Non Opus Dei
Wywiad przeprowadził radek / maleficium
NON OPUS DEI z miasta Olsztyn idzie jak burza: zadebiutowali udanie w 1998 roku taśmą "Yfel", rok później zaskoczyli intrygującym i oryginalnym "Iliaest", jednocześnie coraz częściej angażując się w działalność koncertową. W tej chwili mazurskie czarty promują swoje świeże wydawnictwo - będący czymś na kształt pełnego CD /trwa 30 minut z okładem/ materiał pt. "Diabolical Metal", który do końca roku wypuści na rynek pewna zagraniczna firma. Z ostatnich sukcesów grupy warto wymienić udany występ 2. XI. na Mistycznej Nocy w Katolice City oraz, w ramach after party, chóralne odśpiewanie standardów KATA włócząc się ulicami w centrum stolicy Śląska. Poniższy wywiad może lekko trąci już myszką, ale Tomas Klimas alias Duży i Pijany treściwie i z głową przybliży wam szczegóły z życia podziemnego zespołu śpiewającego o diable, tak więc poczytajcie sobie.
NOD ma na koncie dwa rozprowadzane materiały demonstracyjne i demonstrują one, nie powiem, całkiem nieźle Wasz potencjał, tudzież artystyczną wizję i chęć rozwoju. Powiem więcej, dosyć szybko wybiliście się i jesteście kapelą zauważaną w podziemiu, pomimo relatywnie krótkiego w nim stażu, czyżbyście byli aż tak dobrzy? Jak oceniacie reakcję podziemia na muzykę NOD no i jak w ogóle znajdujecie to, co zwykło nazywać się sceną? Syf, bagno i ograniczenia, czy może wspaniałe pole do popisu i przystań wszelkiej alternatywy pełna szczerości, braterstwa i wzajemnej pomocy?
Syfu i bagna można doszukać się w każdej "sferze życia", tak więc podziemie metalowe (jako jedna z takich sfer) wyjątkiem nie jest i być nie może. Sporo tu głupoty, pozerstwa, gówniarstwa i zwykłego "obrabiania dupy", ale z drugiej strony spotkałem się też z tak rzadkimi i "zbędnymi" w dzisiejszym świecie rzeczami jak uczciwość, posiadanie własnych poglądów, silny charakter, umiejętność przeżywania i opisywania pewnych emocji czy chęć życia poza jakimiś sraczkowatymi ramami. Do podziemia dostęp ma każdy, więc taka zróżnicowana sytuacja jest normalna. W tym, he - kotle, gdzie gówno miesza się ze złotem, zostaliśmy przyjęci nadzwyczaj dobrze, tj. częściej nas obsypywano złotem niż obsmarowywano gównem, ha, ha... Wielu ludzi zechciało pomóc nam w rozprowadzaniu naszego szaleństwa, wielu wsparło nas słowem w liście, recenzji czy wywiadzie... Nie zawiedziecie się na nas, jeszcze was zabijemy!
Yeah, czekamy! Przyjrzyjmy się może każdej z Waszych produkcji z osobna. "Yfel" - debiut NON OPUS DEI w podziemiu, to porządny kawał może i dość ostrego, ale i zarazem bardzo melodyjnego black metalu - jak długo szlifowaliście ten materiał przed nagraniem i czy jego przyjęcie zaspokaja wasze ambicje i żądzę sławy?
Żądza sławy? Nie dla sławy synku, nie dla ambicji YFEL poczęty został, jeno ku chwale Tego, którego imię nocą wicher niesie. Pamiętaj o tym.../nnno, dobra, ale ja wtedy tez mogę tego słuchać? Czy nie?- gord./
Jak długo ogrywaliśmy YFEL? Hm, ciężko jest mi na to odpowiedzieć... Część tych utworów istniała (choć może w nieco innej formie) już przed rokiem '97, a więc przed "oficjalną datą założenia N.O.D. Swój mniej więcej ostateczny kształt utwory te przybrały w połowie '97 kiedy to włożona została do nich ścieżka perkusji.
Jeżeli chodzi o teksty, czuć, może nie dosłowne, może wyłącznie przez ową polszczyznę, nawiązanie do twórczości KAT. Inna sprawa, że mam na punkcie ww małego świra, ale macie takie właśnie naszły mnie skojarzenia, dzięki polskim tekstom na "Yfel", które nota bene nie są moim zdaniem niczym specjalnym, macie taką miłą 'swojskość' - z dumą można powiedzieć: 'Polski Black Metal'. Skąd ta chęć wystartowania w jęz. Polskim? A tak przy okazji, jak oceniasz ostatnie, dla mnie absolutnie genialne płyty KATA i równie niesamowite liryki Romana Kostrzewskiego?
Język polski świetnie brzmi w połączeniu z ekstremalnym metalem; po pierwsze - siła przekazu kopie w twarz, po drugie - brzmi to oryginalnie (wiadomo - zawsze inaczej zabrzmi całość, gdy teksty są po angielsku, norwesku, czy - ha - po czesku...)/ja bym proponował poszukiwaczom oryginalności, którym nie idzie z instrumentami, walnąć coś w sanskrycie albo po hebrajsku - nie dość że oryginalnie, to jeszcze prowokacja, hy, hy... -gord.). Poza tym, śpiewać w języku polskim jest o wiele trudniej, nie tylko ze względów "technicznych", ale też dlatego, iż w jęz. Angielskim łatwiej jest przemycić tandetę, no bo kto będzie się doczytywał.../metalowcy - intelektualiści :):):), słyszałem o takiej hybrydzie, na szczęście już na wymarciu - gord./
Co do KAT - czy ostatnią płytą tego zespołu było "Szydercze Zwierciadło"? /aha -gord./ Muzycznie - bardzo ciekawie, co do liryki - Kostrzewski przeszedł już w nieco inną /dodałbym - wyższą - gord./ sferę, napisał liryki odbiegające od stereotypu, zresztą, nigdy raczej nie pragnął pisać stereotypowo. Wielu ludzi tego nie zrozumiało. Cóż, według mnie było chyba dobrze, ale przez sentyment i tak zawsze będę większą estymą darzył "Oddech..." i KATA tamtych czasów...
Potem nadszedł "Iliaest'. Drugie Wasze demo przynosi sporo zmian - technika, surowe brzmienie, dziwna, nieregularna kompozycja utworów i generalne ich rozedrganie - to wszystko sprawia dość odpychające wrażenie i nie ułatwia kontaktu. W ogóle, chaos i nieporządek wydają się być patronami tego wydawnictwa. Opowiedz o powstawaniu "Iliaest"...
Tak, potem nadszedł ILIAEST. Drugie nasze demo przyniosło sporo zmian - technika, surowe brzmienie, dziwna, nieregularna kompozycja utworów i generalne ich rozedrganie - to wszystko sprawia dość odpychające wrażenie i nie ułatwia kontaktu. /no, to ja już już mówiłem - gord./ No, ale miałem mówić o powstawaniu ILIAEST. /właśnie - gord./ Trzeba tu byłoby cofnąć się do końca '98. Po nagraniu YFEL doszedł do nas perkusista i zaczęliśmy pracować nas nowymi utworami. Żaden z tych utworów nie został nagrany, graliśmy je tylko na koncertach. Pod koniec '99 r. Zaczęliśmy opracowywać utwory przeznaczone na ILIAEST - czas było już coś nagrać. Być może te kilka nienagranych utworów to brakujące "ogniwo" między obydwoma demami; wielu ludzi pisało mi o dużej różnicy, podczas gdy ja postrzegam nowy materiał jako rozwój, kolejny krok do muzycznego piekła. "Odpychające wrażenie" - hm, dobrze, że tak właśnie ludzie odbierają ILIAEST. Rzeczy dające wieczystą rozkosz w pierwszym kontakcie wydają się być trudne, niemożliwe do zrozumienia (osiągnięcia), ILIAEST nie jest wyjątkiem, ha, ha...
Well, za to wasza skromność należy z pewnością do wyjątkowych. W związku z tym, że jak się zgodziliśmy nie jest to muzyka łatwa w odbiorze, czy uważacie że zrobiliście coś w pewien sposób elitarnego? A propos, jeszcze nie tak dawno szczególną uwagę zwracało się na elitaryzm wszystkiego co dotyczy BM, czy uważasz, że o elitaryzm trzeba dbać, czy coś po prostu jest lub nie jest wyjątkowe, a jak się zaczyna mówić o tym głośno, że to muzyka dla wybranych, to w mgnieniu oka rządna sławy młodzież błyskawicznie wypacza wszystko i mianuje się elitą, dochodzimy wtedy do sytuacji, kiedy za arystokratę uważa się byle chłopczyk z zawodówki ubrany w t-shirta DIMMU BORGIR, spodnie ze skóry i czarny płaszcz.
Elitaryzm BM - coś takiego istnieje naprawdę, ale jak wszystko co elitarne - wymyka się "chęci bycia elitarnym". Spróbuję to mgliste pojęcie przybliżyć na podstawie poezji. Otóż poetą nie jest osobnik posiadający wszystkie niezbędne teatralno-elitarne rekwizyty, np.: peleryna, rękawiczki, biały szalik, trzy kochanki /hm, akurat posiadanie trzech kochanek świadczy trochę o elitaryzmie, co nie? He, he- gord./, mówienie o samobójstwie, Weltschmerz, itp. Wygląd , chęć bycia kimś, próbowania czegoś oraz głośne krzyczenie o tym - to wszystko z nikogo nie uczyniło poety pokroju Rimbauda czy Wojaczka. Co do BM - skórzane spodnie, długie czarne włosy, groźna mina, sygnet, ćwieki, pentagram, kilka oklepanych frazesów i złożenie do kupy kilku riffów - te rzeczy również nie uczynią z nikogo "mrocznej elity". Koś taki będzie raczej pieprzonym kabotynem, osobnikiem zakompleksionym i szukającym okazji do tego, by w końcu wybić się, pokazać, wykrzyczeć swoją "wielkość". Elitaryzm to wartość ukryta, istniejąca sama z siebie, nie zaś teatralny rekwizyt. Tak więc elitaryzm powinien po prostu, he, głupio to kurwa zabrzmi, ale taka prawda - powinien "promieniować" z elitarnego dzieła/osobnika, a nie być czymś sztucznie rozgłoszonym, przylepioną etykietką. Czy my zrobiliśmy coś elitarnego? Kurwa, przecież my jesteśmy elitą, ha, ha, ha...
Jak już wspomniałem, Twoja skromność mnie onieśmiela Tomasz, ale co tam, jeszcze trochę ci powłażę w tyłek. Jak już wiesz, okropnie podoba mi się to, co zrobiliście na "Iliaest". Powiedz, skąd taka zmiana, "Yfel" też specjalnym cukierkiem nie był, ale w porównaniu z ostatnim Waszym demem, debiut to muzyka ze szkółki niedzielnej. Rodzi się więc pytanie - gdzie chcecie zabrnąć ze swoją muzyką? Czyżby poszukiwanie granic ekstremy?
Owszem, szukamy ekstremy, ale nie zależy nam na osiągnięciu ekstremum szybkości czy tez brutalności. Szukamy ekstremum Piekła; moim marzeniem jest nagrać metal taki, w którym usłyszysz czyn naprawdę ono jest. A jest ono obszarem , gdzie - ogólnie mówiąc - można uwolnić umysł od postrzegania wszystkiego w kategoriach przeciwieństw (np: magia istniejąca oddzielnie od nauki, moralność "wysoka" kontra upadek, czy wreszcie ogólnie dobro - zło). Piekło sprawia, że umysł, uwolniony od ograniczeń dualizmu, na krótką chwilę doznaje "oświecenia". Tak mniej więcej można chyba streścić "diabelski koncept". W każdym razie - chce by mój metal /chyba Metal? - gord./ wyraził kiedyś emocje, jakie odczuwasz, gdy znajdziesz się w takim miejscu. "A miejsce to jest królestwem, którego spełnienie nadejdzie poza przeszłością, przyszłością i światem". To ma być piekielne dotknięcie kosmosu, bogów, natury, podświadomości, czy czegokolwiek co ktoś kurwa zechce...
W jednym z wywiadów podczas objaśniania naczelnej idei stojącej za "Iliaest" powiedziałeś, że cyt. "Chodzi o osiągnięcie za życia stanu, w którym część twojego "Ja" jest martwa i niepodatna na pewne wpływy tej sfery istnienia, dzięki czemu można zyskać wgląd w sfery niedostępne za życia większości ludzi. "Iliaest" to również nazwa rytuału , dzięki któremu można stan ten osiągnąć. Należy tu chyba wspomnieć o tym, iż rytuał ten nie istnieje jako taki (!). Tłumaczy się to faktem, iż aby ILIAEST "zadziałał" w wystarczająco silny sposób na Adepta, musi on stworzyć taki rytuał od początku do końca samemu, wkładając w to maksymalnie dużo Woli...". Przypomina to trochę Crowleyański wolicjonalizm czy choćby ZOS KIA CULTUS Austina Osmana Spare'a, gdzie również główny nacisk przy budowie własnego systemu wartości i wierzeń położony jest na skrajny indywidualizm i odpowiedzialność jednostki za własny rozwój. Podobnie zresztą jak w bardzo obecnie popularnej magii chaosu, gdzie oprócz indywidualizmu, bardzo ważna jest postawa otwartości i wszechstronnych zainteresowań adepta. Czy rzeczywiście wspomniane systemy były dla Was inspiracją?
Gdy pisałem liryki do ILIAEST, nie kierowała mną chęć naśladowania czy czerpania inspiracji z wymienionych przez Ciebie systemów. Idea, jaka kryje się za ILIAEST, przypomina raczej najstarsza chyba ideę jakiejkolwiek magii tego świata; jeśli chcesz, by coś naprawdę wpłynęło na Ciebie, wymyśl to sam, sam weź w tym udział, włóż w to maksymalnie dużo Woli, Wyobraźni. NIE STÓJ OBOK! We wszystko co robisz, włóż jak najwięcej siebie. Nie patrz na innych, patrz w siebie. Spraw, by magia była w Tobie, przenikała Cię. Wszelkie ograniczenia stawiasz sobie sam, "...a umysł, który światu się poddał, jest martwy...". To są prawdy uniwersalne. Nie dziwi, iż Crowley czy Spare dobrze znali tą ideę.
Ostatnimi czasy prawdziwe triumfy święci wspomniana magia chaosu, co sądzisz o tym pociągającym, ale i wg niektórych dość niebezpiecznym systemie - niebezpiecznym z racji, że jest to prąd postulujący całkowite otwarcie się na wszechświat i polecający zainteresowanie się człowieka niemalże wszystkim, co w efekcie może faktycznie prowadzić do chaosu - mózg nasz ma jednak swoje możliwości i średnio znosi nawał informacji, nie lubi też kiedy traktuje się go jak śmietnik.
To nie jest kwestia tylko magii chaosu. Jeśli przejrzy się listy książek, jakie zalecają do przeczytania adeptowi Sztuki rozmaite zakony, organizacje magiczne - widać, iż nie ograniczają się one w niczym. Mamy tam tony rozmaitych, często "gryzących się" zagadnień, a wiec: mitologie starożytnego oświata "kontra" podstawy fizyki kwantowej, "Alicja w krainie czarów" i dzieła Crowleya, etc. Prawda jest taka, iż wszystkie pozornie przeciwstawne idee mają pewne punkty wspólne. I tak oto magia przenika naukę (większość zjawisk magicznych można mierzyć, badać, używając naukowych środków), tak oto materializm przenika mistycyzm (istnieją systemy definiujące duchowość w materialny sposób). Chaos to tylko stan pozorny; jeśli wzniesiesz się dostatecznie wysoko ponad plątaninę dziwacznych linii, dostrzeżesz w nich regularne kształty. Poza tym, trzeba wiedzieć i poznawać jak najwięcej; jeśli całe życie siedzisz na dupie, obracasz się w jednym towarzystwie - wtedy jesteś tylko jednym z wielu ograniczonych umysłowo debili przywiązanych do swojego podwórka. Wniosek jest prosty - nie idź za tłumem, poznawaj opinie innych ludzi, lecz nie pozwól, by od razu stały się one Twoimi opiniami. "owczy pęd" to najkrótsza droga do klatki. Satanistyczna mądrość płynie z poznania wielu rzeczy, lecz tworzyć swą drogę należy tylko z tych najbardziej wartościowych. Podsumowując - ogarniaj wszystko, lecz nie pozwól, by "wszystko" stało się Twoją drogą.
Inna kwestia. Jak bardzo metaforycznie traktujecie okultystyczny koncept waszej grupy, innymi słowy, jakie przełożenie ma to o czym mówicie w NOD na rzeczywistość, wasze codzienne życie? Czy to tylko (?) parę chwil poświeconych na ucieczkę od rzeczywistości i wieczorne odreagowanie po trudach dnia, czy może próba egzystowania z myślą okultystyczną każdego dnia, w każdej chwili, owa próba "ogarnięcia rzeczywistości wyobraźnią" /Spare/?
Odpowiedzieć mogę tylko za siebie, nie za całe N.O.D. /myślałem że robisz tak w zasadzie od pierwszego pytania, czy nie? - gord./ Przekaz NON OPUS DEI jest wynikiem drogi, jaką obrałem w życiu, składają się na niego moje przemyślenia, emocje, stany świadomości, jakich doświadczyłem. Staram się, by moje życie było Magią, która doprowadzi mnie do Piekła, o którym wspomniałem. Jest to dla mnie coś wiele więcej niż "parę chwil" czy "odreagowanie". Ujmę to tak; być może Magia towarzyszy mi w wielu momentach życia, ale na pewno nie żyję nią w 100% przez cały czas, z tego powodu, iż jest to niemożliwe. Akt magiczny jest kontaktem z "drugą stroną", jest on "drogą w szaleństwo" i gdyby moje życie było już Magią, z pewnością nie odpisywałbym na ten wywiad, gdyż moja forma bytu uległaby już zmianie. Próba "ogarnięcia rzeczywistości wyobraźnią" za życia jest tylko próbą. Mniej lub bardziej udaną, ale tylko próbą.
Olsztyn to miasto o mocnych metalowych tradycjach. Czy nie uważasz, że to cholernie ważne, aby w mieście istniało odpowiednie środowisko, był dobry klimat do tworzenia alternatywnej sztuki? Jak wyglądają /jeśli takie w ogóle istnieją/ relacje NOD z przedstawicielami tzw. 'sceny' w Olsztynie? Wszystko jest takie miłe i podziemne, pomagacie sobie nawzajem, wspieracie metal i jest super? Bo chyba ze sobą nie rywalizujecie, ani nic takiego, prawda? Przy okazji sypnij newsami z olsztyńskiego podwórka. Może wiesz co dzieję się z CHRIST AGONY? Czy PROPHECY to faktycznie już trup? Twoja prywatna opinia o M. Kmiołku?
Sztuka nie potrzebuje klimatu, środowiska ludzi, aplauzu, etc. Nie zrozum mnie źle; te rzeczy mogą być pomocne, ale nie są zbyt ważnym czynnikiem. Jeśli cos robisz szczerze, to po pierwsze - dla siebie, a jeśli spodoba się to komuś jeszcze - to dobrze. Takie podejście jest chyba najlepsze, gdyż środowisko i klimat, jakiekolwiek by nie były, wszystkiego nie zapewnią. A o większość rzeczy i tak trzeba postarać się samemu. Nasze relacje z innymi zespołami - nie mamy tu żadnych zatargów, nikt chyba nie chce zdobyć popularności w tak tandetny sposób, ha, ha...
Newsy... A więc - CHRIST AGONY istnieje i gra dalej. PROPHECY - nie wiem, ale doszły mnie słuchy, iż może kiedyś... Moja osobista opinia o Kmiołku - cóż, nie miałem z nim nigdy zbyt wiele do czynienia...Nie lubię zaś swojej opinii o kimś/o czymś bazować na wypowiedziach innych ludzi, jakkolwiek w tym przypadku wiele z nich jest negatywnych... w każdym razie, jeśli na trzeciej edycji jego festiwalu zagrają te same zespoły, co na pierwszej i drugiej, to wiele osób się uśmieje... Poza tym, warto jest posłuchać paru innych zespołów z Olsztyna... AD NOCTUM - po pierwszym demie szykują nowy materiał. Reaktywował się ASKALON. WICHCRAFT jest po nagraniu Promo 2000 "Antithesis of Creation". ASH DEVILI pracuje nad nowym materiałem.
Dwie taśmy na koncie, obie wydane własnym sumptem, całkiem ładnie zresztą. W ogóle zupełnie przyzwoicie radzicie sobie z promocją, także bezproblemowo i zwinnie wbiliście się w podziemny światek. Pytanie tylko - odpowiada to Wam, czy rozglądacie się już za pełnym poświęceń frajerem z nadmiarem gotówki i dyplomem z marketingu?
Oczywiście, wolałbym skupić się na Dźwięku oraz Idei. Być może po nagraniu nowego materiału sytuacja ta ulegnie zmianie.
12. Pozwól teraz że przyczepię się do następującej rzeczy: w wywiadzie dla jakiegoś Multum In Parvo powiedziałeś, że cyt. "umieszczenie na wkładce prawdziwego imienia, jakim posługujesz się w sferach okultyzmu, magii, kontaktu - z nazwijmy to - "drugą stroną", jest z oczywistych względów głupotą", żeby chwilę później na pytanie dot. okładki odpowiedzieć tymi słowy: "Okładka przedstawia fragment czegoś co nazywam po prostu Wzorem. Został on stworzony przeze mnie, służy do swego rodzaju medytacji, skupiającej wole na chęci kontaktu z "Drugą Stroną", z mroczną siłą mojego "Ja"." Nie widzisz w tych dwóch stwierdzeniach sprzeczności? Czy nie mamy tu przypadkiem do czynienia z tego samego rodzaju sposobem ujawniania? Co do ujawniania, czy napędzane przez milenijne nastroje zainteresowanie ludzi gnozą, okultyzmem, mistycyzmem i wychodzący im naprzeciw wzmożony druk i ułatwiony dostęp do książek na 'zakazane tematy' uważasz za zjawisko pozytywne? Sytuacja jest bowiem dość dziwaczna - z jednej strony desperackie akty obrońców moralności /afera wokół MARILYN MANSON czy, nie przymierzając, publikacja listy zespołów diabelskich - niestety jeszcze bez NON OPUS DEI, he, he/ i agresywna polityka kleru, z drugiej - dostępność zakazanej literatury, popularność alternatywnej muzyki /BEHEMOTH w pierwszej dziesiątce listy sprzedaży EMPiK!/, coraz większa akceptowalność zjawisk uważanych niegdyś za obcesowe. Parę słów Twojej opinii plus obrona na zarzut z początku pytania...
Pozwalam, he, he... Więc prawdziwe imię, którego używasz w sferach życia tak "intymnych" jak wymienione, winno być znane jedynie Tobie, Mocom i być może kilku osobom z Twego "kręgu". Nikomu więcej. To chyba sprawa bezdyskusyjna. Co do wzoru z YFEL - jest on czymś, co przyszło do mnie w chwili jakiegoś tam uniesienia, czymś, co miało przestawiać jakąś ideę. Pomysł, iż mogę go w jakiś sposób wykorzystać ,przyszedł później. Jest on czymś podobnym do utworu N.O.D., tzn. ja widzę w nim to, co chcę, używam go, jak chcę, zaś każdy inny odbiorca i tak zrobi z nim, co zechce. Nie widzę w tym żadnego ujawniania; wzór był często eksponowany (w miejscu, gdzie graliśmy czy w moim pokoju), więc zobaczyć go mógł praktycznie każdy. Poza tym, zdaje sobie sprawę z tego, iż Wzór nie jest jeszcze dokończony. Brakuje mi jeszcze czegoś, by go dopełnić, czas na to jeszcze nie nadszedł.
Masowe zainteresowanie okultyzmem, łatwy dostęp do tego rodzaju literatury, co z tego? Po prostu, więcej osób będzie miało okazję się z tym zapoznać. A jak sądzisz, ilu z tych ludzi będzie umiało odnieść np. taki NECRONOMICON do swojego życia? Ilu doświadczy którejś idei, rytuału? Powiedzmy, na 10.000 odbiorców, będzie to 300 osób. Przesadzam? a może jeszcze zawyżam... reszta postawi ksiązkę na półce, pochwali się znajomym, "błyśnie" w towarzystwie, powie coś głupiego na ten temat, bo to dziś kurwa modne, każdy lubi szokować i być inny. "kupiłem tarota, ale kurwa jazda, mam doła", "czytałeś Crowleya, ten to pojechał z cyframi"/dobre, he, he - gord./ - to autentyczne wypowiedzi... Co za głębokie refleksje. Znam też przykład jednego typa, który ma ponad 20 lat i wmawia 15-latkom, iż przeczytał jakąś książkę i chodzi za nim demon... To dopiero Mag! Prawda jest taka, ze większość ludzi chyba nie powinna w ogóle zabierać się za te rzeczy. Jednak duża dostępność do materiałów tego rodzaju może sprawić, iż trafi na nie również ktoś właściwy. W każdym razie, prawdziwa Wiedza posiadana jest nie przez kogoś, kto "coś przeczytał", "ubiera się" czy "krzyczy", lecz przez tego, co po prostu ma to "coś" w sobie.
MARILYN M. - chodzi ci o ten zespól, który zarabia na życie obciągając druta i obnosząc się z pedalstwem? /Nie, błąd Tomuś, pomyliłeś z OASIS - gord./ Ha, ha, to kolejna, zwykła gwiazda zdychającego świata, używająca tandetnych chwytów do zdobycia rozgłosu. /dokładnie, zresztą pan Brian Warner sam tak o sobie mówi, jest to wyrachowane i świadome działanie - gord./ Obrońcy moralności - oni zawsze będą "szaleć" obojętnie, czy to czasy THE BEATLES, THE DOORS, czy czegokolwiek innego. Ta sytuacja nie jest ani nowa, ani dziwaczna. Ona jest zupełnie normalna; popularność jakiejś książki czy zespołu przy sprzeciwie kleru i tzw. "opinii publicznej" - ileż razy cos takiego miało miejsce?! Takie ekscesy przyczyniają się raczej do popularności "potępionego". Mówi się o nim w TV, pisze w gazetach, itd. Więcej się sprzedaje... to, ze jakiś zespół metalowy dobrze się sprzedaje, to też chyba nic nowego...Akceptowalność zjawisk uważanych kiedyś za obcesowe - na pierwszy rzut oka świadczy to o coraz większej wolności. No, ale jak zwykle, pierwszy rzut oka jest mylny /bzdura, coś to mało magiczne podejście...- gord./. Moim zdaniem, świadczy to też o jakimś nowym rodzaju niewolnictwa bycie "innym" to swego rodzaju "trend", no i będziemy mieli (już mamy!) coraz nowsze subkultury, coraz bardziej "pojechane" mody, wmawianie ludziom nowych potrzeb/popędów na siłę ... Zobacz, ilu ludzi jest po prostu "częścią TV" /well, daleko patrzeć nie muszę, właśnie zerkam przez drzwi na młodszego brata, stanowiącego już niemal jedność z kanapą i pilotem - szum z jego głowy słychać aż tutaj - gord./, żyją syntetycznym plastikiem, a nie pasją. Po chuj to dzisiaj komuś potrzebne?! Wniosek jest jeden - idee bywają dobre, ale ludzie wszystko spierdolą, ha, ha...
Interesujesz się też walką białą bronią, należysz do jakiegoś bractwa, prawda? Czy można Cię w związku z tym spotkać na jednym z licznych letnich rodzinnych turniejów zamkowych? Ponoć ludzie z tej wesołej czeradki Graveland, Perunfiut itp. też działają w jakichś bractwach, poznałeś ich może? Powiedz parę słów o statusie takiego bractwa i jego 'planie zajęć', czyli czym takie stowarzyszenie zajmuje się przez cały rok? W sumie to bardzo fajna i twórcza sprawa, tym bardziej, że jak sądzę, klasyczny 'muzyk' /hmmm.../ black metalowy swoich fascynacji średniowieczem i walką o których trąbi z dumą przy okazji każdego wywiadu nie potrafi należycie udowodnić nawet przed panem z Historii, nie mówiąc już o jakimkolwiek rodzaju aktywności...
Jeśli chodzi o mnie to działalność w bractwie to przeszłość (brak czasu!) Choć oczywiście dalej mam sentyment dla średniowiecznych klimatów (szczególnie do 'szermierki" toporem, he, he!). Nie znam osobiście ludzi z GRAVELAND czy PERUNWIT (i pozostańmy przy tej nazwie, dobrze? Nie mam ochoty na obszczekiwanie kogoś tam). Aczkolwiek chyba parę razy ich bractwa uczestniczyły w tych samych zlotach, co my. No i wtedy staliśmy po przeciwnych stronach pola.
Czym zajmuje się takie bractwo przez cały rok - cóż, w sezonie (czerwiec-wrzesień) są to wyjazdy na turnieje, poza sezonem - praca nad sprzętem oraz dawanie pokazów, by zarobić na sezon.
Yeah, kończmy, powiedz jeszcze tylko coś mądrego na koniec i nagrywajcie coś! Hail Eris!
Mądrości pozostawię innym...Jak tak patrzę na ten wywiad, to widzę, że nieco się rozpisałem, he! Ale to Twoja wina, wymyśliłeś zbyt ciekawe pytania! W każdym razie, dzięki, Gordon, za kolejne wsparcie N.O.D. Jeśli ktoś dotarł do tego miejsca wywiadu, to chyba jest popierdolony... A może zaczął czytać wywiad od końca? Ha! Gordon! Jeśli "hail Eris" to czemu pytań jest 16, a nie 5? Czy rozgryzę Cię, jeśli powiem, że 5x3+1+16?! /zero magii w liczbie pytań, sorry. Choć nie ulega wątpliwości, że 812:4=203, z kolei 288:8-13=23- gord./ I pamiętajcie, jest tylko jedna droga: HAIL SATAN! /Tomasz! Jeżeli "hail satan" to dlaczego koperta była biała a długopis niebieski?? - gord./
Radosław Szastok
To tyle z Olsztyna, jeszcze kiedyś do nich zaglądniemy, bo ich lubimy, a programowo wspieramy kumoterstwo i włazidupstwo. Jeśli chcecie też ich polubić, informuję, że obie produkcje NON OPUS DEI są stale dostępne w maleficium fuck freud distro. /arsat@go2.pl/
Kontakt z zespołem: nonopus@poczta.fm