Cannibal Corpse
Wywiad przeprowadził Bartosz Donarski
GORE PUBLICITY
CANNIBAL CORPSE - żywa legenda amerykańskiego gore death metalu. Czy trzeba coś więcej dodawać? Chyba nie. Technicznie doskonali, intensywnie ekstremalni, politycznie niepoprawni. Właśnie ten ostatni element związany z działalnością morderców z Buffalo pozornie przysparza mi sporo kłopotów. Nic bardziej mylnego. Takie nazwiska jak Liberman, Dole czy Gore oraz sprawy związane z odwoływaniem koncertów, niedopuszczaniem do sprzedaży płyt opatrzonych oryginalnymi okładkami, czy wszelkiej maści protesty moralistów w garniturach, tudzież habitach są tak naprawdę darmową reklamą, która Kanibalom może i wychodzi li tylko na dobre. Mnie to cieszy, ich to cieszy, jest OK. Trup ściele się gęsto. Bawmy się! Dosłownie wczoraj przeczytałem w jednym z newsletterów o tych wszystkich zwariowanych i szalonych rzeczach jakie działy się podczas waszego pobytu w Kolumbii. Fani dostali szału. Jak to naprawdę było?
Paul Mazurkiewicz: "O tak, było to na pewno bardzo zabawne doświadczenie. Nigdy wcześniej nie byliśmy w Kolumbii. Dobrze wiedzieliśmy, że fani w Ameryce Południowej są szaleni i fanatycznie oddani death metalowi. Kiedy tam byliśmy odbiór naszej muzyki był po prostu niesamowity, to w jaki sposób ci ludzie się zachowują. To co zostało opisane w sieci opowiada właściwie o tym co działo się w Cali, gdy podpisywaliśmy w sklepie Tower Records nasze płyty. Fani biegali wokół nas jakbyśmy byli co najmniej The Beatles. Chcieli z nami pogadać, podpisywaliśmy dosłownie wszystko, to było bardzo metalowe. Miłe doświadczenie, na pewno."
To chyba podobne do tego co dzieje się z fanami we Europie Wschodniej. W tych wszystkich ludziach jest duch rebelii.
"Można tak powiedzieć. Czy gramy tam, czy w Europie ludzie reagują podobnie, tzn. bardzo intensywnie. To fanatycy death metalu, który są może trochę bardziej zwariowani, niż fani w innych krajach. Ale ogólnie, tak, myślę, że w tym sensie masz rację."
Co do koncertów, niedługo znów będzie można was zobaczyć w Polsce. Byliście już u nas kilka razy, co możesz powiedzieć o polskich fanach?
"To wspaniałe wspomnienia, zawsze dawaliśmy u was dobre koncert, fani są wielcy. Dobrze, że teraz będzie możliwość zagrania na dużym festiwalu, bo do tej pory nie graliśmy na czymś tak dużym w Polsce. Owszem graliśmy na kilku festiwalach w Polsce, ale to było już kilka ładnym lat temu. Czekamy na kolejną możliwość przyjazdu do waszego kraju, wiemy, że Polacy lubią nasz zespół i to jest najważniejsze. Będzie wspaniale."
A w jakim kraju poza Stanami cieszycie się największą popularnością?
"Przede wszystkim, jeśli bierzemy pod uwagę sprzedaż płyt, powiedziałbym, że najbardziej znani jesteśmy jednak w Stanach, na drugim miejscu jest wiele europejskich krajów. Co do Europy nie da się tego jakoś rozgraniczyć, myślę tu raczej o całości. Wszędzie sprzedajemy się dość dobrze, mamy fanów na całym świecie."
"Gore Obsessed" to już wasz ósmy duży album. Nie wydajecie się zbytnio zmęczeni trzepiąc łbami już ponad dekadę.
"Wiesz, pracujemy coraz ciężej, nieraz jest trudno, ale nie narzekamy. Cieszy nas to co robimy, bo jeśliby nas to nie bawiło to byśmy tego zwyczajnie nie robili. Wcale nie jest nam łatwiej niż wcześniej, teraz wszystko dzieje się zdecydowanie szybciej, a to wymaga większego wysiłku. Ale mimo wszystko mamy z tego sporo zabawy i to się tak naprawdę liczy."
Nowy album to również nowa współpraca pomiędzy Cannibal Corpse i kolejnym producentem - Neilem Kernonem. To także wyższy poziom produkcyjnej doskonałości. Kilka słów na ten temat.
"Myślę, że masz rację. Uważamy, że te utwory, które znalazły się na tej płycie stanowią najlepszą muzykę jaką kiedykolwiek zrobiliśmy. To samo produkcja - bardzo intensywna. To zdecydowanie krok w przód. Bardzo nas cieszy to, że Neil był w stanie to dla nas zrobić, bo pierwotnie płytę tę miał produkować ponownie Colin, ale z braku czasu nie mogło do tego dojść. Za każdym razem staramy się nieco udoskonalić nasze brzmienie być lepszymi, to samo odnosi się także do tworzenia nowych utworów."
Cenzurę traktujecie już chyba li tylko jako darmową reklamę, prawda?
"Chyba na to wychodzi. Przez te wszystkie lata to był zawsze darmowy rozgłos. W Stanach to aż tak nas nie dotyka, jak np. w Niemczech, gdzie na koncertach nie możemy grać kawałków z pierwszych trzech płyt, musimy robić inne okładki etc.. Pozornie negatywny wydźwięk takich spraw jak np. z Bobem Dole obraca się w końcu na naszą korzyść, zapewniając nam dobrą reklamę."
Ponoć ostro imprezujecie na trasach. Jak to wygląda?
"Na trasach nie ma aż tego tyle. Nie ma za wiele czasu na zabawę, trochę popijamy, to wszystko na temat. Podczas trasy głównie odpoczywamy i zachowujemy się spokojnie. Skupiamy energię na koncertach, gramy też nieraz sporo w gry wideo. Gdy jesteśmy w domu również nie za bardzo szalejemy, raczej stawiamy na relaks, mamy różne hobby. Prowadzimy normalne życie, jak każdy inny."
W takim razie jakie są twoje pozamuzyczne zainteresowania?
"Gdy jestem w domu gram w hokeja. Zajmuję się tym od lat, od czasów kiedy byłem jeszcze szczeniakiem. Nie będąc na trasie, czas spędzam głównie na lodowisku, jest w tym sporo zabawy."
"Gore Obsessed" - co to tak właściwie dla was znaczy. A może oglądacie dużo horrorów?
"Nie o to chodzi. Związane jest to z tym czym tak właściwie jest Cannibal Corpse. Poza tym, to nieźle brzmi, nie ma w tym jakiegoś innego sensu, znaczenia."
Wrzaski Georga na "Gore Obsessed" wystraszyłyby nawet dzikie zwierzęta z Puszczy Białowieskiej. Podjął to wyzwanie i zwyciężył!
(śmiech) "Tak, na tym krążku wykonał świetną robotę. Są tam nawet 13-14. sekundowe wrzaski, chyba w "Hung and Bled" i "Mutation of the Cadaver". Wspaniale mu to wyszło i to w odniesieniu do wszystkich utworów. Sądzę, że ludzie to zauważą i docenią. Brzmi potężnie."
Powiedź w takim razie czy są dla niego jakieś granice? Czasami wydaje się to przekraczać możliwości ludzkich strun głosowych.
(śmiech) "Ja nie wiem, on pewnie też. On to po prostu robi!"