choć stopa wcale nie była jeszcze w dobrej kondycji. Kiedy dzień wcześniej graliśmy inny koncert w Japonii o mało co nie wypadłem ze sceny. Ten show był mocno zwariowany, a scena była niewielka. Poprosiłem wtedy kogoś z zespołu żeby mnie podniósł i niewiele brakowało abym ponownie skręcił sobie nogę, co już na dobre uniemożliwiłoby mi chodzenie. Trzeba przypomnieć, że dzień później miał się odbyć ten bardzo ważny dla nas koncert w Tokio. Na swój sposób było to kretyńsko śmieszne, ścięgna miałem w rozsypce i musiałem zażywać spore dawki lekarstw. Gdybyś był wtedy blisko sceny usłyszałbyś coś na kształt łamania deski." (śmiech)
Obecnie wydajecie się zespołem bardziej skonsolidowanym. Może dlatego, że od dwu albumów wasz skład nie uległ zmianie?
"Zdecydowanie. Jesteśmy teraz silniejsi niż kiedykolwiek wcześniej. Sporo już razem przeżyliśmy, byliśmy razem na wielu trasach, to cementuje. Czujemy się teraz bardzo mocni, jesteśmy jednością."
Macie jakieś problemy z groupies?
"Nie, problemów nie mamy, skądże."
A jakieś w ogóle macie (groupies)?
"Oczywiście, zawsze je mieliśmy. Ale wiesz, wszyscy jesteśmy żonaci lub zaręczeni, i dlatego nie bierzemy udziału w tego typu zabawach. Choć, nie zaprzeczam, wokół zespołu zawsze kręcą się jakieś dziewczyny."
Kiedy można liczyć na kolejny studyjny album?
"Można się go spodziewać w okolicach czerwca 2002. Do końca tego roku będziemy skupieni na tworzeniu nowego materiału. Około lutego/marca wejdziemy do studia, żeby to wszystko nagrać. W ten sposób pracujemy już od lat."
Jak myślisz kto was teraz słucha? Kto jest takim przeciętnym fanem In Flames?
"Wydaje mi się, że to zależy o jakim kraju czy części świata mówimy. Np. jeśli chodzi o Japonię, to na koncertach spotkasz zarówno czternastolatków buntujących się przeciwko rodzicom, jak i 65-latków. Są tam ludzie w zwykłych koszulkach jak i w garniturach. W Europie są to już nieco starsze nastolatki. Szczególnie tutaj jesteśmy popularni wśród młodzieży."
No tak, ale z drugiej strony wasza sprzedaż rośnie, co może sugerować, że słuchają was coraz młodsi.
"Też tak sądzę, i jest to fajne."
Czy na obecnym etapie ciężko jest wam stworzyć jakąś nową, ciekawą melodię. Walicie głową w stół, czy może przychodzi wam to bardzo łatwo?
"Nie ma z tym problemu. Najpierw powstają surowe pomysły, potem je dopracowujemy wspólnie na próbach. Dla nas najważniejsze jest to żeby być otwartym i nie myśleć, że ma to ma brzmieć jak In Flames. My po prostu piszemy muzykę, którą czujemy."
Na ostatniej płycie było sporo klawiszy, nawet więcej niż sporo. Czy keyboardy zdominują waszą muzykę w przyszłości?
"Na pewno nie zdominują. Może będzie tego trochę ale nic nie zostało ostatecznie zdecydowane. Zawsze piszemy muzykę opartą na gitarach i perkusji. Dopiero kiedy jest to zgrane na taśmach, możemy trochę poeksperymentować np. z keyboardami."
Mieliście w tym roku jakieś wakacje?
"Tak, czasami zdarzały się jakieś okazje. Dwa tygodnie temu graliśmy w Hiszpanii na dużym festiwalu i potem zrobiliśmy sobie w tym kraju tygodniowe wakacje. Złapaliśmy nieco oddechu przed Wacken."